Ogłoszenie


#201 2014-02-17 18:50:41

Josuke

Zaginiony

47769207
Zarejestrowany: 2014-02-16
Posty: 69
Klan/Organizacja: Wyrzutkowie
Ranga: Wyrzutek
Płeć: Mężczyzna

Re: Sala #1 - Prolog

Siła: 11
Wytrzymałość: 6
Szybkość: 5
Reakcje: 6
Umysł: 1
Wola: 1
Kontrola chakry: 16

Offline

 

#202 2014-02-19 14:31:14

 Ariyuka

Zaginiony

48442857
Skąd: Świat ninja ^3^
Zarejestrowany: 2014-02-17
Posty: 57
Klan/Organizacja: Namikaze
KG/Umiejętność: Assarikaze
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Kobieta
Wiek: 15

Re: Sala #1 - Prolog

"Niech Twoje wady staną się atutami
Niech Twoja słabość stanie się wiatrem wiejącym Ci nie w twarz, a w plecy"



Ariyuka urodziła się jako normalne, zdrowe dziecko, a poród odbył się w dobrych warunkach. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie to, że jej życie było od początku zaplanowane. Jej rodzicami byli Rei Namikaze i ninja imieniem Tsubichi, jednak o nieznanym nazwisku, bo ludzie zwykli używać w stosunku do niego przydomka "Bóg Wiatru". Człowiek ów był znany we wszystkich pięciu krajach, a samo wypowiedzenie jego pseudonimu siało terror. Charakteryzowało go to, że od ponad dwudziestu lat nie przegrał żadnego starcia. Nie dokonywał tego jednak za sprawą swoich świetnych umiejętności bojowych spowodowanych intensywnym treningiem. Fakt, że władał Chakrą Wiatru, jednak to wciąż nie to.

Zaczęło się to dawno temu, kiedy jego klan rozpoczął konflikt z innym. Okazało się jednak, że przeciwnik miał znaczącą przewagę. Zdeterminowany Tsubichi za wszelką cenę nie chciał dopuścić do upadku jego rodu. Postanowił posunąć się do ostateczności. Wyruszył na kilkudniową wyprawę w celu odnalezienia bazy wygnanych ninja. Słyszał wiele historii o ich ogromnej mocy. Chciał zrekrutować kilku na czas wojny. Oni jednak, zaproponowali mu pakt. Mieli dać mu zwój z zakazanym Jutsu, a on w zamian za to w przyszłości oddać im swoje ciało, kiedy zginie. Technika ta, wykorzystywała Chakrę Wiatru, wytwarzając potężne tornado zdolne zmieść w ciągu kilku sekund nawet spore miasteczko. Zapewniało mu to zwycięstwo w każdym starciu. Pasmo powodzeń w bojach przyniosło mu w ciągu roku wielką sławę. Jego klan urósł w siłę, a on ze swoją kobietą życia mógł się wreszcie ustatkować. Miał szóstkę dzieci. Niestety, powoli, jak każdemu kto ma wszystkiego za dużo, poczęła odbijać mu szajba. Wykupił dużą armię, uzbroił ją, po czym zniszczył doszczętnie kilka klanów, oczywiście z niemałą pomocą swoich niezwykłych sług. Kiedy poczuł, że już nic nie może mu zagrozić, postanowił zacząć "korzystać z życia". Często upajał się, lub faszerował narkotykami, jednak w złym stanie nigdy nie widziano go publicznie. Czasami zdradzał też swoją żonę, właśnie z matką Ariyuki. Tak, nie przesłyszeliście się. Nasza bohaterka była owocem zdrady. Nikt postronny nigdy nie miał dowiedzieć się o tym incydencie.

Wszyscy myśleli, że Rei Namikaze miała dziecko ze swoim mężem, który myślał, że to jego dziecko. Kobieta jednak nie chciała żyć w kłamstwie, ani utwierdzać w nim swojej pociechy. Postanowiła, że w dniu jej jedenastych urodzin wyjawi wszystkim prawdę. Jej prawdziwy ojciec nie mógł do tego dopuścić, ponieważ to zniszczyłoby jego życie towarzyskie i straciłby poważanie wśród ludzi. Postanowił, że dzień przed tym dniem zamorduje dziecko. Niestety, akcja zakończyła się niepowodzeniem. Jedynymi ofiarami była matka, przybrany ojciec, a także kilku cywili. Nie ma sensu opisywać tego, jak się to odbyło. Jubilatka poprzysięgła zemstę. Usłyszała o turnieju organizowanym w pobliskiej wiosce. Nagrodą było miejsce w Akademii Ninja, do której dołączali tylko nieliczni. Widziała, że dzieci mordercy jej matki też tam będą.

Postanowiła wziąć udział. Długo ćwiczyła by osiągnąć perfekcję, lecz nie mogła mierzyć się ze swoimi przeciwnikami, którzy mieli większe doświadczenie w "byciu ninja". Mimo wszystko zapisała się. Całość miała trwać tylko kilka godzin, a walki rozgrywane jedna po drugiej. Dziewczyna posunęła się do oszustwa. Skorzystała z tego, że stroje zawodników były dla nich przygotowane w szatni. Nasączyła każdy poza swoim miksturą, którą ukradła z apteki. Jej zadaniem było osłabienie osoby, która miała z nią kontakt. Wszystko przebiegło pomyślnie, a Ariyuka wygrała turniej. Zdobyła miejsce w Akademii, gdzie mogła wyszkolić się, by w przyszłości udowodnić swojemu ojcu, że chciał popełnić błąd. Niestety, karma odbiła się na dziecku, które spadło z niewysokiego klifu. Zaliczyła niezłe uderzenie w głowę, co spowodowało utratę pamięci. Jedynymi wspomnieniami, które jej zostały to świadomość o przynależności do klanu Namikaze, imię, możliwość nauki w Akademii oraz  dzień jej jedenastych urodzin.

Ostatnio edytowany przez Ariyuka (2014-02-19 20:20:02)

Offline

 

#203 2014-02-19 23:05:39

Sensei_Ryo

Przybysz

Zarejestrowany: 2012-02-19
Posty: 176

Re: Sala #1 - Prolog

   W końcu zabrałem się za ten nieszczęsny prolog, który czytałem koło dwudziestu razy, włącznie z edycjami jakie w nim zawarto. Tych było naprawdę sporo i kiedy teraz staje przed finalną formą twojej pracy, nie mam skrupułów, by być szczery do bólu.
   Fabuła prologu jest bardzo przyjemna do czytania, mało powtarzalna i dobra fundamentalnie ku dalszemu rozwojowi postaci. Co prawda, wcześniej kuły mnie w oczy niektóre szczegóły, ale zdołałaś się ich wyzbyć, co niebagatelnie wpłynie na ocenę. Niestety, nie zachwyca mnie szczegółowość. Choć wszystko ma potencjał, to zostało skompresowane i streszczone do formy pigułki, tak, że w trakcie zapoznawania się z historią ma się ochotę kopnąć cię w tyłek. Gdybyś tak każdy akapit bardziej rozwinęła, zawarła więcej informacji, podzieliła się bardziej wnętrzem bohaterki, wówczas moglibyśmy mówić nawet o ocenie maksymalnej. Niestety, nie tym razem!
   Z początku nie byłem pewny, czy sposób w jaki dostałaś się do akademii rzeczywiście można zaakceptować. Pomysł z turniejem kuł w oczy, a to przez nagrodę, jaką w niej Ariyuka dostała. Szczerze wątpię, czy nauka w akademii mogłaby być trofeum takiej imprezy, ale właściwie czemu nie? No właśnie.
   Tak czy owak, z czystym sercem daje ci do rozdysponowania 35 punktów, które dodasz sobie do statystyk pod moim postem. Drogę do sal masz otwartą i z tego, co się orientuje, jednego posta zdążyłaś przez przypadek naskrobać.

Powodzenia!

Offline

 

#204 2014-02-20 00:33:06

 Ariyuka

Zaginiony

48442857
Skąd: Świat ninja ^3^
Zarejestrowany: 2014-02-17
Posty: 57
Klan/Organizacja: Namikaze
KG/Umiejętność: Assarikaze
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Kobieta
Wiek: 15

Re: Sala #1 - Prolog

Siła: 11
Wytrzymałość: 1
Szybkość: 6
Reakcje: 11
Umysł: 1
Wola: 1
Kontrola chakry: 11

Offline

 

#205 2014-02-25 21:26:06

Gotsuke

Klan Hyuuga

Zarejestrowany: 2014-02-24
Posty: 9
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Byakugan
Ranga: Uczeń shinobi
Płeć: M
Wiek: 12

Re: Sala #1 - Prolog

Prolog

Porywisty wiatr przedzierał się między kamiennym kanionem niczym rozpędzona i rozwścieczona bestia chcąca rozerwać wszystko co stanie jej na drodze. Na środku stał mężczyzna w średnim wieku otoczony przez trzech uzbrojonych ludzi. Miał długie, czarne włosy, których barwę dodatkowo podkreślało białe kimono z symbolem Yin-Yang na plecach. Jego oczy były białe niczym śnieg leżący w górnych partiach górskich szczytów. Był to Kamuro, młodszy brat obecnego lidera klanu Hyuuga. Mężczyzna patrzył na taczających go przeciwników z ściekłością. Akurat dziś musiał zajmować się ochroną posiadłości i natrafić na intruzów. W myślach powtarzał sobie, że jeszcze odpłaci się bratu za tą zniewagę. W końcu dziś był dzień narodzin jego syna.

***


Krzyki wydobywające się z posiadłości klanu można chyba było usłyszeć w całym Kraju Ziemi. W drewnianym pomieszczeniu oświetlonym licznymi świeczkami odbierany był poród syna Kamuro. Chwila ta nie była jednak tak wspaniała jak mogłoby o się wydawać. W cudzie narodzin naprawdę trudno było dopatrzyć się cudu, a Shiko przeklinała swojego męża za to, że zostawił ją w takiej chwili. Była coraz słabsza z każdą chwilą.

***


Trzech intruzów rzuciło się na Kamuro jak wygłodniałe hieny na kawałek padliny trzymając miecze wysoko nad głową. Hyuuga ustawił się w dziwnej pozycji i nagle otoczył go wir z chakry. Przeciwnicy odlecieli do tyłu. W tym samym momencie użytkownik białych oczu wyciągnął przed siebie rękę. Niewidzialna siła wysłała jednego z przeciwników Kamuro prosto na ścianę kanionu pozbawiając go przytomności. W tym czasie pozostałej dwóje udało się wstać. Jeden z nich nagle pojawił się za Hyuugą szykując się do cięcia. Jednak za bardzo się odsłonił. Kamuro wykonał jeden szybko obrót i uderzył mężczyznę z całej siły w klatkę piersiową. Z ust intruza wyleciała krew upadł na ziemię i zaczął się dusić. Hyuuga spojrzał na ostatniego z przeciwników, był przerażony.
- Spadaj stąd, albo skończysz jak oni !
Intruz rzucił miecz na ziemię i zaczął uciekać. Kamuro nie miał głowy do walki użył swoich wspaniałych oczu by zobaczyć co dzieje się z Shiko, która była w oddalonej o około dwa kilometry posiadłości. Hyuuga stał i patrzył z przerażeniem w pustą przestrzeń, a następnie rzucił się do panicznego biegu by jak najszybciej znaleźć się przy żonie.

***


Cały pokój wypełnił płacz małego chłopca. Shiko trzymała go na rękach, czuła się strasznie słabo, ale była naprawdę szczęśliwa. Jej synek miał białe włosy, zupełnie jak ona. W połączeniu z białymi oczami wyglądał dość przerażająco, ale nie dla niej. Shiko wiedziała, że to ostatni raz kiedy się widzą, kobiety w pokoju patrzyły na nią. W ich oczach był tylko smutek, jedna nawet płakała gdzieś w rogu. Shiko popatrzyła na swojego synka po raz ostatni.
- Gotsuke, przeproś tatę.
Zamknęła oczy i w tym momencie drzwi otworzyły się z trzaskiem.

***


Kamuro biegł w kierunku posiadłości najszybciej jak umiał. Widział to wyraźnie, chakra Shiko była coraz słabsza. Nie znał się na porodach, ale wątpił by było to normalne. Na policzkach Hyuugi można było zauważyć łzy. Ona umierała, gasła właśnie wtedy kiedy ich życie miało stać się jeszcze piękniejsze. Stanął przed wejściem do pokoju, w którym rodziła Shiko i otworzył drzwi z całej siły. Jej chara zgasła. Jego żona leżała z zamkniętymi oczami i uśmiechem na twarzy. Kamuro podszedł do niej i położył głowę na jej zimnym ramieniu. Nawet nie zwrócił uwagi na małego chłopca, który płakał nie czując bicia serca swojej matki.

Smok uwięziony w przeszłości i ptak uwięziony w klatce

Ogrody w głównej posiadłości klanu Hyuuga były naprawdę piękne. Przez środek płynęła mała rzeczka przecięta kilkom drewnianymi mostkami. Rosły w nim liczne drzewa, z których najwięcej były wiśni. Na wiosnę cały teren wokół głównych budynków wypełniał różowe i białe kwiaty niesione lekkim wiatrem. Gotsuko uwielbiał biegać wokół tych drzew sprawiało mu to wielką radość. Często bawił się także tam ze swoim kuzynostwem. Właśnie grali w berka. Gotsuko miał już cztery lata, więc nie mógł dać się złapać młodszym od siebie. Lider klanu siedział na altanie i przyglądał się tej gromadce z uśmiechem na twarzy. Nagle jednak coś zakłóciło ten spokój.
- Zamknijcie się cholerne dzieciaki !
W jednym z wejść stał mężczyzna o długich, czarnych włosach i zaniedbaną brodą. Wrzeszczał na dzieciaki biorąc kolejne łyki sake. Lider klanu skrzywił się na widok swojego najmłodszego brata.
- Gotsuko ! Ty mały bachorze wracaj no mi tutaj natychmiast !
Kamuro próbował podejść do dzieci ale zachwiał się w drodze i potknął o własne nogi. Wszystkie dzieci zaczęły się śmiać, a biało włosy chłopiec podbiegł do ojca by pomóc mu wstać. Lider klanu patrzył na całą tą scenę zarówno z politowaniem jak i obrzydzeniem. Jego brat od śmierci Shiko ni był już tą samą osobą. Miał problemy z alkoholem i strasznie wyżywał się na swoim synu. Nagle dało się słyszeć głośny plask. Gotsuko leżał na ziemi, a jego ojciec szedł chwiejnym krokiem do domu.
- Za  mną ! Natychmiast !
Chłopiec ruszył posłusznie. Od wujka często słyszał, że jego ojciec jest gdzieś w głębi dobrą osobą, ale nie wierzył w to. Mimo to nie miał nikogo innego. Zawsze zastanawiał się nad tym dlaczego wszyscy tak biernie się temu przyglądają. Gdy był mniejszy po takich scenach często leżał płacząc i czekając na reakcję swojego wujka, ale nikt nie chciał pomóc ani jemu ani jego tacie. Już dawno obiecał sobie, że nie będzie płakał. Uważał, że wszystkiemu jest winna główna gałąź klanu. 

***


Następnego dnia ojca Gotsuko nie było w domu. To było dziwne bo zazwyczaj chłopiec miał wstać i zrobić mu śniadanie. To naruszenie codzienności bardzo przestraszyło młodego Hyuugę. Wybiegł do ogrodu i zaczął wołać swojego ojca. Nie minęło dużo czasu, a ujrzał wuja z trzema innymi członkami klanu niosących nieprzytomnego Kamuro.
- C-coście mu zrobili ?! – wykrzyczał chłopiec podbiegając do swojego ojca by zacząć go lekko szturchać – Tato ! TATO ! Obudź się !
Lider klanu spojrzał na chłopca, który odwzajemnił mu spojrzenie. Mokre od łez oczy Gotsuko pałały czystą nienawiścią do osoby stojącej przed nim.
- Nie musiałeś tak mocno używać pieczęci ! – wykrzyczał na cały głos biało włosy chłopak.
Ataki Kamuro na swojego brata powtarzały raz, a czasem dwa razy w miesiącu. Hyuuga wmówił sobie, że gdyby był przy żonie to mógłby ją uratować i że winnym jej śmierci jest lider klanu. Ta nienawiść, choć w trochę innej formie przeszła także na małego Gotsuko co bardzo martwiło głowę kanu Hyuuga.
Jeszcze tego samego dnia zdarzyły się tragedia. Gdy biało włosy chłopiec wrócił z dnia przepełnionego zabawą z rówieśnikami zastał ciało swojego ojca widzące nad ziemią. Kamuro zdał sobie sprawę jak traktował syna i że nigdy nie pomści śmierci swojej żony. To było dla niego za dużo, wziął więc sznur i powiesił. Gotsuko wydał z siebie przeraźliwy krzyk balansujący między furią, a depresją i upadł na kolana.

***


Pogrzeb był bardzo huczny. Pomimo swojego nędznego żywota Kamuro był bardzo blisko spokrewniony z główną gałęziom klanu, przez co także szanowany. Wszyscy podchodzili i wspominali jaki był ojciec Gotsuko przed śmiercią jego matki. Nikt nie powiedział nawet słowa o tym jak żył przez ostatni cztery lata. W końcu o zmarłych się źle nie mówi. Wtedy na środek wyszedł białowłosy chłopiec czarnym kimonie.
- Biłeś mnie, dręczyłeś i krzyczałeś na mnie, a ja i tak cię kochałem. – mówił przez zaciśnięte zęby, a zebrani ludzie jakby na chwilę – NIGDY NIE USLYSZAŁEM OD CIEBIE NIC MIŁEGO, A NA KOŃCU PODDAŁEŚ SIĘ I UCIEKŁEŚ. NIENAWIDZĘ CIĘ !
Krótka przemowa wywołała wśród członków klanu pomruki oburzenia. Chłopak miał w sobie naprawdę ogromne pokłady nienawiści.

***


Gotsuko został adoptowany przez swojego wuja. Jednak po mimo tego przejawu dobroczynności chłopiec nie mógł zapomnieć jego bierności podczas gdy on i Kamuro przechodzili naprawdę trudny okres. Chłopiec sprzeciwiał się głowie klanu prawie codziennie oraz ciężko trenował by stać się silniejszym i kiedyś pokonać go. Nikt oczywiście nie uczył go nic na temat chakry ani technik klanowych więc chłopak po prostu kopał i bił pięściami w worki z piaskiem, które po dwóch latach zamienił na manekiny. Gotsuko miał już sześć lat. Nadszedł najwyższy czas by pomyśleć nad wysłaniem go do akademii lecz nie wszystko poszło tak gładko. Na prośbę samego chłopca opóźniono jego dołączenie do grona shinobi o dwa lata.

***


Zima w górach była zawsze surowa, a wiśnia i ogród klanu Hyuuga traciły w tym okresie swoje piękno. Wszystko było surowe, białe i zimne jak Gotsuko. Chłopak uwielbiał tą porę roku gdyż pokazywała jego wnętrze. Uważał, że szalejące często wichury obrazowały idealnie jego gniew i że chciałby aby kiedyś to on mógł stać się taką wichurą. Chciał w to wszystko uwierzyć, ale gdzieś w głębi siebie wiedział, że jest jedynie bezpańskim psem. Nie ma celu ani żadnej przyszłości. Te myśli nie dawały mu spać po nocach. Dlaczego nienawidził i mścił się na członkach własnej rodziny ? Czy naprawdę był aż tak podobny do ojca ? Ale nie potrafił przestać. Nagle na śniegu pojawił się jeden z synów głowy klanu, chłopak tak jak Gotsuko miał około ośmiu lat. Zaczął wyzywać swojego kuzyna nazywając go dziwakiem i głąbem, a na końcu powiedział coś o jego matce. Chłopak nigdy jej nie poznał, ale zawsze wierzył, że była bardzo dobrą osobą. Każda opowieść o niej utwierdzała go w tym przekonaniu, a jej obrażanie przez takiego młokosa było niewybaczalne. Jego ciało zaczęło poruszać się samo. Najpierw prawa pięść uderzyła w policzek kuzyna, Gotsuo poczuł na rękach krew i usłyszał przeraźliwy krzyk jego siostry, która stała gdzieś nieopodal. To wszystko było nieważne, chciał go stłuc na kwaśne jabłko, poczuć więcej jego krwi na dłoniach. Nawet nie widział co się dzieje, przed oczami miał mrok. Czuł, że w coś bije, ale nie widział w co. Jego ciało samo kazało mu prać kuzyna dopóki nie upadł. Co się stało ? Wokół było ciemno, strasznie ciemno i bolała go klatka piersiowa. Obudził się w kamiennym pomieszczeniu. Nie było wątpliwości to był loch, a po drugiej stronie krat stał jego wuj.
- Prawie go zabiłeś…
Nie trzeba było mówić nic więcej. Gotsuo albo spędzi tutaj resztę życia, albo zostanie stracony. Podniósł rękę na jednego z synów lidera klanu, nie było mowy o przebaczeniu.

***


Mijały kolejne lata, a chłopak siedział w swojej celi. Nie mógł uwierzyć w to co zrobił, popadł w wielką depresję, a inni nie chcieli się do niego zbliżać. W więzieniu nawet nie było straży, był zupełnie sam. Przez pierwsze pół roku leżał prawie, że nieruchomo na swoim łóżko. Nie chciał żyć i przebywać ze sobą, przez chwilę rozumiał ojca. Jego starsza kuzynka przynosiła mu codziennie jedzenie, ale on tego nie zauważał. Pewnego dnia Gotsuo podniósł się z łóżka i walnął pięścią w mur. „Nie będę taką ofiarą jak mój ojciec !” pomyślał i wyznaczył sobie karę za atak na kuzyna. Pięćset uderzeń pięścią w mur dziennie przez rok ! Udało mu się to dokonać pomimo, że Iyumi, jego kuzynka codziennie opatrywała mu rany. Po tym spędził pół roku na rozmowach z nią, znowu poczuł się wolny, albo raczej stwierdził, że chce tą wolność ograniczyć. Poprosił Iyumi by przyprowadziła swojego ojca.
- Chcę wam służyć, ale wiem, że mi nie zaufacie. Dlatego zamknijcie mnie – Gotsuo pokazał na swoje czoło – zamknijcie mnie jak ptaka w klatce i nie pozwólcie zapaść się w przeszłość jak zrobiliście to mojemu ojcu !
Ceremonia zapieczętowania została wykonana na miejscu. Następnego dnia chłopiec został wysłany do akademii.

Offline

 

#206 2014-02-25 22:47:20

Sensei_Ayatane

Sensei

Zarejestrowany: 2013-08-04
Posty: 50

Re: Sala #1 - Prolog

   Przyznaję, że Twój prolog przypadł mi do gustu. Lubię historie, w których coś się dzieje, a Twoja właśnie do takich należy. Ciekawym pomysłem było uczynienie z Gotsuke mściciela, ale nie tylko to zasługuje na pochwałę; cała reszta historii również została przez Ciebie ciekawie wymyślona, a także dobrze opisana. Błędów, choć zdarzają się (nie stawiamy spacji przed znakami interpunkcyjnymi!), nie jest na szczęście za dużo i nie przeszkadzają one w czerpaniu przyjemności z czytania. Mam nadzieję, że nowy Hyuuga nie skończy tak jak wielu jego poprzedników i zostanie potężnym wojownikiem. ;>
Podsumowując: Prolog jest ciekawy i dobrze napisany; gdyby nie te błędy, otrzymałbyś więcej, ale tak dostajesz równe 48 punktów statystyk, które rozdysponujesz w następnym poście. Pamiętaj, że wszędzie masz bazowo po 1 pkt!
Pozdrawiam
Sensei Ayatane

Offline

 

#207 2014-02-25 23:01:58

Gotsuke

Klan Hyuuga

Zarejestrowany: 2014-02-24
Posty: 9
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Byakugan
Ranga: Uczeń shinobi
Płeć: M
Wiek: 12

Re: Sala #1 - Prolog

->Siła: 16 (1+15)
->Wytrzymałość: 6 (1+5)

->Szybkość: 16 (1+15)
->Reakcje: 9 (1+8 )

->Umysł: 1
->Wola: 1

->Kontrola chakry: 6 (1+5)

Ostatnio edytowany przez Gotsuke (2014-02-25 23:02:09)

Offline

 

#208 2014-03-01 18:05:40

Aisukira

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-11-20
Posty: 5

Re: Sala #1 - Prolog

-A więc chcesz abym ci opowiedział po raz kolejny tą historię?
Zapytał się starzec wpatrując się w ostatnie płomienie dogasającego ogniska, których blask tworzył piękne odcienie czerwieni i pomarańczu na jego brodzie
-Jeżeli tak, to daj mi chwilę do namysłu, wiadomo że choć jest to ta sama historia, za każdym razem jest opowiadana inaczej...pewnie dlatego ją tak lubisz!
Zaśmiał się zaciągając się fajką nabitą pierwszej jakości tytoniem, a następnie wypuszczając dym w kształcie obręczy, które bezwładnie szybowały w górę wraz z ciepłym powietrzem znad ogniska.
-A więc było to tak...

Dawno, dawno temu kiedy ludzie toczyli nieustające wojny, urodził się pewien młodzieniec. Rodzice nazwali go Aisukiru. Nie był jakiś nadzwyczajny, po prostu typowy, pomarszczony, wrzeszczący noworodek którego waga równie była typowa co reszta. Na głowie miał parę kosmyków czarnych włosów, oczy niebieskie, twarz owalna...
Jak już wspominałem, zwyczajny dzieciak z klanu Lalkarzy.

W wieku 7 lat, po raz pierwszy zobaczył walkę dwóch marionetkarzy, był to jego ojciec, potężnie zbudowany człowiek o wielkiej wiedzy, oraz jego starszy brat. Widowisko to było niemałe, przez większość czasu dwójka shinobi, trzymała widownię składającą się z samej rodziny Ayatsuri w napięciu, które przyprawiło biednego dziadunia Kutaragi'ego o piąty zawał w tym tygodniu... wracając do walki, to skończyła się wygraną dla ojca Aisukiru, co było do przewidzenia. Młody, już niebiesko włosy chłopak postanowił też być taki jak jego ojciec i brat. W tym celu w nocy powędrował do warsztatu i postanowił sam zbudować swoją marionetkę, niestety jak to na 7 latka przystało jedyne co potrafił sklepać to dwie deski połączone sznurkiem na krzyż i przywiązane do nich patyki udające ręce i nogi. Jednak młodego to ucieszyło, właściwie to wszystko go cieszyło... było jedzenie w spiżarni? Uśmiechnięty od ucha do ucha. Miał iść spać? Uśmiechnięty od ucha to ucha... Miał wstać? Uśmiechnięty od ucha do ucha. Nawet jak jego prababcia umarła to przez cały pogrzeb uśmiechał się i biegał po kościele, o mało co nie wywracając trumny ze świętej pamięci staruszką... jednak czego oczekiwać można było od 4 letniego dzieciaka? Wracając do prowizorycznej marionetki, dowiązał do niej sznurki, i za ich pomocą zaczął sterować swoją pierwszą lalką.

Gdy miał 10 lat, zdarzyło się coś nieprzewidzianego. Dwójka zamaskowanych ludzi przybyła do domu Aisukiru i jego rodziny. Ojciec wyszedł z nimi rozmawiać. Jedyne co było słychać to krzyki ojca buntującego się przeciwko czemuś, czego chłopak nie był wstanie usłyszeć, bowiem w przeciwieństwie do jego taty, zamaskowani ludzie mówili bardzo cicho i gdyby nie to że Kutsuyoshimushi, czyli ojciec niebiesko-włosego, miał wyczulony słuch, również by nie usłyszał. Po chwili jednak  było słychać tylko głos wyciąganej katany z pochwy i pluśnięcie czerwonej posoki z przebitego na wylot ojca opierającego się na ramieniu jednego z przybyszów. To co wydarzyło się potem, nasz młody bohater niestety nie zapamiętał. Jedynie krzyk matki i ciemność oraz słodki zapach dymu usypiającego.

-Gdzie ja jestem?
Zapytał się chłopak budząc się z długiego snu przepełnionego koszmarami, do świata w którym była dwójka ludzi szepczących między sobą
-Kim jesteście?
Dopiero teraz do niego dotarło to że jest związany grubym sznurem, leży na deskach oraz że te deski zapewne należą do powozu zaprzęgniętego w konie. Mógł to wnioskować tylko z odczuwanych drgań, oraz dźwięków, bowiem jego oczy były przewiązane, spod opaski widział jedynie małą smużkę światła, która dała mu do zrozumienia że nadal posiada oczy
-Kim jesteście?!
Zapytał się po raz kolejny, jednak nie odpowiedzieli, jedyne co usłyszał to tąpnięcie twardych, wojskowych butów o deski i znów senne marzenia, wydarzenia sprzed porwania, krzyk matki...wszystko to powróciło do niego poprzedzone potężnym ciosem w tył głowy.

Następnym przystankiem na drodze do śmierci była kolejna pobudka. Tym razem w pokoju. Zwyczajnym pokoju, który miało każde dziecko mieszkające w domu z rodziną. Było tu biurko, łóżko, dwa drewniane fotele obite skórą oraz stolik z metalowymi nogami. Wszystko było normalne, jednak nie było normalnym to że chłopak nie pamiętał nic, skąd się tu wziął, skąd jest, kim jest jego rodzina ani czy w ogóle jakąś miał. jedyne rzeczy jakie jakie pamiętał to krzyk jakiejś kobiety, to że ma na imię Aisukiru oraz małą, drewnianą lalkę zbudowaną z paru patyków.

Ostatnio edytowany przez Aisukira (2014-03-01 21:24:02)

Offline

 

#209 2014-03-01 22:36:16

Sensei_Akio

Sensei

Zarejestrowany: 2012-11-02
Posty: 192

Re: Sala #1 - Prolog

W skrócie bo długo mi się nie chce za prolog przyznaję Ci 37 punktów. Teraz dlaczego pierwsza sprawa to śmierć ojca, generalnie nie jest to zbyt oryginalne. Jednak samo w sobie to nie jest minusem chociaż do plusów też nie należy. Jednak nie wyobrażam sobie żeby zimnokrwiści mordercy, którzy zabili twojego ojca chcieli ryzykować na tyle żeby pozostawić cię przy życiu. Fajne humorystyczne wstawki, ale nie potrafię sobie wyobrazić 7 latka wychowywanego w dyscyplinie klanu ninja wywracającego trumnę. Z 4 latkiem niby mogłoby to jeszcze wyjść, ale wtedy coś nie tak z chronologią. Wstęp ciekawy, styl pisania też, ale jakoś ten wstęp nie pasuję do historii,  w której raczej nie pojawia się wiele elementów godnych lubienia. Wyszła bardziej tragedia, a takich opowieści z reguły nie chcę się powtarzać. Ile można słuchać o dzieciaku, który stracił ojca? Przyjąłem, że ostatni akapit to pojawienie się w szkolę ninja? Możesz próbować się poprawić poprzez edycję albo rozdać punkty w następnym poście(pamiętaj że na start masz 1 w każdej statystyce).

Offline

 

#210 2014-03-02 08:47:23

Aisukira

Zaginiony

Zarejestrowany: 2013-11-20
Posty: 5

Re: Sala #1 - Prolog

Siła: 10
Wytrzymałość: 5
Szybkość: 10
Reakcje: 5
Umysł: 2
Wola: 2
Kontrola chakry: 10

Ostatnio edytowany przez Aisukira (2014-03-02 08:58:32)

Offline

 

#211 2014-03-09 14:29:38

Michio Matsuda

Zaginiony

Zarejestrowany: 2014-03-07
Posty: 19
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: CZŁONEK KLANU
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 16 lat

Re: Sala #1 - Prolog

- Czyli, w tym miejscu muszę się wam przedstawić? Chcecie usłyszeć moją dotychczasową historię? Nie ma problemu.

Urodziłem się pięknego, ciepłego i słonecznego dnia. Delikatny, chłodny wiaterek zrywał z drzew dziesiątki dojrzałych liści. Oprawa wykreowana działaniem sił przyrody była przepiękna. Chyba każdy chciałby przyjść na świat w takich warunkach. Miałem szczęście. Moi rodzice długo na mnie czekali. Do ostatniej chwili zwlekali z wybraniem imienia. Gdy moja mama przytuliła mnie, to postanowiła, że adekwatnym imieniem do mojej osoby będzie proste, ale ładnie brzmiące Michio. Byłem dla nich wręcz darem od Bogów. Dlaczego? Otóż moi rodzice przez wiele lat starali się o potomka, lecz nie udawało im się. Gdy stracili jakąkolwiek nadzieję, wydarzył się nieoczekiwany cud. Modlitwy całej rodziny, wszystkich członków klanu Senju zostały wysłuchane. przez kilka dni w wiosce panowały liczne uroczystości dziękczynne. Chciano w ten prosty sposób odwdzięczyć się, za moje narodziny i za wszelkie dobro, którym zostaje obdarzona wioska i ród Senju.

-Nieoczekiwana sytuacja, całkowicie zmieniła nasze życie. Można już tylko wywodzić, co by było gdyby...

Rok po moich narodzinach mój ociec został uznany przez starszyznę rodu za zdrajcę. W sumie nie wiem, dlaczego zapadła taka decyzja. Nigdy nie pytałem matki o to, gdyż czułem, że za dużo ją to kosztuje. Krążył plotki, że mój ojciec działał potajemnie z innymi wioskami, a to mogło grozić poważnymi konsekwencjami dla klanu Senju. Minoru, aby uchronić własne życie, zbiegł nocą z wioski. Pościg, który niezwłocznie ruszył za nim, nie potrafił go wyśledzić. Pewnie schronił się w jakieś krainie, dla której działał. Pomimo opuszczenia wioski prze tatę, sytuacja była nadal napięta. Wtedy to postanowiono, że ja wraz z mamą, będziemy pod nadzorem starszyzny. Zostaliśmy wysiedleni na granice obszaru, zamieszkiwanego przez nasz klan. Żyliśmy w straszliwej biedzie. Naoko pomimo ciężkiej sytuacji, nie traciła nadziei. W głębi serca wierzyła, że jeszcze nadejdą lepsze dni. Każda chwila w nowym dla nas miejscu była niesamowitym doświadczeniem. Walcząc o przeżycie, jej światopogląd diametralnie się zmienił. Zaczęła doceniać to, co przyniósł los i zaczęła z uśmiechem na twarzy akceptować to, co ją spotkało. Uczucie matki względem mnie nie pogorszyło się. Nasza więź nie ucierpiała. Wręcz przeciwnie! Stała się jeszcze silniejsza. Razem cieszyliśmy się każdym przeżytym dniem. Za żadne skarby nie zamieniłbym tych wspomnień.

- Teraz nadeszła pora na opisanie okresu dzieciństwa.

Mijały miesiące i lata. Rosłem, jak na drożdżach. Pamiętam to wszystko, jakby wydarzyło się wczoraj. Przez 8 lat wiodłem beztroskie życie. Nie obawiałem się niczego, gdyż moja mamusia czuwała nade mną. Jednakże to nie mogło przecież trwać wiecznie. Widziałem, jak z każdym upływającym dniem jej spojrzenie traciło to charakterystyczne błysk. Naoko opadała z sił. Wtedy to stanąłem przed podjęciem pierwszej męskiej decyzji. bez zastanowienia porzuciłem to luźne i przyjemne życie. Od tego momentu przejąłem wszystkie domowe obowiązki. Chciałem odciążyć mamę, która i tak była dla mnie bohaterem. Do moich obowiązków należało; czyszczenie domu, zbieranie drzewa w zimie na opał oraz dbanie o pożywienie. W dniu 9 urodzin otrzymałem od Naoko książkę, która opowiadała losy naszego klanu. Doskonale pamiętam, jak wieczorami przy blasku palących się świec lub przy świetle księżyca czytałem. Z każdą stroną, moja ciekawość rosła. Ekscytacja sięgała zenitów. W końcu dowiedziałem się kim tak na prawdę jestem. Nigdy nie pomyślałbym, że mam gdzieś w głębi siebie uśpioną moc kontroli nad drzewem. Byłem wdzięczny mamie za taki rodzaj prezentu. Dzięki niej już wszystko pojąłem. Również od kilku miesięcy dużo z nią rozmawiałem o tym, jakim człowiekiem powinienem być, jakimi wartościami powinienem się kierować w życiu. Wtedy to mama przedstawiła mi tak zwany dekalog Senju, który to od pamiętnego dnia zaczęła pisać. Do dnia dzisiejszego pamiętam wszystkie postanowienia. 1* Ciesz się każdym dniem i z uśmiechem na twarzy przyjmuj to, co niesie dla ciebie los. 2* Nie pozostawaj obojętny na cierpienie innych ludzi. 3* Pomagaj słabszych, a bezbronnych otaczaj ochroną. 4* Siłowe rozwiązania problemów są dopiero ostatecznością. Staraj się dojść poprzez słowa do kompromisu. 5* Nie spoczywaj na laurach. Wyznaczaj sobie nowe cele, aby się nadal rozwijać. 6* Wierność wiosce i klanowi jest rzeczą świętą. 7* Bądź posłuszny swoim przełożonym. 8* Troszcz się o osoby bliskie twojemu sercu. 9* Nie pałaj nienawiścią do wrogów swych. 10* Czyń tak, abyś był panem własnego losu.   Niby proste zdania, lecz bez cienia wątpliwości odcisnęły swoje piętno na mojej osobie, na moim charakterze. Po roku czasu wraz z innymi dziećmi przystąpiłem do miejscowej szkółki, w której to uczono nas dyscypliny. Również nabywaliśmy czysto teoretycznej wiedzy o świecie i krainach. Mieliśmy też przygotowania fizyczne. Właśnie tam moje ciało nabierało wytrzymałości i atletycznej budowy. Tkana tłuszczowa została w zastraszającym tempie redukowana, a na jej miejscu pojawiały się mięśnie. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym to podczas ostatnich zajęć zostałem wytypowany przez radę nauczycieli, to specjalnego projektu, którym to jak się później okazało było wysłanie mnie do Akademii Ninja. Z trudem przyszło mi przekazanie tej nowiny mojej mamie, której nie chciałem opuszczać. Bałem się, czy sobie poradzi, lecz ta była zachwycona tą nowiną. Powiedziała mi, abym się nie wahał. Taka szansa może pojawić się tylko raz. Wtedy to obiecałem jej, że jak najszybciej wrócę do niej.

- To już wszystko. Znacie moją całą historię. Teraz to ja mam do was pytanie. Gdzie ja jestem i jak się tutaj znalazłem? Pamiętam tylko początkową część podróży. Później, coś musiano mi podać, gdyż nie mogę sobie niczego przypomnieć. Proszę wytłumaczcie mi. Błagam was.

Z niecierpliwością czekałem na odpowiedź ze strony mich rozmówców. Czułem się strasznie nie konfortowo. Z nerwów na moim czole zaczęły pojawiać się krople potu. Ci zaś niewzruszeni siedzieli przede mną. Jeden z nich delikatnie uniósł prawą rękę i wtedy to przed moimi oczyma, nastała ciemność. Kiedy odzyskałem wzrok byłem w pokoju. Coś jest tutaj dziwnego i nie daje mi to spokoju. Muszę się mieć na baczności. Oczy powinienem mieć jak to się mówi dookoła głowy.

Offline

 

#212 2014-03-09 16:59:12

Sensei_Akio

Sensei

Zarejestrowany: 2012-11-02
Posty: 192

Re: Sala #1 - Prolog

Jeden z lepszych prologów, który czytałem dlatego z czystym sumieniem przyznaje Ci 53 punkty do rozdania między statystyki(pamiętaj że po 1 masz na start). Ostatnio niezwykle popularny staję się prolog w formię opowieści, nie wszystkim to wychodzi, ale tobie udało się akurat bardzo dobrze. Jedyne czego mi zabrakło to jakiś nawiązań do fabuł forum. Też ten kodeks trochę naciągany zwłaszcza biorąc pod uwagę stosunki Uchiha i Senju. Mógłbyś też nieco lepiej opisać to życie w biedzie bo trochę mi to do walki o przeżycie nie do końca pasuję skoro nawet 9 latek jest w stanie sobie z tym poradzić, troszczyć się o matkę i jednocześnie uczęszczać do szkoły to nie mogło być tak strasznie. Jednak to takie szukanie błędów na siłę bo naprawdę bardzo dobry prolog.

Offline

 

#213 2014-03-09 21:31:41

Michio Matsuda

Zaginiony

Zarejestrowany: 2014-03-07
Posty: 19
Klan/Organizacja: Senju
KG/Umiejętność: Mokuton
Ranga: CZŁONEK KLANU
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 16 lat

Re: Sala #1 - Prolog

->Siła: 10 ( 1 + 9 )
->Wytrzymałość: 9 ( 1 + 8 )

->Szybkość: 16 ( 1 + 15 )
->Reakcje: 13 ( 1 +12 )

->Umysł: 1
->Wola: 2 ( 1 + 1 )

->Kontrola chakry: 9 ( 1 + 8 )

Offline

 

#214 2014-03-11 23:49:47

Aio

Zaginiony

50227205
Zarejestrowany: 2014-02-28
Posty: 66
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan[Poziom 0]
Ranga: Członek klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18

Re: Sala #1 - Prolog

Gdzie ja jestem?





Wielkie drzewo, dosłownie gigantyczne było pierwszą rzeczą ujrzaną przez chłopaka. Przetarł on małymi piąstkami swoje oczy i potrząsnął głową, czuł jak słońce go pali, było gorąco. Zaczął się przyglądać temu dziełu sztuki, bo tak można było nazwać ten dąb. Gruby pień, jakoś dziwnie pozwijany, z niego rozchodziły się we wszystkich kierunkach, niczym wije gałęzie, były one gigantyczne. Czarnowłosy młodzieniec stał już na nogach i patrzył się na nie z ciekawością, która w tym momencie przewyższyła strach. Znał je, widział je już kiedyś, gdzieś, wiedział że jest to dąb. Skąd? Był kiedyś w tym miejscu, kiedy…? Podszedł do drzewa, z bliska było jeszcze większe. Małymi krokami obchodził pień drzewa, przyglądając się mu i ciesząc się chłodem, który czuł w cień gałęzi. Jego sprawnym oczom nie umknął biały, puchaty ogon, który przed chwilą przeleciał nad jego głową, także słyszał odgłosy poruszania się liści w pobliżu. Zaczął go szukać wzrokiem, po siedmiu szybkich krokach zobaczył wystającą gałązkę z pnia na wysokości jego twarzy. Chwycił ją dwoma dłońmi i podciągnął się z całych sił w górę, udało mu się postawić stopę na pobliskiej mniejszych rozmiarów gałęzi. Nie minęło kilka chwil, a chłopak był już parę metrów wyżej. Trzeba przyznać, że jego umiejętności wspinania się były nadzwyczajne, robił to niczym mała małpka, ze zwinnością i gracją, jakby urodził się na tym drzewie. W końcu dotarł na pierwsze większe rozgałęzienie, gdzie znalazł dużo miejsca, żeby usiąść i się porozglądać. To co z zewnątrz wydawało mu się niemożliwie wielkie od wewnątrz było jeszcze większe. Nie było tam dużo liści więc dokładnie widział większość gałęzi, były one grubsze od wiekowych drzew, dziwnie pozwijane, ciągnąc się we wszystkich kierunkach, wydawałoby się, że w nieskończoność. Zobaczył kota, siedzącego na jednym z konarów i patrzącego się prosto w oczy chłopaka. Ten zerwał się i pobiegł jak najszybciej do niego, czworonóg siedział w miejscu, przyglądając się zbliżającemu się młodzieńcowi. Kiedy ten skoczył, żeby chwycić kota on się uśmiechnął szeroko i zniknął, rozwiał się niczym mgiełka, a czarnowłosy spadł na gałąź i przejechał po niej twarzą.

***



To było coś niezwykle dziwnego, zdecydowanie widział jak ten zwierzak się rozwiał niczym mgiełka i czuł… no właśnie nie czuł jak przejechał po gałęzi twarzą. Nie poczuł ani trochę bólu, a powinien. Podparł się na rękach i podniósł się. Znajdował się teraz w zupełnie innym miejscu niż wcześniej, był to niewielki obszar spowity w lekkiej mgle. Widział dużo, liczne karłowate drzewa, wysoka po kolana trawa na całym widocznym obszarze. ~Co do...? Zapytał, zapomniał także o tym o czym wcześniej myślał, wszystko go tu dziwiło, kolejne dziwne rzeczy sypały się niczym domino. Szedł przed siebie, nie wiedział gdzie jest, nie wiedział co się stało, nie wiedział co ma robić, bał się, ale nie miał pojęcia czego. Jednocześnie w głowie siedziała mu jedna myśl: ~Czym lub kim jest ten biały kot? Odrzucał to, że zwariował. Jego umysł mówił mu że to nie może dziać się naprawdę, ale w głębi duszy czuł, że z jego zmysłami jest wszystko w porządku. Po paru minutach marszu poczuł mocny wiatr wiejący mu prosto w oczy, zatrzymał się i zasłonił ramieniem twarz. Cofnął się i przeczekał jeszcze chwilę, aż wiatr ustanie. Odsłonił twarz i zobaczył, że mgła się rozwiała, a on sam stał nad przepaścią. Jego oczy zrobiły się wielkie ze zdziwienia. Jak? Przecież przed chwilą stał trzy metry dalej, gdzie teraz była przepaść, a jej dna widać nie było. Chłopak upadł na tyłek i w ciągu kilku sekund serce zaczęło bić jak szalone, a po jego całym ciele przeszedł gigantyczny dreszcz.~Czy to jawa? Może iluzja? Gdzie byłem zanim się obudziłem przy tym drzewie? W tym momencie cały zamarł. Nie pamiętał... nie pamiętał co działo się wcześniej, gdzie był, co jadł, jakby jego życie się zaczęło przy tamtym dębie. A przecież wiedział kim jest. Szybko się odczołgał od przepaści i kiedy już, według niego, znalazł się w bezpiecznej odległości spojrzał na swoje dłonie. Były… za duże, nie miał wcześniej tak dużych dłoni, był tego pewien. Potrząsnął głową i usiadł po na piętach. ~Nazywam się Aio U… Uchiha! Mam… Ile mam lat?! Ostatnie trzy słowa wykrzyczał w swoim umyśle, bo zapomniał, nie wiedział ile ma lat, dlaczego? Dlaczego nie mógł sobie przypomnieć kiedy i gdzie się urodził? Przewrócił się na bok i zwinął w kulkę, zaczął płakać, głośno łkając. Wcześniejsza pewność i wiara w swój umysł teraz zniknęły. Był bezradny na otaczający go świat, na tą sytuacje. Wiedział i jednocześnie nie wiedział kim jest. Bał się, bardzo się bał…

***



Aio nie zauważył nawet kiedy przestał płakać i zasnął. Otworzył oczy i pierwszą rzeczą jaką zobaczył był ten szyderczy uśmiech białego kota, który siedział na jego klatce piersiowej i przyglądał mu się. Czuł jego oddech na nozdrzach, śmierdział i to niemiłosiernie.
- Kim ty jesteś?- Zapytał się czarnowłosy, w odpowiedzi usłyszał ciszę i został kopnięty w twarz przez wstającego zwierzaka, który zaczął powoli odchodzić. Młodzieniec zebrał się szybko i zaczął za nim iść.
-Kim ty jesteś?!- Podniósł głos, wiedział że adresat tego pytania nie był normalny, wiedział że cały ten świat nie był normalny, dlatego był pewien, że ten “pieprzony futrzak” go zrozumie. Zaczął przyspieszać chcąc dogonić i złapać kota. Kiedy już na niego leciał ten znów zmienił się w mgiełkę i zniknął. ~No nie! Znowu?! Uchiha przejechał kolejny raz po ziemi twarzą i kolejny raz nie poczuł ani trochę bólu.
-Nie tędy droga… Drugi raz dałeś się na tą samą sztuczkę nabrać, chyba do mądrych nie należysz, co? - Zabrzmiał nonszalancki głos zza niego. Kiedy Aio obrócił się na plecy zobaczył samą głowę kota lewitującą tuż nad jego twarzą i ciągle się uśmiechającą, z bliska wyglądało to dużo bardziej złowieszczo. Oddech tego kota była nie do zniesienia.
-Kim ty jesteś? - Wydusił z siebie chłopak z trudem powstrzymując się od krzyknięcia mu prosto w twarz i próby ucieczki.
-W sumie to jestem kręgowcem, ssakiem, a dokładniej kotem, takim zwierzakiem. Na bogów, na serio do mądrych nie należysz. - Tułów i kończyny czworonoga zmaterializowały się i ten usiadł jeszcze raz na klatce Aio. Chłopak nie wiedział co odpowiedzieć, to co wyszło z ust kota jednocześnie było i nie było odpowiedzią na jego pytanie. Zwierzak zmarszczył się i przyjrzał się bardziej człowiekowi. - Ty nie jesteś głupi, to coś innego… - Te słowa całkowicie zmyliły Uchihe, który coraz bardziej się bał jak kot patrzył swoimi ślepiami prosto w jego oczy, jakby patrzył w jego duszę i starał się coś zrozumieć.
- Dziwne… nie należysz do tego świata Aio, więc skąd się tu znalazłeś? W sumie nie chce wiedzieć, a dla ciebie będzie lepiej jak wrócisz do siebie… - Chłopak w ogóle nie zrozumiał o co chodziło temu kotowi w tym wszystkim, ale patrząc w jego oczy czuł, że coś jakby go teraz wciąga. Poczuł jakby jego ciało zniknęło i nagle wróciło do innego miejsca. Czworonoga nie była, on leżał w łóżku, w jakimś pokoju. Usiadł, przetarł oczy i zaczął się rozglądać, w tym samym momencie do pokoju weszła czarnowłosa dziewczyna niosąca wazon. Kiedy zobaczyła chłopaka upuściła naczynie i skoczyła do łóżka żeby go przytulić.


Jak to było?



Aio urodził się w krainie Hidari, nie było to w sumie nic dziwnego, przecież to tam znajdowały się tereny jego wielkiego rodu - Uchiha o czerwonych oczach. Był to rok 148, parę miesięcy po rozpoczęciu się I Wojny Ninja, więc niewielu ninja z klanu mogło świętować narodziny nowego członka rodziny. Większość mężczyzn była na wojnie, w tym też ojciec noworodka - Azesu. Niestety nie poszczęściło mu się i umarł podczas jednej z walk na granicy Kraju Błyskawic. Matka Aio - Narrisa została w domu wraz z pięcioletnią córką Sayuri oraz nienarodzonym synem.
Chłopak rósł szybko, był pełny energii co zaowocowało jego największej dziecięcej pasji - wspinaniu się, na wszystko, kochał to robić, kochał piąć się w górę. Kiedy stawał na jakimś szczycie przez chwilę czuł się, że może wszystko, a potem zauważał kolejne drzewo albo kolejny budynek, jeszcze wyższy, na który chciał się wspiąć. Wyrobiło to w nim pewną bardzo dobrą cechę charakteru, mimo że będzie się cieszył z osiągniętego celu to zaraz wyznaczy sobie kolejny, jeszcze cięższy dzięki czemu wciąż będzie się rozwijał.
W głowie Aio przez lata bez ojca, słuchając opowieści o nim od najbliższych, powstał obraz odważnego wojownika, który oddał życie za najbliższą rodzinę i klan. Ten wojownik stał się dla niego wzorcem, autorytetem. Z czasem obraz ten był idealizowany przez młodego Uchihe, a do jego charakteru dodawane były cechy, które podświadomie inspirowały chłopaka. Był to proces niezwykle uzależniony od matki oraz dziadka Aio. Ten drugi był człowiekiem pracowitym i skromnym, takim też opisywał swojego syna. Wykorzystał on sytuacje, w której zmarły ojciec był ideałem dziecka tak aby móc dobrze ukształtować jego charakter. Tak w środku Aio tworzył się sumienny Uchiha chcący w przyszłości być potężnym ninja, jaki dzieciak nie miał takich marzeń?

***



Kiedy Aio miał siedem lat świat obeszła wiadomość o powstaniu Szkoły Ninja, w której szkolą się przyszli potężni wojownicy z całego kontynentu. Chłopak był z tego powodu niezwykle podekscytowany i cały czas biegał po różnych laskach i zagajnikach. Młody Uchiha postanowił, że będzie jeszcze ciężej pracował, aby matka pozwoliła mu wcześniej opuścić zacisze domu i żeby mógł wyruszyć w podróż do Ta no Kuni. Ambicja po prostu go rozrywała wtedy, w jego głowie tworzyły się różne wersje jego przyszłości, każda z nich była równie nieprawdopodobna. Jednak nie ma wielu przyjemniejszych widoków dla matki niż pełen energii, ambicji i wiary w siebie siedmiolatek. Aio postanowił się wspiąć na jedno z większych drzew znajdującej się niedaleko jego domu. Jak zwykle bardzo sprawnie pokonał pierwsze gałęzie i ruszył wyżej. Wtedy także Narrisa miało coś do zrobienia i odchodząc zostawiła go samego na niedługą chwilę. Młody Uchiha niestrudzony wchodził do góry, aż w końcu jakoś pięć metrów od ziemi nie mógł dosięgnąć następnej gałęzi. Nie chciał odpuścić teraz i spróbował skoczyć, jego lewa noga się oślizgnęła na małym kawałku mchu i chłopak poleciał w dół.

***



- Myślałam, że już nigdy się nie obudzisz Aio!- Sayuri mówiła głośno łkając i tuląc młodszego brata. Ten zdziwiony odwzajemnił uścisk i pozwolił jej się uspokoić.
- Co się w ogóle stało? - Zapytał mając wielki mętlik w głowie. Przed chwilą siedział na nim biały kot potrafiący mówić, do tego jego oddech śmierdział.
- Nie pamiętasz co się stało bracie? -

***



Aio po wypadku z roku 155 n.e zapadł w głęboką śpiączkę, żaden z medyków klanowych, ani tych z Kraju Błyskawic nie potrafił go wybudzić. Wszyscy mówili to samo: “jeżeli już się obudzi to zrobi to sam”. Pięć lat spał, pięć lat jego najbliższa rodzina się nim opiekowała i nie traciła nadziei na to, że młodzieniec się obudzi. On sam z okresu tych pięciu lat pamiętał tylko jeden sen i białego kota, którego chciał złapać i który wydawał mu się przecież tak bardzo prawdziwy. Słowa “nie należysz do tego świata” dudniły przez wiele lat w jego głowie. Dwunastoletni Aio potrzebował paru tygodni, aby ogarnąć się w tym świecie, który z dnia na dzień przeskoczył mu o pięć lat. Dziwne było to, że w ogóle nie miał strachu przed wspinaczką, mógł to robić cały czas, a przecież po takich wypadkach często człowiek lęka się.
Aio nigdy nie porzucił swoich marzeń i ciężko pracując doszedł w końcu do momentu, w którym żegnał się ze swoją siostrą, dziadkiem i na końcu z kochającą matką, która straciła syna na pięć lat, żeby go odzyskać i wypuścić w świat, aby mógł iść w ślady ojca. Właśnie taka była myśl Aio kiedy opuszczał rodzinne Hidari ~Mam nadzieję, że widzisz mnie tato i będziesz ze mnie dumny!.


Wyżej opisany sen jest niezwykle ważny dla kształtowania się charakteru Aio oraz jego nindo, co w sumie będzie skutkować obieranymi przez niego kierunkami rozwoju. Tak samo wyidealizowany obraz ojca wpływa na obie te rzeczy. ;)

Ostatnio edytowany przez Aio (2014-03-12 14:56:20)


http://imageshack.com/a/img838/7018/csy8.png

Karta Postaci
" Kiedy proszę cię o burzę - Uczyń ze mnie sztorm!
Jeżeli mam czuć ból na skórze - wbij mi ciernie w skroń!
Weź moją duszę, pozostaw w ręce broń! "


- Nullizmatyk Kod Bushido




Mówię
Myślę
Krzyczę

Offline

 

#215 2014-03-12 22:03:53

Sensei_Akio

Sensei

Zarejestrowany: 2012-11-02
Posty: 192

Re: Sala #1 - Prolog

Zacznijmy od początku czyli od tego snu dawno nie widziałem takiego steku bzdur, który byłby tak dobrze napisany. W sumie może nie stek bzdur i widzę jego sens, ale chciałem mieć dramatyczne wejście bo dalej będę prawie tylko wychwalać. Musze przyznać, że przeczytałem kilka razy w poszukiwaniu błędów i jedyne do czego mogę się przyczepić to, że gdzieś tam zabrakło z raz jednej literki przez co nie koniecznie odmiana się zgadzała. Po za tym nie do końca odpowiada mi ~ jako zaznaczenie myśli, ale to pbf i pewna dowolność jest. Ostatnia rzecz to czas jaki zabierałeś się na napisanie tego. Generalnie powiem krótko bo nie przywykłem, żeby chwalić w prologach. Umiesz pisać i masz 60 punktów do rozdania na statystyki(pamiętaj że zaczynasz od 1).

Offline

 

#216 2014-03-13 14:05:56

Aio

Zaginiony

50227205
Zarejestrowany: 2014-02-28
Posty: 66
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan[Poziom 0]
Ranga: Członek klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18

Re: Sala #1 - Prolog

    -> Siła -  10(1+9)
    -> Wytrzymałość - 10(1+9)
    -> Szybkość - 7(1+6)
    -> Reakcje - 8(1+7)
    -> Umysł - 15(1+14)
    -> Wola - 7(1+6)
    -> Kontrola chakry - 10(1+9)

http://imageshack.com/a/img838/7018/csy8.png

Karta Postaci
" Kiedy proszę cię o burzę - Uczyń ze mnie sztorm!
Jeżeli mam czuć ból na skórze - wbij mi ciernie w skroń!
Weź moją duszę, pozostaw w ręce broń! "


- Nullizmatyk Kod Bushido




Mówię
Myślę
Krzyczę

Offline

 

#217 2014-03-18 20:38:40

Miti

Zaginiony

Zarejestrowany: 2014-03-16
Posty: 6

Re: Sala #1 - Prolog

Rodzice Mitiego Miyo i Taizo poznali się podczas jednego z treningów. Jako że Taizo był starszy od Miyo o 5 lat pomógł jej w opanowaniu techniki i tak rozpoczeła się ich znajomość.
To treningu Miyo zaprosiła Taizo w podziękowaniu z pomocą w opanowaniu jutsu na kolacje.
Rozmawiali do wieczora aż  wyrzucili ich z lokalu bo już zamykali.   
I tak się spotykali rozmawiają i trenują razem, po roku Miyo zaszła w ciążę.
Zadawali sobie pytanie jak dwóch młodych Shinobi wychowa dziecko.
Miyo postanowiła porzucić życie Shinobi aby otworzyć kwiaciarnie i wychować dziecko.
Taizo nie przestał trenować nie miał zamiaru porzucić życia Shinbi, trenował jeszcze bardziej.
Aby nie umrzeć na polu bitwy, żeby nie zostawić Miyo z dzieckiem samych.
I tak mijały miesiące , Miyo pracowała w kwiaciarni a Taizo trenował.
Spotykali się  wieczorem przy kolacji opowiadając o swoim dniu.
Pewnego wieczoru Miyo poczuła silny bul brzucha, natychmiast poszli do szpitala.
Miyo zaczęła rodzić, podczas porodu wystąpiły komplikacje Miyo zmarła.
Taizo nie mógł pokochać dziecka które zabiło mu ukochaną, ale postanowił je wychowywać ze względy na swoją nią.


Dzieciństwo Mitiego było bardzo trudne nie z powodów finansowych lecz z braku miłości w jego domu. W okresie a niemowlęcym zajmowała się nim niania. Potem zajął się nim ojciec, trenując go każdego dnia do wieczorem. Taizo po tym co się stało z Miyo nigdy więcej  już się nie uśmiechał. Miti nigdy nie usłyszał od ojca “Kocham Cię” ani “Dobra robota” tylko “Już to opanowałeś przejdźmy do następnej części treningu”. Pewnego dnia Miti opuścić wioskę miał wtedy 8 lat. Nigdy nie widział terenów poza wioską. Poszedł do głównej bramy i wyszedł, zobaczył pustynie i przeraził się jej wielkością. W około nie było żadnej żywej duszy tylko wiatr i piasek. Cofnął się i wrócił do wioski. Po przyjściu do domu tato powiedział tylko “Jak było poza wioską” a na jego twarzy nie malowało się żadne uczycie nic. Miti nie powiedział ojcu dokąd idzie on i tak wiedział gdzie i co robi jak by czytał w jego myślach. I tak wyglądało jego życie aż do 11 roku życia. Wtedy Miti postanowił od uzależnić się od ojca. Dalej z min trenował ale na tym tylko kończyła się jego rola. Wtedy Mite znalazł swoją pierwszą  prace, praca polegała na sprzątaniu w barze. Pewnego wieczora wracając z pracy zobaczył dziecko w masce bawiące się z innymi. Wtedy zauważył że to jest postrachem innych dzieci. Zrozumiał że kluczem do sukcesu jest strach na innych i tajemniczość. Tego samego wieczoru poszedł do sklepu kupił maskę i szatę. Od tego momentu nosił je ciągle. Kiedy Miti skończył 13 lat miał wystarczająco pieniędzy by zamieszkać samemu. Kupił małe mieszkanie nie było zbyt wielkie miało sypialnie, kuchnie i łazienkę, ale było tanie a to się liczyło dla Mitiego. Gdy skończył 15 lat wybrali go by wstąpił do Akademii Ninja, aby nauczył się co to miłość, troska i przywiązanie. Żeby nauczył się emocji i by przestał być tak tajemniczy i zamknięty w sobie. Jego tato na pożegnanie dał mu pierścień Kraju Wiatru aby nie zapomniał nigdy skąd pochodzi.


KP

Ostatnio edytowany przez Miti (2014-03-18 20:41:51)

Offline

 

#218 2014-03-20 22:28:04

Sensei_Shinsaku

Sensei

Zarejestrowany: 2012-09-15
Posty: 150

Re: Sala #1 - Prolog

   Po przeczytaniu twoich wypocin, pora na komentarz.
   Zacznijmy od dobrych stron. Widocznym jest, że nie jest ci obcy świat, w jakim toczy się rozgrywka na tym forum. Znasz położenie swojego klanu, co ci się chwali. Muszę przyznać, że na korzyść tej historii przemawia również dobry pomysł! Choć może śmierć matki przy narodzinach nie jest zbyt oryginalną sprawą, to już konsekwencje tego czynu - brak miłości i oparcia w ojcu - już jak najbardziej, co ci się chwali.
   Przejdźmy teraz do tej mniej przyjemnej części. Niestety muszę zwrócić uwagę na liczne błędy, które czają się praktycznie w każdym ze zdań, tworzących ten prolog. Literówki, zła odmiana wyrazu, braki w interpunkcji... To wszystko powoduje, że ja, jako czytelnik, mam wrażenie, iż pisałeś ten tekst na "odwal się". Również brak jakichkolwiek szczegółów, które pomogłyby odbiorcy odnaleźć się w tworzonej przez Ciebie rzeczywistości wywołują wrażenie niedbalstwa autora.
   Jak już wspominałem - choć może pomysł był całkiem udany, jego opis już niespecjalnie. Tekst pozostawia wiele do życzenia, jednak nie ma w nim żadnych kardynalnych błędów, które dyskwalifikowałyby twoją pracę. Niemniej jednak, nie mogę oferować ci nic więcej, jak 13 punktów. Możesz przyjąć tę nagrodę lub spróbować powalczyć o więcej, tworząc nowy prolog lub znacznie modyfikując ten, który już tu zamieściłeś.
   Wybór należy do ciebie! Powodzenia!

Offline

 

#219 2014-03-21 16:05:33

Seiko

Zaginiony

Zarejestrowany: 2014-03-20
Posty: 52
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat

Re: Sala #1 - Prolog

PROLOG

     Zieleń, blask, ciepło, bezchmurne niebo. Był to przepiękny dzień, który nadawał się idealnie na trening. Niewykorzystanie tego dnia liczyłoby się z całkowitym lenistwem do którego w taki czy owaki sposób przyczyniał się Seiko. Leżał na pięknej polanie, ssąc kawałek źdźbła, który zabrał ze sobą, przychodząc tutaj. Patrzył się w niebo i rozmyślał nad różnymi tematami, które dawały mu pewien impuls do jakiegokolwiek działania. Szybko jednak neutralizował swoje zamiary zwykłym, grzesznym lenistwem. A to przewrócił się na bok, a to podniósł się z zamiarem ruszenia tyłka, oczywiście z niepowodzeniem, z jednej strony wiedział że musi coś robić, z drugiej mu się nie chciało. Wiedział dokładnie, że to co robi jest złe, był jednak typem, który stawiał nadrzędnie wszystkie dobra materialne. No bo po co się męczyć, po co wstawać i trenować skoro dzień jest tak przepiękny, jest tak ciepło. Potem, aby pot i drgawki spowodują obniżenie tego całego entuzjazmu. A trening? Trening nie zając, nie ucieknie. Jakkolwiek by się nie tłumaczyć, to i tak dalej jest to złe, cholernie złe, a zło trzeba tępić. Tylko, że…może kiedy indziej.
- SEIKO! – Nie stąd, ni zowąd Seiko wstał momentalnie, a jego serce waliło do rozpuku. Odwrócił się, patrząc na swojego starszego brata Yaomi’ego, który stał z założonymi rękoma z zażenowaniem na twarzy.
- Dureń! Mogłem dostać zawału. Wiesz, że kiedy człowiek jest spokojny, niczego nie świadomy, po usłyszeniu takiego krzyku dostaje szoku. To jest śmiertelny impuls prosto w moje serce. – Seiko zaczął tłumaczyć wyższym tonem, łapiąc swojego brata za koszulę.
- Żebyś choć odrobinę miał taki zapał do treningu, jak krzycząc mi PROSTO W TWARZ! – Odpowiedział Yaomi, podnosząc swój ton od początku zdania, kończąc z wściekłością, po czym uderzył pięścią Seiko w brzuch, który ten przeleciał dobre 10 metrów. – Powinieneś umieć się bronić, a znowu tego nie zrobiłeś. Odkładasz swój trening z zamiarem zabrania się za to w późniejszym terminie, a potem znów przekładasz na inny dzień! – Skarcił Yaomi.
- Czemu ty się tak przejmujesz, to mój trening, nie twój.
- Ale ja jestem twoim bratem, powinienem o to zadbać. O to, by spełnić wolę naszej matki. – W tym momencie Seiko zamarł przez chwilę, po czym spuścił wzrok, zaciskając pięści. Patrzył się w powiewającą na wietrze trawę, całkowicie się zamyślając.
- Mama chciała, żeby było nam jak najlepiej. – Odpowiedział, patrząc się z powrotem na brata, tym razem z powagą.
- Nie w taki denny sposób. Myślisz, że będzie ci dobrze jak zarobisz sobie pieniądze, kupisz apartament i będziesz udawał zamożnego? To są mroczne czasy, tylko arystokraci mogą sobie pozwolić na luksusowe życie, my jesteśmy zwykłymi ludźmi, którzy szybko mogą być przejęci przez wyrzutków…dobrze o tym wiesz. – Seiko już nie wiedział jak odpowiedzieć na uwagę swojego brata. Jakby nie patrzeć, miał rację. Miał cholerną rację, którą Seiko chciał odrzucić, ale dlaczego chciał? Tego on sam nawet nie wie. Być może rzeczywiście odrzuca wszelkie prawdy, próbując żyć w wygodny sposób, nie przyjmując do wiadomości, że praktycznie nic nie potrafi.
    Nagle Seiko zauważył szept między drzewami, spojrzał się w tamtą stronę. Zauważył człowieka, albo ninja, ale tylko przez ułamek sekundy. Odwrócił się w stronę brata.
- Yaomi… - W jednym momencie Yaomi zaczął biec w stronę brata, który ten go naśladował. Pobiegli w stronę lasu, pozostawiając po sobie dźwięk łamanych gałęzi, szelest liści, czy przetaczanych gałęzi. Uciekali.

***

- Fuuton, Fuutonkiri
- Suiton, Suiryuudan no Jutsu
- Katon, Haisekishou
Ogrom mocy, płomieni, fal wodnych, tnącego wiatru, błyskawic, czy sypiących się skał bardziej przybliżała Seiko do śmiertelnego strachu. Tak, śmiertelnego. Leżał pod stertą gruzu, która mocno się trzymała słupów podporowych. Yaomi, rodzice oraz inni członkowie wioski Kakoniru walczyli przeciwko ninja wyrzutkom, którzy chcieli odbić wioskę i wybić wszystkich mieszkańców.
- Seiko, uciekaj stąd! – Krzyknęła jego matka, po czym wróciła do walki, spierając się z dwoma wyrzutkami. Wyciągnęła katanę, po czym stylem walki Taijutsu przeszła za jednego z wyrzutków, przebijając jego serce kataną. Na jej nieszczęście, drugi zaszedł ją od tyłu. Udało jej się wybronić kopniakiem prosto w dłoń wroga, który zamierzał ją ugodzić w serce tym samym sposobem, co ona jego przyjaciela. Odsunęła się na moment, przybliżając się do Seiko. – Synku, sprawa jest poważna.
- Mamo, nie! Ukryję się tutaj, nic mi nie będzie, przyrzekam. – Krzyknął Seiko. Jego matka uformowała odpowiednie pieczęcie, po czy wypowiedziała inkantację.
- Katon, Goukakyou no Jutsu! – Pędzący na nią przeciwnik w jednym momencie stanął w płomieniach, skacząc z bólu. Po czym po kilku chwilach leżał, nie ruszając się. Nie żył.
- Mamo! – Krzyknął Seiko, wychodząc z ukrycia, by pomóc matce, która zasłabła, przewracając się na ziemię. Seiko był zbyt mały, żeby utrzymać matkę. Upadł razem z nią.
- Seiko, uciekaj! Proszę cię, synku. Proszę cię!
- Ale mamo…
- YAOMI! – Krzyknęła, po czym chłopak o długich czarnych włosach, zaczął biec w stronę matki i brata. Kilka metrów przed dotarciem, jeden z wyrzutków złapał go za włosy.
- Giń! – Krzyknął, celując w niego kataną.
Seiko nie myśląc zbyt długo, wziął katanę swojej matki, po czym przeciął włosy brata. Ten obrócił się, złapał Seiko, by go odsłonić od przeciwnika, po czym sam stoczył walkę z wrogiem na katany. W finalnej fazie udało mu się odciąć głowę wyrzutka, która opadła na ziemię. Chwilę później w ich stronę leciała duża kula ognia. Przybiegł ojciec, który stanął pomiędzy nimi, a lecącą kulą ognia.
- Suiton, Suijinheki – Z ust mężczyzny wydobyła się ogromna ilość wody, która w jedną sekundą zneutralizowała atak, przemieniając ją w parę wodną. – Doton, Doryuu Heki – Zasłonił swoją rodzinę, ogromną skalną ścianą, po czym podbiegł do nich. – Nic wam nie jest?
- Kochanie... – Powiedziała matka Seiko, ciężko wzdychając.
- Nic ci nie jest, mamo?
- Spokojnie, synku. Wszystko w porządku. Posłuchajcie, ty i Yaomi musicie uciekać…
- …NIE ! – Krzyknął Seiko.
- POSŁUCHAJ MNIE ! To jest kwestia czasu zanim wy zginiecie. Jest tu bardzo niebezpiecznie. Twój brat potrafi jedynie tylko kilka technik rangi B. To jest zbyt mało. Zrobimy najwięcej jak możemy, a wy uciekajcie. I jeszcze jedno… - Spauzowała, z jej oczu, które z powrotem przemieniły się na błękitne, zaczęła cieknąć już nie krew, ale łzy. Czyste, słone, pełne smutku łzy, które były oznaką, że nadeszła pora możliwe, że i wiecznego rozstania. Przytuliła Yaomiego i Seiko, dokańczając. - …bardzo was kochamy. – Seiko i Yaomi nie wytrzymali. Zaczęli także płakać, jedynie ojciec zachował zimną krew. Rozumiał, że nie może być inaczej. Ucieczka ich dzieci to jedyny sposób na przetrwanie. – Bądźcie silni, proszę. Trenujcie, ćwiczcie swoje zdolności, a przede wszystkim swoje oczy. – Powiedziała, wskazując na ślepia Seiko. – To jest wasz najlepszy atut.
- Dobrze… - Powiedział z płaczem Seiko, zaciskając pięści i zmieniając wzrok w lewą stronę, prosto w stronę gruzów, który był kiedyś ich domem. Chciał już w tym momencie stać się silniejszy, pokazując, że ma jaja, powstrzymując łzy, ale to na nic. Z jego wnętrza tryskało emocjami, których nie był w stanie zatrzymać.
- Przetrwajcie, a przede wszystkim, nie dajcie się złapać wyrzutom. Byliśmy im dłużni za pomoc z ich strony kilka lat temu. Oczekiwali nagrody, której nie mogliśmy im spłacić. Oni będą wiedzieć, że jesteście Uchiha. Kiedy was znajdą, porwą was i wydłubią wam oczy dla własnych celów. Nie pozwólcie na to. Znajdźcie naszą ojczystą ziemię naszego klanu. Tam będziecie bezpieczni. – Yaomi i Seiko słuchali uważnie to co mówili rodzice.
- Mam pytanie… - Zaczął Seiko. - …Czy wszyscy są tacy sami…?Czy wyrzutki to zła organizacja?
- Nie…Niekoniecznie. To są ludzie z naszego rejonu, a wyrzutków jest masa. Jeśli jakichkolwiek spotkacie, niekoniecznie muszą być źle, ale dopóki nie staniecie się silniejsi, nie zaprzyjaźniajcie się z żadnym!
- Dobrze… - Powiedział Seiko, dalej roniąc gorzkie łzy.
- Pora na nas, Seiko. – Podsumował Yaomi, wstając, ocierając łzy i chowając katanę. Spojrzał na rodziców, po czym na swojego brata. Szybkim ruchem, wziął go na plecy. Odwrócili się jeszcze raz w stronę rodziców, po czym Yaomi rzekł:
- Nie dajcie się zabić, proszę. – Skoczył na dach ich starego budynku, potem na drzewo, na kolejne i tak cały czas, brnąc ku ciemności, polegając tylko na sobie.
- Stanę się silny…Obiecuję! – Rzekł Seiko, podnosząc pewnie głowę i patrząc się w stronę celu, w jaki się poruszają. Prosto, przed siebie, nie wiadomo dokąd.

***

     Noc. Drewno paliło się sowicie, a ogień unosił się na dość sporą wysokość, który opalał małego dzika. Na kłodzie zaraz obok siedzieli Seiko oraz Yaomi, pijąc co chwilę wino, które udało im się zdobyć w jednej z wiosek. Byli na bardzo małej polance, gdzie z nie wiadomo jakiego powodu nie rosło ani jedne drzewo. Wokół osłaniał ich las, w którym panowała niesamowita ciemność. Ognisko było jedynym źródłem światła w tej okolicy. Seiko wstał, wziął rąbek drewna z zamiarem położenia go w ognisku. Nie zdążył podnieść, a jego brat powstrzymał go.
- Zostaw. Dobrze się hajcuje, nie potrzeba więcej drewna. – Seiko spojrzał na niego, popatrzył się na drewno, po czym wrócił na swoje miejsce. – Kiedy wiesz, że idzie coś dobrze po twojej myśli, nie kuś losu. Skoro jest dobrze, nie próbuj nic, żeby było jeszcze lepiej, gdyż może to się skończyć tragicznie. Jakbyś dodał więcej drewna może i byłby większy płomień, ale skończyłby nam się szybko opał i nie mielibyśmy nic do ogrzania się na potem.
- Zawsze można poszukać jakiegoś drewna. – Odpowiedział Seiko.
- Można, ale nie zawsze się go znajdzie albo podczas szukania możemy zostać niemile zaskoczeni.
- Zaskoczeni? Niby czym? – Zapytał Seiko. Jego brat się uśmiechnął, po czym odwrócił się do niego i powiedział:
- Przeciwnościami losu – Seiko uśmiechnął się w duszy, odwrócił się w stronę ognia, by się ogrzać.
- Chyba gotowe, można zacząć jeść. – Razem z bratem zabrali się za obrobienie mięsa.
- A więc Seiko, nie widziałem, żebyś trenował… - Zaczął Yaomi, lecz nie dokończył, gdyż jego brat bez chwili zawahania zaczął się chwalić.
- Trenowałem! Trenowałem kontrolę chakry. - Wytłumaczył z uśmiechem na twarzy, jednakże jego brata to nie zdumiało.
- Seiko, próbujesz mnie zaślepić tym co robisz? Jak dawno trenowałeś Taijutsu, czy chociażby tężyznę fizyczną?
- Ale…Kontrola chakry też jest ważna. Zamierzam ją wytrenować na jak najwyższy poziom, by potem uczyć się silnych technik.
- Co z tego skoro będziesz stał w miejscu, będąc łatwym celem dla wroga. To dalej jest wygodnickie. Musisz nauczyć się zaawansowanych sztuk walki wręcz, czy samej ucieczki. Rzucanie technikami na prawo i lewo nie wystarczy.
- Mam jeszcze te oczy. – Powiedział Seiko, wskazując na swoje ślepia.

Bądźcie silni, proszę. Trenujcie, ćwiczcie swoje zdolności, a przede wszystkim swoje oczy. – Powiedziała, wskazując na ślepia Seiko. – To jest wasz najlepszy atut.

- To jest mój najlepszy atut! – Dokończył z dumą chłopak.
- Póki co nie potrafisz aktywować nawet jednej łezki. – Rzekł Yaomi z zażenowaniem.
- Jeszcze nad tym pracuję, to jest kwestia czasu zanim skopiuję wszystkie twoje techniki. – Bronił się Seiko z lekką wściekłością.
- Kopia, tak? Więc posiadacie Sharingana? – Wydobył się głos zza krzaków od strony Seiko. Mężczyzna wyciągnął miecz, po czym szedł ruszył w stronę chłopaków. – Chętnie skorzystam z tej mocy.
- Sunshim no Jutsu – W jednej chwili, Yaomi pojawił się między Seiko, a wyrzutkiem, blokując przeciwnika kataną. – Ukryj się. – Rozkazał swojemu bratu, po czym rozpoczął walkę z przeciwnikiem. Seiko uciekł w stronę lasu, jednak po chwili jak się wdarł, usłyszał inny głos.
- Ucieka! Za nim! – Skręcił w przeciwną stronę, po czym wskoczył na drzewo i zaczął uciekać po gałęziach. W jednym momencie poczuł silne uderzenie. Jeden z zamaskowanych trącił go ręką, po czym Seiko spadł na ziemię prosto na plecy. W jego stronę leciał kunai, od którego udało mu się uchronić, turlając się na bok. W ostatnim momencie zauważył kartkę wybuchową na kunaiu. Wstał i jak najszybciej ukrył się za drzewem. Wybuch spowodował, że drzewo zaczęło się przewracać, więc Seiko ponownie uciekł od zbliżającego się niebezpieczeństwa. Zaczął biec dalej, jednak na marne. Wyrzutek złapał go, stosując na nim blokadę szyjną. Seiko nie potrafił się z tego wybronić. Przez te kilka sekund oczekiwania na resztę przeciwników poczuł lekkie wyrzuty sumienia z tego powodu. Jego brat walczy, kupuje mu czas, a ten dał się tak łatwo złapać. Nie minęła chwila, a człowiek, który go trzymał padł jak kłoda na ziemię. Seiko nie wiedział co się dzieje.
- Nic ci nie jest? - Spytał brat, wyciągając katanę z głowy przeciwnika. Ruszył na pozostałych przeciwników, którzy ruszyli z naparciem na Uchihów. W ciągu kilkudziestu sekund wszyscy padli jak muchy. Yaomi był niezwykle wytrzymały i świetny w Taijutsu. Seiko był szczęśliwy, że jemu bratu nic się nie stało. Yaomi z uśmiechem szedł w stronę brata. Nagle, w klatce piersiowej Yaomiego pojawiła się elektryczna strzała, uśmiech z chłopaka zszedł tak szybko jak olej zalany gorącą wodą. Padł na ziemię, a Seiko zauważył mężczyznę, stojącego za Yaomim. Był to jeden z wyrzutków. Patrzył się na Seiko wzrokiem zabójcy. Ruszył na Yaomiego, który ten ostatnimi siłami próbował się bronić. Wyrzutek złapał go i podniósł do góry przypinając do drzewa.
- Twój Sharingan...jest mój. - Rzekł wyrzutek, celując w jego serce kataną.
- CZEKAJ ! - Krzyknał Yaomi. - Pozwól, pozwól mi się...ekhe...pożegnać z bratem. - Wyrzutek bez emocji trzymał dalej Uchihę.
- Seiko, uda ci się. Jeśli zależy ci na życiu, ćwicz, trenuj. Teraz nie będziesz…ekhem robił ze mnie idioty tylko siebie. Patrz, jestem szczęśliwy. Odchodzę szczęśliwy. Ty też taki bądź. Chcę ci jeszcze powiedzieć, że…ekhe, kocham cię, strasznie cię kocham, bracie… - Yaomi wyciągnął kunai z karteczką wybuchową. Wyrzutek od razu zareagował, jednak nie spodziewał się reakcji. Yaomi wbił ją sobie w głowę, po czym chwilę potem eksplodował. Wyrzutek odskoczył z poparzonymi rękoma. Uchiha zrobił to, żeby nie dać większej przewagi wrogowi. Nie chciał, by jego Sharingan znalazł się w ręcę wyrzutka.
- Skur**el - Wyrzutek spojrzał się na Seiko, po czym odwrócił wzrok i zniknął w jednym momencie.
    Zaczął padać deszcz, Uchiha wpatrywał się w swojego starszego wybawcę jak na bohatera, ale również jak na swojego ukochanego brata, a raczej jego resztki. Seiko postanowił zakopać Yaomiego. Kiedy wykopał dół, zaczął chować swojego brata, po czym zasypywać. Seiko patrzył się prosto w jego pokancerowaną twarz. Skrzywił się, zaczął płakać.
- Dziękuję ci, bracie. Tyle dla mnie zrobiłeś. Jestem szczęśliwy, że miałem takiego brata! – Podniósł pewnie głowę, tym razem widać było na jego twarzy uśmiech. Kontynuował pochówek, postawił kamień, na którym było napisane:

Tu leży bohater. Mój brat.

Pomodlił się, dojadł dzika, zgasił ognisko, czuł co ma robić. Zastanawiał się tylko dlaczego przeciwnik odpuścił i uciekł. Przecież Seiko też miał te oczy. Też mógł mu wydłubać, ale tego nie zrobił. Na jego oczy padł promień światła, nadziei dla ocalałego chłopaka. Z uśmiechem na twarzy wskoczył na pierwsze lepsze drzewo i ruszył…w stronę światła, szukając większego szczęścia niż aktualnie ma.

Ostatnio edytowany przez Seiko (2014-03-21 19:18:03)

Offline

 

#220 2014-03-21 20:52:32

Sensei_Akio

Sensei

Zarejestrowany: 2012-11-02
Posty: 192

Re: Sala #1 - Prolog

OK po drobnych perypetiach na gg jestem w stanie zaliczyć Ci prolog i przyznać 50 punktów na rozdanie pomiędzy statystyki. Na wielki plus zasługuję długość prologu oraz fakt, że piszesz całkiem przyjemnie. Zabrakło jednak czegoś, aby nazwać to prologiem wybitnym po za tym nieco chwiejna opowieść logiczne. Owszem rozmowa z Matką nadaję jej dramatyzmu,jednak jak miała tyle czasu żeby z nimi gadać mogła uciec z nimi, albo mogłeś podać jakiś powód dlaczego tego nie uczyniła. Jest też pewna luka w historii pomiędzy znalezieniem się w akademii, a jedzeniem dzika. Brak też jakiś nawiązań bezpośrednio do naszego forum. W następnym poście rozdaj statystyki pamiętaj, że na start masz 1 w każdej.

Offline

 

#221 2014-03-22 14:58:28

Seiko

Zaginiony

Zarejestrowany: 2014-03-20
Posty: 52
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18 lat

Re: Sala #1 - Prolog

Siła: 1 + 7 = 8
Wytrzymałość: 1 + 5 = 6
Szybkość: 1 + 5 = 6
Reakcje: 1 + 4 = 5
Umysł: 1 + 9 = 10
Wola: 1 + 5 = 6
Kontrola chakry: 1 + 15 = 16

Offline

 

#222 2014-04-05 13:52:42

Nante

Klan Sabaku

50333430
Zarejestrowany: 2014-04-01
Posty: 15

Re: Sala #1 - Prolog

Historia Nante może nie jest zbyt długa, ale z pewnością owocna. Dzieciak przeżył bowiem dzieciństwo w sposób inny niż jego rówieśnicy, pozbawiono go bowiem bzetroski, co miało towarzyszyć mu przez cały żywot. Może i wielu ninja miało podobne problemy w dzieciństwie, ale nie każdy z owej puli został napiętnowany minusami wczesnych lat, tak iż towarzyszyły mu one niczym brzemię na barkach, cięższe z każdym rokiem. Informacja ta jest tylko wstępem, jaki ma na celu streścić w sposób prosty presję wywieraną na dzieciaka.

Rodzice chłopca byli przypadkowi. On, młody, piękny. Ishimaru Sabaku, syn ważnego urzędnika w klanie. Był wysoki, oczywiście jak na owy klan, a rysy twarzy miał delikatne. Gęste czarne włosy były krótkie, lecz mieniły się w słońcu, także można było w nie patrzeć bez końca. Ciało miał niezbyt rozbudowane, a dotyk i chód tak delikatny, iż mówiono na niego "Wiatr Sabaku". Było to zapewne ogromnym plusem, w można rzec, że dzięki tej zdolności powstał Nante. Matką chłopca była ona. Inue, jeszcze młodsza, o ostrych rysach twarzy, orlim wzroku barwy zielonej, a także długich, rzadkich, rudych włosach. Można utworzyć romantyczną historię, jednak fakty były niepodważalne. Wszystko powinno zakończyć się na romansie, ale doszło do wpadki. Inue tak bowiem pokochała dotyk palców Ishimaru, iż rozpalała go do cna, tak przynajmniej sama twierdziła. Co działo się dalej? Syn urzędnika zniknął równie szybko co się pojawił, zatarł za sobą wszystkie ślady, a jego tatuś mający sporą władzę dopomógł mu w tej akcji. Rudowłosa piękność pozostała sama, nic nie mogło jej pomóc. Zhańbiona Inue nie mogła wyjść za mąż, kto by chciał pannę noszącą dziecko innego? No właśnie. Jednak Inue nie poddała się, postanowiła wykorzystać swój dar, jakim był wygląd. Flirtowała z bogatymi ludźmi, oddawała się szlachcicom, arystokratom. W ten sposób uzyskiwała pieniądze, których ilość zezwalała na naprawdę godne życie. Co prawda nie posiadała zbyt wielu przyjaciół, czy chociażby znajomych, bo kto chciałby zadawać się z dziwką, lecz jej samej to nie przeszkadzało. Oczkiem w głowie dziewczyny był jej synek, Nante. Dzieciak mały, chudy, niepozorny, zaskakujący wszystkich, a w szczególności mamę. Był wcześniakiem, jednak pomoc medyczna umożliwiła ratunek życia. Sabaku dostał nazwisko po swoim ojcu, a Inue po prostu wiedziała, że płynie w nim krew przodków ojca. Czuła, że posiada limit krwi, którego sama nigdy nie mogła mieć. Była w końcu osobą normalną, w żadnym stopniu ninja, czy kimkolwiek z klanu. Zatroskana mamusia chciała, aby jej synek stał się skrytobójcą. Wojownikiem. Kimś, kto zarabiałby na życie w sposób taki sam jak jego ojciec. Po prostu miał zostać ninją. Inue wystosowała więc odpowiednie pismo, informując Ishimaru o płci i wieku potomka. Początkowo nie spotkała się z odezwem, lecz na nieszczęście dla niej samej - wszystko uległo powolnej zmianie.

Nante miał pięć lat, gdy doszło do tych wydarzeń. Chłopiec nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, kim była jego matka, dlatego jego życie było bezproblemowe. No, może poza tym, iż nie posiadał kolegów. Która normalna matka chciałaby, aby syn ladacznicy zadawał się z jej dzieckiem? W każdym bądź razie, ojciec chłopaka nagle postanowił zainteresować się nim. W jaki sposób? Po prostu odbierając go matce. Ishimaru w wyniku misji zetknął się z trucizną, która delikatnie mówiąc, odebrała mu możliwość rozmnażania się. Ponieważ pragnął pozostawić coś po sobie na tym świecie, doszedł do wniosku, że należy zabrać Nantego, póki jeszcze jest mały, wytłumaczyć mu kim jest jego mama, a następnie zacząć go szkolić na swojego następcę. Pewnej lipcowej nocy Ishimaru bez problemów wdarł się do domu. W końcu był ninja, a sztuka władania piaskiem należała do jego mocnych stron. Spokojnie zaczął penetrować dom, licząc, że jego lekki chód ponownie uratuje mu skórę. Liczył na zabranie dzieciaka, opowiedzenie mu bajeczki, a potem wszystko miało się ułożyć. Niestety potoczyło się to inaczej. Nante spał w małym pokoiku, który sąsiadował z sypialnią Inue. Rudowłosa piękność posiadała lekki sen, a i kobiecy instynkt nagle ujawnił się w jej ciele, ponieważ mózg nadał komunikat: "To on, Ishimaru!", co wybudziło ją ze snu. Zaskoczony Sabaku postanowił ją uciszyć w najprostszy dla niego sposób. Piasek miał opleść jej ciało, lecz stało się inaczej. Inue wrzeszcząc obudziła swojego synka. Nante zawołał mamę, zaraz ocknąwszy się po jej wołaniu. Gdy otworzył drzwi sypialni, ujrzał matkę chwytającą nóz i biegnącą ku Ishimaru. Ten jednak był ninja, wynik wydawał się być przesądzony. No i rzeczywiście tak się stało. Piasek oplótł jej ciało. Kości trzeszczały. Gnaty pękały. Dało się słyszeć krzyk. A następnie z piaskowego grobu wyciekła krew... Nante przerażony wskoczył do łóżka i przykrył się kocem. Ojciec, nieświadomy tego, że synek wszystko widział, odnalazł chłopaka, uśpił go i zabrał do siebie.

Wszystko wydawało się idealne. Nante był pojętnym dzieciakiem, uczył się naprawdę w dobrym tempie. Chociaż matka nie chciała nauczyć go czytania i pisania, ojciec dokonał tego w krótkim czasie. Można powiedzieć, że mały Sabaku miał motor, coś napędzającego jego ciało, umysł. Był to strach. Chociaż Nante prędko pojął czym zajmowała się jego matka, a także dlaczego został zabrany, nie potrafił wybaczyć swojemu ojcu tego, że zabił Inue. Rozumiał zabranie, separację, szkolenie, ale nie morderstwo. Był tylko dzieckiem, a widok krwi nie należał do zbyt przyjemnych. Młody Sabaku musiał jednak pokonywać samego siebie, aby ukrywać to wszystko. Chociaż obawiał się, że Ishimaru owinie go swoim piaskiem niczym Inue, a następnie zmiażdży jego ciało, zaczął lubić tego człowieka. Był zabawny, potrafił przekazywać wiedzę, umiał poświęcić swoje zajęcia, pracę, dla dziecka. Zabieranie chłopca na wycieczki, czy place zabaw należało do codziennych akcji, a każdy problem Sabaku rozwiązywany był natychmiast, jeśli tylko dziecko dzieliło się nim z rodzicielem. Ishimaru w ciągu miesiąca znalazł synkowi normalnych kolegów, towarzystwo, które go tolerowało, nauczył go podstawowej wiedzy, a także zwyczajnie na świecie pytał go o problemy. Chociaż Nante kochał mamę i żałował, że tata ją zabił, nie potrafił sobie odpowiedzieć na pytanie, czy Inue kochała go tak jak tata. Brak pamięci, a także nadzwyczajne dobro ojca stworzyło niezdecydowanie, towarzyszące dziecku dalej. Obraz ojca, który zabił matkę, ale był po prostu lepszy, czy może dobra i kochająca matka, będąca kurtyzaną? Ten problem jednak został rozwiązany, równie brutalnie co poprzedni.

Ishimaru Sabaku nie był idealnym ninją. Wypełniał swoje obowiązki dobrze, ale potrafił wdawać się w ostre kłótnie z członkami rady. Początkowo nie miało to dużego znaczenia, ale gdy mężczyzna zastąpił swojego ojca, zyskał większą władzę. Nie spodobało się to przeciwnikom Ishimaru. Dzięki swojej pozycji, która pojawiła się niespodziewanie, mógł teraz pociągnąć za sobą większość klanu. Starsi rywale mężczyzny wcale nie stracili ochoty do kłócenia się z nim, a nowych jakby ciągle przybywało. Wraz ze wzrostem potęgi pojawia się także opozycja. Ishimaru Sabaku wydawał się być bez słabych punktów, złamanie go nie wchodziło w grę, a wszelakie nielegalne sposoby wykryte stałyby się mieczem obosiecznym. Jednak pokusa największego rywala ojca Nantego wydawała się być większa niż lęk przed prawem. Ioshi Sabkau postanowił porwać synka Ishimaru. W ten sposób przetrzymywałby go, a jego rywal bałby się wetować wszelakie projekty zgłaszane przez prześladowcę. I faktycznie, pomysł wypalił. Nante miał trzynaście lat, gdy zabrano go z rodzinnego domu. Wszystko odbywało się potajemnie, a ponieważ ojciec chłopca był poza domem, zadanie nie należało do trudnych. Nante znalazł się w lochu Ioshiego. Ponieważ dzieciak był już wykształcony, nie zdradzał tajemnic, ani szczególnych wiadomości mogących zaszkodzić ojcu. Niestety, i bez tego Ishimaru miał związane ręce. Ratunek mógł zakończyć się morderstem na małym Sabaku, a zgłoszenie tego zakończyłoby się zapewnie tak samo. Jednak Ishimaru nie umiał wytrzymać bez chłopca, toteż wdarł się do lochu Ioshiego, gdzie prędko pozbył się strażników i odnalazł swego syna. Na nieszczęście dla obu, Ioshi dostrzegł co się dzieje. Szybko przeniósł się do więzienia i postanowił przeszkodzić eskapadzie. Rywal Ishimaru natychmiastowo zaatakował chłopca, jednak ojciec miał większą wprawę w bojach. Doszło do naprawdę epickiej walki, a przynajmniej tak postrzegał ją Nante. Widział wszędzie atakujący piasek, latające bronie ninja. W końcu został pochwycony przez rywala tatusia. Ishimaru był dobrym człowiekiem, poddał się. Jego ciało zostało otoczone piaskiem i powoli miażdżone. Nante na ten widok rozpaczliwie wierzgał, przez co udało mu się wyrwać z objęć Ioshiego. Jego ojciec dostrzegł to, a następnie szybko złapał swojego rywala w identyczną pułapkę. Obaj użyli techniki Pustynnej Trumny i zmiażdżyli swoje ciała. W tym miejscu pozostał tylko Nante.

Chłopiec płakał nad ciałem ojca. Modlił się do części, które zostały najmniej uszkodzone, aby to był tylko sen. W tym stanie znalazł go ostatni wartownik, jaki przeżył. Na ten widok prawie pękło mu serce, zabrał ciała obu urzędników i pochował je, na usilną prośbę Nante, a następnie zabrał chłopca do domu. Mały Sabaku zapadł w letarg, który trwał kilka miesięcy. Kiedy jednak doszedł do siebie udał się wprost do swojego wybawcy. Kitano Sabaku, bo tak zwał się owy strażnik, wyjaśnił mu dokładnie przyczyny jego porwania. Nante nie mógł uwierzyć, że przez głupie stanowisko zginęło tyle osób. Mały Sabaku był już dosyć duży, aby wysłać go do Szkoły Ninja. Kitano zrobił to bez większych problemów, bo chociaż pokochał chłopca, to ten sprawiał mu problemy. Nie chciał chodzić do szkoły, dokuczał innym, zajmował się niezbyt ważnymi sprawami. Zmienił się poprzez jedno wydarzenie. Już sam fakt, iż postanowił pozostać u starego wartownika był zaskakujący. Kitano poinformował małego Sabaku, iż niedługo się rozstaną. Dziecko nie wydawało się być przejęte. Nante pragnął tylko nauczyć się bronić, aby nie musięli ginąć za niego przyjaciele, opiekunowie.

Sabaku został tajemniczo przetransportowany do Szkoły Ninja, aby tam zacząć swoją edukację na prawdziwego wojownika. Miał wtedy ponad piętnaście lat.

Offline

 

#223 2014-04-05 19:51:42

Sensei_Akami

Sensei

42754256
Skąd: Sensei
Zarejestrowany: 2012-11-18
Posty: 129
Klan/Organizacja: Sensei
KG/Umiejętność: Sensei
Ranga: Sensei
Płeć: Sensei
Wiek: Sensei
WWW

Re: Sala #1 - Prolog

    Moim zdaniem jest to idealny prolog. Historia bardzo wciąga, a co do pisowni nie można się przyczepić. Jeśli chodzi o długość, to można ją nazwać - koło fabuły - największą zaletą. Nie da się tego nazwać krótkim tekstem, co w połączeniu z dobrze poprowadzoną historią, pozwala zintegrować się z twoją postaci. Po raz pierwszy na NCW przyznaję 60/60. Gratulację!

Offline

 

#224 2014-04-05 20:43:23

Nante

Klan Sabaku

50333430
Zarejestrowany: 2014-04-01
Posty: 15

Re: Sala #1 - Prolog

Cóż mogę rzec? Bardzo dziękuję za taką opinię, włożyłem w to trochę serca i wysiłku, ale maks? Dziękuję, krótko mówiąc.

Siła: 16
Wytrzymałość: 1
Szybkość: 6
Reakcje: 11
Umysł: 1
Wola: 1
Kontrola chakry: 31

Offline

 

#225 2014-04-07 15:03:20

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Sala #1 - Prolog

Słoneczny ciepły poranek, jeden z pierwszych tej wiosny w kraju Kaminari no Kuni. Promienie słońca ogrzewały wszystko w swoim zasięgu zaś cała łąka, wraz z liśćmi drzew delikatnie huśtała się w rytmie chłodzącego wiatru.  Ptaki ćwierkając ,śpiewały swoje piękne „piosenki” i trzepotały  skrzydłami ,gdy przelatywały między drzewami, wzbudzając ciekawość za każdym razem. Drzewa spokojnie i dostojnie zakorzeniły się w około polany, dając tym schronienie wielu zwierzętom,  po za jednym jedynym, który wykruszył się ze schematu i wyrósł na samym środku  łąki. Nie była to jednak jedyna rzecz wyróżniająca się w tym miejscu. Mocne czarne włosy nieznacznie wystawały spod wysokiej zielonej trawy, w której wygodne leżał chłopak ze zmrużonymi oczami, błądząc gdzieś w krainie wyobraźni. Taka sama pogoda była, dokładnie 8 lat temu, gdy to młody Uchiha przyszedł na świat .

-Yocharu! – Z pomiędzy drzew wydobył się głoś dziewczynki, nawołujący chłopaka.
- Yocharu! – Krzyknął ktoś jeszcze razu wbiegając na łąkę i stając nad młodym shinobi, zasłaniając słońce swoją skromną posturą , która rzuciła cień wprost na Yocharu.
- Nie krzycz tak Saya, bo jeszcze ktoś nas tu znajdzie, kto nie powinien. – Powiedział to z dużym spokojem i opanowaniem, chociaż czasy w których przyszło im żyć, nie były dostateczne bezpiecznie, by nie mieć żadnych obaw. Saya była o rok młodszą siostrą młodzieńca, która uwielbiała ekscytować się wszystkim dookoła zaś Yocharu starał się zachowywać niczym dorosły członek klanu. Dumny, opanowany, czasem aż nad to przechwalający ale przeważnie wesoły. Był skory do pomocy i pomimo młodego wieku twierdził, że jest gotów oddać życie za swój klan, mimo że nie było mu dane stoczyć dotychczas żadnej poważnej walki, po za kilkoma treningami ze swoim kilka lat starszym bratem.
- Icharu i Ojciec już wrócili? – Zapytał siostrę o nowiny, gdyż brat wyruszył wraz z ojcem na kolejną potyczkę z klanem Senjuu.
-lie , ciągle nic. – Odpowiedziała – Chodźmy  - Złapała brata za rękę i pociągnęła ,biegnąc między drzewami do domu.


Na miejscu czekała już mama, w rękach trzymając mały torcik z ośmioma wbitymi świeczkami na znak 8 urodzin. Na twarzy Yocharu pojawił się wielki uśmiech od ucha do ucha, po czym wyszczerzył zadowolony zęby!
- Wszystkiego najlepszego! – Krzyknęła mama wraz z siostrą widząc jego zadowolenie. Chłopak podszedł do tortu i wziął głęboki wdech. Musiał pomyśleć życzenie. Rok temu zażyczył sobie by stać się potężnym shinobi, więc tym razem chciał by jego życzenie było mniej egoistyczne.
-Chce by Tata i Icharu wrócili do domu – Powiedział w swoich myślach tak by nikt tego nie usłyszał i zdmuchnął świeczki. Chciał już zabierać się za tort jednakże z ulicy przed domem , który znajdował się nieopodal wejścia do wioski, rozległ się harmider.
- Wrócili! – Wykrzyknął i wybiegł na ulicę zostawiając siostrę i mamę w domu. Przebijał się przez tłum ludzi w poszukiwaniu swoich najbliższych. Wielu wojowników z jego klanu ,  obok których przebiegłał, miało ciężkie rany, niektórzy wręcz ocierali się o śmierć. Z każdą chwilą jego serce biło coraz mocniej aż w końcu zamarło. Pierwszy raz w swoim krótkim życiu nie wiedział co zrobić. Jego oczy zalewały się łzami, ręce i nogi drżały a usta wykrzywiały się w smutek. Icharu, jego starszy brat, leżał cały zakrwawiony na rękach ich ojca, który wnosił jego ciało przed bramę wioski. Yocharu poczuł jakby cząstka jego także umarła. Brat był jego najlepszym przyjacielem, jego mentorem, trenerem. To on pokazał jemu, że życie Shinobi nie jest łatwe, lecz pełne ciężkiej pracy i pokazał mu również jak zazwyczaj kończy się życie shinobi. Chłopak, padł na kolana a jego smutek przerodził się w ogromną złość. Krzyczał i uderzał pięściami w ziemię, jednocześnie gubiąc z oczu kolejne łzy, które wypływały już całkowicie mimowolnie. Gdy zaprzestał okładania podłoża, jego ręce były lekko pozdzierane od piasku i żwiru a jego oczy były cały czas zapłakane. Wtedy wiedział jaki wyznaczyć sobie cel w życiu, jakie będzie jego nindo: Trenuj tak długo aby ochronić wszystkich , których kochasz.

Po tych wydarzeniach, charakter chłopaka diametralnie się zmienił. Stał się bardziej zamknięty dla wszystkich po za swoją siostrą a jego uśmiech pojawiał się tak rzadko, iż większość  znajomych nawet go nie pamiętało. Prawie każdego dnia przychodził na plac treningowy gdzie niegdyś ćwiczył z bratem. Kilka manekinów i wiele tarcz. Z czasem dobudował kilka prostych pułapek by uczyć się refleksu a także, móc rozwijać moc swoich oczu. Tak minęło 6 lat jego życia , przeplatanych pierwszymi małymi potyczkami z innymi klanami, gdzie głównym założeniem jego misji było szpiegowanie. Nie dało się ukryć iż czasem dochodziło do mniejszych starć. Zazwyczaj kazano mu trzymać się bardziej z tyłu by atakować w ostateczności i z zaskoczenia ale z miesiąca na miesiąc nabrano do niego zaufania i bywało iż uczestniczył częściej w zwiadach jako jeden z głównych asów. Zawsze swoje zasługi przypisywał swojemu zmarłemu tragicznie bratu, gdyż wiedział, że walczy dla niego i że to jego odejście motywuje go do tego by żyć i chronić bliskich aby jego śmierć nie poszła na marne.  Ze zwiadów wychodził zazwyczaj z bez szwanku, jednakże jedna misja szpiegowania klanu Ayatsuri okazała się być nieco cięższa w rzeczywistości niż zakładano. Ayatsuri przejrzało plany Uchiha i przygotowali sie na ich zwiad, przez co doszło do walki i o mało do wojny pomiędzy nimi. Podczas walki Yocharu cudem uniknął ataku mieczem, który przeciąłby go w pół, jednakże ostrze miecza wbiło się na dwa centymetry w jego ciało powodując skośną raną , przechodzącą przez jego plecy. Jest to jego jedyna pamiątka z potyczki, z której wraz z innym shinobi z klanu , musiał się wycofać.

Gdy już miał 14 lat, jak zazwyczaj przyszedł trenować. Jeden z członków klanu podkradł się do niego w celu sprawdzenia jego czujności. Oparł się o drzewo i spoglądał na nadal młodego Yocharu. Gdy tylko odwrócił wzrok na krótką chwilę, młodzieniec zniknął mu z pola widzenia.  Poczuł on jednak że ktoś przykłada kunai do jego szyi.
- Czemu podkradasz się do mnie podczas mojego treningu? – Zapytał chłopak.
- Chcieliśmy Cię sprawdzić czy jesteś gotów.- Odpowiedział Mashura , jeden z elitarnych shinobi Uchiha.
- Gotów na co? – Zapytał zaciekawiony.
- Gotów  na wyruszenie do Akademii.

Ostatnio edytowany przez Yocharu (2014-04-07 22:02:14)

Offline

 

#226 2014-04-07 20:28:28

Sensei_Shinsaku

Sensei

Zarejestrowany: 2012-09-15
Posty: 150

Re: Sala #1 - Prolog

   A więc do rzeczy. Nie będę owijał w bawełnę. Czytało mi się całkiem przyjemnie, bez większych problemów mogłem wyobrazić sobie to, co działo się w życiu kreowanego przez ciebie bohatera. Oczywiście nie zabrakło motywu śmierci kogoś bliskiego, który nieszczęśliwie jest już wpisany w niemal każdą historię nowego gracza, no ale cóż poradzić - twój zamysł, twoja bajka. Nie ukrywam jednak, że bardziej oryginalnym byłoby już nie uśmiercanie nikogo, paradoksalnie, hahaha!
   Pojawiło się kilka interpunkcyjnych błędów, ale uznajmy, że już przymknę na to oko. Dużo bardziej rażą jednak literówki, które również gdzieniegdzie się pojawiły, uważaj na nie.
   Ogólnie, jak tylko poprawisz błędy, o których już ci wspominałem, jestem gotów zaakceptować ów prolog. Dla przypomnienia - ze względów mechanicznych, sprawa rozwinięcia Sharingana przed właściwą fabułą jest niemożliwa. Przemyślałem jednak kwestię walk z Senju, czy też z Ayatsuri. Może i kalendarium nie traktuje o wielkich, sławnych walkach między nimi a Uchihami, jednak może gdyby zmniejszyć nieco rangę tych misji, na przykład do zadań zwiadowczych, porzuciwszy pomysł otwartych walk, wyglądałoby to już znacznie lepiej.
   Umówmy się, że jak tylko znikną wymienione błędy, możesz rozdysponować 40 punktów, które zarobiłeś swoim prologiem.
   PS. Podobał mi się motyw sprawdzenia gotowości postaci do wyruszenia do akademii. Może nie został przez ciebie zbytnio rozwinięty, jednak miał w sobie coś interesującego. Powodzenia!

Offline

 

#227 2014-04-07 22:14:08

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Sala #1 - Prolog

Co do błędów odnośnie "nie" to były zamierzane gdyż "lie" po japońsku właśnie to znaczy. Jednakże rozumiem, że mam nie dorzucać japońskich anegdotek i pozostać przy naszym równie trudnym języku.

Spoiler:

Siła: 1+7 = 8
Wytrzymałość: 1+6 = 7
Szybkość: 1+7 = 8
Reakcje: 1+6 = 7
Umysł: 1+5 = 6
Wola: 1+3 = 4
Kontrola chakry: 1+6 = 7

Offline

 

#228 2014-04-08 10:54:07

Takashi Uchiha

Klan Uchiha

Zarejestrowany: 2014-04-08
Posty: 3

Re: Sala #1 - Prolog

         Dokładnie 10 lat temu deszczowego wieczoru przyszedł na świat kolejny członek klanu Uchiha. Nie było w tym nic nie zwykłego po za faktem że dziecko nie płakało zaraz po urodzinach. Na jej twarzy był niesamowity spokój co bardzo martwiło rodziców. Lekarza natychmiast go zbadali i stwierdzili że to najspokojniejsze dziecko jakie przyszło na świat, zamiast płakać zaczął się delikatnie śmiać.

         I tak mu już zostało, zawsze spokojny z uśmiechem na twarzy kroczył dzielnie między ulicami miasta. Chociaż zdawał sobie sprawę że świat nie jest tak piękny i wspaniały żeby cały czas się cieszyć to starał się to robić. Wierzył że pogodą ducha i pozytywnym myśleniem może świat uczynić lepszym. Miał 10 lat więc mógł tak myśleć bo nie doświadczył zła które kryje się po za terenami klanu. Po za optymizmem i uśmiechem zawsze towarzyszyła mu niesamowita chęć rozwijania się jako wojownika. Chciał aby jego rodzice i klan byli z niego dumni, żeby ludzie czuli w nim wsparcie w każdej chwili. Więc gdy tylko był gotowy na pierwszy trening to nie oszczędzał się starał się na 110% swoich możliwości. Wiadomo nie zawsze mu wychodziło, czasami nawet wychodziły z tego śmieszne sytuacje gdzie klan zamiast go podziwiać to śmiał się z niego. Jemu to nie przeszkadzało, śmiał się z nimi z własnych słabości bo wiedział że to on będzie śmiał się ostatni i w końcu zyska szacunek.

         Gdy miał już 12 lat nadal nie miał odpowiedniego poziomu żeby wszyscy przynajmniej w jego wieku szanowali go. Bardzo się rozwinął ale nadal nie mógł dorównać „geniuszom” wioski. Był uparty więc nadal bardzo się starał. Przez te dwa lata niestety wiele się też zmieniło. Takashi zobaczył że jego towarzysze, rodzina nie wraca z misji zwiadowczych. Zdał sobie sprawę że czasy stają się coraz bardziej napięte i że klan może potrzebować pomocy młodych Uchiha. To wszystko spowodowało że jego uśmiech nie był już aż tak częstym widokiem jak kiedyś. Za to jego powaga i opanowanie wzrosły czasami wręcz do poziomu dorosłego ninja. W wieku 13 lat naprawdę widać było te ciężkie godziny treningu jakie poświęcił Takashi w swoim życiu. Wiedział że aby zrobić kolejny krok naprzód musi udać się do Akademii gdzie będzie mógł rozwinąć się jeszcze bardziej. Liczył też że pozna tam jakiegoś przyjaciela. Nie ma rodzeństwa i przez swój wręcz maniakalny trening nie miał czasu z nikim tak naprawdę się zaprzyjaźnić. Myślał że przyjaciele pomogą mu odzyskać jego uśmiech i starał się w to głęboko wierzyć. Więc gdy nadszedł czas miał już 14 lat i bramy Akademii stanęły dla niego otworem a co za nimi to musi się przekonać…

Ostatnio edytowany przez Takashi Uchiha (2014-04-08 21:40:28)

Offline

 

#229 2014-04-09 22:37:25

Sensei_Rokutaro

Sensei

Zarejestrowany: 2012-03-09
Posty: 70

Re: Sala #1 - Prolog

   Zacznę może od tego, że dawno nie sprawdzałem prologów. Zostało mi to obrzydzone przez niektórych nowych graczy, nie będę tego ukrywał. Stałem się przez to trochę bardziej surowy, bo właśnie od tego postu zależy jak ocenię Cię jako gracza.

   No, usprawiedliwiłem się to teraz przejdę do sedna - prolog mnie nie zachwycił. W pierwszym akapicie wyłapałem pewne błędy, nie straszne, jednak ważne i przez pewien moment nie wiedziałem jak mam postrzegać Twoją postać. "Na jej twarzy" świadczyłoby o tym, że jesteś dziewczyną... Myślałem, że było to wytłumaczone gdzieś w pierwszym zdaniu jednak tam opisujesz się jako "dziecko", w tym momencie odmiana jakiej użyłeś jest zwykłem błędem logicznym. Nie straszne ale mnie jednak to boli.

   Później nie znalazłem nic aż tak rażącego moje oczy ale sama historia, która została przez Ciebie stworzona szczególnie mnie nie porwała. Jest bardzo typowa, powtarzalna aż do znudzenia. Rozumiem, że wymyślenie czegoś oryginalnego może być ciężkie i że nie czytałeś poprzednich prologów jednak w tym co stworzyłeś nie ma czegoś co zyskałoby moje zainteresowanie, w skrócie jest "szara".

   W tym momencie daję Ci możliwość: albo poprawisz swój prolog za pomocą edycji posta albo zostanie zaproponowana Ci nagroda 15 punktów statystyk, które rozdasz w następnym poście. A więc wybieraj!

Offline

 

#230 2014-04-11 01:58:01

 Kuroi Inu

Zaginiony

8260416
Zarejestrowany: 2014-04-07
Posty: 210
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18
Multikonta: Setsuna

Re: Sala #1 - Prolog

Rodzinne dziedzictwo
  To  zadziwiające jak umysł dziecięcy przejmuje wszelakie bodźce i wzorce, które docierają do niego z najbliższego otoczenia… Jeszcze bardziej zadziwiający jest fakt w jak łatwy sposób na zasadzie fachowo zwanego warunkowania sprawczego, lub prościej mówiąc nauki za pomocą kar i nagród uczy się reakcji na takowe. Jeżeli zachowanie jest akceptowane przez rodzinę, dziecko zostaje nagrodzone, przez co idąc tropem czysto logicznym powtarza daną reakcję by zyskać aprobatę, czyli nagrodę. Dąży do tego, ponieważ zachowanie to jest o wiele bardziej opłacalne niż inne, które skutkuje karą lub brakiem nagrody.
    Nie inaczej było w przypadku Akito Uchiha, którego ojciec wyznawał bardzo prostą zasadę, która brzmiała „Nie ma człowieka, nie ma problemu”, jako członek klanu odpowiedzialny za wyszukiwanie zdrajców i wszelakich działań inwigilacyjnych stosował ją w praktycznie każdym przypadku. Drugą najważniejszą sprawą dla niego był klan, w poświęceniu dla niego byłby w stanie wypruć  wszelakie wnętrzności, w czym z resztą dopomogli mu nadzwyczaj skutecznie członkowie niejakiego klanu Senjiu. Akito Uchiha po takim może nie tyle nieprzewidzianym, co zakasującym obrocie zdarzeń doszedł do wniosku, że stało się to zapewne za sprawą zdrajcy, który sprzedał za srebrniki iście judaszowe życie jego ojca. Idąc dalej tym tropem wydedukował, że klan faktycznie jest ważny na tyle, że wszystko, co inne od jego standardów jest podejrzane, a jeżeli jest podejrzane to należy to natychmiast eksterminować. W końcu nie ma człowieka nie ma problemu… No a jeżeli eksterminować się nie dało to, chociaż na to plwać, plwać totalnie. Ot w ten sposób rodzi się właśnie paranoja.
    W wyborze żony też nie lada mu się poszczęściło, wybrał sobie kobietę jak najbardziej o tożsamych poglądach [w końcu była córką najlepszego przyjaciela jego ojca]. Po jakimś czasie szczęśliwego małżeństwa urodziła im się córka. Akito nie był zadowolony wolałby syna, po za tym jakaś dziwnie blada była, ale mieściła się w standardach, więc podwodów by plwać na nią totalnie, ani eksterminować żadnych nie było, także postanowił ją nauczyć, co sam wiedział.
 
Zmiany
   Czas ucieka, przemyka przez palce równie niezauważalnie jak śmierć małej muszki owocówki. Wraz z czasem zachodzą zmiany podpełzają powoli, podkradają się, by nagle wyskoczyć nie wiadomo, kiedy i nie wiadomo skąd i zburzyć w cholerę cały zbudowany porządek. Tak jak się pewnie domyślacie tak było i tym razem, córka o imieniu Aika rosła jak na drożdżach i rozwijała się tak jak by rodzice pragnęli. Interesowała się filozofią i gardziła niczym trędowatym wszystkim, co odmienne. Ojciec, co raz częściej widział potrzebę rozwiązywania problemów tudzież głębokiej wzgardy w stosunku do chyba już większości żyjących na tym świecie osobników, po za tym jego wierność dla klanu przybrała u niego taką formę, że nadano mu pseudonim, Inu czyli pies. Tutaj właśnie wyskakują niewiadomo skąd zmiany. Najpoważniejszą chyba z nich jest narodzenie Akihiro [by nie było wątpliwości to moja postać] syna Akito. Na swoje nieszczęście Akihiro Uchiha urodził się albinosem, co o wielkie dziwo nie przeszkadzało jego siostrze. Za to Ojcu ta inność przeszkadzała bardzo.
  Czas  płynie, przecieka przez palce. Akihiro rośnie, mimo, że po za czarnymi brwiami i bladoniebieskimi oczami resztę ciała ma koloru białego, jego siostrze w ogóle to nie przeszkadza, uwielbia swojego małego braciszka i stara się wpoić mu własną pasję i poglądy. Rodzice, ponieważ nie wypada przeprowadzić szeroko zakrojonej eksterminacji na własnym dziecku plwają na nie, plwają totalnie. Zostawiają je tylko pod opieką siostry, ewentualnie niańki. Tak się dziwnie złożyło, że kiedyś w dyskusji, którą podsłuchał będąc już nieco większy Kuroi Inu, Czarnym Psem, miała być to zapewne analogia do czarnej owcy rodziny… Jednak Akihiro postanowił przygarnąć ten pseudonim i nosić go z dumą jak by był wychuchaną i wypucowaną na lustro katanę, a rodzaj tej broni wręcz uwielbia. Niedługo po tej rozmowie jego ojciec zwany popularnie Psem zaczął zachowywać się kompletnie dziwnie, a pamiętajmy, że jak sam mawiał wszystko, co dziwne jest podejrzane. Jednak rodzeństwo zignorowało dziwne zachwiania protoplasty. Skończyło się to tym, że na oczach własnych dzieci zarżnął swoją żonę jak prosiaczka, wykrzykując oskarżenia o rzekomą zdradę, której owocem i jednocześnie dowodem ma być jej syn. Tymczasem syn trząsł się jak w febrze patrząc z niezrozumieniem jak krew jego matki tryska raz po raz pod uderzeniami kunaia, tryska na zastawiony stół tworząc na nim obrazy właściwe dla jakiegoś szalonego artysty. Przez to, że matka go odrzucała nie raz nie dwa popadał w stany zwane depresyjnymi, ale i tak widok przeprowadzanej masakry wywołał u niego dziwne uczucie rozpaczy i paniki. Uczucia te przemieniły się następnie we wściekłość, gdy uderzył na odlew w twarz jego kochaną siostrę próbującą go obezwładnić, w afekcie rzucił się na niego, ale poczęstowany mocnym kopniakiem upadł rozbijając czaszkę. Ostatnie, co widział przed omdleniem to siostrę z popełniającą ojcobójstwo poprzez przebicie kataną lewego płuca.   
 
     Brzydka konfrontacja teorii z rzeczywistością

  Akihiro miał już z goła 14 lat. Jego intelekt, jak i fundamenty do zostania shinobi rozwijały się w miarę szybkim tempie, głównie za sprawą Aiki, która pomagała mu praktycznie na każdym kroku, gdy tylko nie wykonywała zadań powierzonych jej przez klan. Oczywiście sprawa zabicia własnego ojca nie rozeszła się bez echa i niektórzy nie patrzyli na ich dwuosobową rodzinkę tak samo, jednak ku późniejszemu zdziwieniu Kuroi Inu, władze zrozumiały motywy postępowania jego siostry, a inni członkowie wykazywali się większa tolerancją w stosunku do niego niż jego własny ojciec. Podziwiał też zdolności ninja z pod znaku wachlarza zaczynał też rozumieć jak ważne jest dziedzictwo Uchiha i mimo, że jednostki umierają nie można dopuścić by chwała klanu przeminęła.
   Dwa dni przedtem gdy nabrał już co do wyżej wspomnianej kwestii pewności, Aika wróciła do domu, ale tym razem nie sama. Prowadziła jakiegoś ciężko rannego człowieka, który wydał się mu niegroźny, powiedziała mu podobnież to samo co przełożonym czyli, że to jakiś wieśniak na którego natchnęła się po drodze powrotnej do Hidari i jakoś nie mogła zdzierżyć, że zostawi go tak konającego no bo przecież nie można być tak oziębłym. Spędzili wspólnie te dwa dni nieznajomy po za tym, że kazał nazywać Hei niewiele o sobie mówił, ale Akihiro interesowało w nim głównie to, że ukradkiem nie spuszczał wzroku z tobołka gdzie znajdowały się jego rzeczy. Interesujące też było wielce, że jego siostra patrzy na niego cały czas dziwnie maślanym wzrokiem, a przecież jak mawiała jego Ojciec i Aika wszystko co dziwne jest co najmniej podejrzane.
   Zawartość tobołka wydawała mu się jednak o wiele bardziej atrakcyjna niż maślane oczy, więc w nocy nie mogąc spać i popychany przez ciekawość podkradł się do pokoju gdzie spał nieznajomy. Lekko uchylił drzwi okazało się, że sam właściciel tam nie rezydował, za to tobołek leżał sobie koło łóżka. Wszedł po cichu do wnętrza, chwilę mocował się ze sznurkiem zawiązanym na supeł, który to pewnie miał być marną formą zabezpieczenia przed ciekawskimi. Jego zawartość przeszła najśmielsze oczekiwanie młodego Psa. Były w środku trzy kunie, i szata z symbolem Senjiu klanu lasu. Patrzył się bezmyślnie chwilę na znaleziska i nagle usłyszał w głowie głos swojego ojca mówiący: „Klan jest najważniejszy”, „Jakakolwiek litość dla szpiegów jest zbędna”. Nagle uświadomił sobie, że jego własna siostra zdradziła swe nazwisko, swój klan. Wtedy już wiedział co musi się dokonać, wziął ze sobą dwa kunie z tobołka i cichym krokiem ruszył do pokoju Aiki szepcząc do siebie: „Klan jest najważniejszy” 
     W środku zastał siostrę śpiącą w jednym łóżku z Senju, któremu pomogła dostać się do wioski klanu. Pewnie czuli się bezpiecznie bo spali tak twardo, że można by to uznać za solidną deprymację dla shinobi. Kuroi Inu wiedział co zrobić, nie zastanawiając się ani przez chwilę podszedł do największego wroga swego klanu i de facto niesprawnym ruchem poderżnął mu gardło. Liczy się efekt, a efekt był taki, że wykrwawił się prawie natychmiast, zdążył jedynie pomachać trochę rękoma. Psu to się spodobało, nawet bardzo, zabicie go sprawiło mu tyle przyjemności, że zaczął się śmiać w sposób który można w spokojnie nazwać złowieszczym i szyderczym. To była dla niego definitywnie najlepsza chwila w jego życiu. Po wyeliminowaniu słabszej jednostki jak każe taktyka obrócił się gwałtownie, wiedząc, że siostra pewnie już otwiera oczy. Faktycznie właśnie je otwierała gdy Akihiro wraził jej drugi kunai wprost w serce śmiejąc się przy tym jeszcze głośniej. Śmiał się jak by widok mieszaniny strachu i niezrozumienia na jej twarzy zdawał się pejzażem, prócz którego nic się nie liczy. Uspokoił się na chwilę i przygniatając jej słabnące ręce powiedział do niej: „Zdrajcy są problemem… Nie ma człowieka, nie ma problemu”. Po czym uśmiechnął się krzywo.
   Gdy kilka godzin  w mieszkaniu pojawił się przełożony Aiki niezmiernie zdumiał go widok jej młodszego brata siedzącego na krześle obok trupa siostry i wieśniaka którego niedawno przyprowadziła. Zdziwił się jeszcze bardziej gdy na pytanie o zaistniałą sytuację odpowiedział  „Zrobiłem to co każdy dobry pies. Zagryzłem intruzów” 
      Decyzja zapadła w ekstremalnie krótkim czasie, po ujawnieniu zdrady Aiki i czynu jej brata. Akihiro zwany Kuroi Inu został ze skutkiem natychmiastowym wysłany do akademii ninja by tam pobierać nauki. A Kuroi Inu doskonale wiedział, że klan postanowił zrobić z niego swojego wściekłego psa i w ogóle mu to nie przeszkadzało. Wiedział już, że chce być psem klanu Uchiha. Wiedział też równie dobrze, że dla klanu będzie mordował z wielką przyjemnością.

Ostatnio edytowany przez Kuroi Inu (2014-04-11 01:59:39)


Jam Hermes, własne skrzydła pożerając oswojon zostałem.




Karta postaci


Theme

Seiyuu

Offline

 

#231 2014-04-12 21:37:49

Sensei_Akio

Sensei

Zarejestrowany: 2012-11-02
Posty: 192

Re: Sala #1 - Prolog

Mam mieszane uczucia odnośnie twojej historii. Z jednej strony wyłania się z niej charakterystyczna i ciekawa postać, z drugiej strony nieco nielogiczna. Prolog napisany dobrze momentami nawet bardzo dobrze, jednak nie wydaję mi się do końca poukładany, niektóre akapity niezbyt pasują do poprzednich tak jakbyś opowiadał historię i nagle bez powodu przeszedł do zupełnie innej. Ortografia na dość dobrym poziomie, ale zdarzyło się kilka błędów. Bardzo ciekawy opis rodziny, jednak strasznie mało jest na temat głównej postaci. Przydałoby się trochę więcej na temat jego odczuć bo ta cała przemiana w obrońcę siostry do jej zabójcy wydaję się przez brak tego nieco sztuczna. Mogę przyznać Ci 48 punktów statystyk do rozdysponowania między statystyki.

Offline

 

#232 2014-04-15 12:48:35

 Kuroi Inu

Zaginiony

8260416
Zarejestrowany: 2014-04-07
Posty: 210
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 18
Multikonta: Setsuna

Re: Sala #1 - Prolog

Siła:  1+7=8
Wytrzymałość: 1+6=7
Szybkość: 1+7=8
Reakcje: 1+8=9
Umysł: 1+6=7
Wola: 1+6=7
Kontrola chakry: 1+8=9


Jam Hermes, własne skrzydła pożerając oswojon zostałem.




Karta postaci


Theme

Seiyuu

Offline

 

#233 2014-04-27 14:49:59

 Shirai Uchiha

Zaginiony

Zarejestrowany: 2014-04-26
Posty: 55
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Płeć: M
Wiek: 17

Re: Sala #1 - Prolog

Narodziny i pierwsze lata


Shirai Uchiha urodził się 17 lat temu w średnio zamożnej rodzinie. Jego ojciec, jak głoszą plotki - potężny Ninja posługujący się ogniem jak nikt inny, według większości zmarł zaraz przed jego narodzinami. Nie każdy jednak w to wierzył, ponieważ nigdy nie odnaleziono jego ciała. Po narodzinach chłopaka wychowywała go samotna matka. Prosta kobieta zarabiała bardzo niewiele. Ledwie starczyło jej na pożywienie. Chłopak pierwsze lata swojego życia przetrwał w nędzy. Shirai w wieku trzech lat, przez zupełny przypadek prawie podpalił większą część domku należącego jego rodziny. Od katastrofy uratowała go tylko jego troskliwa matka, która przez niebezpieczną sytuację już wtedy zauważyła w jego zachowaniu podobieństwo do ojca.

Dzieciństwo


Shirai był bardzo towarzyskim chłopakiem. Uwielbiał być w centrum uwagi. Od piątych urodzin większość dnia spędzał poza domem ze swoimi rówieśnikami. Wtedy miał jeszcze czas na zabawę. Korzystał, póki mógł. Sytuacja finansowa jego rodziny wcale się nie poprawiała, a wymagania rosły. Po dwóch latach sielanki, siedmiolatek postanowił wspomóc matkę. Wiedział, że nie jest jej lekko. Zaczął rozglądać się za jakimkolwiek źródłem zarobków. Zatrudnił się jako pomocnik jednego z okolicznych rzemieślników. Zarabiał grosze, jednak prawie codziennie część pieniędzy przeznaczał na paczkę zapałek, którymi potem się bawił. Ogień zapewniał mu rozrywkę. Miał świadomość, że jest to dosyć dziwne zajęcie, nie mógł się jednak powstrzymać. Czuł coś w rodzaju uzależnienia. Po dwóch latach ciężkiej pracy Shirai zrobił straszną głupotę. Podczas przerwy w pracy, jak na niego przystało, bawił się swoimi zapałkami. Przez nieuwagę i nieszczęśliwy wypadek spalił znaczną część wyrobów rzemieślniczych, przy których wytwarzaniu był zatrudniony. Przez rok nie mógł znaleźć żadnego źródła zarobków - wieści szybko się rozchodzą. W końcu, w wieku dziesięciu lat, został pomocnikiem, tym razem jednak kowala. Przedtem postanowił nie wyciągać zapałek w pobliżu drewnianych przedmiotów.

Dalsze lata


Jako pomocnik Shirai pracował przez prawie pięć lat. Spotykał się ze swoimi znajomymi bardzo sporadycznie.  Po czterech latach rzemieślnik zaczął bankrutować - upadek sklepu był nieunikniony. Chłopak jednak nie stracił pracy. Był bardzo zaangażowany - kowal domyślał się, że potrzebuje pieniędzy tak, jak nikt inny. Kilka dni przed piętnastymi urodzinami stracił źródło dochodów. Postanowił szukać nowej pracy, co nie udało mu się zbyt łatwo. Zatrudniał się zwykle dorywczo - a to przy noszeniu jakiegoś towaru, a to przy rozkładaniu czegoś na półkach sklepowych. Było to jednak bardziej opłacalne, więc sytuacja jego dwuosobowej rodziny nieco się poprawiła. Po roku, gdy osiągnął 16 lat, matka postanowiła opowiedzieć mu o jego ojcu, o którym ten jeszcze nigdy nie słyszał. Shirai był bardzo podekscytowany gdy dowiadywał się nowych rzeczy. Kiedy wyszło na jaw ich podobieństwo, pojawiło się w chłopaku przekonanie o tym, że jego ojciec wcale nie zginął. Postanawia, że odnajdzie go za wszelką cenę. Bardzo chciał go poznać.

Śmierć matki


Niedługo potem, matka Shirai'a zachorowała na bardzo ciężką chorobę. Chłopak wiedział, że nie ma dla niej lekarstwa. Nie minęło dużo czasu, gdy kobieta zmarła. Po pogrzebie i Shirai kontynuował tułaczkę i ciągłe poszukiwanie pracy. W końcu musiał z czegoś żyć. Zawsze udawało mu się coś znaleźć. Prawie w ogóle nie spotykał się już ze znajomymi - nie miał na to czasu.

Napad i ogień


Pewnego dnia, Shirai znalazł bardzo dobrą pracę. Przez 14 godzin zarobił tyle, że mógłby odpoczywać przez cały tydzień i jeszcze trochę pieniędzy by mu zostało. Wracał do domu późną nocą, kiedy został zaatakowany. Coś go popchnęło. Wydawało mu się, że nie było to uderzenie wykonane przez samego człowieka, a raczej jakąś dziwną siłę. Gdy poleciał parę metrów do przodu, wylądował na ziemi. Przerażony szybko się podniósł. Odwrócił się tylko na chwilę. Zobaczył postać, który już przygotowała się do biegu w stronę Shiraia. Było ciemno. Chłopak instynktownie zaczął uciekać. Wiedział, że długo nie da rady, postanowił jednak spróbować. Po kilkunastu sekundach nieprzerwanego biegu usłyszał bardzo dziwny odgłos. Nie potrafił nawet określić, co to przypominało. Zauważył, że nagle zrobiło się nieco jaśniej, a odgłos kroków napastnika ucichł. Shirai zatrzymał się, po czym odwrócił głowę. Jego oczom ukazał się przerażający widok. Postać, która przed chwilą goniła chłopaka, teraz stała w bezruchu, cała w płomieniach. Widział, jak ciało powoli zamienia się w popiół. Sam stał jak wryty, nie mogąc się ruszyć. Nie słyszał nawet krzyków umierającego. Ogień ustał dopiero, gdy nic oprócz prochu nie zostało już po dziwnym człowieku. Chłopak wtedy dopiero uświadomił sobie, co właśnie się stało. Zaczął rozglądać się za sprawcą zdarzenia. Zauważył tylko uciekającą po dachach postać. Był pewny, że to jego ojciec. Pobiegł do domu w nadziei, że nikt nie zauważył całego zdarzenia, po czym zaczął rozmyślać.

Akademia


Shirai zdał sobie sprawę, że jest bardzo słaby. Nie potrafi nikogo obronić - włączając w to samego siebie. Zaczął trenować sam, mając świadomość, że niewiele mu to pomoże. Potrzebował kogoś, kto poda mu pomocną dłoń. Pewnego razu, gdy wyszedł z domu z zamiarem pobiegania, poczuł mocne uderzenie w głowę. Upadł na ziemię nieprzytomny. Potem obudził się w jakimś budynku. Nie miał pojęcia, gdzie jest i co właściwie tu robi.


KP

Myśli
Mowa

Offline

 

#234 2014-04-27 15:07:40

Sensei_Akami

Sensei

42754256
Skąd: Sensei
Zarejestrowany: 2012-11-18
Posty: 129
Klan/Organizacja: Sensei
KG/Umiejętność: Sensei
Ranga: Sensei
Płeć: Sensei
Wiek: Sensei
WWW

Re: Sala #1 - Prolog

Prolog moim zdaniem napisany bardzo dobrze. Historia mnie co prawda nie urzekła, a o samym chłopaku zapamiętałem dwie rzeczy - uwielbia ogień i lubi być w centrum uwagi. Nie bierz jednak mojej opinii zbyt poważnie, bo głównie marudzę przy sprawdzaniu prologów. ;) Wyceniam ten prolog na 43 punkty. Gratulacje! ^^

Offline

 

#235 2014-04-27 15:34:41

 Shirai Uchiha

Zaginiony

Zarejestrowany: 2014-04-26
Posty: 55
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Płeć: M
Wiek: 17

Re: Sala #1 - Prolog

SIŁA: 5 (+4)
WYTRZYMAŁOŚĆ: 1

SZYBKOŚĆ: 14 (+13)
REAKCJE: 10 (+9)

UMYSŁ: 5 (+4)
WOLA: 5 (+4)

KONTROLA CHAKRY: 10 (+9)


KP

Myśli
Mowa

Offline

 

#236 2014-05-08 23:28:37

Toppu

Klan Senju

Zarejestrowany: 2014-05-07
Posty: 4

Re: Sala #1 - Prolog

Przy narodzinach Toppu Senju niebo nie było rozdzierane błyskawicami ,dom nie stanął w płomieniach , księżyc nie był w zadnym szczególnym ustawieniu, nawet psom w okolicy nie chciało się wyć. W zasadzie to jedyną osobą która się przejęła przyjściem na świat kolejnego członka klanu była jego matka która siłą rzeczy musiała ten fakt odczuć na własnej skórze. Ojciec nie mógł być obecny przy narodzinach swej latorośli  ponieważ ten najpiękniejszy dzień w życiu każdego mężczyzny postanowiła mu zepsuć grupa Uchiha która przypuściła atak   na terytorium klanu Senju. Dzięki sile i odwadze klan "tysiąca umiejętności.Pierwsze lata życia Toppu upływały na beztroskich zabawach . Jego ulubionym zajęciem w okresie dziecięcym  było słuchanie bajek które opowiadała mu jego mama. Przez dość długi czas młody Toppu nie puszczał się matczynej sukni więc kiedy miał sześć lat ojciec postanowił iż musi zmężnieć i zabrał go na jego pierwszą górską wędrówkę. Mimo iż mały Toppu z trudem pokonywał górzyste tereny to z całego serca pokochał te wyprawy z ojcem. W wieku dwunastu kolejną pasją chłopaka stały się książki. Młody Senju czytał wszystko co wpadło mu w ręce od baśni i legend po książki kulinarne. W miarę dorastania Toppu zaczął wytyczać własne szlaki zarówno te górskie jak i myślowe. Jego rodzice starali się dać synowi jak najlepsze wychowanie a rówieśnicy świetnie się z nim dogadywali przez co zazwyczaj emanował radością i optymizmem. Kiedy Toppu miał czternaście lat rodzice powiedzieli mu iż ich rodzina się powiększy. Ucieszony nastolatek bardzo przejął się swoją rolą , przyszłego starszego brata . Całymi godzinami planował czego nauczy swojego brata lub siostrę . W myślach obiecywał sobie że pokażę swojemu rodzeństwu ulubione szlaki i będzie czytał ulubione książki. Od tego momentu minęło sześć miesięcy Toppu właśnie  wracał ze spotkania z przyjaciółmi do domu.   W środku zastał swojego ojca  patrzącego nieruchomo  w ścianę . Zaniepokojony zapytał o co chodzi lecz tata nie odpowiadał tylko wciąż patrzył w jeden punkt jego wzrok nie wyrażał absolutnie nic  tak jakby był martwy. Pełen złych przeczuć  Toppu pobiegł do sypialni rodziców gdzie miał zamiar zastać mamę. Jeszcze zanim przekroczył drzwi już rozumiał, to co się stało było jasne od momentu kiedy poczuł słodkawy zapach krwi potu i łez. To co ujrzał w środku wryło się w jego pamięć na zawsze. Mama Toppu leżała na łóżku nienaturalnie blada jej oczy były zamknięte a pościel wokół niej była we krwi. W kącie pokoju stały dwie położne z oczami wbitymi w podłogę po ich policzkach spływały strumienie łez . Toppu  skoczył do  matki chciał coś powiedzieć ale słowa ugrzęzły mu w gardle. Nawet nie zauważył kiedy pierwsze łzy pociekły mu z oczu . Przystawił ucho  do ust mamy w poszukiwaniu oddechu ,nie znalazł go, chwycił za rękę w rozpaczliwej nadziei na poczucie pulsu, nic. Kiedy juz chciał się odsunąć wydało mu się iż j usłyszał jedno słowo "Shiro". Mimo iż nikt inny tego nie słyszał Toppu był pewien. To właśnie to imię miało być wyryte na nagrobku jego siostry.  Następnego dnia odbył się pogrzeb mamy i Shiro. Po zakończeniu ceremonii Toppu wraz z ojcem wrócili do domu i milczeli ,tak po prostu. Ich cisza trwała coraz dłużej, aż w końcu ojciec Toppu wstał i skierował się na zewnątrz. Od tamtej pory wiele się zmieniło kontakt między ojcem i synem się zatracał rozmawiali ze sobą bardzo mało mimo iż każdy z nich potrzebował wsparcia drugiego to nie potrafili się porozumieć. ,  młody Senju coraz częściej znikał na kilka dni z domu. Szukał odosobnienia w górach.Próbował się wewnętrznie wyciszyć wśród dzikiej przyrody.Było to najtrudniejsze zadanie z jakim musiał się do tej pory zmierzyć . W dniu swoich szesnastych urodzin postanowił wraz ze swoim ojcem wybrać się na szlak. Obaj Senju  przez większość drogi nie odzywali się do siebie, maszerowali przez kilka godzin aż doszli do małej polany. Kiedy Toppu rozbił namiot jego ojciec bez ostrzeżenia i powodu kopnął go  w łydkę . Toppu nie rozumiejąc o co chodzi spojrzał pytająco na swego tatę lecz zamiast odpowiedzi otrzymał drugiego kopniaka tym razem pod goleń. Chłopak zirytowany zachowaniem ojca wymierzył mu cios pięścią pod żebra. Jego oponent sprawnie uniknął ciosu i wymierzył kopnięcie tym razem na wysokość pasa. I tak syn i ojciec wymieniali ciosy przez dziesięć minut a z każą chwilą ich wzajemne ataki stawały się silniejsze szybsze i coraz mniej kontrolowane. Kiedy obaj padli z wycieńczenia na ziemię cali poobijani i zdyszani. Na ich twarzach malowały się uśmiechy. Obaj poczuli tą ulgę rozładowanego napięcia między nimi które trwało od pamiętnego dnia . Ten sparing był warty więcej niż jakakolwiek rozmowa którą mogli przeprowadzić.Słowa były zbędne. Nim położyli się spać ojciec powiedział jeszcze do Toppu.
-Wierzę w ciebie synu.-Chłopak jedynie się uśmiechnął bo nie miał siły aby cokolwiek odpowiedzieć.
Kiedy obudził się następnego dnia zdał sobie sprawę że nie jest w swoim namiocie lecz w nieznanym mu budynku a po jego ojcu nie ma śladu .

Prolog celowo nie przedstawia zbyt porywającej historii ponieważ chciałbym aby moja postać była przykładem na to iż dobry shinobi nie potrzebuję czterech przepowiedni dwóch   śmiertelnych wrogów i trzech ogoniastych bestii aby  coś osiągnąć.

Ostatnio edytowany przez Toppu (2014-05-09 13:58:13)

Offline

 

#237 2014-05-09 18:54:24

Sadatake Uchiha

Klan Uchiha

Zarejestrowany: 2014-05-04
Posty: 3

Re: Sala #1 - Prolog

Lało jak z cebra. Co chwilę było słychać potężne uderzenia piorunów. Wysoki czarnowłosy mężczyzna wszedł do pokoju
gdzie leżała młoda kobieta tuląca do piersi niemowlę. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się radośnie.
-To chłopiec. Zdrowy i silny.
Mężczyzna podszedł i pocałował dziewczynę w policzek po czym wziął dziecko na ręce.
-Kiedyś będziesz shinobi jak tatuś.
Chłopiec patrzył z zaciekawieniem na jego dziwne czerwone oczy.
-Jestem jego matką i też mam coś do powiedzenia odnośnie jego przyszłości. Powinniśmy wysłać go do szkoły żeby
zdobył jakiś zawód. Może zostanie kupcem , albo urzędnikiem.Jego życie nie musi polegać na ciągłej walce i
ryzykowaniem swojego życia.
Mężczyzna spojrzał na nią poważnie.
-W jego żyłach płynie krew Uchiha. Walka jest jego przeznaczeniem.
Uśmiechną się, oddał syna matce i położył na znajdującym się obok stoliku zapieczętowany zwój.
-W razie czego zawartość zwoju potwierdzi że jest moim synem
Czarnowłosy podszedł do leżącej dziewczyny i pocałował ją w usta po czym skierował swe kroki w kierunku wyjścia.
-Mam złe przeczucia.Nie idź.Nie musisz iść!
-Muszę.To mój obowiązek względem klanu.
Twarz kobiety spochmurniała.
-Nie martw się wrócę. Na pewno.
Mylił się

*
Ostry, drewniany kolec przebił klatkę piersiową wojownika.Poczuł straszny ból. Pociemniało mu przed oczami i po chwili nie czuł już zupełnie nic. Był martwy. Grupka mężczyzn spoglądała z zadowoleniem na swoje dzieło. Po herbie znajdującym się  stroju każdego z nich można było wywnioskować że należą do klanu Senju.
*
Matka chłopca nazywała się Akemi Higashiyama. Nadała swemu pierworodnemu imię Sadatake ,po jego dziadku cenionym kupcu. Mieszkali w kraju Wody . Chciała żeby wybrał takie życie jak jej ojciec . Uczyła go pisać i czytać. Zamierzała posłać do szkoły. Postanowiła zataić jak najwięcej faktów o jego ojcu. Powiedziała mu tylko że był żołnierzem i zginął na wojnie. Wczesne dzieciństwo Sadatake było raczej szczęśliwe nawet pomimo braku ojca. Jednak chłopiec wraz z upływem czasu czuł się coraz bardziej inny niż jego rówieśnicy choć sam nie wiedział czemu. Tak czy siak jednak w miarę spokojne życie dla Sadatake skończyło się gdy miał 8 lat. Wtedy to Pan feudalny kraju Ognia najechał kraj Wody. Wioska , w której mieszkał była zagrożona atakiem wojsk Hi no Kuni. Wraz z matką dołączył do grupy uciekinierów opuszczających tereny objęte walkami. Po sześciomiesięcznej tułaczce pod wpływem głodu, ciągłym strachem przed dostaniem się do niewoli i ogólnym brakiem perspektyw dla syna w zaistniałej sytuacji mama chłopca postanowiła poszukać schronienia dla syna w siedzibie klanu , do którego należał jego nieżyjący ojciec. Sadatake był zaskoczony , gdy dowiedział się prawdy o swoim pochodzeniu. Udali się na ziemie należące do Uchihów. Zawartość zwoju zostawionego przez tatę młodego Uchihy okazała się wystarczająca do zaakceptowania go jako dziedzica Sadomaru Uchihy,którego młodszy brat Toromaru przyjął chlopaka wraz z matką pod swój dach i postawił sobie za cel wyszkolenie chłopca na shinobi który będzie mógł w przyszłości zasilić szeregi czerwonookich wojowników. Akemi nie chciała by jej syn stał się ninją nawet pomimo tego, że pragną tego jego ojciec. Postanowiła jednak że pozwoli Sadatake samodzielnie wybrać swoja drogę. Chłopak nie potrzebował dużo czasu na zastanowienie by przystać na pomysł stryja.
*
Czarnowłosy chłopiec niepewnym krokiem przekroczył próg drzwi do miejsca, które od dzisiaj miało być jego domem. Mężczyzna w średnim wieku spojrzał na niego i uśmiechną się serdecznie.
-Jesteś bardzo podobny do ojca wiesz.
-Wiem. Mama często mi to mówi.
-Cieszy mnie to że mój brat zostawił po sobie syna. Muszę ci powiedzieć że młodzi którzy w przyszłości staną do walki za nasz klan są naszym najcenniejszym zasobem. Musimy o niego dbać jak najlepiej potrafimy. Inaczej czeka nas zagłada. Dlatego jako twój stryj dołożę wszelkich starań abyś stał się shinobi.
Wojownik o włosach koloru kiru podszedł do Sadatake i poklepał go po ramieniu.
-Chodź. Przejdziemy się kawałek.
Chłopak udał się posłusznie za krewniakiem. Skierowali się na łąkę na skraju lasu położonego niedaleko wioski. Wojownik usiadł pod rozłożystym jesionem i ręką wskazał młodzikowi średniej wielkości pniaczek po ściętym niedawno dębie. Sadatake posłusznie usiadł. Toromaru zaczął mówić mu o rzeczach o których musiał wiedzieć każdy młody adept ninjutsu.

  *
-Każdy klan wyróżnia się czymś co nazywamy kekkei genkai. Można je uzyskać tylko i wyłącznie dziedzicznie. Członkowie poszczególnych klanów potrafią dzięki temu korzystać ze specjalnych umiejętności. Np. leśny klan Senju posługuje się Mokutonem, klan Kiyoshi Shotonem,  klan Namikaze zdolnością zwaną Assarikaze itd. Wiesz jakie kekei genkai wyróżnia na tle innych Uchiha?
-Nie
Twarz mężczyzny spoważniała nagle. Zamknął oczy. Po chwili otworzył je z powrotem ale to niebyły już te same oczy co wcześniej. Tęczówka stała się czerwona , a wokół źrenicy pojawiły się trzy czarne łezki. Patrząc w nie Sadatake miał wrażenie, że nie widzi ich pierwszy raz
-To kopiujące oko. Sharingan. Moc zrodzona w oczach. Siła, która sieje postrach wśród wrogów Uchiha. Ty też możesz ją kiedyś w sobie obudzić.
Chłopiec zaczął od tej pory marzyć by kiedyś obudzić w swoich oczach tą moc

*
Sadatake spędzał coraz więcej czasu ze stryjem. Zaczęła się miedzy nimi tworzyć wieź jak między synem a ojcem. Chłopak całymi dniami trenował umiejętności praktyczne i zdobywał wiedzę teoretyczną na temat bycia shinobi. Krewniak zaczął podsycać w nim chęć zemsty na użytkownikach mukotonu za to że odebrali życie jego ojcu. Sadatake zaczął darzyć klan Senju nienawiścią. Wraz z upływem czasu, treningami i nauką pod okiem stryja , a także w skutek obcowania z innymi członkami klanu chłopiec zaczął uważać się za Uchihę. Czuł dumę z powodu tego jakie nosi nazwisko. Ciężko pracował by w przyszłości mógł stać się wielkim shinobi. Zaczął marzyc by jego klan rósł w siłę , a imię Sadatake Uchiha przeszło do legendy. Gdy miał 14 lat stryj uznał że jest gotowi by udać się do akademii ninja
*
Toromaru z uśmiechem spoglądał na twarz bratanka
-Bardzo w ciebie wierze Sadatake. Gdy znów się zobaczymy będziesz już pełnoprawnym shinobi i członkiem klanu. Idź i nie waż się przynieść mi i klanowi Uchiha wstydu.
-Obiecuje że cię nie zawiodę stryju.
Chłopak ruszył w drogę. Jego głowa była wypełniona myślami o tym co czeka go w przyszłości. Słońce wschodziło nad horyzontem , a młodzieniec dziarskim krokiem szedł ku swemu przeznaczeniu.

Offline

 

#238 2014-05-10 12:52:31

Sensei_Akio

Sensei

Zarejestrowany: 2012-11-02
Posty: 192

Re: Sala #1 - Prolog

   Toppu fajnie że chciałeś przedstawić zwyczajną historię ninja, który nie potrzebuje wrogów, przepowiedni itp. Spodziewałem się więc że zobaczę oryginalną historię i rzeczywiście momentami było ciekawie zwłaszcza jak młody senju zajął się czytaniem książek zamiast treningiem na ninja. Wszystko to jednak zepsuł tak mocno wykorzystywany motyw śmierci rodzica, który szczerze mówiąc już mocno się przejadł i można go zobaczyć w 3/4 prologów jakby śmierć rodziców była wymagana do zostania Ninja. Mimo wszystko prolog całkiem fajny i z powodzeniem zalicza Ci ten etap. Mógłbyś nawet uzyskać nieco więcej punktów gdybyś się bardziej przyłożył do staranności. Początek strasznie zniechęca do czytania. Głównie przez znaki interpunkcyjne, przecinki stawiasz jak Ci się podoba raz razem z wyrazem, raz oddzielony spacja od pierwszego wyrazu, a raz oddzielony dwoma spacjami. Prawidłowo po każdym znaku interpunkcyjnym stawiamy spacje, a przed nie. Druga sprawa to fakt, że kilka zdań jest zupełnie bez sensu i sprawia wrażenie jakbyś przeszedł do następnego bez kończenia tego pierwszego np. "Dzięki sile i odwadze klan "tysiąca umiejętności". Za prolog przyznaję 25 punktów do rozdania w tym temacie.
   Sadatake mam mieszane uczucia z jednej strony ten atak a kraj wody przez kraj ognia, jednak zgodnie z kalendarium twoja postać mogła by mieć obecnie co najwyżej 6 lat, ponadto to atak ten nie był wymierzany na cywilów(wiadomo jednak że nie oznacza to, że wszyscy byli bezpieczni). Jeżeli korzystałeś z kalendarium to to Ci się chwali jednak jeżeli wymyśliłeś wojnę między dwoma krajami na potrzebę własnego prologu to niestety wykroczyłeś po za swoje kompetencje. Wypadało by też opisać jakoś tą ucieczkę bo ja szczerze nie wyobrażam sobie aby kobieta z synem bez specjalnych umiejętności uciekła z jednego kraju pogrążonego wojną do drugiego. Inna sprawa podobnie jak kolega wyżej masz problem ze znakami interpunkcyjnymi, momentami robisz  przerwy na całą linijkę co jest kompletnie nie potrzebne i wygląda niechlujnie. Raz piszesz że matka nie chce żeby został ninja, a raz że chcesz aby został tym kim jego ojciec. Proponuję poprawić prolog poprzez edycję posta. Jeżeli jednak Ci się nie chce, mogę zaoferować Ci 15 punktów do rozdania w tym temacie.

Ostatnio edytowany przez Sensei_Akio (2014-05-10 13:29:44)

Offline

 

#239 2014-05-10 17:55:31

Sadatake Uchiha

Klan Uchiha

Zarejestrowany: 2014-05-04
Posty: 3

Re: Sala #1 - Prolog

jednak zgodnie z kalendarium twoja postać mogła by mieć obecnie co najwyżej 6 lat

Na podstawie czego tak stwierdzasz? Jeżeli napisałem , że gdy zaczęła się wojna Sadatake miał 8 lat. Według waszego kalendarium był wtedy rok 160, a skoro potem podaje informacje,że w wieku 14 lat lat udał się do akademii , a obecny rok według fabuły gry to 166. 8+6=14 więc wychodzi na to, że moja postać ma jednak te 14 lat i jest to zgodne z kalendarium.

ponadto to atak ten nie był wymierzany na cywilów(wiadomo jednak że nie oznacza to, że wszyscy byli bezpieczni)

W kalendarium była tylko informacja o wojnie między krajem Ognia i Wody. O tym, że ten atak nie był wymierzany na cywilów skąd niby miałem wiedzieć. Oficjalnie podczas wojen zazwyczaj ma walczyć się tylko z wojskami przeciwnika, ale cywile i tak praktycznie zawszę ponoszą straty.

Wypadało by też opisać jakoś tą ucieczkę bo ja szczerze nie wyobrażam sobie aby kobieta z synem bez specjalnych umiejętności uciekła z jednego kraju pogrążonego wojną do drugiego.

Ten wątek rzeczywiście mógłbym bardziej rozwinąć , ale zauważ że sam stwierdziłeś, że atak nie był wymierzony na cywilów więc opuszczenie kraju Wody przez cywilów nie było by w tym wypadku specjalnie trudne i nie wymagało by specjalnych umiejętności. Nawet podczas wojny , w której najeźdźca nie patyczkuje się z ludnością cywilną ucieczka z kraju nie jest jakimś super trudnym wyczynem jeżeli wystarczy wsiąść na statek i udać się drogą morską w kierunku kontynentu.

Raz piszesz że matka nie chce żeby został ninja, a raz że chcesz aby został tym kim jego ojciec

Gdzie niby tak zrobiłem? Napisałem przecież, że mimo tego , że Akemi nie chce by jej syn został shinobi pozwoli mu samodzielnie podjąć decyzje. Akemi chciała,żeby jej syn został kupcem jak jej ojciec

Nadała swemu pierworodnemu imię Sadatake ,po jego dziadku cenionym kupcu. Mieszkali w kraju Wody . Chciała żeby wybrał takie życie jak jej ojciec

Inna sprawa podobnie jak kolega wyżej masz problem ze znakami interpunkcyjnymi, momentami robisz  przerwy na całą linijkę co jest kompletnie nie potrzebne i wygląda niechlujnie.

Jeśli chodzi o znaki interpunkcyjne to faktycznie często nie zwracam uwagi na zastosowanie w odpowiednich miejscach przecinków i zamierzam to poprawić podczas edycji posta, ale odnośnie tych przerw się nie zgodzę.
Gdzie jest na tym forum napisane, że historia zawarta w prologu ma być opisem wszystkiego dokładnie krok po kroku ciągiem? W jaki niby sposób tego typu przerwy sprawiają, że tekst wydaję się niechlujny? W praktycznie każdej książce można znaleźć takie przerwy , gdy zmienia się miejsce akcji,wydarzenie , sposób przedstawienia jakiejś sytuacji itd.
Rozumiem , że osoba oceniająca prolog też jest człowiekiem i może się mylić , szczególnie , że wczoraj był piątek i możliwe , że ostro zabalowała i jej zdolności czytania ze zrozumieniem i wyciągania logicznych wniosków drastycznie spadły z racji ciężkiego kaca ;D. Tak czy siak proszę by mój prolog ocenił jakiś inny sensei i kompetentnie wskazał mi błędy, które muszę poprawić, bo szczerze w to wątpię by osoba, której kompetencje publicznie podważyłem oceniła mnie obiektywnie ^^.

Ostatnio edytowany przez Sadatake Uchiha (2014-05-10 18:20:33)

Offline

 

#240 2014-05-12 23:37:52

Sensei_Akami

Sensei

42754256
Skąd: Sensei
Zarejestrowany: 2012-11-18
Posty: 129
Klan/Organizacja: Sensei
KG/Umiejętność: Sensei
Ranga: Sensei
Płeć: Sensei
Wiek: Sensei
WWW

Re: Sala #1 - Prolog

Będę starał się tak kompetentnie jak tylko potrafię. :P

Tutaj należy Ci przyznać rację, nie mogłeś wiedzieć wielu rzeczy odnośnie tamtej wojny. Kalendarium jest niezbyt precyzyjne, a ze streszczenia trudno domyślić. Jeśli Ci to w czymś pomoże, to tutaj masz streszczenia dwóch eventów dotyczących wojny:

W drugim linku masz jednak informacje odnośnie każdej bitwy tamtej wojny. We wszystkiej dowódcami byli gracze i żaden nawet nie przeszedł przez wioskę. Wojna generalnie polegała na tym, by sojusz wszystkich klanów odbił Kraj Wody spod okupacji niejakiego Mistrza, więc raczej ciężko było uświadczyć walki między Uchiha a Senju - no chyba, że robili to wbrew rozkazom albo byli kontrolowaniu za pomocą GenJutsu. Dodatkowo Sojusz miał bardziej na celu wyzwolenie Kraju Wody, więc bardziej pasowałaby wersja, w której Sadatake z matką ucieka właśnie przed atakiem Mistrza, który był w całym konflikcie 'tym zły'.

Więcej błędów rzeczowych nie dostrzegam. Gorzej jak się domyślasz z interpunkcją. W skrócie braki przecinków, a także źle używana spacja przy znakach.

Mam niemały problem. Z jednej strony historia mi się spodobała, a z drugiej strasznie raziła mnie interpunkcja, dość skromne opisy oraz klasyczny model nienawiści. Sprecyzuj jednak dwie wspomniane wyżej rzeczy, a otrzymasz 25 punktów.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
http://campingbialowieza.pl BetonovĂŠ jĂ­mky KolĂ­n CertifikovanĂĄ