Administrator
Znajduje się w samym centrum Kraju Pól Ryżowych. Dzięki takiej pozycji każdy z robotników pracujących przy plantacjach ma stosunkowo blisko do pól. Na dodatek rybacy również nie mogą narzekać. Mają jedynie wielki odcinek drogi do przebycia by dostać się od wybrzeża do targu. Znajduję się on w północnej części miasta i jest najbliżej wysuniętym punktem do wybrzeża. Sprzedawane na nim są głównie świeże ryby przez rybaków oraz ryż przez robotników. Można jednak znaleźć tutaj również kupców, którzy przybyli z innych krain. Jest ich stosunkowo dużo, ponieważ tutejsi mieszkańcy mają duży pieniędzy w porównaniu do cywili z innych części kontynentu. W mieście swoje domy posiada większość ludzi pracujący na polach ryżowych. Nie wszyscy zawsze do nich wracają, gdyż czasami najzwyczajniej w świecie im się to nie opłaca. Za to żaden z obecnie pracujących rybaków nie ma domu w mieście. Wszyscy pobudowali swoje domostwa tuż przy wybrzeżu. Na dodatek tylko niewielki odcinek drogi dzieli Szkołę Ninja od miasta i bardzo często jest ono odwiedzane przez absolwentów tuż po jej zakończeniu.
Opis stworzony przez Gamatt'a
Offline
Podróż na statku była w miarę spokojna. Sumiteru drugi raz przeżył podróż na nim. Czuł się trochę nie komfortowo, ale dał radę. Na szczęście nie było większych problemów. Jednak nie na co dzień moloch podróżuje statkiem. I jeszcze na dodatek moloch takich rozmiarów. Miałem jeszcze wiele do załatwienia dlatego też chciałem szybko odbyć te podróż bez przeszkód. Obserwowałem dokładnie siedząc na Sumiteru wszystko co się wokoło mnie dzieje. Nic szczególnego się nie działo, a ja spokojnie mogłem odpocząć. Zastanawiało mnie jedynie co mój mistrz i reszta towarzyszy może teraz robić. Cóż, może niedługo się dowiem. Teraz byłem coraz bliżej Terenów Tetsu no Kuni.
z/t - > Tereny Tetsu no Kuni
Seiyuu || Theme || Battle Theme
Offline
Gość
Z Tetsu no Kuni od razu przewędrowałem do Ta no Kuni. Klimat Kraju Żelaza oraz Kraju Pól Ryżowych różnią się niemalże tak jak dzień oraz noc, mogłem odetchnąć z ulgą, iż nie doskwierają mi już chłód, niska temperatura, a także widok śniegu na każdym prawie kroku. Wybrałem drogę przez miasto, może i jest dłuższa, ale dawno nie witałem w żadnym z miast, zwykłe urozmaicenie podróży, która do tej pory jakoś tam sobie trwa. Kilka misji, sporo treningów, czegoś mi wciąż mimo wszystko brakuje. Mówię o walce, prawdziwej walce na śmierć i życie, chociaż z drugiej strony nie jestem chyba jeszcze na tyle silny, by móc już mierzyć się w ten sposób, jeszcze trochę potrenuję i dopiero. W każdym bądź razie zaszedłem sobie nawet do jakiegoś sklepu i nabyłem niewielką butelkę jakiegoś chłodnego napoju, chciało mi się pić i to bardzo, chyba nagła zmiana klimatu tak na mnie wpłynęła. Teraz skierowałem swe kroki do wysuniętego na wschód od Kraju Pól Ryżowych miasta portowego w Kraju Gorących Źródeł.
[zt -> Yu no Kuni, Miasto portowe]
Dotarłem do miejsca, w którym "szkoli się ninja", najprościej mówiąc. W tym kraju mimo wszystko dla młodziaków zaczyna się życie. Nie zdają sobie sprawy jak niekiedy ważnym jest uważanie na prostych lekcjach.
- Wtedy wszystko było prostsze... A co się teraz dzieje? Mam 20 lat... Jedyne co osiągnąłem to ciągła ucieczka przed samym sobą i mord... Ale zabijałem w słusznej sprawie... Zabijałem, bo takie dostałem polecenie... Ludzie jednak nie pamiętają o tych, którzy za liniami wroga, czasami w pojedynkę, walczą nie dla chwały... Ale dla pokoju...
Zostałem sam z moimi myślami, nie miałem komu ich przedstawić. Idąc tak uliczkami miasta byłem niesamowicie zamyślony...
Offline
Muszę przyznać że miałem mieszane uczucia co naszej podróżny. Niby wszystko fajnie, a niektóre widoki na prawdę zapierały widok w piersiach. Jednak nie mogłem się wyzbyć jakiegoś dziwnego uczucia. Być może przez tą dziwną uśmiechniętą twarz wyrzutka i fakt, że na jego wytworze nie było zbyt wiele przestrzeni. Postanowiłem nieco odsapnąć.
- Spójrz to wygląda jak miasto, przydałoby się chwilę rozprostować kości,a przy okazji może coś ciekawego się dowiemy. Wylądujmy przed miastem niema co wzbudzać sensacji i nie potrzebnie wyjawiać swoich umiejętności. Po za tym chętnie się przejdę kawałek aby przetestować twoje kulę.
Offline
Otworzyłem leniwie oczy i spojrzałem na ląd, nad którym aktualnie się znajdowaliśmy. Żadnej rzeki nie było już widać, co mogło wskazywać tylko na jedno - zatraciłem się w rozkoszowaniu lotem na dużo dłużej, niż miałem w planach. Pomyślałem sobie, że dobrze, iż Akio był ze mną, gdyż inaczej pewnie przeoczyłbym ten dobrze nadający się na cel naszej "wędrówki" obiekt.
Analizując błyskawicznie w głowie pozostałe słowa młodego Namikaze, doszedłem do wniosku, że rzeczywiście mądrze mówi. Po co miałbym lądować gdzieś w centrum miasta i zwrócić przy tym uwagę wszystkich? Nie było do końca wiadome, kto mógł się na nas czaić w tym mieście, w końcu zawsze istniała taka możliwość. Zdecydowałem więc posłuchać jego rad i mruknąłem tylko krótkie mhm, by następnie skierować smoka na niewielki zagajnik, graniczący z murami miasta.
Dość łagodnie smok zaczął tracić wysokość, zataczając przy tym koła, aby nie odlecieć zbyt daleko. W końcu, będąc na wysokości koron drzew, opuścił swój ogon, który sięgnął ziemi. Bez najmniejszego problemu zjechałem po nim i poczułem tę znajomą twardość pod stopami. Nie była ona jednak tak przyjemna, jak zawsze mi się zdawało.
Stojąc już na ziemi, z badylami pod ręką, podałem je w końcu Akio, aby mógł sprawniej się poruszać. Ja zaczerpnąłem świeżego powietrza, wyraźnie nasiąkniętego czymś specyficznym, co mogło wskazywać na znajdujące się w okolicy morze. Następnie skierowałem swe kroki w stronę murów miasta, odwołując w międzyczasie nasz podniebny rydwan.
Offline
Będąc zamyślonym przeszedłem spory kawałek miasta, zapominając całkowicie o nim. Gdy tylko "wybudziłem się" z własnych myśli, byłem już w środku osady. Byłem przez chwilę zdezorientowany, lecz moją orientację przykuł prawdopodobnie smoczy ogon.
- Smoki? Tutaj? Teraz?
Offline
Początkowo nie miałem zielonego pojęcia, gdzie zdarzyło nam się wylądować. W końcu nigdy nie dane mi było zwiedzać świata, będąc skrytym w swoim bambusowym lecie Ronin no Kuni. Po jakimś czasie do moich nozdrzy dotarł jednak przyjemny, znajomy zapach. Tę rybną woń mógłbym rozpoznać wszędzie! Mogła pochodzić tylko z jednego miejsca na ziemi, gdyż tylko tu ryby pachniały w ten swój charakterystyczny sposób.
-Ta no Kuni!!! -krzyknąłem wesoło i pobiegłem przed siebie. Mojej radości nie było końca. Wszystko we mnie odżyło. Znów czułem się jak uczniak pobliskiej akademii. Nagle w mojej pamięci pojawiły się liczne obrazy, sytuacje, kiedy razem z grupką kolegów ze szkoły ninja wpadaliśmy do tego miasta w przerwach między zajęciami.
Nie mogłem uwierzyć, że znów dane mi było tutaj być. Niewiele myśląc, puściłem się naprzód, jak w amoku przedzierając się między przechodniami, którzy tłumnie kłębili się na stosunkowo wąskich uliczkach, przy okazji zapominając o Akio. Po jakimś czasie głód dał mi o sobie znać do tego stopnia, że nie mogłem się powstrzymać przed kupnem jakiejś smakowitej ryby.
Stanąłem przed jednym ze straganów i z kapiącą ślinką odezwałem się: Też Ci się zdaje, że te tutaj wyglądają niezwykle zachęcająco?... Nie otrzymując odpowiedzi przez moment, obróciłem się i zaskoczony stwierdziłem, że młodego Namikaze nie ma ze mną. Zacząłem się obracać we wszystkie strony, mając nadzieję, że wśród tych wszystkich ludzi uda mi się odnaleźć zgubionego kolegę.
Offline
Zanim udało mi się wyjść z miasta, wstrzelił się do niego młody chłopak, prawdopodobnie mój rówieśnik, może młodszy. Zachowywał się wyjątkowo naturalnie, wesoło. Coś, czego brakowało mi odkąd uciekłem. Rozglądał się, widać, że potrafił cieszyć się życiem. Po jakimś czasie usłyszałem jak się odezwał. Odwróciłem się, lecz nie mówił do mnie. Czyżby miał towarzysza? Podszedłem do niego.
- Szukasz kogoś?
Offline
Przeskakiwałem swoim wzrokiem po kolejnych twarzach, jednak nigdzie nie mogłem znaleźć tej jednej, tak dobrze już mi znanej. Byłem coraz bardziej zaniepokojony. Myślałem bowiem, że był tylko kawałek drogi za mną, gdyż po prostu nie nadążał za mną, jednak najwidoczniej się pomyliłem - musieliśmy się rozdzielić już jakiś czas temu...
W całym tym zamieszaniu, do moich uszu dotarł przyjemny, męski głos. Początkowo nie pomyślałem nawet, że mógłby być skierowany do mnie, jednak gdy usłyszałem go kolejny raz, poświęciłem mu więcej mojej uwagi, zaniechując chwilowo moich chaotycznych poszukiwań. Mój wzrok utkwiłem w znajdującym się w oddali chłopaku, który przypominał nieco Akio.
-Hmmm? - mruknąłem w stronę źródła głosu, dając do zrozumienia, iż nie usłyszałem treści słów. Po chwili jednak dotarł do mnie ich sens i odezwałem się kolejny raz, ciągle nie zaszczycając spojrzeniem mojego rozmówcy. -Ach, tak! Nie widziałeś może gdzieś tutaj takiego chłopaka, mniej więcej w moim wieku? Kasztanowe włosy... Chodzi o kulach! - ostatnie słowa przypominały raczej okrzyk, niż spokojne przekazanie informacji, gdyż zdałem sobie sprawę, że jest to coś, po czym łatwo można by go odróżnić od reszty.
Dopiero wtedy odwróciłem się w stronę życzliwego nieznajomego, uśmiechając się do niego. W całym tym zamieszaniu, nie zorientowałem się nawet, iż jest to ninja.
Offline
Wszystko szło całkiem sprawnie, mimo że wyrzutek nieco zdążył mnie wyprzedzić zacząłem przyzwyczajać się do kul i osiągać całkiem przyzwoitą prędkość...
Trzask który mógł zostać zagłuszony przez liczne odgłosy dochodzące z miasta, nie zwiastował niczego dobrego i rzeczywiście już po chwili leżałam na ziemi, bo jedna z moich prowizorycznych kul pękła na dwoję. Normalnie pewnie uniknąłbym bez problemu bolesnego upadku, nawet przy mojej kontuzji. Jednak niedawne towarzystwo wyrzutka w pewnym stopniu mnie rozkojarzyło, a raczej zmusiło mnie do większego skupienia na unikaniu innego typu sytuacji. Po kilku chwilach jednak udało mi się stanąć na nogach i z pomocą jednej kuli rozpocząłem dalszą podróż za wyrzutkiem tym razem w nieco wolniejszym tempie ale znacznie większą determinacją. Przecież musiał zapłacić za to że dał mi taki bubel. Wreszcie dostrzegłem go jednak postanowiłem dać mu nauczkę, dlatego ukryty w tłumie czekałem na odpowiednią okazję. Spotkał się z jakimś nieznajomym i patrząc na wyraz jego twarzy był z tego niezwykle zadowolony.
-Ciekawe czy on też wpadł mu w oko- pomyślałem po czym, gdy tylko się odwrócił rzuciłem w jego kierunku kawałki złamanej laski licząc że on też nabiję sobie kilka siniaków.
- Idioto! Miałeś mi znaleźć coś co nadaję się do podtrzymywania mojego ciała, a nie spróchniały badyl. W dodatku to ty zaproponowałeś wspólną wędrówkę, a teraz gdzieś znikasz.- Nie bylem w najlepszym humorze,a uśmiech który jeszcze przed chwila znajdował się na twarzy wyrzutka jeszcze bardziej mnie zirytował.
Ostatnio edytowany przez Akio (2013-01-05 20:05:40)
Offline
Ledwo nawiązałem kontakt z nieznajomym, już ktoś próbuje coś zakłócić. Kawałki drewna leciały w naszym kierunku, lecz nie był to rzut zwykłego człowieka. Wyciągnąłem wachlarz, po czym zamachnąłem się jego szeroką stroną aby zablokować drzewce i je odbić. Nie był to jednak atak. Schowałem broń, widząc pewną charakterystyczną rzecz. Kule, a mianowicie strzępy jednej z nich.
- Chyba znalazła się zguba...
Offline
Akio pojawił się znikąd. Nie dane mi było jednak ucieszyć się, że w końcu się odnalazł, gdyż ten na powitanie cisnął w moją stronę kawałkami drewna. Nie ukrywajmy, byłem w niezłym szoku. Kto by się spodziewał, że jego znajomy obrzuci go czymkolwiek, zanim ten jeszcze zdąży się obrócić?
Choć jeszcze przed chwilą byłem zaniepokojony tym, że nie mogę znaleźć mojego towarzysza, teraz jakoś nie tryskałem radością w związku z jego pojawieniem się. Co więcej, wkurzył mnie. Postanowiłem nie kryć emocji, dlatego nie krępując się za bardzo, rzuciłem w jego stronę, chwilowo ignorując nieznajomego:
-Nie moja wina, że nie sprawdziłeś tych konarów, zanim udaliśmy się w podróż. Nie mogę ciągle wszystkiego za Ciebie robić! Poza tym, szedłem dość powoli, więc miałeś szansę nadążyć, gdybyś tylko się postarał... I już nie udawaj, że tak Cię bolą te nogi, skoro mając je w gorszym stanie, dałeś radę znaleźć siły, aby ze mną walczyć! - prychnąłem i nie czekając na odpowiedź, odwróciłem się nieco, by mieć w zasięgu wzroku zarówno młodego Namikaze, jak i przed chwilą spotkanego chłopaka.
Wtem zdałem sobie sprawę z tego, jak idiotycznie musiało to wszystko wyglądać z perspektywy obserwatora, jakim był ten tutejszy... Zrobiłem nieco kwaśną minę i drapiąc się po tylnej części głowy, odezwałem się do niego: Wybacz to całe przedstawienie... Jak widzisz, mój kolega jest trochę... nerwowy...
Offline
- Owszem powinienem najpierw sprawdzić jakość tego drewna, nie powinienem Ci tak ufać. Tylko powiedz mi kiedy je miałem sprawdzić, to przez twój pomysł nie miałem za bardzo ku temu sposobności, a kiedy zacząłem się starać żeby cię dogonić zobacz co się z nimi stało i chyba nie muszę przypominać Ci jak skończyła się nasza walka?
- powiedziałem dając mu chwilę na zastanowienie się.- Nerwowy chyba mogę być zły jeżeli ktoś kogo uważa się za przyjaciela, zostawia cię za plecami nawet nie zwracając uwagi, gdy tylko zobaczył nowe miasto i jakiegoś przybłędę.Ostatnio edytowany przez Akio (2013-01-05 20:41:23)
Offline