Ogłoszenie


#81 2013-01-05 14:16:05

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Obserwowałem dokładnie zachowanie tajemniczej osoby, każdy, nawet najdrobniejszy jej ruch, chcąc uzyskać jak najwięcej informacji, jak najlepsze wskazówki. Trudno było mi przeanalizować niektóre gesty, przypominało mi to jak grę w kalambury, gdzie to bez słów pokazuje się różne sytuacje, które druga osoba musi odgadnąć, w tym przypadku nie było to takie proste, gdyż ruchy postaci niekiedy nieco przypominały chaotyczne postępowania, lecz po czasie udawało mi się precyzyjnie znajdować ich sens. Wiedziałem, że mam zjeść dokładnie jedną pigułkę z malutkiego opakowania, następnie wejść do skrzyni, tak po prostu zrobić to wszystko. Ponieważ nie widziałem innego wyjścia na rozwiązanie sytuacji, uczyniłem to, co miałem do zrobienia, można powiedzieć, że wykonałem swoje zadanie. Połknąłem jedną pigułkę, po czym wszedłem do beczki, rozglądając się uprzednio jeszcze raz zarówno po pomieszczeniu, następnie spoglądając na zakapturzonego. Nieco się bałem, czułem przerażenie, ale przełamałem negatywne odczucia, przykucając w skrzyni. Niech się dzieje, co ma się dziać.

 

#82 2013-01-05 14:31:17

Straznik 4

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-05-03
Posty: 893

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

I stało się. Przygoda z zakapturzoną postacią właśnie dobiegała końca. Tak samo jak końca dobiegało twoje dotychczasowe życie. Nic już miało nie być takie samo. Choć pewnie mogłeś to przeczuwać, nie było najmniejszych szans, byś wiedział, jak bardzo przyszłość będzie się różnić od przeszłości.
   Krok, krok i kolejny. Bliskość zakapturzonego. Wyciągnięcie ręki. Poczucie trzymanej w dłoni kulki. Wymierzenie dłoni między wargi. Upuszczenie pigułki na język. Cierpki, niesamowicie gorzki smak. Kilka kroków w tył. Pudło. Jedna noga. Druga. Ugięcie ciała w plecach. Przysiad. Opadnięcie na dno pojemnika. Wiszące nad Tobą wieko. Trzask. Niezwykle głęboka ciemność. Ciche słowa. Odgłos składanych pieczęci. Uczucie opadania. Spadanie. Zatracenie. Wyciszenie umysłu. Zgłuszenie zmysłów. Zwalniające serce. Płytki oddech. Zmęczenie. Odrętwienie. Nicość. Nie ma już nic. Śmierć.

Hiyoki budzi się 10.01.2013r. o 14:31:17

Ostatnio edytowany przez Straznik 4 (2013-01-05 14:32:15)

Offline

 

#83 2013-01-12 21:26:48

Hiyoki

Gość

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Skrzynia, która stała mniej więcej na środku finalnego pomieszczenia w Sanktuarium, eksplodowała, a miało to miejsce dokładnie pięć dni po wydarzeniach, które ostatnio się tu odgrywały. Wybuch spowodowała niesamowicie skoncentrowana chakra o mrocznym charakterze, uwolniła spore ilości energii, które wysadziły beczkę od środka. Kiedy dym, kurz oraz resztki chakry opadły, bądź rozpłynęły się w powietrzu, pokazałem się ja, stałem wówczas na dolnym wieku kontenera, nie zostało ono zniszczone. Żadna z osób, która kiedykolwiek mnie widziała, nie byłaby w stanie mnie poznać, może i charakteryzowały mnie teraz niektóre elementy wyglądu, jak chociażby włosy, kształt oczu, rysy twarzy itp, jednakowoż wyglądałem całkowicie inaczej. Moja skóra przybrała ciemnoszarej barwy, oczy kompletnie mi ściemniały, włosy opadły i nieco się wydłużyły, także zmieniły zabarwienie na jasnoszare. Gdzieniegdzie moje ciało zostało pokryte lodowymi elementami, płatami lodu, które razem tworzyły coś na wzór zbroi. W tym lodzie było jednak coś niepokojącego, nie miał normalnego koloru, był znacznie ciemniejszy, miejscowo posiadał w sobie coś na wzór fioletowo-czarnych smug. Nie wiedziałem o co chodzi z tym wszystkim, natomiast byłem pewny jednego - stałem się o wiele silniejszy. Po prostu czułem to, energia przepływała przez moje ciało, wiedziałem, że urosłem w siłę w przeciągu kilku chwil, chociaż w sumie trwało to kilka dni, tak jak ostatnio. Liczy się jednak efekt, który bardzo mnie zadowala, jawna moc. Po chwili moje ciało zaczęło stawać się normalne, przybierało typowej barwy, właściwości. Wyglądało to tak, jakby "nowa powłoka" zmieniała się w pieczęć, po czym koncentrowała ostatecznie w punkcie na szyi.
-Czyli to jest moc przeklętej pieczęci. Ciekawie... - stwierdziłem sam do siebie.
Uznałem, że Shinsaku koniecznie musi się dowiedzieć o wszystkim, czego się nauczyłem, musi zobaczyć, iż stałem się o wiele silniejszą osobą. Chociaż mógłbym jeszcze trochę potrenować, on też na pewno nie próżnował... Zobaczymy, nie muszę mu od razu o wszystkim mówić. Na razie muszę wrócić w ustalone miejsce.

[zt -> Kawa no Kuni, Wielki las]

Ostatnio edytowany przez Hiyoki (2013-01-12 21:28:55)

 

#84 2013-04-06 19:06:20

Straznik 6

Strażnicy

Zarejestrowany: 2013-04-02
Posty: 443

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

     Gdy dotarli na miejsce, Ninigi zatrzymał się nagle, patrząc z podziwem na to miejsce. Całą drogę palił, zainteresowanie mogło budzić, skąd brał te wszystkie papierosy, jednak nie był to czas, ani miejsce na rozmowy o takich tematach. W końcu to tutaj zdobywało się przeklętą pieczęć. Srebrnowłosy mężczyzna spojrzał na Masashiego, potem znów zaczął przyglądać się świątyni.
     - Wciąż budzi podziw - odezwał się w końcu, a jego twarz wyrażała dokładnie to, co powiedział. - Będę szedł z tobą do praktycznie samego końca, jednak ostatki będziesz musiał pokonać o własnych siłach.
     Sam zaczął rozglądać się po okolicy, jakby szukał czegoś. Gdy jednak nie znalazł niczego, na jego twarzy wymalowała się swojego rodzaju ulga. O cóż mogło mu tym razem chodzić?

Offline

 

#85 2013-04-06 19:18:00

Masashi

Zaginiony

46847263
Zarejestrowany: 2013-02-08
Posty: 139
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan [3]
Ranga: Członek klanu

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Przez całą drogę Masashi szedł w milczeniu, nie miał zbytniej ochoty rozmawiać o byle czym z niejakim Ninigi, dalej mu nie ufał, jednak musiał z nim iść, w końcu mężczyzna znał miejsce Sanktuarium. Podróż trwała około jednego dnia, ale w końcu oczom chłopaka ukazała się dość imponująca budowla, aż dziw bierze, że pomimo tego dalej jej miejsce i informacje o niej są tak tajemnicze. Uchiha poczuł dość dziwną aurę wydobywającą się z tejże budowli, dziwna chakra, która momentami paraliżowała ciało. Chłopak stał i spoglądał na schody prowadzące do wejścia, szybko jednak przerzucił wzrok na posągi węży, które robiły wrażenie, jak by obserwowały tą dwójkę. Słysząc słowa Ninigi'ego Masashi kiwnął głową, po czym ruszyli. Chłopak nie wiedział czego może się spodziewać w środku, zwłaszcza, że ostatni etap podróży będzie musiał przejść sam. Najwięcej uwagi jednak poświęcił teraz tej dziwnej aurze wydobywającej się z budowli.

Offline

 

#86 2013-04-07 14:12:19

Straznik 6

Strażnicy

Zarejestrowany: 2013-04-02
Posty: 443

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

     Weszli do świątyni, Ninigi przodem, Masashi zaraz za nim. Pierwsza rzecz, która mogła rzucać się w oczy, to stan budowli. Choć nie wyglądała na nową, to ząb czasu odcisnął na niej swoje piętno dość łagodnie. Ściany były w dobrym stanie, widać było, że są stabilne, nawet pomimo porostów pokrywających niemalże całą ich powierzchnię. Drugą zaś rzeczą, która mogła kalać wzrok były trupy leżące na samym początku korytarza. Srebrnowłosy podszedł do jednego z trupów, obrócił go powolnie, uśmiechnął się pod nosem, po czym... zabrał oręż nieboszczyka. A owym orężem była katana przypięta do pasa, schowana w pochwie. Mężczyzna, chociaż nie wyciągnął broni, by sprawdzić jej stan, wyglądał, jakby był pewien jej użyteczności.
     - No co? Jemu się już nie przyda - rzucił, po czym ruszyli dalej.
     Korytarz nie był długi, bo już po chwili natknęli się na rozgałęzienie. Dwie drogi, jedna w prawo, druga w lewo. Prawy korytarz był oświetlony, pochodnie żarzyły się, dając światło na drogę. Lewy natomiast był całkowicie ciemny, nie było w nim widać nic. Był tam jednak jeszcze jeden szczegół, który przykuwał uwagę - kolejne trupy, znów niemalże świeże. Nie unosił się od nich swąd zgniłego mięsa, nie wyglądały na takie, które leżały tutaj długo. Rany, które miały były kute, co za tym szło, albo wpadli oni w jakąś pułapkę, albo zrobił to ktoś jeszcze inny.
     Dlaczego jednak o nich wspominam? Bo ich pozycja, a także miejsce, w którym leżały, byłby, moim zdaniem, dosyć ważne. Ciała te bowiem leżały w progu prawego korytarza, z wyciągniętymi rękoma w stronę, z której przyszli Uchiha i jego nowy kompan. Wyglądali, jakby przed czymś uciekali, ale, jak można było zaobserwować po ich stanie, nie do końca im się to udało.
     - Wybieraj - powiedział Ninigi. - Nie myślałeś chyba, że będę ci pomagał w próbach, prawda?

Offline

 

#87 2013-04-07 14:26:49

Masashi

Zaginiony

46847263
Zarejestrowany: 2013-02-08
Posty: 139
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan [3]
Ranga: Członek klanu

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Masashi szedł tuż za Ninigi'm, kiedy ten wziął katanę od trupa Uchiha zaczął się rozglądać. Poszukiwał trupa, który również posiadał broń, a jeśli taki się trafił szybko ją wziął. Po chwili na ich drodze stanęło rozdwojenie dróg, jednak uwagę chłopaka przykuły trupy. Zaczął coś podejrzewać, tamten człowiek, którego nie tak dawno pokonał, mężczyzna mówił, że jemu też pomagał. Teraz wziął od trupa broń, trupy są świeże, no i karze teraz iść chłopakowi przodem. Słysząc wzmiankę Ninigi'ego na temat drogi chwilę się zamyślił.
- Ninigi... - Rozpoczął tym swoim podejrzliwym tonem. -... Ilu osobom pomagałeś do tej pory?
Zapytał spokojnie, do tej pory liczył ciała, coraz bardziej sytuacja zaczęła mu śmierdzieć i nie chodzi tu o swąd martwych ciał, bo te są jeszcze zbyt świeże. Nim jeszcze mężczyzna popatrzył na Uchihę, ten delikatnie rozgryzł palca i złożył szybko pieczęcie, tak na wszelki wypadek.

Offline

 

#88 2013-04-07 14:50:26

Straznik 6

Strażnicy

Zarejestrowany: 2013-04-02
Posty: 443

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

     Jedyne, co trup miał przy sobie, to dwa bardzo stępione kunai, które szanujący się ninja nosiłby przy sobie tylko jako pamiątkę, a nie prawowity oręż. Masashi odszedł więc od ciała zdegustowany. Gdy zaś Ninigi usłyszał pytanie chłopaka uśmiechnął się, jakby przepraszająco, przy okazji podrapał się po potylicy, co tylko mogło spotęgować wrażenie lekkiego zażenowania tegoż osobnika.
     - Bo widzisz, chodzi o to, że wysłałem tutaj przed tobą już kilku ludzi. Dwunastu, jakbyś w gwoli ścisłości miał ich liczyć. Niemalże nikt nie przeżył tych prób, jednak nie z powodu ich trudności, czy pułapek, które były tutaj zastawione. Wyruszyli w grupie, twierdząc, że nie podołają temu sami, co mnie osobiście zraziło do nich, jednak było już po fakcie, wiedzieli, gdzie mają się udać. Każdy z nich zginął z ręki "kompana" - zaakcentował to słowo - urządzając tym samym krwawą jatkę i polowanie na siebie nawzajem. Jednak jeden z tych węży przeżył, i czeka na następnych, których tutaj przyślę. Dowiedziałem się tego od Ginjou-kuna, którego już z resztą poznałeś - tutaj mrugnął jednym okiem do Masashiego. - Uciekł ledwie żywy, z pogruchotanymi organami wewnętrznymi, Genjutsu w żyłach i zapasem chakry wyczerpanym prawie do cna - tu zamilkł na chwilę, jakby czekał na jakąkolwiek reakcję ze strony Uchihy. Postanowił jednak kontynuować - To nie będzie moim zadaniem dla ciebie, jednak chcę, żebyś pomógł mi w likwidacji tego osobnika. Tworząc to Genjutsu zużyłem ogromną ilość chakry, a skurczybyk pewnie jest w pełni sił. Nie przyjął jednak przeklętej pieczęci. Co za marnotrawstwo... Jeśli natomiast masz wahania, co do tego, który korytarz powinieneś wybrać, to podpowiem ci, jaka jest ich symbolika. Droga w lewo to droga w nieznane. Droga, która może prowadzić wszędzie, choć skąpana w mroku, może przynieść korzyści. Chodzi o ryzyko - czy jesteś w stanie je podjąć? Czy wolisz wybrać drogę na prawo, oświetloną, ukazującą wszystkie swoje sekrety niemalże od razu?

Ostatnio edytowany przez Straznik 6 (2013-04-07 14:52:11)

Offline

 

#89 2013-04-07 15:01:37

Masashi

Zaginiony

46847263
Zarejestrowany: 2013-02-08
Posty: 139
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan [3]
Ranga: Członek klanu

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Uchiha słuchał dokładnie Ninigi'ego, mimo iż ten wyjaśnił wszystko to nie uspokoiło chłopaka. W końcu mężczyzna postanowił wtrącić coś co zaciekawiło chłopaka. Symbolika dróg... Masashi bez słowa zastanawiał się nad drogą, którą wybrać. Czy był w stanie zaryzykować wszystko i iść w nieznane, czy może zawaha się i pójdzie łatwiejszą drogą? Cel jaki sobie wybrał.... Zmiana swego klanu i zdania o nim, a także wymazanie złej przeszłości Matsuo, wszystkie jego cele były niepewne, nigdy nie miał pewności, że mu się powiedzieć... Tak samo jest z przeklętą pieczęcią, Uchiha chce ją zdobyć, jednak nie ma pewności, że uda mu się ją opanować tak jak to zrobił jego kuzyn. Chwilę się jeszcze zastanawiał, jednak tak naprawdę znał odpowiedź. W końcu wolnym krokiem ruszył w stronę ciemnego pokoju, kątem oka starając się wychwytywać to co jest za nim, czyli Ninigi... W razie czego miał gotową technikę Kuchiyose, którą mógłby się zasłonić, tak w razie czego. Wszedł do ciemnego korytarza spoglądając co jakiś czas również na trupy, nie wiedział co go czeka, może nawet za chwilę to będzie jego koniec?

Offline

 

#90 2013-04-07 15:40:11

Straznik 6

Strażnicy

Zarejestrowany: 2013-04-02
Posty: 443

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

     Ninigi uważnie śledził poczynania Masashiego. Gdy ten wybrał zaciemnioną drogę, uśmiechnął się pod nosem, szedł jednak za nim w milczeniu. Tak jak wcześniej, dał mu chwilę na poukładanie sobie tego wszystkiego, a pozostawiony samemu sobie mężczyzna wyciągnął kolejnego już dzisiaj papierosa i zapalił go. Pytanie było, skąd on to wszystko brał? I czy nie mógł odpuścić nałogowi chociaż w takim miejscu jak świątynia?
     Nagle srebrnowłosy szarpnął Uchihę do tyłu, nie pozwalając mu wykonać następnego kroku. Ogarniała ich całkowita ciemność, Masashi nie mógł więc poczuć, że pod jego nogami brakuje podłoża. Mężczyzna, cały czas trzymając ubranie chłopaka, tupnął mocno, wsłuchując się jednocześnie w nowopowstałe echo.
     - Następnym razem bardziej skup się na drodze, zamiast na mnie - poradził mu. - Zapewne słyszałeś, że korytarz ma rozgałęzienie. Idziemy w lewo - zadecydował.
     Szli jeszcze przez chwilę w kompletnym mroku, gdy nagle Masashi zauważył, że coś jest przed nimi. Światło, w dodatku pędzące w ich stronę. To pochodnie zawieszone na ścianie, które jedna po drugiej budziły się do życia, wydalając na zewnątrz jasny płomień.
     Znajdowali się w obszernej sali, zbudowanej z tego samego materiału, co inne ściany w tej świątyni. W całej sali, jeśli nie liczyć wejścia, nie było żadnych przejść, drzwi, wyrw w ścianie, niczego. Jedynie na środku stał duży piedestał, z czymś, co przypominało głowę węża z rozwartym na szerokość dużej ludzkiej głowy pyskiem w centrum.
     - Kolejna próba - odezwał się Ninigi. - Tym razem musisz uruchomić mechanizm umieszczony w pysku węża. Po prostu włóż do niego rękę, a otworzą się drzwi.

Offline

 

#91 2013-04-07 15:51:35

Masashi

Zaginiony

46847263
Zarejestrowany: 2013-02-08
Posty: 139
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan [3]
Ranga: Członek klanu

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Masashi szedł przed siebie, tak... swoją uwagę skupił głównie na Ninigi'm, któremu nie ufał, jednak w takich ciemnościach ciężko skupić się na czyichś ruchach. Nagle poczuł dłoń mężczyzny na swoim ubraniu, który szybko go szarpnął do tyłu. Uchiha nie wiedział o co chodzi, jednak po chwili sięgnął nogą do przodu i poczuł, że nie ma podłogi.
- Ta.... Dzięki...
Oznajmił krótko, po czym ruszył w lewy korytarz. Szedł dłuższą chwilę, tym razem starał się skupić na ewentualnych pułapkach, jednak było tu jeszcze coś co nie dawało chłopakowi spokoju. Dziwna, unosząca się w budowli, mroczna chakra, która przeszywała coraz mocniej ciało chłopaka, zupełnie jak by zbliżał się do jej centrum. Nagle oślepione ciemnością oczy Masashi'ego dostrzegły światła, które powoli zaczęły się pojawiać, pochodnie umieszczone na ścianach powoli oświetlały mroczny korytarz. A kiedy przeszli przez przejście do następnego pomieszczenia znaleźli się w dużej sali. Uchiha spoglądał z uwagą na piedestał i łeb węża. Słysząc słowa Ninigi'ego szybko podszedł do kamiennej głowy i przyglądał się jej z uwagą. Doszukiwał się ewentualnych pułapek i jeśli nie było nic podejrzanego po prostu wsadził do pyska dłoń i starał się uruchomić mechanizm. Po chwili czekał już na efekt swoich działań.

Offline

 

#92 2013-04-07 16:00:46

Straznik 6

Strażnicy

Zarejestrowany: 2013-04-02
Posty: 443

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

     W chwili, w której Masashi wsadził rękę do pyska węża, stała się rzecz niespodziewana; pysk węża zamknął się na jego ręku, tak, że mógł swobodnie operować nią w środku, ale jednocześnie nie mógł jej wyciągnąć na zewnątrz. Twarz Ninigiego przybrała w tym momencie ten sam co wcześniej zażenowano-przepraszający wyraz. Drapał się po głowie, a jego usta rozciągnęły się w również przepraszającym uśmiechu.
     - Niewielkie kłamstewko - powiedział do Uchihy. - Kiedyś to, co ci powiedziałem głosiła tablica wisząca nad piedestałem, jednak rozpadła się z czasem... Nie szarp teraz ręką, bo mechanizm zaciśnie się mocniej, odrywając przy okazji to, co już tam jest. Dociśnij natomiast ręką do końca, to otworzysz i szczęki, i drzwi... Bo widzisz, kiedy ja przechodziłem przez te próby, nie było tak łatwo, nikt mi nie podpowiadał. Znów jednak opowiem ci, co ta próba ma symbolizować. Poświęcenie - stwierdził krótko.

Offline

 

#93 2013-04-07 16:14:01

Masashi

Zaginiony

46847263
Zarejestrowany: 2013-02-08
Posty: 139
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan [3]
Ranga: Członek klanu

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

Kiedy nagle pysk węża się zamknął Masashi zirytował się i jednocześnie nieco przestraszył. Odwrócił nerwowo głowę w stronę Ninigi'ego, po czym wysłuchał go.
- Poświęcenie? A więc straciłeś dłoń?
Zapytał się, po czym zrobił wszystko według instrukcji, powoli docisnął mechanizm w pysku węża. Sam nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć, no ale taką drogę już wybrał, musiał się z tym zmierzyć nawet jeśli na końcu czekała go śmierć. Po chwili szczęki powinny się rozszerzyć, Uchiha wyjął powoli dłoń i spoglądał jak drzwi również zaczęły się otwierać, a raczej ruchoma część ściany, która nie zdradzała, gdzie dokładnie jest przejście dalej, dopóki nie otworzyło się ich. Cóż, mimo wszystko najważniejsze, że jego ręka jest w całości. Chwilę spoglądał na Ninigi'ego, po czym ruszył wraz z nim do następnego pomieszczenia. Niesamowicie zła chakra unosząca się w budowli coraz bardziej działała na chłopaka, przez jego ciało przechodziły co jakiś czas dreszcze, jednak nic go nie powstrzyma teraz przed dalszą drogą.

Offline

 

#94 2013-04-07 16:38:03

Straznik 6

Strażnicy

Zarejestrowany: 2013-04-02
Posty: 443

Re: Sanktuarium przeklętej pieczęci

     - Ja nie. Ten test również miał sprawdzić, czy jesteś w stanie poświęcić swoje życie, lub zdrowie w tym przypadku, by osiągnąć swój cel - odpowiedział mężczyzna.
     Weszli do następnego pomieszczenia. W środku panował półmrok, a jedynym źródłem światła było wejście i jedna pochodnia zawieszona na ścianie bocznej. Znów nie znajdowało się tutaj praktycznie nic, a jedynie kolejny posąg węża, przy którym ktoś klęczał. Widocznie słysząc, że ktoś zakłóca jego spokój, odwrócił się, by zobaczyć któż to. Na ich widok jego twarz przybrała zdesperowany wyraz.
     - Ninigi-san - odezwał się w końcu. - Czekałem na ciebie. Dawałem znaki, chciałem, żebyś się tutaj pojawił. Chciałem, żebyś skończył, co zacząłeś - stopniowo podnosił głos. - Tak, chciałem zakończyć twoje podstępne knowania!
     - Jesteśmy na miejscu - zwrócił się Ninigi do Masashiego. - Teraz już zostało nam tylko jedno - w tym momencie mężczyzna zniknął z pola widzenia Uchihy, by pojawić się za "tubylcem". - A więc jestem - powiedział, po czym pchnął mężczyznę kataną, przebijając go na wylot.
     Z ust mężczyzny gęsto wypłynęła krew. Wzrok, jakim Ninigi darzył go w tym momencie mógł być porównywalny do lisiego, bądź wężowatego. Chytrość jego postawy wylewała się z niego, będąc niemalże dotykalną. Srebrnowłosy wyciągnął katanę z mężczyzny, tym samym wywołując z niego głuche jęknięcie.
     - Wykończ go - rzucił do Masashiego. - Mi już się nie przyda, zakładam, że tobie też nie, więc go wykończ. Albo zadecyduj, co z nim zrobić. Mam dobry humor, więc ci pozwalam.
     Mężczyzna patrzył na Uchihę błagalnym wzrokiem. Jego desperacja i chęć życia niemalże unosiła się w powietrzu, czuć to było z daleka. Ale od kiedy to Masashi było chłopcem na posyłki Ninigiego i robił wszystko, co mu kazał?

Ostatnio edytowany przez Straznik 6 (2013-04-07 16:38:25)

Offline

 

#95 2013-04-07 16:48:18

Masashi

Zaginiony