Ogłoszenie


#161 2016-08-09 22:10:13

Yoshimaru

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2013-03-24
Posty: 647
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Elita
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 32 lata

Re: Port

     Zgromadzeni przenosili swe spojrzenie, raz na mnie, raz na wyłupiastego mężczyznę. A jednak, widziałem na ich twarzach zmieszanie. Byli bowiem gotowi stanąć w jego obroni. Ten fakt był dla mnie oczywisty. Trudno nazwać kogoś złodziejem, jeżeli pracowało się z nim wiele długich lat. Czymże jest jednak mrowie zwykłych, słabych ludzi w porównaniu do ninja. Prawdopodobnie zdjąłbym go szybciej, niż Ci zdołaliby mrugnąć.
     Opuściłem spojrzenie.
     Co zrobiłby mistrz w takiej sytuacji? Na pewno szukałby najłatwiejszego rozwiązania. Głupia walka nie jest w jego stylu. Z pewnością wymyśliłby sposób na zdemaskowanie przeciwnika.
     Gdy zamieszanie na pokładzie trwało dobre kilka minut, ja spokojnie analizowałem całą sytuację. Dopiero po jakimś czasie, w mej głowie narodził się kolejny pomysł. Idea, dzięki której uniknę rzezi. Wyciągnąłem więc czarne ostrze z kabury i wyrzuciłem je z całej siły, wysoko w powietrze. Ku górze, po lekkim ukosie, tak, by po kilkunastu sekundach spadło w miejscu, gdzie znajduje się podejrzany mężczyzna.
      Masz dziesięć sekund, by odpowiedzieć na moje pytanie. - Przymrużyłem powieki.
      Jak się nazywasz? - Nadeszła chwila prawdy. Jeżeli odpowie źle, tłum zrozumie, że nie jest tym za kogo się podaje. Jeżeli nie odpowie nic, kunai wbije się w jego głowę. Jeżeli zaś odpowie dobrze, wyrzucę kolejny, by strącić pierwszy i tym samym, uratuję członka załogi.

Offline

 

#162 2016-08-09 22:24:35

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Port

     Yoshi wpadł na genialny pomysł, jak udowodnić wszystkim, że mężczyzna nie jest tym, za kogo się podaje. Wyrzucił jednego kunaia w górę tak, żeby opadając leciał prosto w rozmówcę. Spytał go o imię, a ten miał odpowiedzieć zanim kunai wbije się w jego czaszkę. Jeśli odpowie dobrze, zostanie uratowany przez Wyrzutka.

      Mężczyzna stał, zaczął się zastanawiać, co ma odpowiedzieć. Sekundy mijały, a ten cały czas dumał. Doszedł jednak do wniosku, że lepiej powiedzieć złe imię, aniżeli zginąć. Wydusił z siebie losowe imię, które nie miało znaczenia, a załoga natychmiast odpowiedziała, że jest niepoprawne. Yoshi rzucił drugim kunaiem, który strącił ostrze wymierzone w głowę mężczyzny. Ten zaś, zrozumiał, że już dłuższe udawanie nie ma sensu. Dezaktywował technikę zmiany wyglądu. Wszyscy zobaczyli, że jest oszustem i złodziejem.

     Co ciekawe, był to jeden z dwójki mężczyzn, których Wyrzutek widział w porcie niedaleko statku. Czyżby przyłapał ich już na samym początku przygody, kiedy spiskowali? Wygląda na to, że za tą kradzieżą stoi jeszcze jedna osoba, jednak nie zostanie złapana, ponieważ została w porcie.

Offline

 

#163 2016-08-09 22:36:55

Yoshimaru

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2013-03-24
Posty: 647
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Elita
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 32 lata

Re: Port

     Zawsze mogłeś się odsunąć, by uniknąć nadlatującego ostrza.
     Przerzuciłem oczami. Gdy tylko wyjawił imię, mężczyźni ukazali zdziwione spojrzenia. Stało się więc jasne, iż podszywa się pod osobę, która winna tutaj pracować. Niemniej, dotrzymuję danego słowa. Podszedłem do przeciwnika i z pomocą wszystkich zgromadzonych, zepchnąłem go do wody. Potrafi pływać, czy też nie - jego problem. Zauważmy tutaj jedną rzecz - darowałem mu życie. W tych czasach, to naprawdę miłosierny prezent. Złodziei winno karać się ucięciem dłoni, acz zakładam, że właściciel statku wolałby jego śmierci. Nic z tych rzeczy. Niech próbuje gdzie indziej, o ile ten incydent nie zmieni jego zachowania.
      Wspominałeś o nagrodzie? - Odrzekłem, wyciągając prawą rękę do przodu. Spoczywał na niej amulet, który wyciągnąłem spod płaszcza przeciwnika, gdy w trójkę przerzucaliśmy go przez poręcz. Wręczyłem go jednak dopiero wtedy, gdy otrzymałem zapłatę. Jeżeli tak się nie stało, a szefunio okazał oblicze kłamcy, zachowałem amulet dla siebie. Faktycznie może być bardzo drogi. A to przyniesie mi większy zysk.

Offline

 

#164 2016-08-09 22:49:51

Straznik 10

Strażnicy

Zarejestrowany: 2009-12-19
Posty: 303

Re: Port

      Yoshi dokończył powierzone mu zadanie. Pozbył się złodzieja, ale zanim wyrzucił go ze statku, zabrał mu skradziony przedmiot. Zanim jednak trafi w ręce właściciela, chciał na własne oczy zobaczyć nagrodę. Do tego czasu nie było mowy o zwróceniu zguby.

      Bogaty człowiek ruszył do swojej luksusowej kajuty, a następnie sięgnął do jednej z szafek zamykanych na klucz. Wyciągnął z niej jakby papier zawinięty w rulon i taki zwój zaczął nieść w kierunku Wyrzutka.
     Nie wiem, co to jest. - Powiedział spojrzawszy na Yoshiego. - Nie mam też pojęcia do czego może Ci się to przydać. Słyszałem jednak, że wielu ninja chciałoby mieć ten przedmiot w swoim posiadaniu. - Wyjaśnił, podając zwój Wyrzutkowi. Było to nic innego, jak pakt z summonem. Czy taka nagroda satysfakcjonuje czarnowłosego mężczyznę? Może oczekiwał bardziej przyziemnej nagrody, jak na przykład pokaźnej sumy pieniędzy?

     Od teraz, Yoshi był wolny. Jego pobyt na statku był darmowy, mógł korzystać ze wszystkiego, co tylko znalazł. Podróż do Baigai potrwa jeszcze kilka dni, które może wykorzystać na odpoczynek. No chyba, że znów wydarzy się coś dziwnego.

Koniec, dzięki za sesyjkę :>

Offline

 

#165 2016-08-10 14:38:59

Yoshimaru

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2013-03-24
Posty: 647
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Elita
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 32 lata

Re: Port

     Dalszą podróż spędziłem w orlim gnieździe. Z dala od pracujących i ich szefa. W ciszy, przeglądałem zwój, który mi podarowano. Zawierał bowiem wiele przydatnych informacji. Od samej instrukcji używania, na liście poprzednich użytkowników kończąc. Niestety, żadnego z wymienionych imion nie kojarzyłem.
     Niebieski rulon idealnie pasował do koloru kimono. Choć nie to było ważne. Po długim namyśle, zdecydowałem podpisać pakt. Z latającymi drapieżnikami. Przegryzłem kciuk, pozwalając krwi spłynąć na wymalowany kwadrat. Za jej pomocą, zapisałem własne imię. I to byłoby wszystko. Nowo nabyty przedmiot przymocowałem skórzanym pasem do pleców. Tak, by znajdował się idealnie nad pośladkami. Jedynie jego wielkość była dość uciążliwa. Był bowiem tak długi, jak moje barki.
     Gdy dobijaliśmy do brzegu, postanowiłem wezwać trzy jastrzębie. Pierwszą dwójkę, która została wymieniona oraz małego, służącego głównie do transportu rzeczy lub wiadomości. Przyłożyłem więc dłoń do drewnianej podłogi, tworząc gęstą, dymną zasłonę. W niej zaś ukazały się zwierzęta.
    Świat ludzi. - Rzekł pierwszy, najstarszy z nich. Biorąc rozpęd, znalazł się na brzegu. Tuż po tym dołączył do niego czekoladowy, wzbijając się w powietrze. Raō zaś, osiadł na mym ramieniu.
    Nazywam się Yoshimaru. - Tylko tyle zdążyłem wypowiedzieć, nim wtrącił się Toro.
    Baka! - Spojrzałem na jego kimono. Było bardzo zbliżone do mojego, jeżeli chodzi o barwę. W tym momencie, wpadł mi do głowy pomysł, by kiedyś umieścić na nim ten sam znak wyrzutków, który aktualnie na sobie noszę.
    Tak, to z pewnością ludzki świat. Minęło wiele lat, odkąd zostałem ostatni raz przywołany. - Odezwał się i drugi, mając na myśli fakt, iż ziemię pamięta zza młodu. Poprzedni bowiem użytkownik posiadał pakt, gdy Garuda miał ledwie dwa lata.
    Rozumiem, że poprzedni właściciel zwoju już nie żyje? - Zapytałem, poprawiając ostrza przy pasie.
    Bronie. Tyle dni i nocy, a wy nadal ganiacie z metalowymi patykami. Czasy jak widać, szczególnie u was, nie mogą się zmienić. - Ostatnie zdanie dodał, podrywając skrzydła ku górze. Jego ciało wzbiło się w powietrze. Szybował ponad chmurami, ogarniając większą część lasu Kraju Ziemi. Wykorzystałem ten moment.
    Może chociaż ty odpowiesz na moje pytanie? - Dodałem.
    Jak widać, baka. Mój siostrzeniec jest ostatnim jastrzębiem, który ujrzał człowieka. A raczej był. Teraz zwój wpadł w kolejne ręce, co oznacza, że ponownie będziemy służyć ninja. Z jakiego klanu pochodzisz, baka?
    Należę do Organizacji Wyrzutków. - Rzuciłem krótko, gdy Garuda lądował. Jastrzębie wymieniły ze sobą spojrzenia. Tuż po tym przemówił Toro, kończąc naszą rozmowę.
    Dobrze więc. Będziemy mieli jeszcze czas, by się lepiej poznać. Teraz jednak wracamy do swego domu. Muszę przekazać te wieści całej rodzinie. - Kiwnąłem głową, obserwując znikają po kolei.
     I to byłby koniec całego spotkania. Ruszyłem przed siebie.

[z/t -> Baigai - Port]

Offline

 

#166 2016-08-12 16:48:54

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Port

     Śnieg. Wszechobecny chłód. Granatowe chmury, lekki wiatr, oziębłe twarze. Ronin no Kuni malowane kolorami melancholii. Gołe, pozbawione zieleni drzewa i okryte białym puchem domy. Wszystko to rozciągało się przede mną, gdy zszedłem z pokładu okrętu. Nikt mnie nie przywitał, choć ludzie procowali w porcie, jak mrówki. Spodziewałem się większej selekcji, jeżeli chodzi o podróżników. Wyjąłem więc papier i zestaw malarski, który trzymałem w plecaku. Na nim zaś wypisałem kilkanaście zdań, zaadresowanych bezpośrednio do nowego Przywódcy Samotników. Chciałem, by wiedział, gdzie aktualnie się znajduję oraz co zamierzam zrobić. Na wszelki wypadek, gdyby plan spłonął na panewce.
     Zaszedłem więc do budynku, odpowiedzialnego za przekazywanie informacji. Wewnątrz, pod ścianami stały drewniane skrzynie, wypchane po brzegi towarem. To właśnie tu, kupcy i handlarze, nadawali swoje przesyłki. Choć nie tylko. Było także miejsce na złożenie wiadomości. Zapłaciłem więc, by odpowiedzialna i rzetelna osoba, dopełniła swego obowiązku i zaniosła zwitek papieru wprost do Airando. Wiadomość, na którą nałożyłem specjalną pieczęć.
     Nim opuściłem pomieszczenie, przysiadłem przy kominie, by rozgrzać ciało. Nie byłem w tym miejscu raz pierwszy i wiedziałem, jak długa droga przede mną. Nie tylko fizycznie, a i psychicznie musiałem się nastawić na to, że bez odpowiedniego odzienia, daleko nie zajdę. W tymże celu zaszedłem do kolejnych sklepów, kradnąc. Dosłownie, nie miałem pieniędzy na to, by płacić za ciepłe płaszcze. Pozabierałem kilka ocieplanych koszul, wkładając je pod czarny, specyficzny płaszcz Nikushimi. I ruszyłem.
      Jesteś, nareszcie. - Poczułem, jak zza budynków wynurza się sylwetka mężczyzny. Wyglądał na ospałego i nieobecnego. Gdy już znalazł się obok mnie, dotknąłem jego ramienia. Wymieniłem spojrzenie i zamilczałem.
     Po kilkunastu minutach zszedłem na śnieżną drogę, prowadzącą wprost do Siedziby Wyrzutków.

Offline

 

#167 2017-01-02 22:06:37

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Port


        A więc w końcu dotarłem na miejsce.  Nie byłem super fanem Ronin no kuni. Kojarzył mi się on tylko z odwiedzinami w szpitalu, gdyż nasza wioska była albo oblężona albo zniszczona. Niedługo to się miało zmienić i mam nadzieję, że po tych odwiedzinach ja sam zmienię nastawienie do tego kraju. Przyjdzie mi przecież poznać bliżej samego lidera Wyrzutków. Wiem, że Ikkyo ma do niego ciągle żal, mimo przebaczenia ale ja wyróżniałem się troche na tle moich braci. Byłem dosyć nieszablonowy jeżeli chodzi o Uchiha. Byłem związany ze swym rodem ale miałem do wielu spraw z goła inne podejście i nie żywiłem urazu do nikogo. Zazwyczaj Ci do których czuję negatywne emocję giną, choć o emocjach u mnie też ciężko powiedzieć. Nie byłem wulkanem energii, raczej bardzo wyciszonym, nie lubiącym za bardzo się wychylać. Wciąż cieszyłem się, że odpuściłem sobie walkę o stołek lidera i nim nie jestem. To nie służyło mnie w żaden sposób, chociaż zdaje sobie sprawę, że po tylu wydarzeniach w świecie, w których grałem jakąkolwiek role i teraz po mianowaniu mnie na tak ważne stanowisko, moja skryta natura musi się odrobinę ukorzyć.
       Teraz jednak czas ruszać do siedziby lidera. Kawalek drogi jeszcze przede mną.

z/t - > Siedziba Wyrzutków » Główny budynek organizacji - pokój lidera

Offline

 

#168 2017-01-04 10:41:41

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Port

     Podróż do rodzinnych terenów nie trwała ani długo, ani krótko. Przyzwyczaiłem się już do falującego morza, kołyszącego się statku i braku zajęć. Podczas żeglugi jedyną pracę wykonywali marynarze. Nie przeszkadzało mi to, jednak nuda, która objawiała się raz za razem, bywała nie do okiełznania. Jako replika i tak nie miałem po co trenować, dlatego postanowiłem medytować. Dlaczego zmierzałem do Ronin no Kuni? Oczywiście po to, by wrócić do domu. Chciałem porozmawiać z ojcem, który niby mnie kochał, niby wyrzucił z domu, niby kochał dziadka, ale niby też uciekł od klanu. Szalone to i głupie. Co jednak mogłem wiedzieć w tej sprawie? Tatusiek nigdy nie chciał powiedzieć mi chociaż słowa na ten temat, a gdy ja sam zgłębiłem ułamek jego wiedzy, prawie mnie był zabił. No cóż, ręki do dzieci to on nie miał.
     Nie zmieniało to faktu, że był doskonałym medykiem. Sam widziałem wielokrotnie jak prymitywnymi metodami naprawiał wszelakie złamania, zwichnięcia, a także poważn obrażneia. Kiedyś, jako dzieciak, nigdy nie wpadłbym na pomysł, że podczas wszystkich skomplikowanych zabiegów, wykonywanych oczywiście samemu i w zamkniętym szczelnie gabinecie, używał Iryojutsu. Na moment obecny nie było to dla mnie niczym nowym, jednak wtedy poruszanie się dla mnie szybciej od przeciętnego studenta akademii sprawiało mi problemy. Trochę się zmieniłem. I właśnie dlatego zawitałem do Ronin no Kuni. Aby odwiedzić ojca. I przekonać go do powrotu do Hidari. W końcu ród go potrzebuje.

     Kiedy wysiadłem z okrętu, skierowałem się w stronę znajomych mi dzielnic portowych. Może nie czułem się tutaj jak w domu, ale mieszkałem nieopodal wielkiego kompleksu portowego. Gdy przechodziłem się po tych okolicach, czułem dziwną pustkę. Niby pamiętałem te miejsca, widziałem nawet znajome twarze, ale nikt mnie nie rozpoznawał. Ja, jako wyklęty z rodziny, wygnany wiele lat temu, zniknąłem i nie pojawiałem się przez lata. Teraz nagle, będąc na obrzeżach portu w Ronin, ukazały się znajome chaty, dawni sąsiedzi, a także ich dziatki. Kojarzyłem niespełna dwadzieścia osób. Reszta wcale nie rzucała mi się w oczy. Lata robiły swoje. Nowi się rodzili, starzy umierali, jeszcze inni migrowali. Żałowałem, że wychowałem się właśnie tutaj. Wolałem dorastać w Hidari, jednak ojciec miał na to inny pogląd.
     Kiedy już zbliżyłem się do właściwego domu, przystanąłem. Chciałem poczekać. Może ojciec sam mnie dostrzeże. Albo ktoś inny rozpozna?

Offline

 

#169 2017-01-06 21:40:40

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Port

Sesja dla Ikkyo
Typ: pojedyncza - niestandardowa
Specyfikacja:

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Tak się złożyło, że akurat nad Ronnin no Kuni rozbrzmiewały odgłosy targów żywności cyklicznie powtarzanych co kilka miesięcy. Okoliczni mieszkańcy zebrali się tutaj, by za niewielką opłatą doznać euforii płynącej z posmakowania niepowtarzalnych w tych rejonach smaków stworzonych poprzez połączenie produktów z różnych stron świata. Nie zabrakło oczywiście gości spoza Kraju Uciekiniera, organizatorzy wydarzenia zadbali o to, by promujące je reklamy prezentowane były nie tylko w najbardziej dochodowych i najczęściej odwiedzanych placówkach, ale również w miejscach dostępnych dla mniej bogatszych grup społecznych. Opiekunami imprezy byli mistrzowie kuchni, którzy gotowaniem zajmowali się od pierwszych lat swojego życia, kiedy to rodzice wpajali w nich swoją wiedzę od maleńkości, to samo pewnie będą robili ze swoimi dziećmi. Niektórzy już robią, ale to nieistotne, liczy się fakt, że nie tylko główne aleje Ronin były wypełnione turystami, tych spotkać można było również w mniej istotnych, a raczej rzadziej odwiedzanych częściach miasta, na przykład porcie. W tym właśnie znalazł się Ikkyo, który postanowił wrócić do rodzinnych stron i nawet brzydka pogoda mu w tym nie przeszkadzała. Zimna temperatura nie przeszkadzała mu w odwiedzinach swojego domu, podwinął spodnie, owinął się dokładnie swoim czarnym płaszczem i przedarł się przez tłum ludzi w stronę osiedla mieszkalnego, gdzie już zrobiło się nieco luźniej pod względem zaludnienia. W tej okolicy można było jedynie tutejszych, wspomniani przeze mnie wcześniej turyści nie zagłębiali się poza obszar działania targów żywności, w końcu tylko w tym celu odwiedzili Ronin no Kuni. Cel Uchihy był nieco inny, bardziej złożony i skoncentrowany wokół relacji rodzinnych, a, jak wiemy, z tymi bywa różnie.
Chłopak skierował się prosto pod swój domek, ale nie wchodził do środka. Czekał na zewnątrz, jakby oczekując, że ktoś zauważy go i zaprosi do środka. Tak się jednak nie stało, a bohater mógł odnieść wrażenie, że w budynku nie ma nawet żywej duszy. Warto wspomnieć, że posiadłość ulokowana była z dala od portu, w specjalnie wydzielonym terytorium mieszkalnym, gdzie poszczególne posesje oddzielone były od siebie o dobre kilkanaście metrów, a akurat ten konkretny dom znajdował się z dala od pozostałych i otoczony był pięknym, zadbanym ogrodem. To właśnie ten widok miał przed sobą Ikkyo, który z powodu rozczarowania poczuć mógł delikatną dozę pustki, tęsknoty. Nastrój dopełniony był przez dualistyczny charakter otoczenia, który z jednej strony przedstawiał spokój, ciszę i wspomnienia związane z dzieciństwem, z drugiej jednak chaos i tłum wydarzenia mającego miejsce w drugiej części Ronin.

Offline

 

#170 2017-01-06 21:53:04

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Port

     Czas płynął, a ja stałem w miejscu. Trudno jest opisać jak wiele rozterek miałem teraz w sercu. Z jednej strony miałem przed sobą dom, w którym się wychowywałem, gdzie bawiłem się, a także stawiałem pierwsze kroki jako człowiek. Z drugiej zaś widziałem miejsca, które budziły we mnie nie tylko dobre wspomnienia. Mógłbym wymienić ich kilka, jednak moje oczy utkwione były przede wszystkim na strychu. Pomieszczenie, w którym spędziłem dobry rok, albo i dwa. Miejsce to zmieniło moje losy. Gdybym nie znalazł starych manuskryptów i biografii dziada - nie byłbym ninja. Trudno było mi podejść więc do tego domu obojętnie. Gdyby nie moje buńczuczne zachowanie zostałbym lekarzem, albo i żołnierzem. Ja jednak wybrałem drugą drogę. Straciłem dom, ale zyskałem życie.
     Skoro jednak straciłem mieszkanie, to dlaczego tutaj przebywałem?

     Przekroczyłem linię progu na zewnątrz, a następnie przyspieszyłem. Dość prędkim krokiem przemierzałem paręnaście metrów dzielących mnie od drzwi. Zapukałem głośno, a następnie sam je sobie otworzyłem. Nie spodziewałem się tutaj zastać nikogo prócz rodziców, którzy dalej żyli. Minęło przecież tylko parę lat. Oni toczyli spokojne, niewymagające trudnych decyzji życie, a ja stałem się zabójcą i wyszkolonym do popełniania zbrodni ninją.
     Skrzypienie podłogi powinno uświadomić domownikom, że ktoś wkroczył. Nie zdawałem się być niepewny. Znałem ten budynek aż za dobrze i z tego co zaobserwowałem - nic się w nim nie zmieniło przez ostatnie lata. No może tylko firanki i obrusy, ale poza tym wyglądał podobnie.
     Ojcze. Matko. Wróciłem. - oznajmiłem dość patetycznie, mówiąc do przestrzeni. Na razie nie widziałem nikogo, ale czy zastanę ich w domu? Innych dzieci chyba nie mieli, no chyba, że zdecydowali się na kolejnego bachora po moim odejściu. Jeśli tak, szczerze im współczułem. Mały na pewno będzie chciał zostać ninja.

Ostatnio edytowany przez Ikkyo (2017-01-06 21:53:56)

Offline

 

#171 2017-01-07 18:17:27

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Port

Czy można powiedzieć, że nasz bohater się zawahał?
Nie wiem.
Wiem na pewno, że chwilę jeszcze pozostał na dworze, pooddychał świeżym i chłodnym powietrzem, aż w końcu nabrał pewności siebie i ruszył w stronę wejścia do swojego domu z dzieciństwa. Wszedł do niego bez zapowiedzi i bez ostrzeżenia, ale nie ma tym niczego nadzwyczajnego, jakby nie patrzeć to przecież też jest jego mieszkanie. Już na wejściu trafnie spostrzegł, że wnętrze w dużej mierze nie uległo zmianie, nie licząc zmienianych stosunkowo często firan, zasłon i obrusów. Nawet umeblowanie nie uległo zmianie, rodzice chłopca postanowili zmienić jedynie kolo ścian w pokoju gościnnym i sypialni, jaskrawa barwa była bardziej kojąca i miała kojarzyć się z ciepłym klimatem Hidari, tak sobie to umyślili. Czy oznacza to więc, że ojciec Ikkyo jednak tęskni za ojczyzną? No nieważne, o tym może później, na razie zajmijmy się tym z pozoru ważnym pierwszym wrażeniem.
Przejrzał chyba wszystkie pomieszczenia, aż w końcu zorientował się, że w budynku nikogo nie ma. Schodził akurat z góry, kiedy nagle usłyszał dźwięk otwierających się drzwi wejściowych. Minął właśnie ostatni schodek, kiedy spostrzegł swoją matkę, która z poważną miną przyglądała się jego obliczu. Jej spojrzenie mówiło samo za siebie.
-Ikkyo, synku, czy to naprawdę ty?
Zdawać by się mogło, że kobieta zamarła, o czym świadczyło chociażby to, że się nie ruszała, a pusty koszyk wiklinowy z suchym praniem, który przytrzymywała dłonią przy prawym boku, nawet nie drgnął, wszystko to trwało jakieś kilka dobrych chwil. Cóż, w tym również nie ma niczego dziwnego, w końcu młody Uchiha nie za często odwiedzał swoje rodzinne tereny, nieprawdaż?
Można powiedzieć, że matka czekała z niecierpliwością i niepewnością na ruch ze strony swojego dziecka. Nie spodziewała się, że ktokolwiek będzie w domku, a tym bardziej, że będz