Ogłoszenie


#121 2013-08-27 12:27:36

 Ness

Zaginiony

47405636
Zarejestrowany: 2013-08-26
Posty: 16
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan 0 Tomoe
Ranga: Uczennica
Płeć: Kobieta
Wiek: 11

Re: Sala #1 - Prolog

Wędrująca dusza Ness’Evin

Żywot Evin

Białowłosa kobieta przemierzała szybko ogrody jakiegoś pałacu, kiedy zaszedł jej drogę krępy mężczyzna z lekki zarostem i papierosem w ustach. Miał czarne oczy i długie wronie włosy. Na sobie nosił zbroję samurajską. Jego rysy twarzy były twarde, jakby nigdy nie były skalane uśmiechem, tym szczerym, płynącym z głębi serca. Założył ręce na piersi i poruszył szyją na boki aż kręgi zatrzeszczały.
-Czy moja siostrzyczka wybiera się gdzieś w taką piękną noc jak ta? Zamierza podróżować sama?- zbliżył się do niej wyciągając gwałtownie ręce i łapiąc ją w ramionach, powodując grymas na twarzy dziewczyny.
-Puść mnie, to że ojciec nie żyje, nie znaczy że masz jakiekolwiek prawo mnie dotykać, odpuść zanim urżnę ci łapki.- rzuciła do niego pogardliwe próbując się wyrwać z uścisku brata, jednak ten tylko go zacieśnił. Zaczęła wierzgać, jednak podniósł ją nad ziemią za dłonie i bez jakiegokolwiek problemu zarzucił przez ramię jak łowca swoją zdobycz. Zaczęła krzyczeć, więc nastała tylko czerń, mdlejące ciało kobiety nie było w stanie oprzeć się temu uczuciu. Zapadała się w głębię bardziej i bardziej. Tak jakby miała zaraz wskoczyć w samą siebie, upadała do studni. Kiedy ocknęła się poczuła zimno i to, że boli ją strasznie potylica i kark. Zamrugała kilka razy oczami, niewyraźne rozmazane gwiazdy unosiły się na granatowym niebie. Próbowała wstać jednak, kiedy chciała usiąść czuła ból w podbrzuszu. Zacisnęła powieki a palce na kępach trawy. Wydało się z jej ust nieme słowa: „Bogowie”. Tej nocy ani bogowie ani nikt nie pomógł jej. Niósł się po przestworzach jej cichy szloch nienawiści do brata.

Eter

Droga usłana z gwiazd do góry, ciągnąca się wyżej i wyżej. Tam gdzie właśnie dusze ludzkie wspinają się po schodach, aby opaść w dół. Po wielu latach oczekiwań i nadziei. Cała niemal rodzina zebrała się w rodzinnym domu Uchihów oczekując na rozwiązanie Keiko. Miała urodzić małą, słodką dziewczynkę. Wszyscy członkowie czekali w napięciu na ten cud narodzin. Dwie aury siedziały na schodach, były szczęśliwe, że mogą powrócić. Stały już na schodach. Jedna z nich poślizgnęła się pociągając za sobą drugą. Spadały w dół z niesamowitą prędkością, przebijały się przez chmury do tego samego domu, zaczął się wyścig. Musiały się wszczepić w żywą materię. Odnalazły ją. Małe dziecko zaczęło płakać. Wszyscy cieszyli się z narodzin Ness. Była słodką, uroczą dziewczynką, która od tej pory będzie skrywać mroczną tajemnicę.
Mijały dni, tygodnie, miesiące. Najstarszy członek rodu, Mekishi, dziadek Ness, sędziwy wiekiem siedział w gabinecie późnym wieczorem, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.
-Proszę.-odpadł głaszcząc swoją brodę. W drzwiach pojawił ojciec dziewczynki. Usiadł naprzeciwko staruszka.
-To o czym chciałeś mi powiedzieć?- zapytał się mężczyzna. Miał on krótko ostrzyżone włosy, były czarne i połyskujące tak jak jego oczy.
-To dziecko, ma w sobie dwie energie, dwie chakry. Jedna z nich jest mroczna, druga zaś łagodna. W Ness, żyją dwie sprzeczne sobie osoby. Jesteśmy bezradni. Możemy tylko mieć nadzieję, że nigdy nie skorzysta z tej mrocznej złej energii w sobie. Nie wiemy która jest dobra, a która nie. Nic na to nie możemy poradzić.-mówił stroskanym tonem głosu i wstał patrząc przez okno. Podobna noc była wtedy, kiedy narodziła się Ness.
-Jednak to nadal twoja córka, musisz dbać o to by nie korzystała z mroku w sobie, a teraz idź i niech nasza rozmowa będzie tajemnicą.

Kwitnąca krew

Mała Ness siedziała sobie na huśtawce w parku liżąc jagodowego loda. Niebo było takie piękne o tej porze roku. Zbliżała się powoli jesień, jednak było czuć nadal ciepłe słońce, które obmywało całe ciało dziewczynki. Jak cudownie było być dzieckiem takim jak ona. Radosnym, wesołym, śmiejącym się do granic możliwości. Ness uwielbiała zabawy w berka i chowanego. Nawet nie spostrzegła, kiedy zjadła całego loda. Do parku, którego część należała do klanu Uchiha przyszedł ojciec dziewczynki. Miał dla niej dzbanek z lemoniadą i kubki. Rozścielił koc i zawłok dziewczynkę, która wesoło do niego podreptała.
-Widzisz, jesteś bardzo zdolna, jestem z ciebie dumny kochanie, jak tak dalej pójdzie ukończysz akademię rok przed swoim bratem z czego się cieszę.-nalał jej i sobie lemoniady.
-Dziękuję tato, że we mnie wierzysz, sądzę jednak, że nie jestem tak zdolna jak on.-napiła się lemoniady i wypiła ją prawie do połowy szklanki.
-Z pewnością dasz, radę, jak ci idzie GenJutsu?- zapytał się ojciec odstawiając swój kubek i dolewając znowu lemoniady dziewczynce.
-Całkiem nie źle, nieco gorzej mi idzie TaiJutsu, ale najgorzej NinJutsu.- było chyba bardzo gorąco, bo poczuła, że pot zrosił jej czoło i wypiła kolejny kubek lemoniady. Westchnęła lekko przecierając oczy. Na twarzy ojca pojawił się dziwny uśmiech, coś czego Ness wcześniej nie widziała. Zignorowała go, nalała jeszcze trochę lemoniady, bo okazało się, że bardzo jej zaschło w gardle. Dziwnie się poczuła.
-To musimy kiedyś nad tym popracować, ale wiesz, nie przyszedłem o tym rozmawiać, chciałem ci coś pokazać.-mówił nieco zagadkowym tonem.
-Co takiego? O czym chciałeś rozmawiać?- coś dziwnego zaczęło się dziać w głowie Ness. Tak jakby kręciło się jej w głowie.
-Chciałem sprawdzić, jaką jesteś małą kobietką, taką słodką i niewinną.-połaskotał ją po brodzie i zjechał nieco niżej po szyi. Gdyby Ness mogła już dawno by uciekła, ale czuła jakąś niemoc, coś jakby kazało jej siedzieć w tej pozycji. Jakby była zbyt leniwa by się ruszyć. Wszystko wydawało się być snem. Czasami to co nim być powinno nie jest…

Nieobjawiony sen, żegnaj ojcze

Rok później, po „śnie” jaki miała Ness’Evin było już zupełnie inaczej. Dziadek, głowa rodu zmarł. Wszystko zmierzało do destrukcji. Dni były przesiąknięte etanolem jaki można było wyczuć w całym domu. Jej brat jak zawsze włamał się przez okno szukając swoich pożyczonych rzeczy. Przeszukał cały pokój i miał już wychodzić, kiedy na biurku zauważył małą książeczkę. Z takiej samej uczył się on, kiedy chodził do akademii ninja. Zabrał ją szybko razem z tanto, które pożyczył siostrze na treningi. Mógł sobie przypomnieć, stare dobre czasy, kiedy uczęszczał do szkoły. Wyszedł przez uchylone okno zostawiając pokój w nienaruszonym stanie. Udał się na swój plac treningowy, tylko on praktycznie przychodził na to miejsce, usiadł pod drzewem i otworzył zeszycik. Przekartkował go, zdziwiło go, że jest zapisany chwiejnym tekstem, bez rysunków. Inaczej zapamiętał podręcznik, jeszcze raz spojrzał na podręcznik od strony okładki. „Zaraz, zaraz, przecież to jest doklejone, tylko dlaczego?”. Przewrócił na pierwszą stronę podręcznika i zaczął czytać. „Drogi pamiętniczku, jest mi źle. Czemu? Jak można żyć po czymś takim, jak można chcieć żyć? Nienawidzę go!” Wszystko się wydało dziwne, jaki on? Czemu tak bardzo jego siostra kogoś nienawidziła. Rodziły się pytania w głowie chłopca a w zasadzie już mężczyzny, miał prawie dziewiętnaście lat, więc był dorosły. Przewracał kolejne kartki pamiętnika wczytując się w zawarte w nim słowa. Z każdym kolejnym zdaniem sprawa wydawała się bardziej zwariowana. Mężczyzna wybuchł, kiedy przeczytał wpis „Nie zniosę tego, chyba jestem w ciąży, jak można być w ciąży z własnym ojcem? Czemu mnie tak nienawidzi?” Coś wybuchło w nim. Narastający gniew i bezradność. To dlatego przez ten czas tak się dziwnie zachowywała, znikała w swoim pokoju na całe godziny, nie wychodziła. Nawet odmawiała jedzenia. Wszystko stawało się bardziej klarowne i dopasowane do całości. Zacisnął pięść na zeszyciku. Wstał i ruszył do domu. W jego głowie trwała burza, która była niepohamowana. Kiedy wrócił zobaczył, że ojca nie ma. Siedzi tylko Ness na kanapie w salonie. Rozczulił jego jej widok i miał ochotę do niej podbiec i przytulić, jednak wiedział, że może sobie tego nie życzyć. Na całe szczęście mieli dobre relacje, nawet w tym okresie buntu Ness, jak to określał ojciec. Usiadł obok niej, właśnie coś czytała, położył jej zeszycik na stoiku i schował twarz w dłoniach. Dziewczyna oderwała się od książki i spojrzała na niego.
-Co ci jest?- zapytała odruchowo, lecz w tej chwili spostrzegła jej podręcznik z akademii. Poderwała się gwałtownie z kanapy.
-Jakim prawem dotykasz moich rzeczy?!- warknęła biorąc ze stolika książkę i chowając w kieszeń spodni.
-Ness, przepraszam, ja byłam u ciebie tylko po tanto. Proszę, powiedz, że to co napisałaś to żart. Prawda?- w głębi serca właśnie tego sobie życzył, ale wiedział, że zbyt wiele rzeczy pasowało. Ness spuściła głowę a jej usta zadrżały. Czuła się znowu obnażona, obdarta ze swojej godności i niewinności. Obnażona. Zaniosła się szlochem. Spojrzał na nią troskliwym wzrokiem, jednak nie odważył się jej dotknąć. Skuliła się na kanapie podkulając pod głowę kolana.
-Ness?- załkała głośno i potrzęsła głową przytakująco. Zacisnął szczęki pełen nienawiści do ojca.
-Czy ty jesteś z nim w…- urwał bojąc się tego powiedzieć. Tak strasznie się bał. Tak chciał uciec od prawdy, jednak teraz to się nie udało.
-Nie wiem!- warknęła do niego zapłakana dziewczyna i dodała po chwili. -Spóźnia mi się.- oczy chłopaka rozszerzyły się gwałtownie.
-Zabiję, zabiję tego skurwiela. Jakby co nie widziałaś mnie, tej rozmowy nie było, spal notatnik. Siedź w domu i nie wychodź.-powiedział brat, wyszedł z domu. Posłusznie wykonała jego polecenia. Tej nocy nie mogła spać. Ojciec nie wrócił do domu, brat też nie. Była sama. Przeraźliwie sama. Rankiem obudził ją ktoś przedstawiając się jako śledczy do sprawy zaginięcia jej ojca. Zaczął się mozolny proces poszlakowy. Ciała nie odnaleziono. Wkrótce zaniechano poszukiwań. Było zbyt mało tropów.

Ostatni rok, oblejesz!

Minęły wakacje, kilka miesięcy po śmierci ojca. Ness była już w ostatniej klasie. Jedenastolatka, która przeżyła więcej niż nie jedna osoba. Jej serce zamknęło się na kogokolwiek, może prócz brata, który stał się głową rodziny. Tylko jemu jeszcze ufała i była skłonna rozmawiać. Groziło jej niezdanie. Opuszczała zajęcia, była chamska, arogancka wobec nauczycieli. Nie posłuszna. Nie rokowało to zbyt dobrze. Ciągłe wzywania Dargo do szkoły, on był prymusem, kończył szkołę gdy miał dziesięć lat. A ona? Ona do pewnego momentu była dobra, później stała się zagadką dla wszystkich. Spacerowała właśnie z bratem po ogrodzie klanu Uchiha. Wiśniowe płatki opadały z drzew. Był tak nie wiele do końca roku. Dargo usiadł na ławce, wskazał miejsce obok siebie dla dziewczyny. Posłusznie usiadła po jego prawej stronie.
-Wiem, że ci ciężko Ness, ale jest pewna sprawa, pewna kwestia, o której chce z tobą porozmawiać.
-Jaka?- zapytała  nie bardzo wiedząc co ma na myśli jej brat. Spojrzała na niego zaciekawiona.
-Widzisz, kończy się ostatni rok twojej nauki, chce byś została ninja takim jak nasi wielcy przodkowie. Wierzę, że może ci się udać być lepszą niż oni.- mówił do niej czułym głosem pełnym troski. Spuściła głowę. Była zawstydzona swoim postępowaniem, jednak tak jakoś wyszło. Nie bardzo jej się chciało, nie miała zawsze siły tyle w sobie.
-Bo widzisz, jesteś Uchiha, jesteś moją siostrą, jesteś moją Rarą Avis, która może wiele, chcę móc się chwalić tak utalentowaną siostrą, zdaj ostatni rok, nie wiele ci zostało.- pogłaskał ją po głowie nieznacznie przytulając ją do siebie. Dziewczyna objęła go w pasie.
-Braciszku, dla ciebie wszystko. Chce byś był dumny ze mnie. A co znaczy Rara Avis?- zapytała się zdziwiona. Nigdy wcześniej nie słyszała tego terminu.
-To znaczy, biały kruk, który jest bardzo rzadko spotykany, ty taka jesteś.- wytłumaczył siostrze, która patrzyła na niego wielkimi oczami. „Więc on wierzy we mnie?” „Więc jest ktoś komu nie jestem obojętna?”. Na jej twarzy pojawił się uśmiech i przytaknęła.


Kolejne dni w akademii od rozmowy rodzeństwa przebiegały mniej burzliwe. Ness starała się trzymać język za zębami, aby nie palnąć czegoś. Sprawiała wrażenie ułożonej dziewczynki, która jest grzeczna. Jednak nie zawsze miała ochotę wykonać polecenie nauczyciela. Rok trwał, zostało jeszcze trochę do końca. Trzeba było się wykazać, w końcu była Rarą Avis. Jeszcze pokaże wszystkim Uchihom, że jest najwybitniejszą kunoichi, pokona wszystkich innych Uchihów na roku. W końcu akademia została założona przez jej klan, więc rywalizacja jest ostra.

Skrótowo:

Spoiler:


- Evin jest dzieckiem z kazirodczego związku.
- Dusza Ness i Evin wszczepiły się w żywą materię w tym samym czasie.
- Pierwszy gwałt na Ness'Evin, przebudzenie się zła.
- Morderstwo ojca Ness'Evin.
- Motywacja brata do zdania akademii ninja.

Ostatnio edytowany przez Ness (2013-08-27 13:15:44)

Offline

 

#122 2013-08-27 13:34:49

Sensei_Rokutaro

Sensei

Zarejestrowany: 2012-03-09
Posty: 70

Re: Sala #1 - Prolog

No, no szczerze od dawien dawna (być może, że długo się tym nie zajmowałem) nie widziałem tak dobrego prologu. Szukałem jednak czegoś do czego mógłbym się przyczepić - bezowocnie. Jest to ładny i długi opis, nie zauważyłem większych błędów prócz tego małego szkopułu co zawsze - mały błąd fabularny. Rozmawialiśmy o tym na gadu, więc nie będę się powtarzał. Nie zmieniło to jednak faktu, że nadal jestem pod sporym wrażeniem tego co tutaj zobaczyłem. Szczerzę mogę dać Ci 50 punktów statystyk do rozdania w kolejnym poście. Kiedy zrobisz rozliczenie statystyk w tym temacie, zapraszam Cię do Sali nr.1

Offline

 

#123 2013-08-27 13:53:23

 Ness

Zaginiony

47405636
Zarejestrowany: 2013-08-26
Posty: 16
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan 0 Tomoe
Ranga: Uczennica
Płeć: Kobieta
Wiek: 11

Re: Sala #1 - Prolog

Spoiler:

Siła 1 +4
Wytrzymałość 1 +4

Szybkość 1 +4
Reakcja 1 +10

Umysł 1 +10
Wola 1 +4

Kontrona chakry 1 +14

Podsumowanie:

Siła 5
Wytrzymałość 5

Szybkość 5
Reakcja 11

Umysł 11
Wola 5

Kontrona chakry 15

Ostatnio edytowany przez Ness (2013-08-27 16:11:41)

Offline

 

#124 2013-09-02 15:44:00

Narisa

Zaginiony

2548944
Zarejestrowany: 2013-09-01
Posty: 296
Klan/Organizacja: Samotnicy
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członkini klanu
Płeć: Kobieta
Multikonta: Kaede

Re: Sala #1 - Prolog


Inuzuka Narisa - krótka historia



Zacznę od początku, czyli od matki. Nazywa się Fushigi Maya. Tak to już jest, że ludzie spotykają się ze sobą, poznają, zakochują bądź też nie i mają dziecko, chociaż nie zawsze. W przypadku rodziców bohaterki tej historii nie było jakiejś wielkiej miłości i romantycznych przygód. Po prostu dwójka młodych ludzi z Kraju Wody poznała się, zaszaleli i nawet nie wiedząc o konsekwencjach swoich czynów wrócili do swoich poprzednich zajęć zapominając o sobie.

Idąc tym tropem można się domyślić jaka niespodzianka czekała Mayę dziewięć miesięcy później. Wszyscy chyba zgadli, że chodzi o małą Narisę. Kobieta wiedziała jak nazywa się ojciec i gdzie go może szukać, ale nie zrobiła tego. Uważała, że da sobie radę w wychowaniu córki.

Tylko co ma zrobić samotna młoda kobieta z małym dzieckiem tuż po I Wielkiej Wojnie Ninja? Proste - pracowała. Jako kelnerka, bądź sprzątaczka. Łapała się czego mogła. Jak jej się to udało opiekując się równocześnie niemowlęciem? Taki już urok tej kobiety i jej siła. Należy również wspomnieć o jakiś dalekich ciotkach i wujkach, którzy pomogli w opiece.

Przez lata obie wiązały jakoś koniec z końcem i żyły skromnie, ale szczęśliwie. Jednak dziewczynka wydawała się w pewien sposób inna. Od bardzo młodych lat miała doskonały węch i w miarę jak rosła, rosło w niej również zamiłowanie do psów. Bolesne było dla jej matki, gdy musiała oglądać zapłakaną buzię dziewczynki, która nie mogła mieć w domu własnego psiaka. Jednak czasy były takie, że kobieta nie byłaby w stanie wykarmić dodatkowego członka rodziny, dlatego musiała odmawiać Narisie kiedy próbowała przygarnąć do domu psa.

Niestety jak to już jest w życiu, nadeszły ciężkie czasy dla dziewczynki i jej matki. Winę można zrzucić na Kraj Ognia, który zaatakował Kraj Wody. Kobieta musiała zdecydować się do dalej robić, bo nie mogła znaleźć pracy, a chciała również zapewnić córce lepsze życie. Postanowiła poprosić o pomoc ojca Narisy. Nie wiadomo czy można powiedzieć, że miały szczęście, spotykając Samotników, gdyż wtedy właśnie życie bohaterki tej historii miało się zmienić. Okazało się, że ojciec zginął w ataku Kraju Ognia, ale Samotnicy i tak zainteresowali się małą Narisą. Nie umknęło ich uwadze, że dziewczynka posiada w sobie gen klanu Inuzuka.

Maya stanęła przed ciężką decyzją czy oddać córkę, jakby nie było, obcym ludziom, którzy w dodatku mieli wychować ją na "mordercę". Z drugiej strony oferowali opiekę nad nią i pieniądze. Dylemat, wybór i konsekwencje... Po kilku dniach przemyśleń i nieprzespanych nocy kobieta zdecydowała się powierzyć opiekę nad dziewczynką organizacji. Zamieszkała niedaleko, więc mogły się często widywać. Nie było tak źle, jak się z początku wydawało.

Narisa nadal wydawała się być uśmiechnięta i szczęśliwa. Dostała nawet psa, a właściwie suczkę. Nazwała ją Eishu. Rok później organizacja postanowiła wysłać ją do Szkoły Ninja.


Karta postaci

Mowa
"Myśli"

Offline

 

#125 2013-09-02 16:22:20

Sensei_Lorii

Sensei

Zarejestrowany: 2013-09-02
Posty: 3

Re: Sala #1 - Prolog

Prolog jak na standardy NCW, dość ostro okraszony romantyzmem, jeśli tak mogę nazwać tą wpadkę rodziców Narisy. Na pewno dość ciekawie opracowane, pomysł odbiega od wielu innych, a telenowelniany wstęp pięknie podbiłaś nutą goryczy zwieńczając happyendowym dołączeniem Narisy do organizacji.
Co do strony technicznej, to w gruncie rzeczy all is OK, pomimo nielicznej (na prawdę nielicznej) stylistyki. Tak jak już wspomniałam nie ma się do czego przyczepić. Co do rozmiaru Prologu, nie jest okazały aczkolwiek treściwy, ale to nie wielki problem, bo nie ilość się liczy lecz jakość moja droga, czego jestem żywym przykładem. Szkoda jedynie że wcześniej nie napomknęłaś o pochodzeniu ojca, bo zakładam że pochodził również z klanu Inuzuka, ale to już nie moja brocha. Rozdaj sobie w następnym poście 40 punktów statystyk, pamiętając że każdy z atrybutów wynosi już po 1 punkt.
Po rozdaniu punktów statystyk, pani proszona do Sali nr.1

Ostatnio edytowany przez Sensei_Lorii (2013-09-02 20:57:45)

Offline

 

#126 2013-09-02 16:47:33

Narisa

Zaginiony

2548944
Zarejestrowany: 2013-09-01
Posty: 296
Klan/Organizacja: Samotnicy
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członkini klanu
Płeć: Kobieta
Multikonta: Kaede

Re: Sala #1 - Prolog

Spoiler:

    -> Siła -  12
    -> Wytrzymałość - 7
    -> Szybkość - 10
    -> Reakcje - 5
    -> Umysł - 1
    -> Wola - 5
    -> Kontrola chakry - 7

Karta postaci

Mowa
"Myśli"

Offline

 

#127 2013-09-10 23:00:23

 Kaito

Zaginiony

48620066
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2013-09-09
Posty: 195
Klan/Organizacja: Samotnicy
KG/Umiejętność: Hyouton
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17

Re: Sala #1 - Prolog

Nazywam się Kaito. Wychowywałem się na wyspie kazantou. Jest to jedna z wysp kraju wody. Mieszkałem tam z matką i ojczymem. Może się to wydawać dziwne, ale nie pamiętam już ich imion, a może raczej nie chce pamiętać. Prawie wszystkie dni jakie tam spędziłem były niesamowicie podobne. Wstawałem rano. Jadłem śniadanie i rozmawiałem z nimi zwracając się do nich używając słów „mama” i „tata”. W tamtym czasie jeszcze nie wiedziałem nic o tożsamości ojca. Następnie wykonywałem drobne prace we wiosce. Nie były trudne. Nie dostawałem za nie dużo pieniędzy. Nazwałbym to bardziej formą aktywnego spędzania czasu. Kiedy wracałem zazwyczaj przed drzwiami domu stał ojczym. Wtedy wiedziałem, że zaraz rzuci mi jakąś broń, a następnie mnie zaatakuje. Krzyczał wtedy jakieś bezsensowne hasła typu „Mężczyzna zawsze jest gotowy do walki.” Bitwa kończyła się kiedy nie mogłem się już ruszyć. Następnie zanosił mnie do domu i podnosił mnie na duchu mówiąc „nawet dobrze jak na rozpieszczone dziecko”. Później mama karmiła mnie obiadem, ponieważ sam nie mogłem się ruszać. Przez następne parę godzin leżałem w bezruchu i marzyłem by być taki jak on. Na wyspie był znany głownie z dwóch rzeczy. Miał niesamowicie mocną głowę do alkoholu. Potrafił wypić 4 razy tyle co przeciętny obywatel wioski. Drugą był jego niesamowity styl walki. Posiadał wszystkie 5 natur czakry i potrafił wykorzystywać je w walce bronią.
Moje życie było spokojne, aż nie wydarzyło się TO. Nie wiem kiedy się zaczęło. Na pewno wcześniej niż to zauważyłem. To co poczułem było inne. Jakiś rodzaj emocji, którego nie potrafiłem zrozumieć. Dziś nazwałbym to pragnieniem mordu, chęcią zniszczenia lub żądzą krwi. Kiedy wstawałem i się kładłem nie potrafiłem myśleć o niczym innym. Kiedy miałem okazje kogoś zabić jedyne co mnie powstrzymywało to słowa wypowiedziane kiedyś przez moją matkę „Błagam cię. Nikogo nie zabijaj”. Tak jakby spodziewała się TEGO. Nie mogłem spać. Nie mogłem się skupić na pracy. To było straszne.
Pewnej nocy zostałem obudzony. „Pojawił się zły ninja. Uciekaj”- krzyknął ojczym.  Jednak nie mogłem tego zrobić. Odszedłem kawałek dalej i się schowałem. Patrzyłem jak dwaj wielcy wojownicy walczą, ale w pewnej chwili ojczym zauważył, że nie uciekam i zaczął odciągać przeciwnika dalej w stronę lasu. Ten „zły ninja” zostawił po sobie ślady (lotki niewypały, kunaie itd.) dzięki, którym z łatwością mogłem pobiec za nimi i nawet tracąc z oczu po chwili znaleźć. Wtedy pewne było dla mnie, że to pomyłki tego ninjy, ale teraz wiem, że chciał mnie do siebie zwabić. Nagle zauważyłem ich. Nie walczyli. Zły ninja stał i triumfował , a mój ojczym, nie, mój prawdziwy tata leżał martwy na ziemi. „Co ty zrobiłeś?”- krzyknąłem. „Nie widać”- odpowiedział i upadł. Wtedy zauważyłem wiele ran zadanych mieczem. Nie ma wątpliwości, że były świeże, więc musiały być zadane podczas tej potyczki. „Co się tak patrzysz? Zabić cię?”-odpowiedział uśmiechnięty spokojnym tonem-„Przybyłem z wiadomością od twojego prawdziwego ojca. Mówi, że już czas wyruszyć w drogę. Masz zostać ninja, a kiedy zostaniesz człowiekiem, którego imię budzi grozę on cię znajdzie. Jeśli chcesz to osiągnąć bądź na wybrzeżu jutro w południe. Dostaniesz się do akademii ninja. Jednak wcześniej musisz zabić tych, którzy są dla ciebie najcen...” – zemdlał. Natychmiast wziąłem miecz ojczyma i przebiłem serce. W tej chwili myślałem, że zaspokoję TO. Jednak to nie było prawda. Chciałem zabijać więcej. Po chwili pojawili się wieśniacy wraz z moją matką. Kiedy mnie zobaczyła zaczęła biec w moją stronę. Kiedy była bardzo blisko, trzymając pewnie miecz i myśląc o słowach tego zmarłego frajera, zabiłem ją po przez odcięcie głowy. Zaraz po tym ruszyłem na wieśniaków. Wymordowałem wszystkich. Wtedy byłem pewny, że zrobiłem to przez wcześniej wspomniane słowa, ale teraz wiem, że i tak bym to zrobił, ponieważ tylko to mogło zaspokoić TO uczucie. Po chwili dotarło do mnie co zrobiłem. Nie czułem się źle. Wręcz przeciwnie. Byłem z tego dumny.  Wiedziałem, że muszę uciekać z wioski i to właśnie zrobiłem. Miałem przed sobą tylko jeden cel – ZABIĆ MOJEGO OJCA! Aby tego dokonać musiałem być silny, więc postanowiłem dostać się do akademii ninja.

Ostatnio edytowany przez Kaito (2013-09-10 23:08:36)

Offline

 

#128 2013-09-11 14:43:29

Sensei_Shinsaku

Sensei

Zarejestrowany: 2012-09-15
Posty: 150

Re: Sala #1 - Prolog

Jeśli mam być szczerym, historia nie porwała mnie za bardzo. Widać w niej wiele motywów, zaczerpniętych z życia Sasuke. Jeśli jednak zdecydowałeś, że taki sposób prowadzenia bohatera będzie dla ciebie najciekawszy, to pozostaje mi jedynie uszanować twoją decyzję i skupić się na jakości opisu.
   Literówek nie zauważyłem, za to przecinków czasem ci zabrakło. Nie jest to może rażący błąd, ale czasem miałem trudności ze zrozumieniem właściwego przekazu. Opisy nie były bogate, ale wystarczające, by móc sobie wszystko wyobrazić.
   Najmocniejszą stroną twojego opisu, oczywiście przynajmniej dla mnie, są niedopowiedzenia. Nienazwanie niektórych rzeczy czasem działa na korzyść historii, wprowadzając nastrój tajemniczości i grozy. To właśnie udało ci się osiągnąć, wspominając o TYM uczuciu.
   Podsumowując - historia może nie była najwyższych lotów, jednak potrafiła się obronić. Przydzielam ci za nią 34 punkty, które możesz przeznaczyć na rozwój statystyk w kolejnym poście w tagach "quote". Gratulacje i powodzenia!

Offline

 

#129 2013-09-11 14:52:10

 Kaito

Zaginiony

48620066
Skąd: Szczecin
Zarejestrowany: 2013-09-09
Posty: 195
Klan/Organizacja: Samotnicy
KG/Umiejętność: Hyouton
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 17

Re: Sala #1 - Prolog

Siła -  13
Wytrzymałość - 6
Szybkość - 7
Reakcje - 4
Umysł - 1
Wola - 3
Kontrola chakry - 7

Ostatnio edytowany przez Kaito (2013-09-11 15:00:11)

Offline

 

#130 2013-09-29 17:18:00

 Suzume

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-09-25
Posty: 6

Re: Sala #1 - Prolog

Raport o mojej przeszłości? Pomyślała Suzume wzdychając. Niech będzie. Skoro takie są zasady…
Zanurzyła pędzelek w tuszu i zaczęła pisać.

Nie miałam szczęścia. Rok po moim urodzeniu wybuchła wojna. Gdy członkowie klanu Kiyoshi ruszali na wojnę zostawili dzieci pod opieką starszych ludzi, którzy zostali w siedzibie będąc niezdolni do walki. Cóż pod tym względem nie byłam wyjątkowa. Zostałam w siedzibie tak jak wszystkie dzieci pod opieką sympatycznego stararuszka.
Nie pamiętam wojny, byłam wtedy zbyt mała żeby pamiętać. Tak naprawdę moim pierwszym wspomnieniem jest pogrzeb wojowników, którzy polegli na wojnie.  Pamiętam, że padał deszcz a ja stałam koło mojego opiekuna, Makoto  Kiyoshiego, który patrzył smutnym wzrokiem na zbiorową mogiłę. Mówił mi, że bardzo mu przykro, że moi rodzice zginęli oraz żebym się nie martwiła bo on się mną zajmie. Tak naprawdę jemu było bardziej smutno niż mi, nie pamiętałam moich rodziców a ich imiona były dla mnie tylko pustymi  słowami.
Później odkryłam ogromny księgozbiór Makoto. Starszy człowiek całe życie zbierał księgi oraz zajmował się ich renowacją. Dosyć szybko nauczyłam się czytać, więc zaczęłam pochłaniać treść opasłych tomów na równi z cienkimi książeczkami. W sumie przez to bardzo odizolowałam się od moich rówieśników. Kiedy oni radośnie bawili się na dworze ja siedziałam w domu czytając. Mój opiekun pozwalał mi na to, chyba chciał mi wynagrodzić stratę rodziców.

Trochę wykorzystywałam jego dobroć. Dziadek chciał mi nieba przychylić bo byłam dla niego wnuczką, której nigdy nie miał, a ja zamiast się odwdzięczyć to tylko czytałam i naciągałam go na coraz to nowe pozycje. Dziewczyna pokręciła głową w zamyśleniu. Może gdybym bardziej na niego zwracała uwagę to zauważyłabym, że jest chory i znalazła dla niego jakieś lekarstwo?

Kiedy Makoto zmarł na nieznaną wówczas chorobę miałam  czternaście lat. Musiałam się usamodzielnić stając się bardziej zaradna życiowo. Nie wiedziałam nawet co działo się w świecie. Dobrze znałam historie dawną, ale o współczesnej nic nie wiedziałam. Byłam bardzo zdziwiona kiedy ludzie zagadywali mnie na temat wydarzeń, o których w życiu nie słyszałam, jak chociażby atak Nekomanty. Postanowiłam, że muszę nadrobić „zaległości w życiu”.
Chciałam zostać medykiem aby zapobiegać śmierci osób takich jak Makoto. Najskuteczniejszą drogą wydało mi się zostanie medykiekiem-ninja, który potrafi posługiwać się chakrą robiąc rzeczy wyglądające niemalże jak magia.
Po przejściu podstawowych szkoleń w moim klanie zostałam skierowana do Akademii Ninja w celu dalszej nauki.

To chyba wszystko. W sumie zbyt wiele w życiu nie osiągnęłam, więc nie ma czym się chwalić albo co wymieniać.
Dziewczyna nakreśliła podpis pod raportem. Zastanawiała się, czy opowieść jest dobrą formą raportu, ale nie wiedziała jak napisać to inaczej. Wpatrywała się w schnący tusz. Po chwili zwinęła zwój i zapieczętowała.
Teraz pójdzie oddać go jakiemuś senseiowi, aby móc rozpocząć szkolenie.

Offline

 

#131 2013-10-03 17:25:22

Shina

Klan Nara

Zarejestrowany: 2013-10-01
Posty: 4
Klan/Organizacja: Nara
Płeć: Kobieta

Re: Sala #1 - Prolog

Najgorsze, co możesz zrobić w sudoku, to spanikować.




    Że hę?
    Niby po jaką cholerę mam ci opowiadać moją historię, człowieku? Bez sensu.  Opowiadanie swojego życiorysu nieznajomym to jak  dźganie kunaiem we własne kolano. A tak w ogóle to mi się nie chce.
    Że co? Pyskata jestem? Trzeba było mnie nie narkotyzować, byłabym milsza.
    …rany, nie patrz tak na mnie. Masz oczy jak moja matka.
    Dobra, powiem! Rany, powiem, tylko przestań się tak gapić! Pieprzony terrorysta.
    Słuchaj, to było tak… 


               

Ready?!


    Historia Shiny nie jest jakoś szczególnie ciekawa. Żadnych tam krwawych wojen za jej dzieciństwa, żadnych traum z przeszłości. Jej matka zginęła w walce, ale śmierć w świecie shinobi nie jest niczym nadzwyczajnym.
    Z grubsza można uznać, że jej życiorys może śmiało aspirować do miana Najnudniejszej Historii Świata. W końcu mówimy o dziewczynie pochodzącej z klanu Wielce Znudzonych. Nara Shina, do usług.
    Jest średnim dzieckiem (ale i jedyną córką) Nary Shichirou i jego żony Sachiko. Oprócz tego ma dwóch braci – osiemnastoletniego Shoutę i ośmioletniego Shinichiego. Po ojcu odziedziczyła programowe, klanowe lenistwo, a po matce zadatki na rodzinną terrorystkę (zdarza jej się ustawiać wszystkich po kątach). Sachiko po urodzeniu pierwszego dziecka była przeszczęśliwa, gdy za drugim razem na świat przyszła córka. Uznała najwyraźniej, że otrzymała od losu godną następczynię, którą z zapałem i mocą zaczęła ustawiać po swojemu. Wyszło zupełnie inaczej – Shina wolała trzymać z męską częścią rodziny, notorycznie stawiała się matce i ignorowała jej polecenia. Pewnego razu, gdy Shina miała 8 lat, strasznie pokłóciły się, gdy matka kazała jej włożyć yukatę. Leniwa dziewczynka, która zwykle szła na ugodę, bo nie chciało jej się kłócić, pierwszy raz się nie ugięła. Od tamtej pory yukatę włożyła tylko raz, gdy miała 11 lat – na pogrzeb matki.

                       

***



    Nienawidzę tego cholerstwa.
- Słyszeliście? Sachiko nie żyje. Dzisiaj pogrzeb…
    Naprawdę nienawidzę. Nogi plączą się w długich połach, pas przekręca się, jeśli jest niedokładnie zasznurowany. Trzeba dbać, by fałdy układały się równo i nic nie spadało. Zawiązać to samemu to szczyt zręczności. Wygląda głupio i pretensjonalnie.
    Naprawdę… nienawidzę yukaty.
- Co za strata. Młoda, piękna kobieta, a na dodatek zdolna.
- No i miała małe dzieci.
- Najmłodsza jest Shina, nie?
- Nie, jest jeszcze ten chłopiec…
    Przesuwnymi drzwiami nie trzaśniesz tak, jakbyś chciał. A szkoda. Zsuwam buty ze stóp w przedsionku i rzucam je pod ścianę, wiedząc, że nikt mnie teraz już nie okrzyczy za to, że są nieułożone. Stoję boso na zimnych tatami.
- Shina?
    Łapie mnie za misterne wiązanie na plecach, nim zdążę wykonać taktyczny odwrót do mojego pokoju. Szybka ocena sytuacji. Silny przeciwnik znający moje słabe strony. Mój poziom treningu: zero. Szanse na ucieczkę: także zero. Niechętnie odwracam się w stronę ojca.
- Co jest, staruszku?
    Też ma na sobie tradycyjną, męską kiecę.
    Naprawdę… nienawidzę yukaty.
- Mama nigdy nie tolerowała, gdy się tak do mnie zwracałaś. – Uśmiecha się ponuro, a zmarszczki wokół jego oczu nagle się pogłębiają.
- Nie chcę…
- Shogi?
    Szanse na ucieczkę: zero. Zręcznie rozkłada planszę w swoim gabinecie. Kadzidło dymi przed małym ołtarzykiem.
- Więc? – Zaczyna pierwszy.
- Więc co? – Kontruję jego ruch, wysuwając piona stojącego dokładnie naprzeciwko. Nie chce mi się grać. Nie chce mi się nic.
    Rusza skoczka.
- Co teraz zrobisz?
- Mam ci zdradzić moją taktykę? – Wykonuję mój ruch.
- Wiesz, o czym mówię.
    Milczę. Wymieniamy serię szybkich ruchów. Obala trzy potencjalne sekwencje posunięć, które obmyśliłam, ale to nic. Shogi to trochę jak sudoku. Najgorsze, co możesz zrobić, to spanikować. Tylko idiota twierdzi, że jego przeciwnik będzie postępował według taktyki. Prawdziwy strateg musi być elastyczny i na bieżąco dostosowywać taktykę do wroga, nie inaczej.
    Zamieram z figurą w dłoni.
- Pomyślmy… - zaczęłam znudzonym tonem. – Mam parę dróg wyjścia, nie? Mogę iść i się popłakać, wpaść w dół, popełnić samobójstwo…
- Shina.
- … albo mogę kontynuować wolę mamy – ciągnę.  – Twój ruch.
    Pionki stukają o gładką planszę.
- Wiesz, jakie zasady rządzą światem shinobi. – Zmrużył oczy, składając dłonie w piramidkę tuż przy twarzy. Znam ten ruch. Obmyśla plan, żeby mnie wykończyć. – Ninja giną w walce. Nie zmienisz tego. Ludzie odchodzą i zostawiają na świecie bliskich, którzy muszą pogodzić się ze stratą. Będziesz miała w życiu wielu bliskich. Mnie, Shoutę, Shinichiego. Twojego przyszłego męża, o ile ktoś będzie na tyle szalony, by poślubić moją niezrównoważoną córkę. Twoje przyszłe dzieci, przyjaciół. Część z nich odejdzie. Nie masz na to wpływu. Musisz się…
- Pogodzić? – Uśmiecham się leniwie, kącikiem ust, wykonując mój ruch. Widzę, jak brwi mojego ojca nagle marszczą się. Nie spodziewał się tego. – Nie zamierzam.
- Shina…
- Nie zamierzam godzić się ze stratą ani pozwalać, by opuszczali mnie ludzie, na których mi zależy. Tylko tchórze „godzą się” na taki stan rzeczy. Cały nasz klan to tchórze, tato. Zmienię go. Zostanę liderem tego cholernego klanu i zmienię go. Chcę trenować i zdobyć siłę, by bronić moich bliskich, zamiast tylko godzić się na ich stratę.
    Piony trzaskają jak szalone. Gramy. Mój ojciec uśmiecha się z dziwnym błyskiem w ciemnych oczach.
- Naprawdę przypominasz swoją matkę.
- Możliwe – zgodziłam się. – Od jutra zaczynamy mój trening, staruszku. Szach-mat.


                   

***



Set...

    W całej familii, jak przystało na rodzinę ninja, panują dość chłodne układy. Ojciec na co dzień jest zajęty, rzadko kiedy ma czas, by pomagać córce w treningu. Shouta jako pełnoprawny członek klanu ma pełne ręce roboty i stale go nie ma. Shina najwięcej czasu spędza z młodszym bratem, któremu od śmierci Sachiko sama zaczęła trochę „matkować”.
    Shina zawsze była chłopczycą – dużo bardziej wolała się bawić z chłopcami niż dziewczynkami, zakładając, że chciało jej się bawić w ogóle. Zwykle była wycofana lub preferowała towarzystwo dorosłych. Śmierć matki sprawiła, że była zmuszona dojrzeć trochę wcześniej i przejąć kobiece obowiązki czuwania nad domem. Gdy miała wolną chwilę, wolała wylegiwać się na werandzie, zamiast latać z dzieciakami po okolicy.
    Dzięki Shoucie pokochała gry logiczne. Czasem, gdy miewał wolne, grywali w shogi, jednak znacznie bardziej preferowała sudoku. W wieku 11 lat namiętnie rozwiązywała coraz trudniejsze plansze i szybko okazało się, że Shina, jak przystało na członkinię klanu Nara, posiada nieprzeciętną inteligencję. Shouta zauważył to już dawno i zawsze powtarzał słowa, które z czasem stały się jej mottem.

                   

***



    - Niby to nie mój interes, ale ojciec wściekłby się, gdyby wiedział, że palisz.
    O żesz cholera. Tłumię w sobie odruch zgaszenia peta na deskach werandy – nie ma sensu, stracę tylko papierosa. Ojciec wyszedł z domu i miał wrócić późno, a Shinichi się bawi z kolegami. Nie miałam pojęcia, że Shouta wróci dziś wcześniej.
- Dlatego należy zadbać o to, by nie wiedział – mruczę, podnosząc wzrok do góry. Mój brat siedzi na dachu, bose stopy zwieszając z jego krawędzi. W kąciku ust tli mu się papieros. Co za hipokryta. – W trosce o zdrowie naszego ojca. W jego wieku zawał to realne zagrożenie, a my nie możemy sobie pozwolić na utratę drugiego rodzica.
    Shouta śmieje się i zeskakuje z dachu. Czarne, rozczochrane włosy opadają mu na twarz, gdy miękko ląduje na ugiętych nogach. Każdy jego ruch jest wyważony i wyćwiczony. Jest naprawdę utalentowanym ninja, nawet ja mogę to ocenić.
- Jesteś piekielnie bystra. Jak przystało na moją siostrę.
- Gdybym była choć w połowie tak bystra, jak ty, byłabym cztery razy bardziej bystra niż jestem – mamroczę i zaciągam się ostatni raz papierosem. Peta wyrzucam na trawę. Ojciec się nie domyśli, bo Shouta robi to samo.
    Czuję jego dużą, ciepłą dłoń czochrającą mi włosy.
- Kiedyś będziesz lepsza ode mnie.
- Akurat – prycham. – Twoje techniki cienia są nawet lepsze od ojca. Nie słyszałam o nikim innym z naszego klanu, kto potrafiłby się bronią posługiwać równie dobrze co ty. Jesteś geniuszem.
- To prawda. Ale ty posiadasz jeszcze lepszą broń.
- Niby jaką?
    Puknął mnie w czoło. Mocno.
- Twoją najsilniejszą bronią jest twój umysł. Dbaj o niego, bo wyprowadzi cię z niejednych tarapatów. Szlifuj go i uczyń ostrym, a prześcigniesz mnie bardzo szybko. I to nie tylko ja tak myślę. Twój ojciec także tak uważa.
   
   
               

***



...GO!!

    Ze wspólnych gier i treningów z ojcem i bratem, prócz umiejętności, wyniosła coś jeszcze. Nietypową dla klanu Nara upartość w dążeniu do celu i determinację, by nie poddawać się porażkom. Nauczyła się logicznie oceniać sytuację i wycofywać, gdy przegrana jest pewna, ale gdy chodzi o naprawdę istotne sprawy, będzie walczyć za wszelką cenę, narzekając i marudząc przy okazji.
    Shina należy do typu osób, które zrzędzą i tym samym czasie urabiają się po łokcie. Od jedenastego roku życia uczyła się podstaw ninjutsu i taijutsu pod czujnym okiem ojca i brata, którzy szybko ocenili jej talent i predyspozycje. Nawet przezwyciężyła swoje lenistwo i przykładała się do treningów. Miała przecież parę celów do zrealizowania.
    Shina nieustannie czekała, aż ojciec zacznie jej odkrywać tajemnice klanowych technik cienia i wściekała się za każdym razem, gdy kategorycznie odmawiał. 
    Teraz, gdy skończyła 13 lat, ojciec nareszcie podjął decyzję o oddelegowaniu jej do Szkoły Ninja.


                   

***



    … i to by było na tyle. Mówiłam, nic specjalnego. Rany, bez sensu.
    Czy ktoś może mi wreszcie powiedzieć, co mam, do ciężkiej cholery, robić?

Offline

 

#132 2013-10-03 18:40:59

Sensei_Gamatt

Przybysz

Zarejestrowany: 2011-10-15
Posty: 112

Re: Sala #1 - Prolog

Suzume - historia dosyć typowa, śmierć rodziców i te sprawy. Nie powala też długością, ale mimo to czytało mi się dosyć przyjemnie i łyknąłem całą za jednym razem. To jest wyczyn, uwierz mi. 30 pkt to odpowiednia nagroda

Shina - koncepcja opowiedzenia historii była dosyć ciekawa, mimo że ona sama do najwymyślniejszych nie należała. Dzięki jednak lekkości z jaką został napisany ten tekst i jego długości mogę dać z czystym sumieniem 45 pkt

Punkty możecie przeznaczyć na rozwój statystyk w kolejnych postach w tagach "quote".

Offline

 

#133 2013-10-03 18:55:54

Shina

Klan Nara

Zarejestrowany: 2013-10-01
Posty: 4
Klan/Organizacja: Nara
Płeć: Kobieta

Re: Sala #1 - Prolog

Siła -  10
Wytrzymałość - 5
Szybkość - 4
Reakcje - 5
Umysł - 15
Wola - 5
Kontrola chakry - 7

Ostatnio edytowany przez Shina (2013-10-03 20:03:35)

Offline

 

#134 2013-10-14 12:00:33

Shiramui

Zaginiony

48882364
Zarejestrowany: 2013-10-13
Posty: 162
Klan/Organizacja: Nara
KG/Umiejętność: Kagesasu
Ranga: Członek klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 16

Re: Sala #1 - Prolog

Historia



- Nigdy nie lubiłem mojego fachu. - powiedział młody chłopiec siedzący przy ladzie. Jego słowa, choć ciche, zwróciły uwagę siedzących. Młodzieniec miał może piętnaście lat. Co on mógł wiedzieć o trudnej pracy? O walce. O życiu. Nic. A jednak kilka minut wcześniej udało mu się dziwnym trafem pokonać na rękę jednego z największych osiłków w tej wiosce. Jeszcze tego samego dnia, wkroczył i rozprawił się z bandą Terriego, który bardzo uprzykrzał się tutejszym wieśniakom. A teraz ten cichy bohater żłopał miód, bo o innym trunku nie chciał słyszeć. Zapłacił, nie domagając się napoju za darmo. Nie wszyscy Ninja byli tacy. -Myślałem, że to będzie jakaś zabawa. Coś przyjemnego.
Do kogo mówił chłopak? Trudno było rozróżnić. Siedział przy nim drugi, taki jak on. Włochaty, z zębami wywalonymi na wierzch, dzierżący w dłoniach żelastwo, którym mógłby zgładzić pół tutejszej osady. Na jego twarzy rysował się wyraz zażenowania, a także nikłej ciekawości. Drugi poruszył się i natychmiastowo klepnął piętnastolatka z kucykiem tak mocno, że barman Yoshi przyrzekł sobie w duchu, że spadnie.
- Zamknij się Shir. - powiedział spokojnym tonem uderzający. Również nie wyglądał na starego. Z pewnością nie był dorosły. Siedemnaście lat. Maks. Więcej nie dałby mu nawet pobliski starzec Daisho, który lubił wyobrażać sobie, że każdy obcy, którego spotyka, jest stary, doświadczony. Szczególnie myślał tak o żołdakach, a także o Ninjach. - Tracę przez ciebie apetyt.
- Przecież nic nie jesz. - odrzekł ten z kucykiem i oberwał ciosem. O dziwo, nie zwalił się z krzesła, lecz poruszył się nieznacznie i zaczął masować plecy. Yoshi mrugnął znacząco do swojego wspólnika. On i Keanu nigdy nie widzieli jeszcze, żeby normalny człowiek wytrzymał coś takiego. Nie byli normalni. Byli Ninja.
- Ale piję. Na trunki też trzeba mieć ochotę. Ostatnimi czasy nie miałem nawet przyjemności wychylić podobnego płynu. Ciągle pracuję.
- Nie ty jeden.
Dwójka siedziała spokojnie rozmawiając o sprawach, których nikt nie mógł pojąć, mimo wielkiej chęci. Rozprawiali oni o polityce, wydarzeniach w Kraju Błyskawic, który był bardzo odległy, a także o tym, co robić dalej. Yoshi i Keanu, stojący najbliżej specjalnie zaniedbywali klientów, żeby zrozumieć choć trochę dysputy.
- Ty ciągle nosisz kucyk?
- Mówiłem ci już. Taka nasza kultura. Ty bez swojego psiska nie ruszysz się nawet o centymetr.
- Racja.
Wtem coś się poruszyło. Pod nogami owłosionego. Była to bestia, która raczej nie mogła być nazwana "psem", lecz bardziej "wilkiem".
- Myślisz, że oni mają większe bestie niż mój Hosho?
- Skąd mam wiedzieć? To dotyczy mojego klanu, ale do tej pory nie widziałem ich na oczy. Słyszałem tylko to i owo, coś tam wywnioskowałem. Podejrzewam, że ich wilki nie służą im tylko jako środek transportu.
- Tyle to i ja wiem. Hosho niejednego już naznaczył. Widzisz jego kły? - tu wskazał palcem na zęby psa - Są dłuższe, niż niejednego dzikiego wilka. To moja duma.
- To nie są dzikie wilki. Wątpię, aby oni poruszali się na byle czym. Może to nie twoje Ninkeny, ale zawsze coś.
- Powtórzę, tyle to i ja wiem. Ale powiedz mi jedno. Dlaczego nie ruszyłeś za nimi? Sam wiesz, że odnoszą teraz masę zwycięstw. Chuu niedługo może być pod ich całkowitym panowaniem.
- To zbyt zawiłe. Poza tym, jedna bitwa może zadecydować o losach całej wojny. Jeśli klany się zirytują to rozedrą ich w pył. Wystarczy zwołać kilku liderów klanu.
- Liderzy. My mamy tylko jednego. Sam wiesz kim jesteśmy.
- Wiem, nie zazdroszczę wam tego losu. Taki się urodziłeś.
- Odnośnie tej historii, uchylisz rąbka tajemnicy? Noc jest jeszcze młoda.
- Niech ci będzie. Tylko jak będę przynudzać, to nie okazuj tego...

* * *



Shiramui urodził się w Chuu. Był dzieckiem przeciętnego rodu z klanu Nara. Nie był może szczególnie znany, ale też nikt nie mógł mu zarzucić braku potomków. Były to niezbyt przyjemne czasy. Narodziny młodego Nary miały miejsce niedługo po śmierci II Lorda Feudalnego Kraju Błyskawic. Jak każdy dobrze wiedział, działo się to za czasów I Wielkiej Wojny Ninja. Smutne, lecz prawdziwe. Dziecko narodzone w tamtym okresie nie miało wielkich szans na przeżycie. Dochodziły bowiem najazdy, powołania do armii, zabieranie włości, jedzenia, majątków. Liczyło się tylko jedno - ogromne zwycięstwo Kraju Błyskawic, a w szczególności klanu Nara. Jak się to zakończyło, każdy wie. Nie udało się zyskać ogromnych połaci ziem, jednak pokój, który zapadł rok po śmierci II Lorda Feudalnego Kraju Błyskawic nie był również uderzający. Przede wszystkim, kraj zyskał nowego władcę. Napięcia w klanie Nara były mniejsze lub większe, jednak sytuacja powoli osłabiała się. Pojawił się jednak pewien promyk nadziei. Takashi Nara. Lider klanu, który postanowił wzmocnić jego pozycję. Mimo iż umarł, wrócił z grobu i ponownie pełnił funkcję przewodniczącego w rodzie Nara. Cóż, był to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Jak mocno wzmocnił on pozycję klanu nikt nie wiedział. Złote czasy dla Nara. Oczywiście nie mogły trwać zbyt długo. Każdy człowiek umiera, czy to naturalnie, czy zabity przez chorobę, człowieka, los. Jednak póki Takashi trwał, jego ród odbudowywał swoją pozycję i wznosił się na wyżyny. Chwała rodzin rosła, wszyscy pławili się w luksusie. Młodzi mieli postać godną do naśladowania, starsi skupili się na powiększaniu majątków, rodzin. Wieśniacy mogli odetchnąć od wojny, walk, problemów. W końcu lider regulował większość spraw. Jednak jak wspominałem wcześniej, nic nie trwa wiecznie. Takashi Nara zginął od przypadkowej kuli na wojnie. Był jedną z pierwszych ofiar broni palnej. Cóż, można rzec, że lepsza taka śmierć od zgnicia z powodu upływających lat. Z perspektywy Ninjy tak. Niestety, z punktu widzenia klanu lepiej by było, gdyby Takashi żył jeszcze bardzo długo. Nie musiałby nawet czegoś robić. Był po prostu chodzącą legendą klanu. I co by się stało, gdyby przestał mieć wpływy? Gdyby młodzi nie mieli kogo naśladować? Gdyby starsi musieli zająć się czymś innym niż odpoczynkiem? Co by było? Pewien mądry człowiek orzekł, iż wojna domowa. No i trafił w sedno. Jak to się ma do losu Shiramui'ego? To bardzo proste. Kraj zaczął dzielić się na konserwatystów i rebeliantów. Wszyscy chcieli reform, zmian, czegoś, co orzekłoby kto wygrał. Ludzie dążący do wojen, czy ci pragnący pokoju. Rodzina Shira nie chciała zbytnio wybierać jednej z grup. Czemu? Otóż była ona niezbyt liczna, a mimo tego pojawiały się w niej kłótnie na podobnym tle. Ojciec popierał rewolucjonistów, matka konserwatystów. Wybór spadł na jedyne dziecko - Shira. Mimo młodego wieku nieraz wykazał się on talentem strategicznym i sporą inteligencją. Ponieważ rodzice dostrzegli, że ich dziecko źle przeżywa wszystkie kłótnie, nie chcieli doprowadzić go do złego stanu. Shiramui postanowił, że nie poprze żadnej ze stron w konflikcie. Wszystko ustabilizowało się. Aż w końcu nadszedł dzień, w którym Lord Feudalny zaprosił wszystkich na imprezę zwaną Domkiem Gorizu. Rodzina Shira przybyła. Zakończyło się to dla niej traficznie. Matka została zabita, a ojciec oskarżony o współpracę z rebeliantami. Mężczyzna również otrzymał karę śmierci. Jedynym spadkobiercą stał się więc piętnastoletni Shiramui. Co się z nim działo? Otóż on także zjawił się na festiwalu. Gdy dostrzegł, że wkraczają rebelianci, postanowił ratować się ucieczką...

* * *



Wszędzie były zgliszcza i chaos. Shiramui widział jak jeden z Dwunastu Jeźdźców przepołowił członka Wysokiej Rady. Cóż, nie było to pozytywne zachowanie. Nara natychmiastowo padł na ziemię, udając, że został trafiony. W tym samym momencie jego mózg dokonywał wszystkich możliwych kalkulacji. Mimo ogromnego bólu i straty, nie chciał zajmować się teraz utratą rodziców. Zgubił ich w popłochu i podejrzewał, że dadzą sobie radę bez niego. Musieli dać, przecież byli dorośli. Nara skupił się więc jedynie obecną sytuacją. Po co Jeźdźcy tu przybyli? Wziąć krwawy odwet, wiedziało to nawet dziecko. Co będą robić? Mordować wszystkich konserwatystów i członków rady. No i samego Lorda Feudalnego. Gdyby jednak udało im się znaleźć magnata, z pewnością nie chcieliby zabić go po cichu. Uczyniliby to jak najgłośniej. Pragnęli rozgłosu. Sławy. Chwały. Chcieli okazać, że udało im się dokonać czegoś wspaniałego. Jak na razie minęło kilka minut, a na ziemi leżały ciała członków klanu Nara. Myśl Shiramui, myśl, kazał wewnętrzny głos. A więc Lord Feudalny żyje dalej. Będą przeszukiwać wszystkie ciała zabitych, aby sprawdzić czy przez przypadek nie zranili go, albo on nie zemdlał. Jednak na razie dochodziło do starć. Mniejszych, większych, ale dalej były. A takim walkom towarzyszył chaos. Shiramui podniósł głowę, a na jego policzkach dało się dostrzec proch. W końcu udawał trupa. Teraz dokładnie widział, jak trzech Jeźdźców mknie w przeciwnym kierunku, czterej walczą zacielke z żołdakami Lorda Feudalnego, a pięciu razem z przywódcą próbują znaleźć ich najzacieklejszego wroga. Okazja czyni złodzieja. Shiramui błyskawicznie podniósł się z ziemi. Zdawał sobie sprawę, że skoro niego leżą ciała martwych ludzi, to Jeźdźcy nieprędko spojrzą w tym kierunku. Teraz najbezpieczniej byłoby się schować, uciec, albo znaleźć odpowiednie miejsce do przeczekania akcji. Nara dostrzegł znajdujący się nieopodal magazyn. Z pewnością był już przeszukiwany przez pachołków Jeźdźców. A nawet jeśli nie to zostanie w nim równałoby się ze śmiercią. Należało znaleźć inne miejsce. I dokładnie w tej sekundzie Shir zdał sobie sprawę z tego, że nieopodal jest las. Należący do kanu Nara. Znany z tajemniczych ziół o niezwykłych właściwościach. Ukrycie się w nim dawało większe szanse na przeżycie niż schowanie się w magazynie. Shiramui zaczął biec w tamtym kierunku, gdy nagle coś zajechało mu drogę. Nie był to człowiek. Był to wilk. Ogromny. Spojrzał na chłopca, a następnie odezwał się w zwierzęcym dialekcie.
- Brawo. Weźmiemy go. - powiedział Jeździec.
Shiramui miał próbować walczyć, ale żelazne ramię chwyciło go i nie puszczało przez pewien czas. Nara stracił rachubę czasu, lecz ocknął się usłyszawszy słowa:
- Nie ruszę niewinnych. Ciesz się, że moi towarzysze tego nie widzieli. Ruszaj wgłąb lasu, tam znajdzie ciebie mój człowiek. Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Chciałbyś być silny jak ja?
- Ja... Tak.
- To dobrze.
Nara poczuł, że został rzucony. Znalazł się trochę dalej za granicą lasu. Najwidoczniej Jeździec przejechał z nim kilkanaście metrów, a następnie cisnął go tak mocno, że ten obudził się całkowicie. Shiramui zdał sobie sprawę, że musi teraz iść do środka lasu. Tak powiedział. Nara idąc powoli zdał sobie sprawę z powagi całego wydarzenia. Rodzina z pewnością nie odnajdzie go od razu, a trening z Jeźdźcem nie potrwa chwili. Natomiast cała ta masakra... Jak Shir mógł przystać na propozycję tej bestii? Jeździec zabił wielu ludzi. Jednak nie tknął niewinnego. Być może w jego słowach kryła się jakaś prawda. Shiramui idąc spokojnie zdał sobie sprawę, że chciał być Ninja. W końcu nadarzy mu się okazja. Nie pragnął wielkich czynów, lecz odrobiny zabawy i innego życia...
I tutaj miałaby zakończyć się historia Shira związana z tym wydarzeniem, jednak natknął się on na jakąś postać. Po jej ubiorze łatwo dało się wywnioskować, że nie jest to przeciętny czlek. Musiał pochodzić z bogatego rodu. Pierścienie, szaty, płaszcz. Zaraz. Nara skądś go znał.
- Lordzie Feudalny?
- Co? Kto to? Co się dzieje?
Dorosły ocknął się i widząc młodego Narę odetchnął z ulgą. Przede wszystkim uczynił to z tego powodu, iż on miał kucyk na glowie. Rozpuszczone włosy i wygolona półkula budziła jego złość, a przede wszystkim strach.
- Czego szukasz?
- Podobnie jak pan, uciekam.
- Ktoś ciebie goni?
- Nikt.
- Dobrze. Teraz odejdź w inną stronę. I nigdy mnie nie widziałeś.
- Nie miałbym się czym chwalić.
Shiramui ruszył powoli przed siebie. Widok Lorda Feudalnego pozbawionego straży przybocznej i chwały napełnił go zdziwieniem i odrazą. Po części rozumiał teraz rebeliantów. Jak ktoś taki mógł zamordować ich dowódcę?
Nara szedł przez długi czas, a na końcu swojej ścieżki znalazł dziwnego staruszka. Był on ubrany w kaptur, płaszcz, a także szatę, która sunęła za nim.
- Dobrze. Choć tutaj młodzieńcze.
Następnie starzec sam wyskoczył, z niebywałą prędkością, jakby wiedział, że Shir do niego nigdy nie podejdzie. Dotknął go w czoło, a następnie wlał mu coś do gardła. Nara zasnął....

* * *



- I tak obudziłeś się w Szkole Ninja?
- Yeah. Taka moja historia.
- Dziwna. Moja wcale nie jest lepsza. Chcesz posłuchać?
- Czemu nie. Jak mówiłeś, noc jest jeszcze młoda.

Offline

 

#135 2013-10-14 20:55:08

Sensei_Gamatt

Przybysz

Zarejestrowany: 2011-10-15
Posty: 112

Re: Sala #1 - Prolog

Kilka literówek rzuciło się w oczy, ale poza tym reszta była w jak najlepszym porządku. Historia za bardzo mnie nie zmęczyła, ale też nie porwała. Chyba dlatego, że była mocno skrócona. Wstęp do niej był w porządku i nieco odbiegał od pozostałych. Najbardziej spodobała mi się fabularna furtka jaką sobie zostawiłeś. Zawsze lubiłem takie zabiegi. Dzięki temu będziesz miał konkretną ścieżkę jaką będzie podążać tuż po zakończeniu akademii Twoja postać i nie musisz tym zadaniem od razu obarczać MG. 40 pkt dla Ciebie.

Punkty możesz przeznaczyć na rozwój statystyk w kolejnym poście w tagu "quote".

Offline

 

#136 2013-10-15 12:48:10

Shiramui

Zaginiony

48882364
Zarejestrowany: 2013-10-13
Posty: 162
Klan/Organizacja: Nara
KG/Umiejętność: Kagesasu
Ranga: Członek klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 16

Re: Sala #1 - Prolog

Siła -  15
Wytrzymałość - 1
Szybkość - 7
Reakcje - 7
Umysł - 1
Wola - 1
Kontrola chakry - 15

Offline

 

#137 2013-10-25 22:59:09

Shen

Samotnik [Inuzuka]

Zarejestrowany: 2013-10-25
Posty: 3

Re: Sala #1 - Prolog

W wiosce o dumnej nazwie Konoha Gakure no Sato, od niepamiętnych czasów panowały dziwne zwyczaje. Jako pierwszy z nich określić można narodziny nowego dzieciątka, które następnie wraz z upływem lat przybierają nazwę dnia jego imienia. W tej historii ukazane zostaną właściwie dwie przeplatające się ze sobą scenki, z których jedni wyciągną wiele, natomiast dla reszty będzie to niezbyt ciekawy epizod. Wszystko to zaczęło się dnia 28 lipca, w ten słoneczny, a wręcz upalny dzień na świat przyszedł Shen. Był on najmłodszym z rodzeństwa shena, dlatego też pokładane były w nim największe nadzieje. W końcu nie po to przez tyle lat szkolono jego brata oraz siostrę, by tych nauka nie przyniosła wymiernego skutku na ich młodszym towarzyszu rodzinnej niedoli. Od dekad oczywistą sprawą było to, że zawsze ten najmłodszy szkolił się najszybciej i prędzej czy później przerastał umiejętnościami każdego innego z rodziny. Taka już była kolej rzeczy, najstarsi zawsze istnieją po to, by dbać i dać się przerosnąć tym, którzy przychodzą na świat po nich. Pewnego dnia dostaliśmy wiadomość że ojciec który pojechał do wioski pisku został zamordowany. Nasza mała rodziny bez chwili zawahania wyruszyła na wojnę. Ja jako młody jeszcze chłopak musiałem pozostać z matką. Dostawaliśmy kolejne wiadomości o śmierci naszych bliskich. Matka pewnego dnia przyniosła mi małego pieska nazwałem go Lee na cześć moje brata który również zginą na wojnie. 5 miesięcy po  porodzie ninja z wioski piasku odebrali nam małą dziecinkę która była moją siostrą, a matke zabili. Zostałem sam z Lee od tej pory trenujemy i zbieramy nasz klan do walki aby pomścić śmierć członków całej naszej rodziny.

Offline

 

#138 2013-10-26 01:35:25

Sensei_Shinsaku

Sensei

Zarejestrowany: 2012-09-15
Posty: 150

Re: Sala #1 - Prolog

Muszę przyznać, że po przeczytaniu twoich wypocin mam niezwykle skrajne odczucia. Z jednej strony sam pomysł mi się podoba, z drugiej zaś jest znacznie więcej zawodu. Po pierwsze (i być może - najważniejsze!) - fabuła forum sięga czasów, kiedy żadna Konoha nie istniała. Nie mogłeś tam zatem mieszkać. Po drugie, jakość opisu jest co najmniej kiepska - wyraźnie widać, że napisałeś to na odwal się. Zero jakiegokolwiek rozwinięcia wątku, który wplotłeś do swojego opisu. A było ich sporo! Gdybyś na każdym skupił się nieco bardziej, opisując życie swojego bohatera po kolejnych doświadczeniach, zamiast tylko wypisywać i rzucać suchymi faktami, kto zginął, kogo porwali... Powstałby wtedy naprawdę dobry prolog. Tym bardziej, że co chwilę natrafiałem na jakieś bardziej wyszukane słowo, co wskazuje tylko na jedno - gdybyś chciał, potrafiłbyś dobrze pisać! Niestety, zapału tu dostrzec nie mogłem. Co więcej - należy zwrócić uwagę na niedbałość. Wielokrotnie brakowało końcówek w kolejnych wyrazach, czasem są źle poodmieniane. Interpunkcję Ci wybaczę, bo wiem, że niektórzy mają z tym problem, więc może i Ty jesteś jednym z nich. W każdym razie, przykro mi, ale nie mogę uznać tego prologu. Radziłbym spróbować jeszcze raz, od nowa, gdyż poprawienie jedynie wskazanych błędów również nie dałoby oczekiwanych rezultatów. Życzę powodzenia!

Offline

 

#139 2013-10-26 10:31:07

Shen

Samotnik [Inuzuka]

Zarejestrowany: 2013-10-25
Posty: 3

Re: Sala #1 - Prolog

Zaczynam jeszcze raz.


Dzieciństwo
Shen pochodzi od zawsze z Kumo-Gakure. Tutaj się urodził i tutaj wychował. Mieszkał wraz z ojcem i matką do momentu. Matka jak i ojciec byli gotowi oddać życie za wioskę będąc tym samym Shinobi. Gdy ukończył on swój szósty rok, wydarzył się incydent który zmienił jego świat. Elitarna jednostka, będąca od zawsze po stronie Raikage i mieszkańców, wykonująca najcięższego typu zadania i misje zbuntowała się. Sprzeciwiała się ona wykorzystywaniu ich do granic możliwości. Raikage wezwał wszelkie siły by powstrzymać atak. Wielu wspaniałych shinobi poległo w tym ojciec i matka małego Shena. Wkońcu udało się pokonać buntowników lecz dużym kosztem. Od tego czasu wychowywał się sam. Jedynie kto od czasu do czasu do niego zaglądał to sam Raikage który czuł się winny temu co się stało. Dalsza przyszłość w dużej mierze była zależna właśnie od niego. To on zaproponował by ten podążał w ślady swoich rodziców. Na pocieszenie podarował mu małego psiaka którego los był bardzo zbliżony do Shena. Rok po strasznym incydencie zgłosił się do Akademii Ninja w której nie był prymusem lecz Raikage nie dawał mu ani trochę wytchnienia. Był dla niego drugim ojcem. Mógł zawsze na nim polegać i liczyć na niego. W końcu udało mu się zdać akademie z jednym z lepszych wyników.

Życie nastolatka
Po tym jak udało mu się zdać akademie w swoje ręce wziął go Raikage (przyznał się że jest też jego wujkiem) wprowadzając go w tajemniki technik Klan Inuzuka. Widział w nim wielki potencjał. Często można było Shena i Lee (tak nazwał swojego psa) spotkać na treningach i zabawię  to wszystko kształtowało jego późniejszy charakter. Wielu z jego kolegów zazdrościło mu treningu z najlepszym ninja w wiosce przez co odwracali się od niego uważając go za kogoś kto do nich nie pasuje. Było mu z tego powodu bardzo przykro lecz szybko znajdywał kolejnych, lecz brak prawdziwego przyjaciela doskwierało mu najbardziej. Życie u boku jednego z największych dało mu wielką satysfakcje i przede wszystkim poczucie bliskości lecz on potrzebował rówieśnika. Któregoś dnia zapoznał się z pewnym geninem który podzielił podobny los jak on. Doskonale się rozumieli i potrafili porozumiewać się bez słów. Shen poczuł w końcu, że ma prawdziwego przyjaciela. Razem spędzali sporo czasu. Spotykali się codziennie w wyznaczonym miejscu o wyznaczonej porze ale nie tego dnia.Shen był nieco zmartwiony jak pewnego dnia jego przyjaciel nie stawił się na spotkanie. Czekał na niego przez parę godzin myśląc, że może coś mu wypadło. Przez kolejny tydzień przychodził w to samo miejsce by może w końcu ujrzy go. Mijały kolejne tygodnie,a jego nadal nie było. Zmartwiony genin w końcu zapytał swojego mistrza czy wie gdzie jest Michio. Raikage nic nie odpowiedział. Jasne było, że przyjaciele już nigdy się nie spotkają. Po tym incydencie Shen zamkną się w sobie. Brakowało mu sensu do życia. Stracił on swojego jedynego, tak długo wyczekiwanego przyjaciela. Stracił kontakt z społeczeństwem. Popadł w depresje. Raikage i dawni rówieśnicy z akademii nie dali mu stoczyć się na sam dół. Wyciągneli go z dołka, a ten zobaczył ,że nie miał tylko jednego przyjaciela.

Będąc nastolatkiem Shen nie tylko skupiał się na treningach ale też na współpracy z Lee. Byli już nierozłączni razem spali, jedli, trenowali i odpoczywali. Lee został jego najlepszym przyjacielem pomimo, że był psem. Pewnego dnia postanowił odbudować klan Klan Inuzuka, wujek robił się za stary na to ale Shen mu przysiągł że za wszystko co dostał od niego odbuduje silny i bezpieczny klan.

Offline

 

#140 2013-10-26 19:36:58

Sensei_Shinsaku

Sensei

Zarejestrowany: 2012-09-15
Posty: 150

Re: Sala #1 - Prolog

Na początku, zanim jeszcze cokolwiek powiem, chciałbym wyznać, że doceniam twoje starania i zawzięcie. Właśnie takich ludzi jak Ty potrzebujemy tutaj na tym forum! Widoczny jest progres, jeśli chodzi o jakość zamieszczonych prologów, jednak wciąż pojawia się tu kilka kardynalnych błędów.
Jak już wspomniałem, fabuła forum przypada na czasy przed tymi, które znamy z Anime i Mangi. Nie ma tu ukrytych wiosek i tym podobnych, nie możemy więc również mówić o Raikage, bo taki po prostu jeszcze nie istnieje. Co więcej, jako Samotnik powinieneś zamieszkiwać Kraj Wody, a nie Błyskawicy, jak to wspomniałeś.
Na twoim miejscu nie pisałbym o ukończeniu akademii, gdyż dopiero po zaakceptowaniu twojej opowieści zostaniesz tam skierowany. Twoje obecne zadanie powinno kończyć się właśnie na tym, że udałeś się do Szkoły Ninja.
Niestety, sam rozumiesz, że po raz kolejny muszę Cię prosić, abyś stworzył nowy opis, tym razem pamiętając, by nie popełnić tych błędów. Proponuję Ci, abyś zagadał do któregoś z aktywnych już graczy (numery gadu-gadu znajdziesz w profilach) i dowiedział się wszystkiego, o czym pragniesz napisać, by w ten sposób uchronić się przed pomyłkami.

Offline

 

#141 2013-11-01 18:48:15

Lan

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-11-01
Posty: 18

Re: Sala #1 - Prolog

Lan nie pochodził ani z żadnego klanu, ani też z rdzennej wioski organizacji wyrzutków. Jego dotychczasowe losy nigdy by nie sugerowały, że ktoś tak mało znaczący jak on może trafić do znanej mu tylko z opowieści przy ognisku szkoły ninja. Ale to gdzie trafił jest ostatnim epizodem starego życia chłopca, który urodził się w zapomnianej przez świat wiosce. Mieścina ta leżała na granicach Kraju Deszczu, w lesie i przez lata żyła swoim wolnym tempem, ciesząc się spokojem od wszelkich spraw wielkiego świata. W tym miejscu na świat przyszedł właśnie Lan ale niestety nigdy nie było mu dane doznać szczęścia, jakim jest spokój oraz brak zainteresowania ze świata zewnętrznego. Tak się składa, że wioska jak ta jest wymarzonym celem na atak zbójeckiej kompanii i tak się właśnie składa, że jedna z nich składająca się z dezerterów i innych wyjętych spod prawa najemników szukając schronienia przed pościgiem natrafiła na jej ślad. Przywódczyni bandy zwana Brzydka Aba, za zrabowane pieniądze przekupiła mieszkańców by udzielili jej ludziom schronienia. Tak naprawdę bandyci chcieli przyczaić się i wciągnąć w pułapkę swoich prześladowców a następnie zrabować bezbronnych mieszkańców. Jak zaplanowali tak też się stało, łowcy bandytów nie spodziewając się, że w wiosce czeka ich śmierć nieprzygotowani zjawili się w niej chcąc uzupełnić zapasy. Wtedy doszło do rzezi, z okien i dachów wyskoczyli zbóje masakrując na oczach wieśniaków. Jednakże Brzydkiej Abie to nie wystarczyło, zaraz po odrąbaniu głowy ostatniego członka pościgu kazała swoim ludziom złupić wioskę i doszczętnie ją spalić. Los ludności jej nie obchodził i tak większość mieszkańców została brutalnie zamordowana, młodsze kobiety najczęściej przed śmiercią były gwałcone a mężczyzn dla uciechy zamykano w płonących chatach. W tym czasie trzyletni Lawni jego matka byli poza wioską, szczęście chciało, że parę chwil przed przybyciem bandytów wyruszyli na spacer nad rzeczkę. Gdy wracali zastali już dopalające się zgliszcza i świętujących oprawców.  Dziecko widząc taką katastrofę zawyło głośno i przez to szybko razem z matką zostali pojmani. Matka podczas ucieczki trzymając syna na rękach dostała strzałą wystrzeloną przez samą Brzydką Abę, prosto w plecy tuż nad łopatką. W ostatnich chwilach swojego życia spojrzała na swoją zabójczynię i wtedy w przywódczyni bandytów odezwało się uczucie, które mogłaby zrozumieć tylko kobieta. Postanowiła przygarnąć Lana do swej kompani i go wychować na swojego następcę. Przez następne lata, Lan zdążył już wymazać z pamięci wspomnienia ze swojej rodzinnej wioski i masakrę z tamtego dnia. Od kiedy tylko mógł, towarzyszył w rozbojach swojej bandy ale coś w nim pękło gdy po raz pierwszy zobaczył jak jego towarzysze zabijają ludzi. Zabójstwo w oczach ośmiolatka jest traumatycznym przeżyciem i tamtego dnia po prostu puścił swoją pałkę, która podarowała mu nowa matka i uciekł przed siebie. Tak też osamotniony dzieciak stał się małym złodziejaszkiem żyjącym z tego co ukradnie na targach czy pomniejszych wioskach Kraju Ognia. Jednakże nawet najzdolniejsi mistrzowie fachu złodzieja muszą kiedyś wpaść i tak Law został przyłapany za rękę podczas wykradania chleba przez ninja, co akurat odpoczywał po jednej ze swoich ninja. Władze miasta nie chcąc wrzucać dziecka do więzienia oddała do go sierocińca ale tam też Law długo nie zagrzał miejsca. Po roku przebywania wśród innych niechcianych dzieci Law tęskny za życiem włóczykija, został przygarnięty przez rodzinę kupiecką, której los nie chciał obdarować własnymi dziećmi. Tam też nauczony został podstawowych umiejętności takich jak czytanie i pisanie oraz zasad matematyki. Następne lata dla chłopca, który przeszedł tak wiele były okresem edukacji i fascynacji światem ale jak to z młodzieżą bywa hormony zaczęły buzować i w czternastoletnim już chłopaku ponownie obudziły się wspomnienia życia na własną rękę. Pewnej nocy postanowił po prostu opuścić swoją rodzinę zastępczą i ponownie szukać przygód jednak tym razem wspartą wiedzą i nabranym doświadczeniem.  Świat zaprowadził go to największego i najwspanialszego miasta w Kraju Ognia w Tanuzie, gdzie siedzibę swoją miał sam lord feudalny. Szybko udało mu się dołączyć do tamtejszej gildii złodziei jednakże, tam też długo nie usiedział.  Nie wiedział bowiem, że tego samego dnia kiedy zjawił się w mieście lord feudalny wynajął oddział Wyrzutków by rozpracowali grasującą w mieście szajkę złodziei. Tak więc gdy oddział zbrojnych wparował do siedziby złodziei jeden z ninja zwrócił swoją uwagę na Lana, zauważył w nim coś czego nie dostrzegł w nim nikt inny. Potencjał. Ninja ten postanowił go przygarnąć i nauczać na własną rękę, Len nie mając zbytnio wyjścia postanowił zgodzić się na naukę i razem ze swoim mistrzem podróżowali na północ. W dzień podróżowali a wieczorami przy ognisku ćwiczyli sztuki walki oraz teoretyczne podstawy bycia ninja. Podróż na północ była jak się później dowiedział Lan by złapać coroczny konwój dzieci wysyłanych do szkoły ninja z Kraju Uciekiniera. Lan niechętnie i nie mając wyjścia pożegnał się ze swoim mistrzem, jednak nie chciał znowu być zamknięty w jakimś budynku i trzykrotnie próbował ucieczki, zawsze z tym samym skutkiem… Oczywiście gdy tylko dotarli do Kraju Pól Ryżowych stracił przytomność i zbudził się w zamkniętej akademii, gdzie rozpoczął nowy epizod mając nowy cel i sens życia. W wieku szesnastu lat zakończył swoje szkolenie i zdeterminowany niczym prawdziwy wojownik podchodzi do egzaminów końcowych.

Offline

 

#142 2013-11-01 19:13:44

Sensei_Shinsaku

Sensei

Zarejestrowany: 2012-09-15
Posty: 150

Re: Sala #1 - Prolog

Historia twojej postaci wywołała u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony mamy bowiem do czynienia z pewną dozą niedokładności i niechlujstwa, bo inaczej niestety nie potrafię nazwać błędów w pisowni imienia tak prostego. Dochodzą do tego zaniedbania interpunkcji i liczne powtórzenia. Ale! ... jak już wspomniałem, jest tez i druga strona medalu, o której nie wolno mi zapomnieć.
Chodzi mianowicie o przekaz i kreatywność, jaką pokazałeś w swoim prologu. Muszę przyznać, że choć z początku historia nie za bardzo mnie ujęła, to całość wywarła już na mnie zdecydowanie lepsze wrażenie. Szczególnie podoba mi się motyw wędrowca, którego tak kurczowo się uczepiłeś. Miało to swój jakiś urok, jakbyś pokazywał prawdziwą naturę swojej postaci, która pozostaje niezmienna, bez względu na okoliczności.
Podsumowując, dla mnie brakło szczegółowości opisu i zafascynowania opisywaną historią z twojej strony, jednak czytało mi się to całkiem przyjemnie. Na dobry start mogę Cię uraczyć 38 punktami statystyk, które możesz rozdać w następnym poście w tagach "quote". Życzę powodzenia i zapału do dalszej gry!

Offline

 

#143 2013-11-01 19:25:43

Lan

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-11-01
Posty: 18

Re: Sala #1 - Prolog

Siła -  11
Wytrzymałość - 5
Szybkość - 14
Reakcje - 6
Umysł - 2
Wola - 2
Kontrola chakry - 5

Ostatnio edytowany przez Lan (2013-11-01 22:17:17)

Offline

 

#144 2013-11-07 18:33:16

Madsuyoshi

Zaginiony

3992584
Zarejestrowany: 2013-11-06
Posty: 4
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu/Uczeń
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 16

Re: Sala #1 - Prolog

Madsuyoshi przyszedł na świat w 148 roku.
Był długo oczekiwanym członkiem klanu, ponieważ jego rodzice to szlachetni shinobi z klanu Uchiha którzy znacząco przyczynili się na wpływ Pierwszej Wojny Shinobi.Pokładali w nim wiele nadziei z myślą, że przewyższy umiejętności innych członków mianowicie miał zrobić to czego nie udało się jego rodzicom czyli obudzić w sobie wiecznego mangekyo sharingana.Ataki między Uchihą a Senju nie miały końca i nic nie wskazuje na to by cokolwiek miało się zmienić.Rodzice Madsuyoshiego za wszelką cenę nie chcieli uczyć swojego syna nienawiści w kierunku Senju uważali to za zwykły rozlew krwi.Chcieli mu dać życie bez poczucia strachu i ciągłych walk.


Już w wieku 10 lat Madsuyoshi wyróżniał się od swoich rówieśników szczególnym talentem i sprytem.Dobrze o tym wiedział i czuł, że nie jest on typowym ninja lecz nie obnosił się z tym i miał duży dystans do siebie i świata.Niestety w wieku 13 lat rodzice Madsuyoshiego zostali zamordowani na jego oczach przez ninja z klanu Senju.W momencie jak dusze obojga rodziców odchodziły na tamten świat, gdy patrzeli na twarz swojego zapłakanego synka widzieli jak jego źrenice przebłysły na czerwono.Młody gniewny wpadł w furie i z siła dorównującą silnemu shinobi zabił morderców po czym klęknął nad ciałami rodziców i zaczął płakać.Ta sytuacja całkowicie zmieniła mu światopogląd.Stał się dużo dojrzalszy emocjonalnie i za wszelką cenę  chciał być silniejszy aby mógł chronić swoich towarzyszy.

3 lata później (16lat)
Parę lat później gdy chłopiec co nieco podszkolił się w walkach taijutsu ponieważ jedynie tylko taką miał możliwośc.Zyskał trochę na masie mięśniowej.Pewnego dnia gdy Madsuyoshi szedł na swój trening w lesie pojawiła się zakapturzona postać i zapytała czy chce się stać silniejszy przez dojście do Szkoły Ninja.Na początku miał pewne wątpliwości ale zgodził się  z radością.Zamaskowany facet złapał 16 latka za ramię i przeteleportowali się.Przed oczami młodego ukazała się główna brama Szkoły Ninja.

Ostatnio edytowany przez Madsuyoshi (2013-11-07 18:37:32)

Offline

 

#145 2013-11-10 17:21:29

Enkidu

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-11-10
Posty: 40

Re: Sala #1 - Prolog

Z okna budynku karczmy na placyk spoglądało dwóch mężczyzn. Oboje mieli podobne stroje, które miały chronić ciało przed obrażeniami. Jeden oparty o parapet z zapartym tchem wpatrywał się w to co działo się na zewnątrz. Ten drugi oparty o ścianę tylko zerkał na to od czasu do czasu. Na zewnątrz mimo silnych opadów deszczu całkiem energicznie poczynała sobie grupka 4-5 osób. Wszyscy młodzi, żaden z nich nie miał więcej niż 15 lat. Wyglądało na to, że całkiem nieźle się bawili bijąc się, a raczej tłukąc jedną osóbkę. Walka fair nie była na pewno - 4 na jednego, ale taki już był ten świat - nie był sprawiedliwy, a okrutny.
- Mówisz poważnie? - zapytał ten oparty o ścianę krzywiąc się. Ten samotny białowłosy chłopak rozbił właśnie nos jednemu z pozostałych. Trzymając zakrwawiony kamień w dłoni słaniał się na nogach jakby za chwilę miał upaść. Reszta nie wiedziała co zrobić: pomóc tarzającemu się w błocie koleżce czy  rzucić się na drania za kamieniem.
- Ty gnoju~ - nagle krzyknął jeden. - Jak śmiesz... - nie dane mu  jednak było dokończyć. Owy "gnój" właśnie posłał w jego kierunku kamyczek, który trafił idealnie w facjatę. Mądrzący się cwaniak wypluł kilka zębów wraz ze swoją krwią po czym padł na ziemie. Krzywy uśmieszek na twarzy białowłosego mówił, że właśnie o to mu chodziło. Wtedy wątpliwości pozostałych zniknęły i równocześnie rzucili się na rozrojonego chłopaka. Bez problemu dopadli do niego i znów zaczęli okładać. Starał się wierzgać, szarpać, nawet gryźć. Nie na wiele się to zdawało.
- Nie widzisz tego? On ma potencjał. Naprawdę może przejść przez akademię. - odpowiedział ten uważnie wpatrujący się w cała akcję. Aktualnie białowłosy chłopak został uziemiony.
- Ale jego nie da się kontrolować, nikogo nie słucha. Robi co mu się podoba. - starał się przekonać go ten drugi.
- A czy my nie byliśmy tacy sami? W akademii go naprostują... - znów rzekł ten obserwujący. Drugi zaś tylko westchnął głośno widząc, że nie ma tutaj sensu przemawiać do towarzysza. Już podjął decyzję, której nic nie zmieni.

Kiedy owa dwójka wyszła na zewnątrz białowłosy leżał w błocie kopany przez 3 pozostałych. ten bezzębny stracił przytomność i wciąż leżał w tym samym miejscu.
- Starczy tego bachory. - rzucił groźnie jeden z mężczyzn. - Ale to on zaczął. - odpowiedział jeden z dzieciaków wskazując na zwijającego się wyrzutka.
- Gówno mnie obchodzi kto zaczął. Macie to skończyć. poza tym obserwowałem was z okna i wiem jak to było...
- Kurw... - warknął jeszcze raz kopiąc leżącego. - idziemy chłopaki. - dodał opluwając białowłosego. Ruszył przodem. Pozostała dwójka zabrała nieprzytomnego koleżkę i podążyła w ślad za nim.
Tymczasem facet, który przegnał smarkaczy podszedł do chłopaka na ziemi. Podniósł go za ubranie - był nieprzytomny.
- Nieźle... - mruknął pod nosem i zarzucił go sobie na ramie.


Powieki zadrżały, brwi zmarszczyły się. Twarz wykrzywiła w paskudnym grymasie bólu. Po tym powieki powoli się niosły odsłaniając czerwone ślepia. Głowa dosłownie pękała. Z resztą nie tylko głowa, żebra też dawały się we znaki. Więc mimo próby podniesienie się do pozycji siedzącej chłopaczyna nadal leżał. Ale coś było nie tak. Ciepły pokoik. Czemu znajdował się w takim miejscu?
- Mówią na Ciebie Enkidu, prawda? - dotarło nagle do jego uszu. Nerwowo szukał źródła tego głosu. I rzeczywiście, nie przesłyszało mu się. Pod ścianą na krześle siedział jakiś wysoki facet. Wcześniej go nie dostrzegł. Mężczyzna wstał.
- Co jest? Nie słyszałeś co do Ciebie mówię? Wołają Cię Enkidu? - zawtórował pytanie. Białowłosy potwierdził kiwając głową.
- Tak jak myślałem. Czyli to ty jesteś... - zaczął mówić. I mówił dalej, ale do chłopaka w łóżku więcej już nie dotarło. Stracił przytomność. Zapadł w sen, bardzo głęboki. Widział w nim obrazy. Jakiś zakapturzony mężczyzna, a może kobieta? Tak raczej kobieta. oraz dziecko owinięte w kilka warstw płótna. Ich długa wędrówka. Potem ciemność. Następne co widział to jakiś mężczyzna pochylający się nad ciałem tej właśnie kobiety. Podniósł zawiniątko, które ściskała. A w nim było dziecko. Małe białowłose dziecko. Potem znów ciemność.

Znów otworzył ślepia, na które padały promienie słońca. Zasłonił się ręką. Zaraz poderwał się przypominając sobie ostatnie wydarzenia. Zakręciło mu się w głowie, ale utrzymał siedzącą pozycję podpierając się rękoma. Te obrazy, które widział w śnie.. - zastanawiał się - czy to był on? Nie zna w końcu nikogo innego o takich włosach. Zmrużył czerwone oczy rozglądając się po pokoju. Tym razem nikogo tutaj nie było.  Niemal wyskoczył z łóżka i zaczął szukać swoich rzeczy. Jakieś dwie minuty później już chwytał za klamkę do drzwi wyjściowych i wtedy nagle zasłabł. Chociaż to nie do końca zasłabnięcie. Raczej nawiedziła go ogromna senność, której nie potrafił się oprzeć. Zsunął się na podłogę i w bardzo dziwacznej pozycji po prostu spał.
- No, widzę, ze dość szybko wydobrzałeś. Już czas... - usłyszałby znajomy głos gdyby nie odpłynął już do krainy snów.

Nie wiedział ile spał, nie wiedział co się stało, ale to co zobaczył po otworzeniu oczu wcale mu się nie spodobało. Wręcz przeciwnie. Zacisnął pięść, która uderzył w... Drewnianą ławkę?
- Szlag... - warknął widząc szyld Akademii Ninja. Szkoła shinobi była dobra dla dzieciaków z "wielkich" klanów. Nie dla takiego zwykłego chłopaka jak on. Enkidu był przecież nikim. Jakimś wyrzutkiem, sierotą. Co tamci dranie sobie myśleli zostawiając go w takim miejscu? Po prostu świetnie... Chłopak nie widział przed sobą przyszłości.

Offline

 

#146 2013-11-10 23:20:18

Sensei_Igari

Sensei

Zarejestrowany: 2013-10-16
Posty: 8

Re: Sala #1 - Prolog

   Zacznę może od irytującego wyliczania błędów, których jest niewiele, proporcjonalnie do tekstu. Trafiło się ich kilka ale bez przesady, poprawiać ich nie musisz, nie jestem wredna, zwłaszcza po przeczytaniu tak ciekawego prologu.
Historia doskonale przedstawiona, choć samej historii twojej postaci jest tu niewiele, ale to zrozumiałe przez pryzmat tego jak to ukazałeś. Świetnie oddałeś niechybnie twardy klimat organizacji, tekst może nie jest długaśny, ale za to bezsprzecznie nadrabia wciągającą treścią.
   Niby tekst nie mówi wiele, ale jak dla mnie wystarcza, rezon hierarchii, spartańskie warunki i walka o przetrwanie, właśnie tak zawsze wyobrażałam sobie wyrzutków. Liczę na to że spikniemy się w przyszłości fabularnie, i jeszcze będę miała okazję nacieszyć oko twoim stylem, puki co proszę do kolejnej sali, gratki.

(A, i masz w nagrodę 45 punktów statystyk, w następnym poście je rozdaj, w tagu quote)

Offline

 

#147 2013-11-10 23:28:17

Enkidu

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-11-10
Posty: 40

Re: Sala #1 - Prolog

-> SIŁA - 8
-> WYTRZYMAŁOŚĆ - 5

-> SZYBKOŚĆ - 12
-> REAKCJE - 8

-> UMYSŁ - 2
-> WOLA - 5

-> KONTROLA CHAKRY - 12

Ostatnio edytowany przez Enkidu (2013-11-11 00:22:36)

Offline

 

#148 2013-12-07 09:06:49

Ganoy

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-12-06
Posty: 74
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Byakugan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18

Re: Sala #1 - Prolog

Rozdział I


Cała historia zaczyna się dwanaście lat przed narodzinami Ganoy, czyli w 135 roku n.e. To w tym czasie rodzice chłopaka się poznali podczas wspólnej wyprawy. Czasy te były bardzo spokojne, jednak nie stabilizacja na arenie międzyklanowej przeszkadzała w złożeniu rodziny. Już rok później monopol Kraju Ognia prowadził do napięć politycznych. W skrajnych przypadkach panował głód i bieda. W Kraju Ziemi nie było dużo gruntów rolnych i uprawnych, dlatego też klany zaczęły ze sobą rywalizować. Podczas niewielkich i dywersyjnych starć, Riku został poważnie zraniony. Ojciec Ganoy'a był odważnym i walecznym ninją. Można powiedzieć, że nawet był kandydatem na Lidera Klanu. Niestety, po tym wydarzaniu musiał na długi czas zrobić sobie przerwę. Niko zajmowała się swoim ukochanym. Z resztą ona też nie była złym wojownikiem. W ramię w ramie stawał walczyć u boku swojego klanu i znajomych. Minęło dziesięć spokojnych lat. Polityka wszystkich klanów zaczęła się uspokajać i każdy w klanie myślał, że w końcu zapanuje pokój. Nikogo nie obchodziło, ile on będzie trwał. Liczyły się teraz opieka nad rannymi oraz zakładanie rodziny. Pewnej nocy Riku zaprosił do siebie Niko. Cały dzień i noc spędzili razem. Na koniec rodzice Ganoy'a zaręczyli się, a po kilku miesiącach wzięli ze sobą ślub. Beztrosko spędzali czas w innym kraju. Wkrótce Niko zaszła w ciąże i wrócili do siedziby klanu. Hyuuga była bardzo zadowolona, że w końcu urodzi swoje pierwsze dziecko. Dziewięć miesięcy minęło, jak z bicza strzelił. Na świat przyszedł Ganoy.

Rozdział II


Narodziny Ganoy'a nie były niczym niezwykłym. Urodził się jak inny przeciętny członek klanu. Od narodzin nie wykazywał żadnych, specjalnych cech bezlitosnego wojownika. Jak każde małe dziecko leżał w swoim łóżeczko i powoli dorastał. Niedługo po jego narodzinach, polityka międzyklanowa przeszła poważny krach. II Lord Kraju Ognia został zamordowany przez nieznanych sprawców. Klan Hyuuga wiedział, co to oznacza. W siedzibie zaczęto poważne przygotowania. Niko bardzo bała się o swoje dziecko, bo wojna jest okrutna i wciąga ze sobą nawet dzieci. Niemowlęta zamknięto w specjalnym ochronnym budynku. Większość członków klanu ruszyła na wojnę, by się walczyć o honor i sławę, lecz wielu nie wiedziało jeszcze, że nie wróci do domu, do rodziny. Posiadacze Byakugana byli bardzo prześladowani, a często zabijani ze względu na swoje legendarne Doujutsu. Chociaż nie dorównywało Sharinganowi, ani Rinneganowi, to warto było mieć przy sobie człowieka z takimi oczami. Wojna trwała długie dwa lata. Przyniosła sporo zniszczeń, więc trzeba było odbudować Kraj Ziemi. Ganoy miał już trzy lata i potrafił już chodzić. Rodzice coraz mniej czasu mu poświęcali. Bardziej zajmowali się renowacją wiosek, czy siedziby klanowej. Chłopak bawił się z rówieśnikami i chodził na spacery. Niestety, niektórzy przodkowie nie wrócili z wojny. Tangi, który był jego wujem. Został trafiony Kunaiem, a potem wydłubano mu oczy. Zmarła także Ugea, którą spalono żywcem techniką Katonu.
Ganoy dorastał i trenował, by wkrótce wyrosnąć na dzielnego ninja. Miał nadzieję, że kiedyś zostanie Liderem Klanu.

Rozdział III


Ganoy miał już trzynaście lat i przygotowywał się do wstąpienia do Akademii Ninja. Klan wyznaczył go i jego przyjaciela. Dwóch młodych miało ruszyć do Kraju Pól Ryżowych. Chłopcom postawiono jedno zadanie, zdać Akademię za pierwszym podejściem i szybko wrócić z powrotem. Klan Hyuuga obawiał się kolejnej wojny, dlatego potrzebowano jak najwięcej utalentowanych ninja. Ganoy dużo trenował, by w końcu zasłużyć się i spełnić oczekiwania Lidera i Rady. Minęły jeszcze cztery lata. W wieku siedemnastu wyruszyli do akademii. Znali już drogę, a także podstawy ninja. Razem Nulu szli bocznymi drogami, a nawet i lasem, by uniknąć bandytów lub członków innych klanów, którzy pożądają Byakugana. Nadchodziła noc, robiło się zimno. Byli już niedaleko i postanowili się zdrzemnąć, by odpocząć na następny dzień. Niestety, ktoś ich śledził i poczekał na właściwy moment. Niedoświadczeni chłopcy zapomnieli o warcie, dlatego też zamaskowany mężczyzna zakradł się do ich obozowiska. Podczas skradania nadepnął na gałąź, a Nulu szybko się obudził. Wstał, a bandyta skoczył na niego. Cała akcja obudziła także Ganoy, który na półprzytomny chwycił za shuriken i rzucił w stronę napastnika. Jednak broń poleciała metr od celu. Morderca z całej siły wpakował Kunai w pierś  Nulu, a ten upadł na ziemię. Był jeszcze przez chwilę przytomny. Napastnik uciekł w las. Zszokowany Ganoy podbiegł do przyjaciela, jednak ten był już martwy. Następnego dnia, członek klanu Hyuuga pochował martwe ciało. Nie mógł wrócić się do wioski, gdyż dzieliła go niewielka odległość od Akademii Ninja oraz przyrzekał, że zda szkołę. Po godnym pochówku znów ruszył w drogę. Tym razem nie miał do kogo otworzyć ust, nie miał z kim porozmawiać. Resztę drogi szedł w ciszy, aż w końcu doszedł. Przed nim rozciągała się wielka Akademia Ninja. Poczuł dreszcze, chciał tam wejść, jednak myśli o przyjacielu go paraliżowały.

Offline

 

#149 2013-12-07 12:20:33

Sensei_Akami

Sensei

42754256
Skąd: Sensei
Zarejestrowany: 2012-11-18
Posty: 129
Klan/Organizacja: Sensei
KG/Umiejętność: Sensei
Ranga: Sensei
Płeć: Sensei
Wiek: Sensei
WWW

Re: Sala #1 - Prolog

Prolog niestety do najdłuższych nie należy, choć jeśli chodzi o sam poziom tekstu, to jest on wcale nie najgorszy. Sama historia jest dość przeciętna i bardzo brakowało mi w niej paru szczegółowych informacji na temat przeszłości postaci, przez co nie da się stwierdzić co jest dla niej motywacją, jaki ma system wartości, cel a takie rzeczy zwykle - bo nie mówię, że zawsze - wiążą się z jakimiś przeżyciami. Otrzymujesz 30 punktów, zapraszam do sali nr 1. ;)

Offline

 

#150 2013-12-07 14:00:10

Ganoy

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-12-06
Posty: 74
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Byakugan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18

Re: Sala #1 - Prolog

Spoiler:

-> SIŁA - 6
-> WYTRZYMAŁOŚĆ - 6
-> SZYBKOŚĆ - 6
-> REAKCJE - 5
-> UMYSŁ - 6
-> WOLA - 2
-> KONTROLA CHAKRY - 6

Ostatnio edytowany przez Ganoy (2013-12-10 07:29:44)

Offline

 

#151 2013-12-08 19:22:05

Seiryu Namikaze

Klan Namikaze

Zarejestrowany: 2013-12-08
Posty: 2

Re: Sala #1 - Prolog

Rok 150 n.e. W Kraju Wiatru, w mieście Enko, kolejny zwyczajny dzień. Słońce świeciło, lekki zefir  wiatru umilał ludziom dzień. Dzieci beztrosko bawiły się. Jednak ten dzień nie był dla wszystkich zwykłym, szarym dniem. Tego dnia na świat przyszedł syn dwóch shinobi klanu Namikaze, Seiryu Namikaze. W roku 154 n.e., kiedy Seiryu był już 4 letnim chłopcem, który był powoli przygotowywany do życia jako shinobi, stała się tragedia, która odcisnęła piętno w jego życiu. A mianowicie jego ojciec zmarł. To spowodowało, że chłopak nie miał wzoru do naśladowania, a także zaczął szybciej dorastać. Jego ojciec zawsze chciał, aby jego syn był wspaniałym shinobi i został niegdyś liderem potężnego klanu, jakim niewątpliwie jest klan Namikaze. W wieku 5 lat już zaczęto dostrzegać w chłopaku potencjał, który pozwalał wróżyć chłopakowi znamienitą przyszłość. Kiedy miał już lat 10, był już całkiem dojrzałym chłopcem, znów los spłatał mu figla. Jego matka została wysłana przez wioskę na misję, jednak nie wiedział jaką, dowiedział się tylko, że będzie się nim opiekowała przyjaciółka jego matki, która miała syna w jego wieku. Wtedy właśnie poznał swojego pierwszego przyjaciela. Jak się okazało, syn tej kobiety, także miał marzenia, a dokładniej takie samo jak Seiryu. Chciał zostać w przyszłości liderem klanu i doprowadzić go na szczyt w świecie shinobi.  Seiryu, jak i zarazem jego kompan, mocno trenowali. Każdy dzień spędzali w różnych miejscach, aby trenować i doskonalić swoje umiejętności. W wieku 13 lat jednak Seiryu poczuł się na tyle dojrzały, aby móc samemu brnąć przez życie. Zamieszkał w domu rodzinnym. Pewnego dnia, do jego drzwi ktoś zapukał. Po otwarciu, okazało się, że był to ówczesny lider klanu. Kiedy Seiryu spotkał na niego, zobaczył smutek i ból. Nie wiedział, czego może się spodziewać, co u niego robi tak wysoko postawiona osobistość, ktoś, kogo miejsce w przyszłości chciałby zająć.
-Mogę wejść na chwilę Seiryu? Mam Ci coś ważnego do powiedzenia.
Głos mężczyzny drżał, a do oczu spływały łzy.
-Tak, proszę wejść. Napije się Pan czegoś?
Zapytał młody Seiryu, spoglądając na lidera.
-Nie, dziękuję. Przyszedłem Ci coś powiedzieć...
Po jego twarzy spłynęły łzy. Seiryu nie wiedział i nie domyślał się, o co może chodzić. Nie wiedział, jak się zachować wobec mężczyzny. Usiadł na przeciwko niego i czekał na to, co usłyszy.
-Wiesz, przypominasz mi bardzo swojego ojca. Jesteś spokojny i opanowany, jak on. Masz nawet ten sam kolor oczu i rysy twarzy.
Fakt, Seiryu bardzo wdał się w ojca. Był blondynem, włosy miał postawione do góry. Oczy miał ciemno zielone. I ten uśmiech. Uśmiech miał bardzo sympatyczny, mówiono mu, że zaraża ludzi tym uśmiechem.
-Jak wiesz, 3 lata temu Twoja mama wyruszyła na misję. Owa misja polegała na infiltracji pewnego klanu, z pewnych względów nie mogę Ci powiedzieć, co to za klan. Niestety, wczoraj w nocy, znaleźliśmy ja wpół żywą. Niestety, nie dało się jej wyratować... I...
Młodym Namikaze zatrzęsło. Nie wiedział, co zrobić, ojca nie zdążył poznać, teraz, będąc tak młodym jeszcze chłopakiem, został bez matki. Ale chłopak twardo stał, choć na twarzy było widać kilka łez, to się nie popłakał. Było widać smutek, ale chłopak potrafił zamaskować emocje.
I prosiła, abym Ci przekazał, że Cię zawsze kochała. To wszystko. Strasznie mi przykro z tego powodu. Może lepiej już pójdę...
Lider klanu Namikaze wstał i skierował się do wyjścia, pogrążony w smutku. Młody Seiryu nie załamał się. Bardzo szybko zaczął wkraczać w dorosłe życie.
Rok 165 n.e.
[b]Dziś Seiryu ma 15 lat. Ostro trenował aby zostać shinobim, a dziś znalazł się tutaj, w szkole ninja. Jego celem jest zdobycie umiejętności, by zostać najlepszym shinobi w historii swojego klanu. Czy mu się powiedzie ? Tego nie wie nikt, jednakże czas pokaże.

Ostatnio edytowany przez Seiryu Namikaze (2013-12-08 19:22:56)

Offline

 

#152 2013-12-08 19:37:42

Sensei_Shinsaku

Sensei

Zarejestrowany: 2012-09-15
Posty: 150

Re: Sala #1 - Prolog

Zacznę od tego, co najbardziej rzuca się w oczu, a mianowicie - koloru. BŁAGAM Cię, byś nie bawił się w malowanie tekstu na czerwono, czy jakąkolwiek inną barwę, gdyż automatycznie odrzuca to czytelnika i sprawia, że post staje się niezwykle nieprzyjemny do przebrnięcia przezeń. Ale skoro już wypowiedziałem się w sferze estetycznej, przejdźmy do fabuły.
Historia, prawdę powiedziawszy, nie wciągnęła mnie ani trochę. Brak jakichkolwiek opisów, wszystko zostało przez Ciebie napisane w sposób prozaiczny i banalny. Pomijając już fakt, że podobnie, jak to się często dzieje w wielu innych przypadkach, oczywiście twoja postać musiała stracić oboje rodziców. Rozumiem, że tak postanowiłeś, nic mi do tego. W każdym razie - kreatywnością się w tym wypadku nie popisałeś.
Pomijam już liczne powtórzenia i styl, który daje wrażenie, jakbyś pisał tekst od niechcenia. Rozumiem, że może Ci się nie chciało, a może po prostu tak już piszesz - nie moja sprawa. Jednak pierwszy, tak bardzo ważny dla twojej postaci post, zasługuje (przynajmniej według mnie) na trochę więcej.
Nie dopatrzyłem się żadnych błędów związanych z fabułą forum (poza tym, że proszę, byś zamiast shinobi używał słowa ninja - tak się już przyjęło). Muszę zatem zaakceptować twój prolog, jednak nie dostaniesz za niego więcej niż 18 punktów statystyk. Teraz decyzja należy do Ciebie: albo zdecydujesz się na przyjęcie takiej, raczej niskiej nagrody, albo stworzysz kolejny opis, który poddamy kolejnej ocenie.

Offline

 

#153 2013-12-08 23:57:10

Hikosaburo Ayatsuri

Klan Ayatsuri

Zarejestrowany: 2013-12-08
Posty: 3

Re: Sala #1 - Prolog

Prolog - Obiecujący początek


Wprowadzenie...

W Kraju Ognia, na terenach Shisou od ponad wieku klan Ayatsuri rozwija swoje umiejętności, techniki oraz specjalizacje. Raz na kilka pokoleń z całego klanu trafia się ninja 'doskonały', który jest w stanie opanować mistrzowskie techniki lalkarzy oraz samemu stworzyć własną unikalną. Mimo tego nie brakuje na tych terenach wybitnych przedstawicieli klanu, jednym z nich jest Yoshi Ayatsuri, który uczestniczył w takich wydarzeniach jak, I Wielka Wojna Ninja lub też atak na Kraj Ognia. Yoshi Ayatsuri wychowywał się w biednej rodzinie, która nawet nie zamieszkiwała terenów klanu, za młodu ninja musiał borykać się z takimi problemami jak brak żywności czy ubóstwo. Pomimo tego Yoshi nie czuł się nigdy przegrany i ta właśnie cecha pozwoliła mu podjąć decyzję pomimo bardzo młodego wieku. Pewnego deszczowego po południa gdy nowicjusz musiał zdobyć pożywienie, wybrał się na Nie nieco wcześniej by rozstawić zmyślne pułapki swojego ojca. Tym razem ze względu na rzęsisty deszcz ślady młodego ninja zatarły się, a sam młodzian zgubił się w gęstym lesie, chcąc przeczekać ulewę, schował się on pod wielkie dębowe drzewo. Minęło parę godzin, deszcz ustał, noc zastała Yoshi'ego. Chłopiec czuł się zagubiony, postanowił wyruszyć w nieznanym mu kierunku, nie zaszedł daleko po kilkunastu minutach zza drzewa ukazał się jego oczom nienaturalny cień, który wskazywał na obecność jakiejś osoby. Yoshi jak najszybciej chciał się schować, jednak strach nim zawładnął i potomek Ayatsuri zamarł w miejscu. Zza drzewa wyłoniła się marionetka, która powoli zbliżała się ku chłopczykowi, Yoshi nie wytrzymał i zemdlał... Po kilku godzinach ocknął się w zupełnie innym miejscu, na ścianach, umocowane pochodnie, wielkie rozległe pomieszczenie, w tym miejscu chłopak znajdował się sam, widział jedynie światło dnia na końcu długiego korytarza skalnego. Yoshi wstał zrobił dwa kroki, po czym usłyszał cichy szept:
- Witaj Yoshi, szukaliśmy Cię, ile to już masz lat... yyy 5? Ale nie o tym, przecież Ty nic nie wiesz. Jestem Hidetada, sprowadziłem Cię tutaj gdyż w Twoich żyłach płynie krew Ayatsuri, a prawdę mówiąc jesteś również moim bliskim krewnym. Ale pokolei, żebyś wszystko zrozumiał, klan Ayatsuri to klan który szkoli mistrzów marionetek już od kilku pokoleń, Ty jesteś kolejnym lalkarzem, pewnie mi nie wierzysz, ale sam się przekonasz że drzemie w Tobie ukryta moc. Twoi rodzice, a raczej Twój ojciec, a mój syn nie chciał bym Ci o tym kiedykolwiek powiedział, ale jesteś jeszcze za młody by poznać całą prawdę.. a tak jesteś moim wnuczkiem Yoshi. Wyrwałem Cię stamtąd gdyż może to Ty jesteś tym 'wybranym', myślę że nie muszę Ci wiele tłumaczyć bo wyglądasz na strasznie podekscytowanego.. - po tych słowach w oczach młodego wojownika zagościła wola walki i zdobywania nowych umiejętności. Chłopiec stał wryty w ziemię przez parę minut i tak jak powiedział Hidetada tak się stało, Yoshi rozwijał swoje umiejętności przez kolejne 5 lat i wyruszył do Szkoły Ninja. Został świetnym shinobi, który na stałe został w siedzibie Ayatsuri. Yoshi w wieku 20 lat poznał Mine, z którą jak się okazało razem został wysłany do szkoły. Po 2 latach zostali parą i założyli rodzinę. Yoshi był przepełniony wolą walki i szczęściem gdyż okazało się że Jego żona jest w ciąży, a on miał zostać ojcem.


Narodziny - nowa nadzieja

Minęło 7 lat od I Wielkiej Wojny Ninja, sytuacja na świecie oraz w Shisou została opanowana i Hikosaburo mógł przyjść na świat bezpiecznie. Pomimo słów swojego dziadka Yoshi nie był tym wybranym zrozumiał to będąc u szczytu swoich możliwości podczas Wielkiej Wojny od tamtej chwili żył z nadzieją że jego potomek zostanie kimś wyjątkowym, ten dzień w końcu nadszedł. Yoshi robił wszystko by jego rodzina żyła na wysokim poziomie i by najmłodszemu członkowi rodziny niczego nie zabrakło. Rok 155 n.e, do siedziby klanu przychodzi informacja o Szkole Ninja, która rekrutuje wszystkich młodych ninja Rada klanu została natychmiastowo zwołana, ustalono iż co 5 lat klan dokona wyboru dwóch młodych adeptów, którzy dostaną szansę i wolną rękę od władz klanu. Yoshi wiązał ze swoim synem wielkie nadzieję, we wszystkim wspierała go Mina, która podczas nieobecności głowy rodziny zajmowała się chłopcem.


Młody artysta

Hikosaburo rozwijał się bardzo szybko, już w wieku 10 lat pokazał że drzemią w nim ukryte moce. Hikosaburo musiał zostać sam w domu na około tygodnia, co 2 dni odwiedzał go przyjaciel Yoshi'ego, młody ninja nie wiedział zupełnie co ma robić, to też zaczął szperać po pułkach, znalazł starą zakurzoną książkę zatytułowaną 'Mój wymarzony przyjaciel'. Młody adept klanu Ayatsuri, zagłębił się w tą lekturę jak się okazało w książce ojciec Hikosaburo opisał projekt z okresu gdy zaczynał przygodę z klanem stworzenia wymarzonej lalki, która zawsze będzie z jego właścicielem. Na tyle zainspirowało to potomka Yoshi'ego że od razu zabrał się do stworzenia swojej lalki, nie chciał by dowiedział się o tym przyjaciel ojca to też pracował nad Nią jedynie w nocy, by nie zdradzić tajemnicy. Po tygodniu Yoshi wraz z Miną wrócili do Shisou, Yoshi miał się spóźnić gdyż musiał jeszcze złożyć raport z misji Mina udała się prosto domu, gdy weszła nie mogła uwierzyć własnym oczom, wyszeptała pod nosem z niedowierzaniem:
- Hikosaburo, przecież to... - młody chłopiec spał smacznie w ramionach swojej pierwszej stworzonej kukły, która technicznie nie zachwycała jednak patrząc na wiek chłopca było to niesamowite osiągnięcie. Matka dziecka zamarła w przejściu po kilku minutach do domu przybył Yoshi, który widząc Mine stanął za Nią i zapytał:
- Coś się stało? - wszedł dalej, Yoshi stanął na jego twarzy zagościł spokojny uśmiech, a po policzkach spłynęły łzy.
- Niesamowite... teraz jestem pewien - pomyślał, gdyż sam jedynie zdołał opisać ten projekt, a jego syn zdołał to zrealizować w zaledwie tydzień. Rodzice nie budzili potomka, spędzili ten wieczór przy świetle księżyca i w ciszy.


Nowa droga

Po tych wydarzeniach Yoshi nie miał wątpliwości co do umiejętności syna i czy da radę on przebrnąć przez Szkołę Ninja, zgłosił wszystko w radzie klanu, która postanowiła dać szansę Hikosaburo. Po 5 latach młodzieniec dostał wezwanie do jednej z jaskiń klanu Ayatsuri. Wszedł, jaskinia ta troche różniła się od pozostałych było kompletnie ciemno, jedynie na samym jej końcu stał mały warsztat, a na nim płonęły dwie świecę, przy warsztacie stał staruszek, który śrubokrętem starał się wyregulować jedną z części swojej nowej marionetki.
- Jesteś już? Hikosabruo tak? - rzucił starzec w stronę chłopca. Ten nic nie odpowiadając podszedł bliżej warsztatu.
- Rada klanu podjęła pewną decyzję związaną z Twoją osobą, chciałbym Ci coś pokazać, pracowałem ostatnio nad pewną trucizną, a raczej substancją, która powoduje natychmiastowe omdlenie, a ofiara budzi się po tym za tydzień, nie pamięta również co działo się tydzień przed straceniem przytomności. - chłopiec nie rozumiał słów starca, dlatego zapytał:
- Ale po co mi pan... - w tym momencie jedna z kukieł starca wystrzeliła zatruty senbon w szyję Hikosaburo.

....

Chłopak ocknął się, nie wiedział gdzie jest, miał pustkę w głowię jedynie miał w głowie jedno:
- To chyba jest to o czym cały czas opowiadał mi ojciec... Szkoła Ninja. Tylko jak ja tu trafiłem, eh widocznie skoro tu jestem chyba nie powinienem na tym rozmyślać, bo teraz w końcu zaczyna się mój pierwszy rozdział w nowym życiu.. Tato nie zawiodę Cię! - pomyślał po czym jego oczy się zeszkliły, młodzieniec poczuł coś wewnątrz siebie, coś co odziedziczył po Yoshim, wolę walki.

Offline

 

#154 2013-12-09 00:21:46

Sensei_Ryo

Przybysz

Zarejestrowany: 2012-02-19
Posty: 176

Re: Sala #1 - Prolog

      Prolog przeczytany, pora więc go ocenić. Ale na ile? Nad tym się trochę zastanawiałem i pokrótce uznałem, że najsprawiedliwszą oceną będzie punktów ilość równa - 35. Dlaczego?
      Napisana praca miała pomysł. Trochę, co prawda, kwadratowy jak dla mnie, ale autorowi wyobraźni poszczędzić nie można. Odniesienie się do korzeni własnego klanu, a także zaprezentowanie znajomości historii naszego świata sprawiły, że ocena skoczyła w górę. Ocena straciła zaś tu i ówdzie na samej jakości pracy, bo nie wiem jak inni, ale ja widziałem w niektórych miejscach zbytni pośpiech. Odnosiłem nieustanne wrażenie, że im dalej zabrnąłeś, tym szybciej chciałeś to skończyć, a to bardzo często negatywnie oddziałuje na treść. Tutaj dokładnie takie zjawisko zaistniało.
      Mam nadzieję, że 35 punktów cię satysfakcjonuję i będziesz mógł za ich pomocą odpowiednio rozdysponować atrybuty, by później udać się bezpośrednio do pierwszej sali, gdzie czekają cię trzy jutsu do nauki. Powodzenia i motywacji życzę!

Offline

 

#155 2013-12-09 00:26:46

Hikosaburo Ayatsuri

Klan Ayatsuri

Zarejestrowany: 2013-12-08
Posty: 3

Re: Sala #1 - Prolog

-> SIŁA - 3
-> WYTRZYMAŁOŚĆ - 2

-> SZYBKOŚĆ - 8
-> REAKCJE - 10

-> UMYSŁ - 1
-> WOLA - 1

-> KONTROLA CHAKRY - 10

Offline

 

#156 2013-12-11 14:15:59

Mesayato

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-11-24
Posty: 211
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek organizacji
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 9

Re: Sala #1 - Prolog

http://img404.imageshack.us/img404/5286/2nbf.jpg
Las, który przemierzał Mesayato

-------------------------------------------------------------------------
   -Moja historia? To aż tak ważne? – zdziwił się chłopiec
    Wcześniej nic się nie wydarzyło… tak przynajmniej uważał Mesayato. Gdy teraz zaczął zastanawiać się nad swoim dotychczasowym życiem, przypomniał sobie sierociniec. Jego rodzice prowadzili we własnym mieszkaniu tzw. Dom dziecka. Wychowywał się z wieloma sierotami, co ułatwiło mu naukę łatwego nawiązywania kontaktów z innymi. Dzięki mieszkaniu razem, pod jednym dachem z tak odmiennymi osobami, poznał dokładnie różne poglądy na wiele tematów. Mimo swojego młodego wieku musiał opuścić swoich przyjaciół, by spełnić obowiązek względem swojej wielkiej rodziny. Organizowany przez rodziców przytułek był drogi w utrzymaniu, więc dziecko właścicieli zostało zobowiązane do wyruszenia w podróż z taborem kupieckim starszego brata, gdzie miał pomagać mu w pracy. Czteroletni chłopiec, pod opieką osób do tego wyznaczonych, wiele podróżował po świecie. Mimo licznych „wypraw” niezbyt dużo pamięta o odwiedzonych miejscach. Nie wie nawet, czy opuścił rodzinny kraj. Jedna z przygód, która przydarzyła się sześcioletniemu wtedy dziecku, zapewne utkwi mu w pamięci na długie lata.
   -Ten dzień zaczął się jak każdy inny. Słońce świeciło, było dość ciepło… - zaczął dalszą część opowieści
    Faktycznie… ten czas miał nie wyróżniać się spośród wielu lat spędzonych z bratem. Gdy młody Fumei obudził się rano, wyszedł z rozbitego na noc namiotu i zobaczył piękno krainy, do której tabór kupiecki przybył późną nocą. Rosły tu rośliny, których mały Mesayato nigdy nie widział. Ruszył biegiem w stronę lasu z szerokim bananem na twarzy. Podziwiał piękno owych kwiatów, krzewów i drzew. Wydawało mu się, że rośliny są olbrzymie. W sumie nic dziwnego… każdy sześciolatek odebrałby tę sytuację właśnie w taki sposób.
   -Chciałem wtedy, by rodzice, brat i przyjaciele, którzy ze mną mieszkali, mogli być razem ze mną w tym cudownym miejscu. Chęć spotkania w tak licznym gronie była wielka… Następna rzecz, jaką pamiętam… - westchnął głęboko - …to było dziwne.
    W chwili, gdy chłopiec przypominał sobie tę część historii, uśmiechał się lekko. Wspomnienia dotyczące chwil spędzonych w owym lesie musiały być dla niego bardzo miłe. Po dłuższym przebywaniu w borze, poznawaniu nowych roślin przez dotyk, węch i wzrok, usłyszał czyjeś głosy. Ruszył w stronę ich źródeł, potykając się nawet o gałęzie krzewów i korzenie drzew. Po około dziesięciu, może piętnastu minutach morderczego dla dziecka sprintu, wybiegł na sporą polanę, gdzie nie rosło już żadne nieznane ziele. Spojrzał ze łzami w oczach na budynek, który do znudzenia przypominał jego dom rodzinny. Po krótkiej chwili zobaczył jakieś sylwetki. Dwójka dorosłych i piątka bawiących się dzieci.
   -Pomyślałem wtedy, że musza być szczęśliwą rodziną… powoli ruszyłem w ich stronę, chcąc chociaż przez chwilę poczuć atmosferę pełnej rodziny, jaką tworzyli. W pewnym momencie zatrzymałem się, przyglądając się wyraźnym twarzom.
    W owym momencie, gdy chłopak ujrzał dokładnie ludzi, do których zbliżył się wystarczająco, stanął jak wryty i w ciszy przyglądał im się. Dorosła kobieta podeszła do Mesayato i przykucnęła przy nim, spoglądając mu w oczy.
   -Co tu robisz, malutki? – spytała kobieta ciepłym głosem
   -Ja… byłem z bratem w podróży i… rozbiliśmy obóz po drugiej stronie lasu. – odpowiedział chłopak cicho, łza spłynęła po jego policzku
   -A jak się nazywasz? – spytała z uśmiechem
   -Mesayato… Mesayato Fumei.
   -Ten Mes?! – wykrzyknął starszy mężczyzna, stojący za kobietą – Nasz mały syn?!
    W tej chwili uświadomił sobie, że naprawdę marzenia potrafią się spełniać. Chłopiec wyszczerzył się do nich szeroko. Zdał sobie sprawę, że rozmawiał właśnie ze swoimi rodzicami, których zobaczył pierwszy raz od kilku lat.
   -Dlaczego do mnie nie pisaliście? – spytał ze łzami w oczach, jednocześnie się uśmiechając
   -Przecież co miesiąc wysyłaliśmy do was listy! Brat miał ci je przekazywać za każdym razem, gdy pisaliśmy! Nie mówił ci nic?! – zdenerwowała się kobieta
   -Nie. Nigdy nie wspominał. Myślałem, że o mnie zapomnieliście… - łzy leciały ciurkiem po twarzy chłopca
    Po powrocie do normalnego stanu chciał zostać z nimi już na zawsze… chyba, że pozwoliliby mu się zapisać na szkolenie Shinobi. Był zły na starszego brata, że ten zataił przed nim tak ważne informacje. Chciał rozmówić się z nim jak najszybciej, lecz kolejna wypowiedź kobiety zmieniła jego plany.
   -Wszystkiego najlepszego, Mesayato. – uśmiechnęli się razem z mężczyzną – Z okazji siódmych urodzin możesz zapisać się do Akademii. Masz nasza zgodę. – rzekli razem
   -N…naprawdę?! Arigato gozaimsu da! – rzucił im się na szyje
    Tak właśnie zapamiętał ten dzień.
   -Po tym, jak zamknąłem oczy przy nich, tak jakby… nie pamiętam, co było dalej. Obudziłem się dopiero tutaj, przed budynkiem. Po tym zacząłem wylewać tu z siebie opowieść o młodym chłopcu… okłamywanym przez kilka lat przez brata. To właśnie moja historia.
    Po tych słowach westchnął głęboko, następnie zawiesił wzrok na „rozmówcy” i zamilkł. Cała ta sytuacja do teraz wydaje się chłopcu dziwna. Mimo to cieszy się, że mógł zobaczyć swoją liczną rodzinę po długim czasie rozłąki. Gdy teraz o tym myślał, uświadomił sobie, że marzenia mogą się spełniać. Dzięki tej przygodzie zrozumiał, że jest pewnego rodzaju marzycielem. Wydarzenia z tamtego dnia wywołały chęć bycia bohaterem. Od chwili spotkania rodziców Mesayato marzy  o tym, by zostać dowódcą własnej wioski. Wie, że marzenia się spełniają… więc wie, że da radę!


Mowa jasnej strony || Mowa ciemnej strony
Myśli jasnej strony || Myśli ciemnej strony
Krzyk jasnej strony || Krzyk ciemnej strony

KP

Offline

 

#157 2013-12-11 14:31:47

Sensei_Shinsaku

Sensei

Zarejestrowany: 2012-09-15
Posty: 150

Re: Sala #1 - Prolog

Okej, przyjrzyjmy się kolejnemu prologowi z jakże wspaniałej organizacji Wyrzutków. Pierwszą rzeczą, na którą według mnie warto zwrócić uwagę, jest sposób narracji. Wszystko zostało przedstawione w formie retrospekcji, kiedy to chłopiec, opisany z perspektywy osoby trzeciej, rozpoczyna opowieść o swoim dzieciństwie. Według mnie zabieg ten jak najbardziej trafiony, niecodzienny i zasługuje na pochwałę.
   Co nie dziwi, to występ sierot, których jest od groma na naszym forum. Jednak tutaj to nie Mesayato traci rodziców, a wychowuje się z takimi dziećmi. Kolejny raz coś, co kompletnie odbiega od ogromu tych samych opowieści.
   Technicznie opisy są dobre, pozwalają wyobrazić sobie mniej więcej sytuacje, które miały wówczas miejsce. Jeśli miałbym się do czegoś przyczepić, czego nie zrobię, to intensywniejszego zagłębienia się w psychikę bohatera. W ten sposób każdy z nas, czytających twój prolog, mógłby na chwilę utożsamić się z tą postacią. Było jednak widać taką próbę, dlatego też nie zwracam na to szczególnej uwagi.
   A co do pragnienia zostania przywódcą swojej wioski, to życzę powodzenia. Bo chociaż musiałbyś zrzucić z tego urzędu moją osobę, to w końcu marzenia się spełniają, prawda? hahaha! Żartuję oczywiście!
   Za całość mogę Cię nagrodzić sumą 50 punktów statystyk, które powinieneś rozdysponować w następnym poście w tym temacie. Gratulacje!
   

Do tej czynności użyj tagów 'quote'. Pamiętaj przy tym, że na start posiadasz po jednym punkcie w każdej ze statystyk. Kiedy rozdasz swoją nagrodę, zapraszam do pierwszej sali, w której od razu trenujesz jedną z wybranych technik. Powodzenia!

Ostatnio edytowany przez Sensei_Shinsaku (2013-12-11 14:33:23)

Offline

 

#158 2013-12-11 15:01:12

Mesayato

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-11-24
Posty: 211
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek organizacji
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 9

Re: Sala #1 - Prolog

-> SIŁA 1+15=16
-> WYTRZYMAŁOŚĆ 1+15=16
-> SZYBKOŚĆ 1+10=11
-> REAKCJE 1+10=11


Mowa jasnej strony || Mowa ciemnej strony
Myśli jasnej strony || Myśli ciemnej strony
Krzyk jasnej strony || Krzyk ciemnej strony

KP

Offline

 

#159 2013-12-28 18:40:20

Drahar

Zaginiony

48472129
Zarejestrowany: 2013-12-27
Posty: 30

Re: Sala #1 - Prolog

Drahar przyszedł na świat w wiosce swego klanu. Większość jego dzieciństwa była zwyczajna, chłopak od małego był trenowany na ninja. Nie był on jednak pierwszym dzieckiem, posiadał siostrę i brata - Tamotsu. Jako małe dziecko Drahar dążył do tego, aby dorównać swemu bratu, był dla niego dobrym autorytetem. Mimo, iż chłopak nie zapowiadał się na dobrego ninja to ciągle dążył do samodoskonalenia. Często rówieśnicy szydzili z niego i wyśmiewali umiejętności, jednak dzięki swemu celowi chłopak nie przejmował się niczym i dążył do stania się silnym jak brat. Marzenie to sprawiło, że większość swego czasu spędzał na doskonaleniu swych umiejętności, ale również i wiedzy. Często jego koledzy drwili z jego dobrego serca, co było jego największą zaletą, przez to chłopak zaczął interesować się medycyną. Pragnął zostać silnym medycznym ninja, który będzie radził sobie również w walce, ale też będzie w stanie ratować swych towarzyszy. Pragnienie to wzrosło, kiedy doszło do pewnego konfliktu między klanem Senju a Uchiha. Był to nie długi, lecz bolesny etap dla obu ze stron, rodzina Drahar'a również ucierpiała. Siostra dwóch braci została zabita. Śmierć siostry mocno odbiła się na psychice młodego chłopaka, właśnie wtedy postanowił, że zostanie medycznym ninja i nie pozwoli już umrzeć ani najbliższym, ani przyjaciołom. Do tego czasu Drahar często przesiadywał z bratem, kiedy ten miał wolne, jednak po konflikcie ich rodzice wyjechali w podróż, z której już nie wrócili. Przez krótki okres czasu młody Drahar mieszkał z bratem, jednak ten był zbyt zajęty wykonywaniem zadań dla wioski, więc chłopak zwykle przesiadywał sam ćwicząc. Niedługo potem, po dwudziestych urodzinach Tamotsu wyruszył w świat, jednak nie mógł zabrać ze sobą brata. Drahar pozostał tym razem całkowicie sam, pod opieką pewnych ludzi, znajomych rodziców. Zgodnie z wolą brata pozwolili mu dalej kontynuować trening, by później mógł wyruszyć do akademii ninja. Niedługi okres czasu mieszkał z nową rodziną, jednak ciągle pozostawała mu myśl w głowie, by wreszcie zakończyć akademię i wyruszyć w świat za bratem. Pragnął towarzyszyć mu i odnaleźć rodziców. Kiedy już wreszcie Drahar był na tyle dobry by móc wyruszyć do akademii niezwłocznie to uczynił. Pozostawił wszystko za sobą i skupił się na tym co przed nim, co będzie na niego czekało. Kiedy wreszcie dotarł do akademii wziął się za ostry trening, by móc jak najszybciej zakończyć ostateczny test. Pragnął jak najszybciej ruszyć w świat śladami swego brata. Ten dzień nadszedł właśnie dzisiaj. Drahar spokojnie siedział i wyczekiwał, aż przyjdzie jego kolej, by sprawdzić swe możliwości na egzaminie. Wszystko się okaże co będzie go czekało dalej...

Offline

 

#160 2013-12-28 20:21:33

Sensei_Shinsaku

Sensei

Zarejestrowany: 2012-09-15
Posty: 150

Re: Sala #1 - Prolog

   Prolog przeczytany, bo jakby inaczej ^^ Wydaje mi się jednak, że nie za bardzo się do niego przyłożyłeś. Opis nieco zbyt mało szczegółowy, ciężko mi czegokolwiek dowiedzieć się o możliwych motywach przyszłych zachowań, czy upodobaniach twojego bohatera, poza faktem, że przymierza się do wyboru tej niesamowitej drogi Medic-Nin.
   Co przemawia na plus to odwołanie się do historii forum i zbudowanie relacji z jednym z obecnych graczy. Zdecydowanie daje to multum możliwości, które barwnie wpłyną na fabułę twojej postaci, za co trzymam kciuki. I muszę jeszcze przyznać, że czytało mi się bez żadnej trudności.
   Jak już wspomniałem, całość wypadła całkiem okej, jednak do zachwytu mi daleko. Mogę Cię nagrodzić pulą 35 punktów, które, miejmy nadzieję, Cię zadowolą. Możesz je rozdysponować w kolejnym poście w tym temacie, o czym pewnie już wiesz.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Szamba betonowe Czechowice-Dziedzice