Ogłoszenie


#1 2012-01-26 15:47:11

Opis otoczenia

Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-22
Posty: 343

Tereny Kanka


     Kanka leży w kraju wody, który składa się z archipelagu wysp, przeważnie różniących się tylko wielkością. Tak jest i w przypadku tej prowincji, która jest najmniejszą ze wszystkich wysp. Wyróżnia się ona także ze wszystkich, bowiem to tą wyspę otacza bardzo gęsta mgła. W te okolice nie pływa zbyt wiele statków, głównie z tego powodu, ponieważ łatwo jest wpłynąć na wody o płytkim dnie, tym samym niszcząc okręt. W te tereny zapuszczają się tylko doświadczeni żeglarze i kapitanowie transportowców. Sama wyspa jest piękna, ponieważ oblewają ją polany i lasy, o które troszczą się wszyscy jej mieszkańcy. Na tak małym terenie żyje wiele różnych gatunków zwierząt, począwszy od ptaków, a skończywszy na zwierzątkach lądowych i wodnych. Tereny te, podobnie jak Chuu, słyną z różnorakiej roślinności, do której zaliczają się także rośliny lecznicze. Podobnie jak w przypadku tamtejszych mieszkańców, tutaj także dbają o wygląd wyspy i pilnują swych "skarbów" przed kradzieżą.

Opis stworzony przez Narokishi'ego

Offline

 

#2 2012-03-07 21:02:02

 Arisa

Zaginiony

38787310
Zarejestrowany: 2011-10-12
Posty: 225
Klan/Organizacja: Namikaze
KG/Umiejętność: Assarikaze
Ranga: Członek Klanu

Re: Tereny Kanka

Morze co prawda było tak wspaniałe że trudno mi je dobrze opisać, jednak moja pierwsza morska podróż pozostawia wiele do życzenia. Z początku byłam zafascynowana tymi wszystkim czynnościami które sprawiają że statek porusza się wedle woli marynarzy. Po pewnym czasie wyraźnie odczułam kołysanie statku i choć członkowie załogi zapewniali że morze jest wyjątkowo spokojne, spędziłam większość podróży przechylając się przez burtę i starając się opanować mdłości. Dlatego tak bardzo byłam wdzięczna za chwilę postoju na tej zamglonej wyspie. Zanim jednak zdążyłam dojść do siebie i trochę pozwiedzać już wyruszyłam w dalszą podróż. Chociaż niechętnie skierowałam się z powrotem  na statek mając nadzieje że następna wyspa będzie całkiem blisko.
[z/t-->Yu no Kuni:Tereny Yu no Kuni]

Ostatnio edytowany przez Arisa (2012-03-07 21:04:21)

Offline

 

#3 2012-09-09 11:32:29

Akihito

Zaginiony

Zarejestrowany: 2011-09-18
Posty: 131

Re: Tereny Kanka

Akihito pojawił się na tych terenach. Zostawił w tyle resztę drużyny. Musiał zastanowić się nad tym co robić dalej. Porzucenie towarzyszy nie wchodziło w grę. Walka z Bardem nie należała do przyjemnych czynności, ale chyba musiał ją wykonać.
-Mam tylko nadzieję, że przeżyję. Cóż, nie zawsze się udaje. Ciekawi mnie czemu Rokutaro nie zjawił się na spotkaniu? Czyżby nas porzucił? Nie, to niemożliwe! On musi nadal być dobry. Ale dalej, muszę iść. Widzę już Ichitsu.-myślał.
Senju przeszedł kolejny odcinek trasy do jego celu...

[z/t -> Airando]


Tak. To właśnie Akihito. Znany wcześniej jako Tokito...

http://desmond.imageshack.us/Himg39/scaled.php?server=39&filename=zawaliste.png&res=landing

Offline

 

#4 2012-09-09 12:49:52

 Ichitsu

Uchiha http://i.imgur.com/ehYjjLR.png

Skąd: Zewsząd
Zarejestrowany: 2011-08-21
Posty: 929
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Płeć: Mężczyzna
Multikonta: Koruzonu
WWW

Re: Tereny Kanka

Jedziemy coraz dalej i coraz bliżej jesteśmy celu.
- Pamiętajcie, że nie wiemy jaki opór na nas czeka. Możemy znaleźć jedynie nasz cel, możemy też być sami przeciwko wszystkim. Jeśli najdziemy na armię, to nie możemy bawić się w bohaterów. Ukrycie albo ucieczka, innych wyjść nie ma. Pamiętajcie o tym.
Po moim poleceniu dostrzegłem, że Akihito nagle przyspieszył, ja jednak dogoniłem go bez problemu.
- Nie ma takiego uciekania... Jeśli przez tą chwilę chciałeś zdezerterować, to to był pierwszy i ostatni raz. - Tutaj w moich oczach chwilowo mignął Sharingan. Na pewno na podświadomość zadziałało. Mimo wszystko czekał na nas kolejny statek, którym udaliśmy się do Ariando.
z/t -> Ariando/Las

Offline

 

#5 2012-09-10 22:06:06

Genki

Martwy

33330312
Zarejestrowany: 2012-08-22
Posty: 133
Klan/Organizacja: Kuran Sen
KG/Umiejętność: Fumetsu [1]
Ranga: Członek Klanu

Re: Tereny Kanka

Cały czas byłem za przyjaciółmi. Podróżowałem, chodź troszkę wolniej od nich. Byłem jakiś niedostępny, zamyślony. W sumie to niby nic mi nie było, jednak czułem się dziwnie. Jakby inaczej. Jakbym niedługo co miał zakończyć swój żywot. Spoczywała na mnie ogromna odpowiedzialność. Jeśli nasza linia padnie możliwe, że wojna zostanie przegrana.
- ku*wa panowie. Musimy się sprężyć i jak najszybciej tam dotrzeć. Nie wiadomo co tam zastaniemy, to fakt. Jednak mimo wszystko musimy walczyć. Inne drużyny też pewnie nie mają lekko. - powiedziałem

z/t -> Ariando/Las

Offline

 

#6 2016-10-21 23:52:39

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #10

    Unoszący się z nad ziemi opar zaczął powili gęstnieć. Chłodna wszechobecna mgła była właściwością tej wyspy, która wynikała z takiego a nie innego położenia geograficznego i raczej nie sprzyjała orientacji w terenie. Sztuka prowadzenia działań wojennych uczy, że ot właśnie jest to wymarzone miejsce na uszykowanie zasadzki, w szczególności, gdy zasadzający się potrafią przestać polegać na zmyśle wzroku. Najczęściej w takich sytuacjach, ofiara zauważała, że została napadnięta dopiero, gdy niepokojąca czerwona ciecz zaczynała wyciekać z organizmu.
    W tym konkretnym przypadku nieszczęścia nie zwiastowało nic. Po Mito nie widać było żadnych oznak zaniepokojenia, co prawda mina jej stawała się coraz kwaśniejsza i już nawet nie była w stanie tego ukrywać, jednak to chyba nie stanowiło żadnego zagrożenia dla zdrowia i życia… No dobrze niewykluczone, że akurat w tej kwestii się mylę. Nie mniej Asuka swym psim nosem powinien wcześniej wyczuć obecność osobników postronnych. Nie inaczej było w przypadku rybaków, którzy tą wczesną porą spychali swą łódkę do morza, by wypłynąć, jak najdalej od znanych łowisk, a co za tym idzie wzbogacić się bardziej od innych. Widać zarobek głównie zaprzątał ich myśli, gdyż tylko odprowadzili wzrokiem dwie podróżniczki.
  - Nie znam szczegółów… - Odpowiedziała patrząc się na młodszego i bardziej atrakcyjnego z rybaków. Widać jednak, że nie zrobił na niej większego wrażenia, gdyż stosunkowo szybko obróciła spojrzenie na młodszą Samotniczkę. – Chodzi o jakiś poławiaczy ginących w niewyjaśnionych okolicznościach. Soken zgodził się aczkolwiek niechętnie, by Satoshi zbadał sprawę. I skoro teraz posyła tam Ciebie widać nie ma większych postępów.  Jeśli tamci – tutaj wymownie wskazała głową w tył. – Nie zmienili miejsca rozpoczęcia połowów jesteśmy całkiem niedaleko.
    Rzeczeni osobnicy raczej nie zmienili metodyki pracy, gdyż po około piętnastu minutach podróży oczom kobiet  ukazała się skromna chatka z już poczerniałego drewna.  Jej podstawa, jak i weranda wzniesiona była na palach wielkości rosłego mężczyzny, co wskazywało na to, iż woda zalewa to miejsce podczas przypływu. Gdy Ayanami i Mito przybliżyły się jeszcze kawałek na werandzie dało się zobaczyć powstającą postać, zbliżyła się ona do barierki stając twarzą w twarz z nadchodzącą delegacją. Muszę jeszcze wspomnieć o pewnym czarnym kształcie majaczącym gdzieś, po za domem na granicy widzialności.
  - Mito… - wyrzekł facet, który teraz opierał się o poziomą deskę ramionami. Jak to w życiu bywa, jego faktyczny obraz trochę rozjeżdżał się z tym, co wyobrażała sobie Ayanami. Fatycznie na oko miał około dwadzieścia pięć lat, czyli podobnie, jak wspomniana przez niego osoba. Włosy miał jednak związane z tyłu, więc przynajmniej na samej głowie nie sterczały na wszystkie strony.
  - Cześć młoda – tutaj już zwrócił się do Ayanami niezawodnie rozpoznając w niej członkini swojego klanu po charakterystycznych tatuażach, które sam posiadał. Zaciągając się szlugiem poderwał głowę, w tym charakterystycznym geście, który między znajomkami oznaczał cześć lub, co tam. Przy okazji mina mu trochę wypogodniała, gdyż na widok Kwiatuszka jego całkiem rześka twarz przybrała wyraz kojarzący się ze zbitym psem. Dodam, że zbitym całkiem niesłusznie.
  - Satoshi – Mito również nie wyglądała, jakby miała zaraz rzucić się temu człowiekowi na szyję. Nie wkroczyła nawet na schody, a zatrzymała idealnie na wprost Inuzuki tak, że dzieliła ich część zabudowania, o którą ten się opierał. – Soken ci, ją przydzielił do pomocy. Tylko nie zepsuj jej do końca.
    Staoshi zrobił minę, jakby chciał powiedzieć „nie wiem o, co Ci chodzi kobieto” i pewnie, coś takiego, by wyrzekł, gdyby nie pojawienie się psa, choć  na pierwszy rzut oka przypominał raczej samoistnie poruszające się czarne futro. Ledwie wyhamowując ciężar swojego ciała usiadł przed Kwiatuszkiem i wywiesił jęzor dysząc umiarkowanie cicho. Samotniczka – o zgrozo – przyklęknęła i uśmiechając się zaczęła głaskać bladymi palcami futro zwierzaka, z początku niepewnie, jednak po chwili znacznie śmielej, jakby przypomniała sobie, jak się to robi.
  - Kuroi (pozdro dla kumatych przp. autora) zapomniałam już, jaki jesteś duży bydlaku. – Inuzuka, który w tak zwanym między czasie wpierw przeniósł spojrzenie zielonych oczu wpierw na galopującego psa, a później  przez chwilę z nieskrywaną ciekawością obserwował Ayanmi, zaczął się przyglądać temu obrazkowi ze wzrokiem, który nazwałbym nostalgicznym.
  - Tęskni za tobą. – Powiedział ze słabym uśmiechem po raz kolejny wdychając rakotwórczy dym. Kwiatuszek na te słowa zareagowała natychmiastowo, jak na frontalną szarżę wrogich zastępów. Podniosła się gwałtownie i odsunęła się od Kuroia, tak jakby jego futro nagle przybrało temperaturę wrzącej wody.
  - Nie rób scen kretynie. Nie przy niej. – Prawie wywarczała krzywiąc usta w coś, co bardzo różniło się od tamtego pogodnego uśmiechu. Satoshi w odpowiedzi znowu przybrał oblicze zwierzęcia, które pan starzał bez większego przewinienia, po czym robiąc definitywnie dobrą minę do złej gry zwrócił się do Ayanmi.
  - Chodź Młoda, zajaramy, napijemy się kawki poznamy się lepiej. – Przy tych słowach machnął zachęcająco ręką, w której trzymał papierosa przy okazji wyrzucając w plażę niedopałek. Wyciągnął następnego papierosa z kieszeni rozpiętej czarnej koszuli i rozpalił, go z trzaskiem benzynowej zapalniczki. – Ty też Kuroi, Kwiatuszek z nami nie zostaje. Kwiatuszek ma pewnie, jakieś ważne obowiązki. – Ostatnie słowo wypowiedział, jakby kojarzyło się z czymś bardzo obrzydliwym.
   - Istotnie… - głos Mito widać wróciła, już do właściwego stanu, gdyż mówiła we właściwy sobie sposób. Uraczyła Ayanami ostatnim chłodnym spojrzeniem, po czym skinęła jej głową. – Powodzenia…
     To oszczędne słowo i ten gest musiał chyba starczyć na pożegnanie, gdyż Kwiatuszek odwróciła się do młodej Inuzuki, po czym szybkim tempem ruszyła w stronę lasu graniczącego z plażą. Satoshi już nie mógł tego zobaczyć, gdyż sięgał przez okno po kubek i dzbanek z kawą. Chojnie napełniwszy naczynie usiadł na schodach i postawił, je koło siebie sięgając przy tym po swój własny, który przedtem zostawił na tym samym miejscu.
  - Urocza okolica nie sądzisz? – spytał poklepując miejsce obok wolnostojącej emanującego ciepłem napoju.

Ostatnio edytowany przez Straznik 11 (2016-10-22 00:17:28)

Offline

 

#7 2016-10-22 15:27:15

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


     Sama nie wiedziałam, kiedy i dlaczego tak szybko powróciłam do bycia sobą. To co stało się w nocy wydawało się jakby obce i odległe. Zupełnie jakby był to zły sen, z którego wybudziła mnie Mito. Nie było większego sensu w użalaniu się nad sobą a i również w żałowaniu człowieka, któremu z zimną krwią odebrałam życie. W końcu chciał skrzywdzić coś tak bardzo mi drogiego i bliskiego. Spojrzałam na tył łba Asuki i uśmiechnęłam się nostalgicznie po czym położyłam się na jego grzbiecie i objęłam jego opasłą szyję. Poczułam jak delikatnie spina mięśnie, a ja uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- Chyba teraz nie ma czasu na drzemkę, maleńka - powiedział.
- Nie mam zamiaru spać.
     Moje słowa jednak nieco przeczyły temu jak czuło się moje ciało. Zdecydowanie brak snu ubiegłej nocy zaczynał dawać o sobie znać, a miękkie futro Asuki otulające mój policzek wcale nie pomagało w walce z tym. Wzrok wbiłam w morze, choć z racji gęstej mgły ledwie widziałam jego brzeg. Mito się nie odzywała, a dźwięk fal rozbijających się o piasek tylko koił. Sama nawet nie wiedziałam, kiedy odpłynęłam. Mięśnie na twarzy rozluźniły się, zaś usta rozchyliły wydając z siebie ciche posapywanie. Dziewczyna jadąca na psie to dopiero był fenomen, a co dopiero dziewczyna śpiąca na psie. Rybacy, których mijaliśmy przyglądali się temu obrazkowi z nie lada zdziwieniem. Mój błogi stan jednak nie miał trwać za długo, bowiem w piętnaście minut już dotarliśmy na miejsce.
- Pobudka - usłyszałam rozbawiony głos swojego towarzysza, który potrząsnął sobą na tyle bym się poruszyła jednak nie na tyle by mnie zrzucić z siebie.
     Wymamrotałam pod nosem kilka niezrozumiałych słów i otarłam wierzchem dłoni strużkę śliny, która zdążyła pociec z kącika moich ust. Zmrużyłam oczy i przyjrzałam się swojej dłoni po czym jeszcze nie do końca przytomna rozejrzałam się po okolicy. Krajobraz właściwie się nie zmienił oprócz pojawienia się dość lichej chatki przed nami. Fakt, że jeszcze stała trochę przeczył prawom natury. Ziewnęłam głośno, zakrywając usta dłonią, lecz wybudzić mnie miało dopiero napięcie tak mocne, że prawie namacalne między Mito a Satoshim. Nie trzeba było być geniuszem, żeby wiedzieć, cóż takiego łączyło tę dwójkę.
- Oho, no to wszystko stało się jasne. Nie dość, że naturalnie jest skwaszona, to jeszcze mieliśmy do czynienia z tym zjawiskiem spotęgowanym przez nieszczęśliwą miłość - rzekł Asuka z delikatnym rozbawieniem, zupełnie zapominając, że już nie jestem jedyną, która może go zrozumieć.
     Postanowiłam nie odpowiadać na jego nieco kąśliwą uwagę, gdyż czułam się wyjątkowo nieswojo. Zupełnie niechcący wkroczyłam na tę prywatną sferę dwojga ludzi, do której jedynie oni mogli mieć dostęp. Zaczęłam się nieco skrępowana rozglądać dookoła, starając się nie zwracać uwagi na wymianę zdań między nimi. Gdybym mogła najchętniej odsunęłabym się na bezpieczną odległość, jednak wolałam w taki sposób nie przypominać o swojej obecności. Dlatego gdy tylko Mito zniknęła niemalże odetchnęłam z ulgą. Pomachałam jej jeszcze dłonią, ale tylko do jej znikających pleców więc ujrzeć już tego nie mogła. Westchnęłam cicho i spojrzałam na Satoshiego. Rzeczywiście jego obraz nieco odbiegał od tego, jaki ułożyłam sobie w głowie jednak okazał się niemniej sympatyczny. Uśmiechnęłam się delikatnie i postanowiłam nie poruszać tematu jakim była jego relacja z Samotniczką.
- Nie jesteś zdziwiony moim widokiem? Przypuszczam, że znasz wszystkich członków klanu, a ja w Airando pojawiłam się stosunkowo niedawno.
    Mówiąc to zeskoczyłam z Asuki i spojrzałam na Kuroia. Był równie piękny i równie wielki co mój towarzysz. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej i kucnęłam przy nim.
- Aleś ty piękny - rzekłam i zaczęłam drapać go za uszami.
     Nie trwało to jednak długo, bo w Asuce musiało się rozbudzić coś na kształt zazdrości i bez słowa, niby niechcący przeszedł koło mnie trącając mnie tak, abym wylądowała tyłkiem na piasku. Uniosłam brwi w geście rozbawienia po czym pokręciłam głową i wstałam. On zupełnie nie obdarzając mnie spojrzeniem położył się na werandzie, splótł łapy na krzyż i ułożył na nich pysk, ja zaś usiadłam obok Satoshiego jednak w na tyle bezpiecznej odległości, by nie krztusić się dymem z jego papierosa.
- Okolica urokliwa, niemniej coś niedobrego się tutaj dzieje, skoro trzeba aż dwojga Inuzuka - powiedziałam z uśmiechem i złapałam kubek z kawą.

Offline

 

#8 2016-10-23 15:22:18

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #11

    Satoshi fatycznie się zdziwił, jedynie nie widokiem młodej Samotniczki, a zadanym przez nią pytaniem. Podrapał się po głowie, jakby zastanawiał się, czy jego rozmówczyni mówi poważnie, po czym zaciągnął się szlugiem.
- Znam większość, ale nie wszystkich. – Wzruszył ramionami, z przepraszającą miną. – Po za tym, kto tam wie, czy jacyś nasi nie włóczą się jeszcze po świecie.
    Kuroi przyjmował pieszczoty z umiarkowanym zainteresowaniem, wywieszając jęzor na bok paszczy pełnej zębów, które może nie bez problemu, ale w szybkim tempie wyrwałyby człowiekowi rękę. Nie wyglądał jednak na agresywnego zwierzaka, wręcz odwrotnie był personifikacją spokoju, przyglądał się Ayanami swoimi głęboko osadzonymi oczami.
  - Wiem, wszystkie mi to mówią. – Szczeknął w sposób, które kojarzy się z malkontentami. – W szczególności te, co Satohi, je na mnie wyrywa. Później pastwią się nade mną godzinami… Dobrze, że z reguły nie chce mi się oponować.  – Obrócił się i powolnymi ruchami niedźwiedzich łap przetransportował się ze schodów. Widać jakoś uleciała z niego wcześniejsza energia. Potem usiał opierając się o stopnie.
    Jego właściciel przechylił się i poklepał, go po głowie, ale ten widocznie nie zwrócił na to uwagi. Satoshi stracił zainteresowanie i przeniósł wzrok na siadającą Ayanami. Wysłuchał jej odpowiedzi, po czym pokiwał głową na znak, iż zgadza się z takim postawieniem sprawy.
  - Rybacy znikają od jakiegoś czasu rzadko, ale cyklicznie. – Zaciągnął się szlugiem, po czym wydmuchnięty dym wciągnął przez nos, później na powrót wypuścił obłok ustami. – Soken to bagatelizował i trochę mu zajęło zanim łaskawie pozwolił mi się tym zająć, pewnie miał na to wpływ fakt, że nie za bardzo za mną przepada. On osobiście uważa to za wypadki… No, ale w pustych łodziach, które morze wyrzuca na brzeg widać nie raz ślady szamotaniny, co mi nie do końca pasuje z przypadkowym wyleceniem za burtę.
  W tak zwanym międzyczasie Kuroi podniósł włochaty łeb i krytycznie przyjrzał się właścicielowi. Potrząsnął łbem, jakby z niedowierzania.
  - Nie pamiętasz, jak matka Ci mówiła, że kawa wypłukuje magnez z organizmu, powoduje problemy z krążeniem i prowadzi do zawałów? – Pies widać starał się dbać o swojego właściciela, jednak wychodziło mu to z powodzeniem bardzo umiarkowanym. – A Ty nie dość, że sam pijesz to dajesz tę truciznę tej uroczej dziewczynie… Może zapodasz jej jeszcze szluga na wargę? – Satoshi pacnął się w czoło otwartą dłonią i przytrzymał, ją chwilę w tym miejscu.
   - Czasem jesteś takim nieżyciowym kundlem. – Inuzuka wydawał się być na wpół rozbawiony na wpół rozbawiony.
   - Z nas dwóch tylko, ja mam książeczkę z rodowodem… - odszczekał się czworonóg raczej z rezygnacją niż jakimś wielkim entuzjazmem. – Nie mogę patrzeć, jak mordujesz to biedne dziewcze. Ale ponieważ nie chce mi się iść, to musi starczyć, jak odwrócę wzrok. – Słowo mordujesz w tym zestawieniu brzmiało, jakby Satoshi faktycznie starał się wbić w pierś swej nowej koleżanki, jakiś wyjątkowo ostry przedmiot. Po tym faktycznie odwrócił głowę i zaczął przyglądać się wodzie.
  - Przepraszam za niego – Satoshi spojrzał na Ayanami i rozłożył ręce w wyrazie bezradności. – Czasem ma dziwne humory… Wracając. Zaginięcia są związane z cyklem księżyca, toteż sprawa się ciągnie. Ciała żadnego nie znaleziono, ale wiadomo mi, że nie ma wśród zaginionych mieszkańca okolicznej wioski. W tamtym rejonie właśnie dochodzi do tych incydentów, ale tutejsi są bardzo mało pomocni, chyba nie przepadają za ninja lub w ogóle za obcymi.

Ostatnio edytowany przez Straznik 11 (2016-10-23 15:22:34)

Offline

 

#9 2016-10-24 15:01:04

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


    Obserwując relacje Satoshiego z Kuroiem uśmiech nie schodził mi z twarzy. Zastanawiałam się, czy każda więź Inuzuki ze swoim czworonożnym towarzyszem wygląda podobnie. Słysząc wykłady czarnej psiny w stosunku do swojego właściciela od razu miałam przed oczami pouczenia Asuki, żebym nie łaziła po drzewach, nie rozmawiała z obcymi, nie wdawała się tym bardziej z obcymi w jakiekolwiek treningi, nie szła do akademii, nie została ninja... Cóż, każdy mój wybór był w jego oczach zły - niemniej jedno musiałam mu oddać. Towarzyszył mi w każdym tym wyborze, bez względu na swoje zdanie. Stał za mną murem i wspierał najlepiej jak mógł.
- Spokojnie, Kuroi - powiedziałam rozbawionym głosem - Gdyby nie ta kawa prawdopodobnie bym już leżała w pozycji horyzontalnej objęta czułymi objęciami Morferusza. A o fajki to ty się nie martw. W ustach nigdy tego nie miałam i póki co jeszcze za mało mi stresów, abym musiała to w siebie ładować.
     Puściłam mu oczko i dopiłam resztę czarnego płynu w filiżance. Asuka dalej leżał tyłem do mnie i nawet się nie odzywał. Znalazł się pan obrażalski... Cóż, później go udobrucham. O ile sam wcześniej nie przyjdzie. Podciągnęłam kolana do klatki piersiowej i oparłam o nie brodę, kierując zaciekawione spojrzenie w kierunku Satoshiego.
- Nie masz za co przepraszać. Mam to na co dzień - powiedziałam, nawiązując do jego uwagi o swoim towarzyszu i uśmiechnęłam się - A co do sprawy... Cóż, nie jestem już dzieciaczkiem, żeby wierzyć w jakieś potwory rodem z baśni, ale muszę przyznać, że twój opis przywodzi na myśl właśnie coś takiego. Aczkolwiek chyba możemy uznać, że sprawca chciał takie a nie inne wrażenie sprawić. Tutejsi jak można zauważyć to raczej przesądne prostaczki. Gdyby byli pewni, że porwań dokonuje człowiek to nie baliby się tak bardzo jak w przypadku potwora. Idąc dalej - może komuś nie zależy na tym, aby porwać drugą osobę. Może mu zależeć na tym, żeby w tej okolicy o danej porze nie pojawiały się żadne statki na morzu. Przemytnicy? Jednak nie lada zagadkę stanowi fakt, że wśród zaginionych nie ma żadnego miejscowego. Może to też wyglądać w ten sposób, że miejscowi faktycznie nie przepadają za obcymi i w ten sposób chcą ich jakoś odstraszyć. Niemniej... Mamy jakiś punkt zaczepienia.
     Poczułam jak mój żołądek delikatnie ściska się z głodu więc postanowiłam na własną rękę wyruszyć na polowanie. Oczywiście przez polowanie miałam na myśli wtargnięcie do środka chatki i wygrzebania z szafki jakieś paczki ciastek. Powróciłam na werandę i usiadłam po turecku na ławeczce, w tym samym miejscu, które już przed chwilą zdążyłam sobie wygrzać własnym tyłkiem. Otworzyłam ciastka i rozerwane opakowanie postawiłam na stoliczku tak aby i Satoshi mógł się poczęstować. W końcu dobrałam się do jego zapasów i wysoce niegrzecznym byłoby wchłonięcie całej paczki samemu. Cóż, zdecydowanie wracałam do bycia nieokrzesaną nastolatką. Wzięłam jedno ciastko i pochłonęłam je w całości.
- Bez obrazy, Satoshi - powiedziałam z jeszcze pełną buzią - Ale wydaje mi się, że mogłeś nieco źle podejść do rozmów z miejscowymi - tu sięgnęłam po kolejne ciacho, przyjrzałam mu się przez chwilę po czym wzruszyłam ramionami i nabrałam całą garść, by nie musieć co chwilę ręki wyciągać - Pewnie poszedłeś tam z Kuroiem, który - i tutaj znów bez obrazy - wygląda nieco groźnie. I jestem prawie pewna, że od razu waliłeś prosto z mostu, zadając pytania bezpośrednio o te zaginięcia. Otóż wydaje mi się, że musimy tutaj wykorzystać trochę finezji... Myślisz, że jak zareagują na słodką, nieco zagubioną, ale i zaciekawioną miejscową historią dziewczynę? - tutaj otworzyłam oczy dość szeroko, obdarzając Satoshiego miną, jakby miał mi zaraz powiedzieć najciekawszą rzecz, jaką kiedykolwiek w życiu słyszałam, przez chwilę utrzymałam ten wyraz twarzy, by moment później się zaśmiać - Zostawię tu Asukę i pójdę na zwiady. Przy okazji może przyniosę coś normalnego do jedzenia, bo na ciastkach daleko nie ujedziemy - rzekłam jak na ironie wciskając sobie kolejne między wargi - W każdym razie, jeśli nawet ze mną nie będą chcieli rozmawiać śmiało możemy uznać, że faktycznie to oni mogą za tym stać i mieć na celu odstraszenie obcych. Pytanie tylko dlaczego.

Offline

 

#10 2016-10-25 16:38:18

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #12

    Kuroi chyba nie uwierzył w zapewnienia Ayanami, bo przyjrzał jej się w mniej więcej taki sposób, jak przygląda się domokrążcy sprzedającemu garnki, które jak rzeczony osobnik zapewnia będą służyć przez lata. Tymczasem te sypią się, już po dwóch miesiącach, czyli mniej więcej po okresie skończonej gwarancji.
  - Taa każdy młody tak mówi – skwitował tym samym pozbawiony entuzjazmu tonem. – A później mówcie, że tylko popalacie… Dwie paczki dziennie.  – Satoshi oderwał się od kawy i spiorunował psa zdegustowanym spojrzeniem.
  - Mógłbyś być trochę bardziej optymistyczny… Przecież nawet jej nie znasz. – Kuroi przeniósł ciężkie spojrzenie na właściciela i oglądał go w milczeniu, tak jakby chciałby przemilczeć całą sprawę ostatecznie jednak….
  - Trudno być optymistą, gdy się patrzy na takie nieszczęście, jak ty… - uchylił psi łeb przed niedopałkiem, którym pstryknął w niego Satoshi, później wziął głęboki oddech. – Masz prawie trzydzieści lat. Mówisz, że masz dwadzieścia a zachowujesz się, jakbyś miał niecałe dziesięć. – Po tych słowach, czy może szczekach ostentacyjnie odwrócił głowę i na powrót zaczął kontemplować fale bijące o brzeg.
    Satoshi popijając kofeinową maź przysłuchiwał się wywodowi Ayanami, Muszę przyznać, że zdradzał od czasu do czasu oznaki zainteresowania i ogólnie tego, że po części zgadza się z całym wywodem. Raz jedynie się zmarszczył i zamarł z kubkiem uniesionym do ust, po czym opuścił, go na blat. Nie mniej nie przerwał, ale z grzecznym zainteresowaniem wysłuchał do końca.
  - Co do podejrzanych masz słuszność… - zgodził się kiwając głową z namaszczeniem, jak profesor zadowolony z dobrej odpowiedzi studenta. – Co do motywów się nie zgodzę. Gdyby naprawdę komuś zależało żeby odstraszyć ludzi od tych łowisk zostawiłby łódkę pełną krwi i flaków, chociażby świńskich. Łódka rzeźnika zadziała na wyobraźnie, jak słusznie zauważyłaś, przesądnych prostaczków niż pusta łódka.
    Nagłe niezakomunikowane zerwanie się Ayanami z miejsca skomentował tylko podniesionymi brwiami. Przez myśl mu przeszło, że chce iść – jak to pies uczenie określał – pastwić się nad Kuroiem, rozważył też opcję, że dziewczyna jest nadpobudliwa i potrzebuje się wyhasać częściej niż tylko od czasu do czasu, a plaża stanowiła ku temu warunki idealne. Jednakże przez myśl mu nie przeszło, że powzięła ona śmiały plan wtargnięcia do jego pokoi, jak najbardziej prywatnych, toteż widząc, jak ta śmiało sobie poczyna wstał tylko i zamarł z otwartymi ustami.
  - Jak byłaś głodna mogłaś po prostu powiedzieć, poczęstowałbym Cię czymś… Ehh kobiety. – Po tych słowach westchnął ciężko, jak to się czasem robi w ciężkiej sytuacji życiowej, ale widząc z tryumfem powracającego szabrownika tylko się uśmiechnął i usiadł na swoim miejscu. Później słuchał tylko, a papieros systematycznie wędrował do ust zostawiając za sobą cienką stróżkę niebieskawego dymu.
  - Groźnie? – Zdziwił się trochę, gdy Ayanami wydała niepochlebną opinię o jego czworonożnym przyjacielu. – Przecież to najspokojniejsza psina na świecie… Dzieci go szarpały za dolną szczękę, a ten nawet nie podniósł się z podłogi… I mylisz się, pytałem najpierw bez niego, później z nim. Jeśli chodzi o resztę, cóż… Nie wykluczam, iż masz rację. – Przez chwilę słuchał dalszych propozycji i z uśmiechem patrzył, jak jego nowa znajoma pałaszuje wyszabrowane z jego prywatnych hehehe apartamentów dobra. – Niech będzie pójdź tam i pokaż trochę tej swojej finezji, a ja zostanę tutaj i będę raczył się kawą… - Pociągnął papierosa, po czym kontynuował rozbawionym tonem. – A ciasteczka jedz na zdrowie kochanieńka. Kwiatuszek, jak ostatnim razem tutaj była, czyli tak pół roku z okładem, wyszła wścieknięta, jak osa i zapomniała ich wziąć. Osobiście ich nie znoszę, więc nawet nie otwierałem. Nie zeschły się za bardzo? – Zapytał na koniec czyniąc swój wyraz twarzy trochę bardziej prześmiewczym.

Offline

 

#11 2016-10-28 19:58:54

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


- Głód to zew nagły i niekontrolowany. Włącza mi się wtedy zmysł łowcy i wyruszam na polowanie. Dziś moją ofiarą stały się te oto ciasteczka - powiedziałam rozbawiona, chcąc nieco w żartobliwy sposób usprawiedliwić swój wybryk, przy okazji wpakowałam sobie kolejne do ust - Asuka też jest spokojny, ale widząc go ludzie raczej się odsuwają, aniżeli targną na niego z łapskami. Za co przypuszczam jest cholernie wdzięczny.
     Tutaj zerknęłam na swojego towarzysza, który dalej obrażony siedział tyłem do mnie. Zaśmiałam się pod nosem i cisnęłam w niego ciastkiem. Nie spodziewałam się, że jego reakcją będzie odwrócenie łba i pochwycenie go zębami. Pisnęłam ze zdziwienia i podniosłam się, klaszcząc w dłonie.
- Łooo! Nauczyłeś się sztuczek! - wykrzyknęłam i podeszłam do niego, żeby wytarmosić go za uszami.
      Niemniej jak już wspominałam - ani mu w głowie było "odobrażanie" się więc kłapnął na mnie tylko paszczą i uciekł przed mymi natarczywymi rękoma. Westchnęłam cicho i wyprostowałam się z miną przegranego.
- No to cóż, nie pozostaje mi nic innego niż wyruszyć na zwiad. Życz mi szczęścia, oby mi się powiodło lepiej - powiedziałam i zgarnęłam parę ostatnich ciastek.
     Jedno rzuciłam jeszcze raz w stronę Asuki, który wykonał jeszcze raz ten sam manewr a ja wrzucając z kolei sobie do ust zeszłam ze schodów i zaczęłam przemierzać plaże w kierunku... No właśnie, w jakim kierunku? Cóż, miasto nie może być daleko. Po prostu muszę iść kawałek wgłąb lądu i z pewnością na coś natrafię. Skoro nie miałam żadnego towarzystwa to czas spędzony na podróży mogę wykorzystać w sposób w miarę produktywny.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
________________________

Akcept by Katsuro

      Ha! Była ze mnie jednak zdolna bestia. Spożytkować czas w taki sposób było godne pogratulowania. Niemniej już mniej tego godzien był fakt, że w ciągu całego tego czasu, jaki zszedł mi na treningu nie odnalazłam drogi do miasta. Cały czas szłąm wgłąb lądu aczkolwiek jedyne co mijałam to mniej lub bardziej gęsto rosnące drzewa. Plażę opuściłam już dawno, a wciąż czułam piasek w butach. Niespecjalnie za tym przepadałam, dlatego przebywanie nad morzem nie należało do moich ulubionych rozrywek.
     W końcu, gdy miałam wrażenie, że ten lasek nigdy się nie skończy wyszłam na jakąś ubitą ścieżkę. Prawie natychmiast dostrzegłam mężczyznę idącego w przeciwnym kierunku. Zdecydowanie był to dobry znak. Podbiegłam do niego, przyczepiając sobie szeroki uśmiech do twarzy i spytałam od razu:
- Przepraszam, czy do miasta w tym kierunku?
      Wskazałam w stronę, w którą zmierzałam, a ten odpowiedział mi tylko machnięciem ręki i cichymi przekleństwami pod nosem. Uniosłam brwi do góry w geście zdziwienia i jeszcze przez chwilę stałam urażona tą nieuprzejmością. Najwyraźniej miejscowi faktycznie nie byli zbyt przyjaźni. Postanowiłam udać się we wcześniej obraną stronę, nie zważając na reakcję starszego pana. Tym razem instynkt mnie nie zmylił i po mniej więcej półgodzinnym marszu zobaczyłam na horyzoncie zarys pierwszych budynków mieszkalnych. Czyli - zważając na gęstą mgłę - byłam bardzo bliziutko.
      Nie minęło dziesięć minut, a już kroczyłam główną uliczką, zastanawiając się, gdzie najlepiej szukać informacji. Najpewniej w barze, aczkolwiek mój wiek jeszcze nie zapewniał mi wstępu do takich przybytków. Postanowiłam podejść do jakieś jadłodajni i połączyć przyjemne z pożytecznym. Mój żołądek dość głośno domagał się czegokolwiek innego aniżeli ciastka, dlatego usiadłam przy ladzie pierwszego lepszego baru z ramenem i zamówiłam sobie dość pokaźną michę tego dania.
      Długo czekać nie musiałam na odpowiednią okazję do rozmowy. Wraz z moją porcją pojawiła się starsza pani, zamawiająca dokładnie to samo. Wzięłam pałeczki w ręce i przyjrzałam się jej uważnie. Nie wyglądała jakby miała mnie zabić za chociażby otworzenie ust w jej kierunku. Parę kęsów ciepłego dania wystarczyło bym poczuła się zadowolona. Zamruczałam głośno.
- Mmmm, pyszne! Nie dość, że okolica urokliwa to jeszcze jedzenie wyśmienite! - kątem oka zerkałam na starszą panią z nadzieją, że jakoś zareaguje na moją dość donośną wypowiedź.

Ostatnio edytowany przez Katsuro (2016-10-28 23:21:40)

Offline

 

#12 2016-12-07 14:58:27

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #13

    Prócz grupki mężczyzn mijających Ayanmi, gdy ta wędrowała po utwardzonej kamieniami drodze nie znalazło się nic godnego uwagi. Z resztą ci osobnicy też nie byli zbytnio interesujący wyglądało na to, że zmierzają po prostu w swoim kierunku gnani najprawdopodobniej sprawami dnia powszechnego, jak na ten przykład wykarmienie pozostałych członków rodziny. Nie darli się, nie złorzeczyli a obrzucili jedynie Samotniczkę niechętnie obojętnym spojrzeniem.
    Myślę, że miastem ciężko jest nazwać miejsce, które zawiera w sobie na dobrą sprawę trzy drogi, dwie równoległe i jedną prostopadłą toteż słowo osada będzie tu o wiele bardziej pasujące. Budynki zdawały się pachnieć jeszcze świeżo ściętym drewnem, co świadczyło o niedawno rozpoczętym – jakby to powiedzieli fachowcy – procesie urbanizacji tego miejsca.
    Z racji niewielkich rozmiarów tejże osady bar nie trudno było znaleźć. Starczył spacerek główną ulicą, która w porównaniu z tego typu miejscem w Wiosce Samotników wyglądał, jakby jakaś zaraza właśnie wytłukła większość populacji. Jedynie kilka sztuk kręciło się tu, czy tam zdążając do sobie tylko znajomych celów. Grupka hałaśliwych dzieciaków biegała w tę i we w tę oznajmiając głośno światu, że są wielkimi nieustraszonymi ninja. Ciekawe, czy tak dobrze bawiłby się gdyby naprawdę trafili na front. Grupa ta wpadła na Ayanami, gdy ta próbowała dostać się do budynku, gdzie oferowano jadło i napitek. Jakoś nie przyszło im na myśl żeby przeprosić i odbiegły zaraz swoją stronę głośno drąc mordę o chwale nas polu bitwy. Ach ta dzisiejsza młodzież.
    Przybytek ten nosił nazwę „Odpoczynek wędrowca” i chyba nie był najbardziej ekstrawaganckim miejscem, jakie Ayanami mogła zobaczyć. Świadczył o tym już sam rzeczony wędrowiec, który za pomocą farb został wyobrażony na obrazku pod nazwą. Nogi w stosunku do ciała były, tak długie, jakby osobnik ten wiecznie chodził na szczudłach. Leżał na łóżku, które przypominało eee…. Miecz z czterema nogami, to chyba będzie najtrafniejszy opis tego obrazu. Wnętrze, choć wypełnione dymem tytoniowym wyglądało o dziwo trochę lepiej. Przy dość gęsto ustawionych stolikach siedzieli głównie mężczyźni zajmujący się tak szczytnymi pracami, jak palenie wyrobów tytoniowych i konsumpcja zamówionych towarów. Gdzieś w koncie przygrywała na biwie młoda i nawet dość ładna kobieta, mogłaby nawet uchodzić za ozdobę tego miejsca, gdyby jej twarz nie nosiła znamion nadużywania napojów typu wyskokowego. Za obsługę odpowiadał wychudły człowiek o rozczochranych siwych włosach. Przywitał Ayanami i bez zbędnych słów przygotował danie, które na szczęście pachniało lepiej niż wyglądał ten przybytek rozrywki. Również bez słowa wyciągnął rękę po zapłatę należną za zapewnioną usługę. Widać bardziej sobie cenił pieniążki niż estetykę w lokalu a może po prostu nie był jego właścicielem.
    Zagadniętą babuszkę chyba ani nie paliło ani nie ziębiło to, że przerwano jej posiłek. Popatrzyła przez chwilę na dziewczynę, takim wzrokiem, jakim obdarza się przechodniów na ulicy, po czym pokiwała głową na znak zgody.
  - No jest całkiem, całkiem – odpowiedziała tonem skrzekliwym. – Ale moja wnusia robi o wiele lepszy. Szkoda, że wyjechała. Ona nie byłą zwolenniczkom lasów, tak jak ty młoda dzieweczko. – Znów pokiwała głową, co pewnie było jej nawykiem, który kazał jej za pomocą tego gestu potwierdzać samej sobie, to co właśnie zakomunikowała.

Offline

 

#13 2016-12-09 19:43:12

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


     W moim oku można było niemalże dojrzeć błysk, gdy okazało się, że moja bądź co bądź nieco naciągana metoda zadziałała. Wykrzesałam z siebie najszerszy uśmiech jaki miałam i delikatnie przysunęłam się do staruszki, jakby właśnie powiedziała najciekawszą rzecz jaką w życiu usłyszałam.
- Dlaczego wyjechała? - spytałam niewinnym głosem, nabierając w usta trochę jedzenia - Po drodze tutaj słyszałam nieco pogłosek ale wydawało mi się, że to bzdury. Napotykani ludzie odradzali mi podróż tutaj twierdząc, że mogę już nie wrócić. Dosłyszałam coś jeszcze o jakiś niewytłumaczalnych zniknięciach - wzruszyłam ramionami - Ale przecież wszystko da się jakoś wytłumaczyć, prawda?
     Mówiłam nieco cichszym tonem, tak aby pozostali goście przybytku nie mogli mnie usłyszeć ale też nie na tyle cicho by wzbudzić podejrzenia u staruszki. Nie chciałam by pomyślała, że próbuję z niej jedynie wydobyć informacje. Już na pierwszy rzut oka można było stwierdzić, że mieszkańcy do obcych nie byli przyzwyczajeni ani też za nimi specjalnie nie przepadali. Dla nich świat zamykał się w granicach ich miasteczka i każdy kto śmiał zakłócić jego rutynę popełniał coś na kształt niepisanej zbrodni.
     Dobrze znałam takie otoczenie, gdyż sama w takim dorastałam. Tam skąd pochodzę każdy znał każdego, a gdy pojawiała się osoba, której nie można było przypisać imienia, czy tego co jadła dziś na obiad - od razu była poddawana uważnej obserwacji aż do momentu opuszczenia naszych maleńkich granic. Wtedy mi to nie przeszkadzało, uważałam to nawet za swego rodzaju dobre rozwiązanie. Teraz jednak zdałam sobie sprawę z tego jakie to było głupie i małostkowe. Na swój sposób było to zejście do tych najpierwotniejszych instynktów. Niczym kocur - tam gdzie nasikam pierwszy tam moje, a innym wara.
     Czułam na swoich plecach wzrok co niektórych jednak starałam się sprawiać wrażenie, iż niewiele sobie z tego robię. Jednocześnie starając się pokazać, że nie mam nic do ukrycia, a moje intencje są jak najbardziej niewinne. To oczywiście troszkę mijało się z prawdą.
     Może byłam nieco zbyt pozytywnie nastawiona i rozbudzona cała tą sytuacją ale nie miałam zamiaru wrócić z pustymi rękami. Dotychczas nie pokazałam się z najlepszej strony, co mi nieco wjechało na ambicję. Najpierw dałam się poznać jako pyskaty i arogancki bachor, potem jako wielka rozmaza. Nadszedł czas bym pokazała, że jestem czegoś warta.

Offline

 

#14 2016-12-13 13:39:38

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #14

    Postawa stałych bywalców, jakoś nie zmieniła się pod wpływem czasu, nadal przyglądali się Ayanami, jak elementowi zasadniczo obcemu. Staruszka też jakoś nie wyglądała na chętną do rozmowy, nie mniej kleciła jakieś niechętne odpowiedzi. Być może robiła to dając upust temu uczuciu, które dręczy ją po odejściu wnuczki, a może robiła to zupełnie innych.
  - Aaa, jak to młodzi. Mówi, że w mieście przyszłość a nie takim zadupiu i wyjechała. A to nasza ziemia je z dziada pradziada. – Po raz kolejny machinalnie pokiwała głową, przerywając tę wypowiedź ciągniętą tonem trochę szorstkim. Jednak dopiero usłyszawszy ostatnie pytanie zerknęła na dziewczynę podejrzliwie.
  - Tajemnicze zaginięcia - powtórzyła głośniej, a kobieta grająca muzykę wyraźnie sfałszowała akord i zaprzestała na chwilę swego artystycznego przedstawienia. Po chwili jednak wróciła do gry. – Nic mi nie wiadomo o żadnych dziwnych zaginięciach.  – Po tych słowach dość gwałtownie – jak na swój wiek – odwróciła się i wymaszerowała z baru nie racząc już Samotniczki żadnym spojrzeniem.  Miast tego skupiła na sobie uwagę reszty towarzystwa, które spoglądało na nią krzywo znad swych misek i czarek.
    Po kilku niezręcznych chwilach można, by powiedzieć cichych, gdyby nie muzyka ta nagle umilkła. Kobieta pełniąca rolę tutejszej atrakcji odstawiła instrument i powolnym, całkiem eleganckim krokiem przemaszerowała do Ayanami. Przy tej okazji kilka lepkich męskich spojrzeń lubieżnie obsmarowało jej tyłek, ale ona zdawała się nie zwracać na to uwagi… Czy może taka sytuacja była jej jednak na rękę? Trudno stwierdzić. Nie była w każdym razie zbyt nieśmiała, bo z miejsca położyła dziewczynie rękę na ramieniu i nachyliła się tak konfidencjonalnie do jej ucha, że gdyby mogła wsunęłaby do niego język.
  - Powiem Ci o kilku dziwnych rzeczach Cukiereczku – wyszeptała roznosząc przy okazji wokół siebie zapach trunku. – Ponieważ jestem pewna, że Cię zainteresują w czasie, jak będę mówić postaw kolejeczkę, co by w gardle mi nie zaschło. Śpiewanie jest takie… męczące.
    Przestała już nastawać na cudzą przestrzeń osobistą i oparła się swobodnie o ladę przyglądając się jednocześnie swojej rozmówczyni. Później założyła kosmyk czarnych włosów za ucho i ściszonym głosem zaczęła.
  - Miejscowi nie lubią mówić o takich rzeczach. – Potoczyła po sali wzrokiem. – Nie lubią mówić o tych rzeczach, może ze strachu, może z jakiś innych powodów. Ja jednak nie jestem tutejsza, a słyszałam to i owo. Podobnież rybacy, nie tylko z tej osady, ale też z okolicy znikają… Wiem o tym, bo gdy jakiś czas temu wędrowałam tutaj spotkałam gościa na plaży, z takimi tatuażami, jak Twoje i on się mnie o to pytał i potwierdzał, że to się dzieje naprawdę. Giną tylko raz na jakiś czas przepadają bez śladu, na brzegu opodal pewnej wioski znajdują się jedynie puste łodzie, bez żadnych śladów. Shu był przy znalezieniu takiej łódki, bo akurat odwiedzał kochankę, co ma w wiosce. Mieszka u naszej Pani, bo człowiekowi z tak dobrego domu nie wypada mieszkać z wieśniaczką. On też opowiadał mi, że kawał w las za tą wioską znajduje się stara kaplica, gdzie podobnież tutejsi składali ofiary starym bogom morza, aby chroniły te ziemię przed wszelakimi nieurodzajami. Ja nie wiem, jak tam trafić nigdy tam nie byłam. Żaden z miejscowych cię nie zaprowadzi, bo wszyscy milczą o tym, jak grób i robią się nerwowi, gdy się o tym mówi. Jednak Oma Shu tam był. On to ogólnie interesuje się tutejszym folklorem. I jak nie jest to warte dwóch kolejek Cukiereczku?  - Chciała jeszcze, coś dodać, ale przerwał jej grzmiący głos za lady.
  - Bierz się do roboty suko nie płacę Ci za pogaduszki. – Oto rugał ją barman milczący barman, który jak widać kawałek czasu przysłuchiwał się rozmowie. Gdy artystka skinęła głową posłusznie wróciła do swojego kąta barman skierował surowe spojrzenie na Ayanami. – Nie słuchaj jej dziewczyno, to stara pijaczka i trunek rzuca się już jej na mózg. Wszystko to deliria alkoholowe nic więcej.

Ostatnio edytowany przez Straznik 11 (2016-12-13 15:42:33)

Offline

 

#15 2016-12-18 08:51:28

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


     Cóż, nie mogłam ukrywać, że nie spodziewałam się takiej reakcji ze strony staruszki. Miałam nadzieję, że nieco bardziej się otworzy, ta jednak jedynie się zjeżyła i uciekła. Nadymałam nieco policzki i wbiłam wzrok w talerz przed sobą, gdy nagle poczułam bliskość drugiego człowieka bardziej aniżeli bym sobie tego życzyła. Wzdłuż kręgosłupa przeszły mnie straszne ciarki a od zapachu przetrawionego alkoholu, który wbijał mi się dość agresywnie w nozdrza zachciało mi się zwrócić wszystko co do tej pory zjadłam. Zachowałam jednak kamienną twarz nie dając po sobie znać, że z obrzydzenia prawie bym spadła ze stołka. W końcu z ust tej jakże wyniosłej damy zaczęło się wydobywać wiele pożytecznych informacji. Udawałam jednak, że słucham tego nieco od niechcenia choć policzki, które zapłonęły mi z podniecenia z pewnością mnie zdradzały.
    Chciałam jeszcze zadać jej parę pytań aczkolwiek przerwał mi grzmiący głos barmana. Przez ułamek sekundy nie wiedziałam jak się zachować. Niemniej ten człowiek za ladą uczynił moje życie jeszcze prostszym. Przecież nie miałam pojęcia gdzie jest "u naszej pani", a przecież musiałam się jakoś dostać do tego cholernego Shu. Był moim jedynym punktem zaczepienia. Najwyraźniej on jako jedyny mógł zaprowadzić mnie do tej przeklętej kaplicy. Nie miałam pojęcia, co tam znajdę i czy w ogóle coś ale to i tak było chyba więcej aniżeli osiągnął Satoshi. Być może panienka zapomniała mu o tym powiedzieć snując jedynie na wpół trzeźwe zdania o tym jak bardzo prawdziwe są te porwania, albo po prostu nie uwierzył w jej deliria alkoholowe. Choć to drugie było bardzo wątpliwe. Ninja na misji musi przecież badać każdą ewentualność, szczególnie jeśli postępów nie widać od dłuższego czasu.
    Spojrzałam na barmana pociemniałym wzrokiem chcąc zdobyć się na najbardziej wiarygodnie zezłoszczoną minę jaką mogłam.
- Co to za maniery w tym cholernym, zapomnianym przez boga i ludzi przybytku?! - huknęłam - Człowiek nie może w spokoju zjeść posiłku, żeby nie podeszła do niego nachlana jak świnia pracownica, roztaczająca wokół siebie taki odór, że żreć się odechciewa?! Proszę mnie w tej chwili zaprowadzić do właściciela, ja tego tak nie zostawię!
     Muszę przyznać, że jak na kogoś kto jeszcze nigdy nie zrobił awantury w lokalu brzmiałam bardzo przekonująco. Chciałam jeszcze dać delikatny pokaz siły, na przykład walnąć w ladę tak mocno, żeby zostały na niej ślady moich knykci albo kopnąć krzesło tak aby przeleciało pół sali rozczłonkowując się w locie. Niemniej nie chciałam przesadzić. Nie chciałam wdawać się przecież w żadną bójkę, a to by mogło do tego doprowadzić. Nie miałam pojęcia czy obrałam dobrą strategię jednak czekałam w napięciu, udając że kipię ze złości.

Offline

 

#16 2016-12-19 23:21:00

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #15


    Człowiek, który fachowo zajmował się obsługą tego przybytku od samego jego początku i za pewne mający piastować tę zaszczytną funkcję do końca istnienia lokali, czy też może własnej egzystencji, chyba nie do końca spodziewał się takiego obrotu spraw. Gdy tylko Ayanami zaczęła manifestować swą wyimaginowaną złość przez chwilę wyglądał, jakby mu właśnie oznajmiono, iż jest aresztowany za seryjne spędzanie płodów metodami niezwykle gwałtownymi, (choć prawdę mówiąc nie wiem, czy istnieje prawo tego zabraniające). Jego mimika nieustannie prowadziła działania wojenne, a stronami tegoż konfliktu zdawały się być szok, oburzenie i niedoważenie na dokładkę. Zdobył się kilkakrotnie na otworzenie ust w celu wyrażenia tego, jak bardzo nie zgadza się z tym poglądem, ale finalnie był to jedynie protest niemy, ponieważ świeżo upieczona awanturniczka podczas wyrzucania swego monologu nie dała mu dojść do słowa.
    Muszę też zaznaczyć, że nie był on jedynym oburzonym w całym towarzystwie. Przez salę potoczył się gniewny pomruk… Miejscowi uznali widocznie takie zachowanie za grubiańskie i ich małomiasteczkowy patryjotyzm podpowiadał, iż to tak jakoś nie w porządku żeby jakaś tam mała gówniara rugała jedynego barmana w całej okolicy. Mała gówniara to z resztą nie był jedyny i najgorszy epitet, który poleciał od strony zgromadzonych, ale przez wzgląd na własne poczucie estetyki pozwolę ich sobie nie przytaczać. Sytuacja zrobiła się nieciekawa, wyglądało na to, że jeszcze jedno nieopatrzne słowo, a Samotniczka opuści bar bynajmniej bez pomocy, a prezentem pożegnalnym będą kamienie rzucane w jej stronę, gdy ta będzie uchodzić z tej mieściny pełnej jakże gościnnych i pomocnych mieszkańców.
  - Eee może trochę grzeczniej Panienko? – Odezwał się wreszcie barman, gdy jego twarz trochę się uspokoiła, choć nabrała ona wymownej czerwonej barwy. Zrobił to nie bez protekcjonalnego tonu osoby światlejszej i bardziej doświadczonej i szczególnie niezadowolonej z postępków nowego pokolenia. – Nikt Ci nie powiedział, że to niegrzecznie się tak zachowywać, nie robisz lepszego wrażenia niż ta pijaczka. Właścicielka jest na zapleczu, na pewno uważnie Cię wysłucha i powie, że powinnaś się wstydzić za siebie.
     Jakby przywołana magicznym zaklęciem z pomieszczenia znajdującego się za kontuarem wyłoniła się kobieta, którą bez jakiegokolwiek wahania można posądzić o przynależność do klasy wyższej. Włosy o odcieniu marchewki miała kunsztownie upięte w dwa koki, a strój jej zdradzał, że raczej nie wie nic o przymieraniu głodem, czy spaniu na nieheblowanych deskach. Zlustrowała zaistniałą sytuację i na jej zaiste szlachetnym obliczu pojawił się jakiś dziwnie do niego niepasujący wyraz irytacji. Rozchyliła usta, które nosiły na sobie znamiona szminki koloru burgundu i pociągnęła z kunsztownie wykonanej fajki o złotym cybuchu. Wolno, jakby się tym delektując wypuszczała dym, który w zapachu swym przynosił na myśl jabłko.
  - Nie unoś się tak Ebisu, bo mi tu jeszcze zawału dostaniesz i kto wtedy będzie obsługiwał klientów? Bo przecież nie ja. – Postąpiła kilka kroków, a droga materia składająca się na jej ubranie zaszeleściła cicho. Poklepała barmana po ramieniu przyjaznym gestem, po czym znowu uraczyła się fajką.
  - Taka mała, a tak wyszczekana… - stanęła przy kontuarze, ale w pewnej odległości, tak jakby bała się, że przypadkiem się o niego ubrudzi. Nie muszę chyba wspominać, że słowa te kierowała do prowokatorki tego całego zajścia. – Nikt Cię nie zmusza do korzystania z moich usług. Jeśli coś Ci się nie podoba w moim przybytku to drzwi są ot tam – przy tych słowach majestatycznie skinęła wypielęgnowaną dłonią w stronę wyjścia. – Nie lubimy, gdy obcy się tutaj rządzą. W szczególności, gdy są oni ninja…

Offline

 

#17 2016-12-20 13:21:48

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


     Cholera - pomyślałam - kompletnie nie tego się spodziewałam.
     Musiałam wymyślić naprędce, jak wybrnąć z tej zdecydowanie dla mnie niekorzystnej sytuacji. Moje oburzenie wywołało poruszenie nie tylko w barmanie, a także na całej sali. W końcu dla wieśniaczków była to nie lada rozrywka, pewna anomalia w ich codziennej rutynie. Z pewnością będę na ich językach przez kolejny tydzień. Pięknie. Bardzo tajna misja, Aya.
     Na obelgi uwagi nie zwracałam, już jako dziecko nauczyłam się, by wszelkie epitety spływały po mnie jak po ścianie. Dziewczynka rozmawiająca z psem nie była codziennym widokiem dla mieszkańców mojej wioski - można było się tylko domyślać ich reakcji na coś, co odbiegało od ich postrzegania świata. Nigdy jednak się tym nie przejmowałam, ani w żaden sposób nie burzyło to mojego poczucia szczęścia. W każdym razie zastanowił mnie jeden fakt - skąd to babsko do cholery wiedziało, że jestem ninja? To że miałam broń u pasa przecież nic nie oznaczało - w końcu żyliśmy w niespokojnych czasach. A przecież żadnej z umiejętności wymagających zastosowanie chakry im nie pokazałam. Jedynym co mogło by ją na to jakkolwiek naprowadzić były tatuaże na moich policzkach, niemniej nie sądziłam by poza Airando znak przynależności do klanu Inuzuka cokolwiek, komukolwiek mówił.
      Nie miałam teraz zielonego pojęcia, jak to rozegrać, a musiałam zareagować jak najszybciej, byleby wyglądało to jak najbardziej naturalnie. Nigdy nie byłam wziętą aktorką. Porazić ich jeszcze większą dozą arogancji, czy raczej przejść na front pokory? Pierwsze rozwiązanie byłoby bardziej zrozumiałe - przecież skoro raz się uniosłam to zignorowanie mojego protestu na pewno byłoby powodem, żeby jeszcze bardziej się zezłościć. Niemniej taką reakcją ryzykowałam bardzo dużo - mogło się to odbić nie tylko od właścicielki, która prawdopodobnie rozmawiać by już ze mną zamiaru nie miała, a także agresją miejscowych co by niechybnie prowadziło albo do pokazu moich umiejętności, albo przetrzymania manta, które bez wątpliwości by mi spuścili. Z kolei gdybym nagle stała się pokorna i przeprosiła za swoje zachowanie - cóż, takiej reakcji bardzo dużo brakowałoby do naturalności. Postarajmy się to wypośrodkować.
      Przeniosłam spojrzenie na kobietę, która zdecydowanie żyła nie tylko w zaprzeczeniu co do swojego wieku, ale także i urody. Uniosłam złośliwie kąciki warg do góry.
- Cóż, mając monopol na tym maleńkim rynku z pewnością może sobie szanowna pani pozwolić na takie traktowanie klienta. Tam, skąd ja pochodzę byłoby to nie do pomyślenia - rzekłam powoli, starając się z tą złośliwością nie przesadzić po czym zaśmiałam się - I na boga, cóż sprawiło że pomyślała pani, iż jestem ninja?
      Ok, zgrywanie głupka zawsze było jakimś wyjsciem z sytuacji. Ale Shu, do cholery, dajcie mi jakąkolwiek wskazówkę gdzie go szukać i znikam stąd czym prędzej. Może jednak trzeba było bardziej pociągnąć za język poszmyraną alkoholem damę aniżeli robić tutaj taki zamieszanie. Człowiek mądry po fakcie, ale może jeszcze nie wszystko stracone.

Offline

 

#18 2016-12-29 21:04:33

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #16

    Sytuacja nabrała trochę bardziej pastelowych barw. Bo odkąd kobieta wyszła z zaplecza pomruki agresji, jakby przycichły a ludzie całkowicie bezwiednie zaczęli szukać sobie innego obiektu zainteresowana, które najczęściej znajdowali w stole, wnętrzu własnej miski, czy nawet w suficie drenowanym wzrokiem tak mocno, jak gdyby wyrosła tam nagle jakaś osobliwa narośl.
    Sama kobieta zwana, gdzie niegdzie Panią również zdała się raczej zainteresowana niż zirytowana. Pociągła z fajki i jedynie przyglądała się dziewczynie, gdy ta udzielała swojej odpowiedzi na wyartykułowaną przez i jedynie przez, krótką chwilę można było dostrzec błysk jej w oczach, gdy potwierdziło się, że miała słuszność, co do dedukcji profesji, którą para się Ayanami. Uwagi o monopolu zbyła jedynie szyderczym uśmiechem i machnięciem fajki.
  - Dziecko, jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. – odpowiedziała tonem nauczyciela zdegustowanego postawą swojego ucznia. – Widzisz, ja pościeliłam sobie dość dobrze i zamiast spać na trzech nieheblowanych deskach, mam mięciutki materac z wieloma poduszeczkami i cieplutką kołderką. Czym szybciej się tego nauczysz tym dostatniej będziesz żyła. – Jak na razie nie uznała widać za słuszne odpowiadać na zadane pytania. Szelest jej ubrania po raz kolejny zaszeleściły, gdy wyszła za kontuaru i podeszła do Samotniczki zatrzymując się w nieopodal. Długie przeciągle i miarowo zastukały w drewno lady.
  - Widziałam kawałek świata, nie urodziłam się, jak byle dziewka w drewnianej chatce pod strzechą. – Nawet gdyby była najbardziej prominentną aktorką świata nie mogłaby ukryć w tym momencie buty, jaka przez nią przemawiała. Wręcz wylewała się z jej głosu, dawała o sobie znać tym charakterystycznym wyrazem ust człowieka pewnego swej wartości, emanowała zimnym blaskiem z jej oczu. – Bywałam w Airando i widziałam przedstawicieli klanu Inuzuka… A teraz powiedz proszę, co Cię tu sprowadza? Zadanie? Jeśli tak może będę mogła Ci pomóc. Oczywiście nie za darmo powiedzmy, że gdybym kiedyś tego potrzebowała wyświadczysz mi jakąś – tutaj po raz kolejny dało się słyszeć stukot paznokci – przysługę.
    Konwersacje przerwało wejście do przybytku kolejnego człowieka. Był to człowiek ewidentnie młody, a na pewno młodszy od właścicielki tego przybytku. Nie mniej równie dobrze, jak ona ubrany, a chyba najbardziej charakterystycznym, jego stroju było krótkie tanto w miejscu, gdzie szlachetnie urodzeni nosili katanę. Rozejrzał się wyraźnie szukając kogoś wzrokiem. Poszukiwania skończyły się w momencie, gdy spojrzenie padło na kobietę.
  - Moja Pani mogę Cię prosić na słowo? – Mimo dobrej budowy ciała nie brzmiał on, jak jakiś zabijaka, a raczej jak delikatny panicz z dobrego domu.
  - Naturalnie Shu, już idę. – Właścicielka wyraźnie była zadowolona, że ten młodzieniec o połyskliwych prawie granatowych włosach tytułuje, ją swoją Panią. Powróciła wzrokiem do Ayanami. – Właściwie to daruj sobie straciłam zainteresowanie. I na drugi raz zachowuj się trochę bardziej przyzwoicie.
    Nie uznawszy za stosowne się pożegnać pomaszerowała w jego kierunku. Ujęła go pod ramię nadzwyczaj kordialnie i pociągnęła za sobą na zewnątrz. Musiała to uczynić nad wyraz mocno, bo młodzieniec skrzywił się z bólu, choć niewykluczone jest, że był on po prostu ponad miarę wrażliwym człowiekiem. Chwilę stali tak, że bez problemu można było dostrzec ich z wnętrza, dyskutując o czymś i wybuchając od czasu do czasu salwami perlistego śmiechu. Po chwili rozeszli się każdy w swoją stronę.

Offline

 

#19 2016-12-31 14:55:13

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


    Im dłuższa rozmowa z szanowną właścicielką tego przybytku się stawała tym moja twarz nabierała coraz bardziej czerwonych barw, by zaraz moje tatuaże praktycznie zlały się z moimi policzkami. Nie dość, że nie cierpiałam być pouczana to jeszcze czyniło to babsko, do którego nie miałam za grosz szacunku. Mali przedsiębiorcy, małych wiosek. Cholera. Jedyny pub w okolicy i myśli, że ludzi po kątach może rozstawiać. Pięścią miałam ochotę zmyć tę złośliwość i butę z jej ust i w sumie mało brakowało, a bym to zrobiła. Kiedy miałam wrażenie, że już dłużej nie będę w stanie ukrywać swojej złości, a knykcie aż mi bielały od zaciskania pięści szanowna " Pani " straciła mną zainteresowanie i poszła w siną dal z obiektem z kolei mojego zainteresowania. Przeklęłam pod nosem po czym sama wymaszerowałam z przybytku. Tamci jednak stali na zewnątrz. Musiałam ich jakoś ominąć, niezauważona. Jednym susem wskoczyłam na dach budynku i tam przycupnęłam, obserwując rozwód sytuacji
      Byłam już spalona - zarówno ja, jak i moja przykrywka. Westchnęłam cicho i zaczęłam rozmyślać. Nie mogłam wrócić do Satoshiego z pustymi rękami, o nie. Kto wpadł na genialny pomysł, żeby od dziecka komuś, cholera, tatuować symbol klanu na twarzy. Co mogło pójść źle? Odpowiedź dostałam własnie teraz. Z tego co zdążyłam się dowiedzieć Inuzuka byli bardziej tropicielami aniżeli szpiegami, ale przecież ninja do jasnej cholery musi się odnaleźć w każdej sytuacji.
      I właśnie wtedy gdy rozpaczałam nad strasznym losem moich polików do głowy przyszedł mi pomysł. Ninja musi się odnaleźć w każdej sytuacji. No tak! Przecież jeszcze w akademii nauczyłam się techniki, która pozwalała mi nieco zmienić tożsamość. Pozostało mi tylko wybrać, jaką. W teorii mogłam przybrać postać babsztyla, aczkolwiek jak się rozejdą i zaraz znowu go gdzieś najdzie będzie to co najmniej podejrzane. Mogłam też zmienić się w pannę od akordeonu, udająca zainteresowanie wymienionym miejscem, a także samym Shu. Byłam bardziej skłonna ku temu, jednak sam Shu wydawał się wyżej postawiony aniżeli tamta dziewka na dodatek ostro przesadzająca z trunkami wyskokowymi. Nie byłam pewna, czy w jakikolwiek sposób byłby nią zainteresowany w sposób inny aniżeli o podłożu zawodowym. Mogłam też postawić na pierwotne, męskie instynkty, postać seksownej, zagubionej nieznajomej w skromnych ciuszkach, długich włosach i z wielkim biustem. Niemniej zdawałam sobie sprawę z podejścia tutejszych ludzi do obcych. Nie bardzo wiedziałam co w tej sytuacji zrobić. Miałam jedną szanse i nie mogłam jej spartolić. W sumie dziewczyna z akordeonem nie mówiła o nim per "Shu" tylko po prostu "Shu" i to najwyraźniej on opowiedział jej o tym wszystkim, o czym z kolei ona dzisiaj mi opowiedziała. Raz kozie śmierć. Zeskoczyłam z dachu i schowałam się za śmietnikiem, uważnie obserwując, drogę, którą obrał Shu i to, czy przypadkiem nikogo nie ma w pobliżu. Korzystając z okazji złożyłam szybko pieczęci - pies, dzik, baran.
- Henge no jutsu - szepnęłam i wraz z charakterystycznym dźwiękiem towarzyszącym tej technice zmieniłam się w akordeonistkę, no odejmując tylko woń przetrawionego alkoholu.
     Wyprostowałam się i poprawiłam i tak już wylewający się z dekoltu biust, ładnie go eksponując po czym poderwałam sukienkę do góry i pognałam biegiem za Shu, lecz nieco inną ścieżką, chcąc go przegonić, ale tak, aby tego nie zauważył. Z racji tego, że moja szybkość nieco wykraczała poza szybkość zwykłego Kowalskiego szybko mi się to udało i w momencie, gdy nie mógł mnie jeszcze zobaczyć wyszłam na główną ścieżkę, zmierzając w przeciwnym kierunku. Tak, aby na niego wpaść.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#20 2017-01-02 14:28:15

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #17

    Ayanami tym razem postanowiła pokierować się mniej agresywną taktyką i krok ten ciężko nie uznać za rozsądny. Rozsądnym zachowaniem było również obadanie terenu z pozycji, jakiejś wyższej pozycji, co pozwala o wiele lepiej i szybciej zapoznać się z mankamentami topografii obserwowanego miejsca. Z racji tego, iż nie było ono jakiś gargantuicznych rozmiarów łatwo mogła dostrzec, iż butna kobieta właśnie wchodzi do domu, który na tutejsze standardy mógłby być uznany, za co najmniej wille.
    Za to Oma Shu udawał się właśnie uliczką prostopadłą do tej, na której znajdował się bar krokiem dość spacerowym. Zdało się, że przy tej okazji pogwizduje sobie, co sprawiało wrażenie, iż w nastroju jest iście szampańskim. Mijał przy okazji grupkę gówniarzy, z którą wcześniej Ayanami miała styczność. Te pokłoniły mu się grzecznie, na co pozdrowił ich wielkopańskim skinieniem ręki. 
    Technika transformacji powiodła się zupełnie, co nie było z resztą jakoś specjalnie dziwne, ponieważ była po pierwsze wcześniej wyuczona, a po drugie należała do swoistej podstawy podstaw. Samo wpadnięcie na rzeczonego osobnika, też nie stanowiło jakiegoś piekielnie trudnego zadania w zupełności wystarczyło przejście pomiędzy budynkami, aby znaleźć się tuż za obranym celem. Shu zaczepiony sapnął głośno, jakby był niesamowicie poirytowany, że ktoś nawet przypadkiem wtargnął na jego przestrzeń osobistą, jednak po chwili, gdy się obrócił, jego twarz złagodniała.
  - Ach to Ty Mikoto – powiedział z wyrazem, jakby ulgi na twarzy. – Dobrze, że wpadliśmy na siebie chciałem właśnie z Tobą porozmawiać. – Ruszył dalej w swym kierunku machając ręką na zachętę, by Samotniczka pod postacią miejscowej trobairitz ruszyła za nim. Widać w typowy dla szlachetnie urodzonego sposób, uważał, że jego czas jest cenniejszy od czasu kogokolwiek innego. Choć dalej poruszał się tym nieśpiesznym spacerowym krokiem.
  - Chciałem Cię prosić byś zagrała dla mnie jutro wieczorem u Pani w domu. Do wsi nie będę miał po, co iść, a czytanie zwojów trochę mnie znudziło. Toteż posłuchanie, jakiejś dobrej nuty będzie bardzo przyjemną alternatywą. – Miał, jak na mężczyznę głos delikatny właściwy przeważnie osobą uduchowionym.
    Wysłuchał odpowiedz z zainteresowaniem i przeszedłszy jeszcze parę kroków zatrzymał się gwałtownie. Na poboczu drogi leżał pies, a ściślej mówiąc truchło, jakiegoś psa, którego nie można było zaklasyfikować do żadnej rasy. Nosiło ono wyraźnie ślady maltretowania. Jedno ze ślepi zmieniło swoje położenie lądując na piaszczystej drodze, pozostawiając po sobie krwawy oczodół. Z rozchylonej szczęki zwisał siny nabrzmiały język, a uzębienie było znacznie uszczuplone, czego dokonano najprawdopodobniej za pomocą wybicia. Pies leżał w otoczeniu wielu śladów, jakby przyglądała się temu grupka osób. Dobry nastrój nagle prysł z twarzy szlachcica, zakrył usta rękę i gwałtownie kilkoma susami odbiegł na bok, po czym obficie zwrócił na zewnątrz zawartość trzewi. Coś delikatne żołądki miała ta nasza szlachta.

Ostatnio edytowany przez Straznik 11 (2017-01-02 14:29:53)

Offline

 

#21 2017-01-05 15:12:02

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


      Muszę przyznać, że cała sytuacja stresowała mnie o wiele bardziej niźli mogłabym podejrzewać. W jedynym stanie w jakim widziałam właścicielkę tożsamości, jaką przybrałam to był stan upojenia alkoholowego. Poza tym pozostawała mi tylko improwizacja i strzały w ciemno, jak na dane pytanie mogłaby, jak się własnie dowiedziałam - Mikoto, odpowiadać. jej zachowanie w stosunku do mnie było dość obsceniczne i bardzo naruszało moją przestrzeń osobistą, aczkolwiek nie wiedziałam, czy tak samo zachowywała się jeśli przychodziło jej do obcowania z podwładnym (chyba?) swojej żywicielki. Na razie tylko szerokim uśmiechem wymieszanym z delikatnym zaskoczeniem wynikłym z tak "przypadkowego" spotkania raczyłam Shu.
- Nie widzę żadnego problemu, mała odskocznia od baru mi nie zaszkodzi - odpowiedziałam w końcu miłym tonem - Masz jakieś życzenia w stosunku do repertuaru?
     Nie wiedziałam, czy to pytanie było dobre ale na szczęście uratowało mnie odkrycie Shu. Jednak gdy sama zwróciłam głowę w stronę zmasakrowanego truchła psa moja pogodna mina automatycznie zniknęła. Ściągnęłam brwi i w przeciwieństwie do mojego towarzysza, który w tym momencie stał pod drzewem i zwracał zawartość swojego żołądka, podeszłam do znaleziska i kucnęłam przy nim, w ogóle nie myśląc o tym, jak w tym przypadku zachowałaby się Mikoto. Niemniej nie wyglądała na jedną z tych wrażliwych. Przyjrzałam się uważnie psu i skrzywiłam się z niesmakiem. Nie było to dzieło innego, dzikiego zwierzęcia. Było to dzieło innego człowieka, któremu wyraźną radość sprawiło pastwienie się nad pieskiem. Czułam odrazę do niego i samego czynu, jakiego się dopuścił. Bestialstwo. Tylko człowieka stać było na zabijanie z przyjemności. Słowami nie byłam w stanie wyrazić jak bardzo czymś takim gardziłam. Wyciągnęłam dłoń i położyłam ją między uszami czworonoga, delikatnie go głaszcząc.
- Już po wszystkim, biedaku. Już cię nigdy coś takiego nie spotka - wyszeptałam, czując jak łzy napływają mi do oczy po czym jednak wstrzymałam je, potrząsnęłam głową i się podniosłam - Okrucieństwo... - powiedziałam już głośniej, kierując swoje słowa już w kierunku Shu - Jak myślisz, kto mógł coś takiego zrobić?
     Wtedy gdybyśmy byli w kreskówce prawdopodobnie nad moją głową zawisłaby jaskrawie świecąca żarówka bowiem nagle mnie oświeciło. Przecież to była idealna okazja, aby nakierować rozmowę na upragnione przeze mnie tory. Musiałabym być kretynem, żeby nie wykorzystać sytuacji, niemniej musiałam rozegrać to bardzo ostrożnie, aby nie wzbudzić podejrzeń.
- Cholera. Ostatnio coraz więcej obcych zjawia się w naszych stronach. Założę się, że to ich sprawka. Przychodzą, pytają o dziwne rzeczy, nawet nie racząc się przedstawić a potem my znajdujemy takie rzeczy - wskazałam teatralnie w kierunku psich zwłok - Jakimś dziwnym trafem zjawia się u nas jakaś obca dziewucha, a chwilę później zakatowany pies na drodze. Jak dla mnie za duży zbieg okoliczności, nie sądzisz?
     Wysunięcie oskarżeń w bądź co bądź swoją stronę nie sprawiło mi przyjemności, wręcz ledwo mi przeszło przez gardło, lecz nie dałam tego po sobie znać. Miałam tylko nadzieję, że mój towarzysz lubi ploteczki i chętnie podchwyci temat.

Offline

 

#22 2017-01-07 21:49:41

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #18

    Oma Shu, jakoś zbierał się po żołądkowych ekscesach. Przez chwilę trwał oparty o drzewo dysząc głośno, jakby jeszcze przy okazji wyrzygał pół płuc. Dość nieśpiesznym ruchem ręki sięgnął za pazuchę po jedwabną chusteczkę i otarł usta jednocześnie krzywiąc się z obrzydzenia. Przez chwilę przypatrywał się temu, co na niej zostało być może szukając śladów krwi, czy innej osobliwości, która pozwoliłby mu poczuć w sobie chorobę, a gdy już się napatrzył cisnął ją na ziemię i odwrócił głowę z niesmakiem. Przyglądał się chwilę Ayanami głaskającej psa, po czym zdjął manierkę, którą miał zawieszoną na ramieniu i odkorkowawszy ją przepłukał usta. Widać braku dbałości o higienę nie można było mu odmówić. Powtórzył proces i odwiesił przedmiot koło swego mieczyka, który służył widocznie od parady, bo przy tak mocnym żołądku trudno, by wróżyć mu karierę wszechpotężnego wojownika. A może były to jedynie pozory.
    Przez chwilę tępym wzrokiem przyglądał się jeszcze zaistniałej scenie i chyba łezka zakręciła mu się w oku, bo przetarł je rękawem.
  - Na takim świecie przyszło nam żyć i chyba nie możemy za bardzo nic na to poradzić. – Stwierdził, a w jego słowach pobrzmiewała delikatna nuta przygnębienia. – Człowiek nie może dokonać jego zmiany, jednostka musiałaby posiąść siłę równą bogom żeby mógł przeprowadzić rewolucję tej materii. – Można domniemywać, że jego umysł prócz rzeczy natury estetycznej zajmowały jeszcze kwestie filozofii, co zresztą nie było znowu takie nietypowe dla ludzi jego staniu.
    Gdy rozmówczyni zagadała, go o obecności obcych zmarszczył brwi starając się przypomnieć sobie jakiś nieznanych osobników, których widział ostatnio. Na myśl przyszedł mu od razu człowiek z wielkim psem, który od jakiegoś czasu pomieszkiwał w domku ta plaży. Ten zdecydowanie węszył tu i ówdzie niby próbując rozwiązać zagadkę zaginięć, ale jakie jego były prawdziwe intencje Oma Shu nie wiedział i chyba nie spędzało mu to snu z powiek.
  - Widziałem tylko gościa z wielkim psem, ale domniemywam, że jako opiekun takiego czworonoga nie mógłby uczynić czegoś takiego. Z resztą nie spotkałem go tutaj, a w wiosce. – Podszedł do fałszywej Mikoto i wyciągnął do niej grzecznie rękę, by pomóc jej wstać. W tak zwanym międzyczasie zerknął jeszcze raz na truchło i szybko uciekł ze wzrokiem. 
  - Co do repertuaru zostawiam Ci wolną rękę – powiedział głosem czarującego amanta dorzucając przy tym czarujący uśmiech, a uczynił to tak gwałtownie, jakby chciał zmienić temat. Jednak po chwili, gdy Samotniczka się podniosła zagadnął z zainteresowaniem. – Widziałaś jak ktoś nowy tu węszy? Więc być może właśnie ta osoba skrzywdziła to biedne zwierze.
    Westchnął i ruszył dalej w kierunku, który przedtem obrał i chyba już nie zaprzątał, już sobie głowy tym przykrym wydarzeniem. Skrzywił się trochę, gdyż deszcz na powrót zaczynał padać, choć nie zmienił z tego powodu trasy.
  - Pewien mędrzec z Ronin – zaczął tę wykładową gadkę tonem raczej nie wykładowym a przyjaznej pogawędki. - Powiedział kiedyś, iż najniebezpieczniejszą rzeczą w zadawaniu pytań jest tylko i wyłącznie to, że można usłyszeć odpowiedź. Jestem ciekawy, czy Ci obcy zastanawiają się nad tym. Czy wiedzą, że gdy usłyszą odpowiedź wstrząśnie ona nimi tak, że nie będą już potrafili wrócić do dawnego życia? – Przy ostatnich słowach uśmiechnął się.

Offline

 

#23 2017-01-11 13:13:10

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


     Widząc wyciągniętą w moją stronę dłoń Shu delikatnie się uśmiechnęłam i złapałam za nią, by móc się podnieść. Oczywiście moja mina wyrażała nieskończoną wdzięczność, tak jakbym bez jego pomocy nie dała rady tego zrobić. Zdążyłam się już przekonać, że w ten sposób działa męskie ego. Gdy wstałam spuściłam nieśmiało wzrok z nadzieją, że na moich policzkach pojawiły się rumieńce, niemniej chyba aż tak zdolna aktorka ze mnie nie była. Gdy mój towarzysz podjął rozmowę na powrót na niego spojrzałam i pokiwałam głową.
- Również go widziałam, na plaży - rzekłam, przypominając sobie, co mówiła Mikoto - Jednak dzisiaj kręciła się tutaj młoda dziewczyna, również wypytując o te zaginięcia, choć nie aż tak bezpośrednio. Potem zrobiła awanturę w barze i Pani ją przepędziła. Może ze złości wyżyła się na tym biednym stworzeniu.
     Westchnęłam i ruszyłam obok Shu, splatając dłonie za plecami. Miał poniekąd nieco racji w swoich słowach, ale nie wierzyłam, że nie da się czegoś zmienić. Sama dopiero zaczynałam doświadczać okrucieństwa czasów, w których przyszło nam żyć, ale byłam pewna, że wszystko może ulec zmianie, że ludzie jednak uczą się na własnych doświadczeniach, a jednostce lubującej się w chaosie nie uda się tego zniszczyć. Zmrużyłam oczy, wpatrując się przed siebie i na chwilę zatopiłam się we własnych myślach.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]
                                       
Akcept by Ichuza
     Taaaak, chakra była bardzo osobliwym zjawiskiem. Można było ją wykorzystać równie dobrze do bycia pożytkiem dla świata, a także jego największym wrzodem na tyłku. Westchnęłam cicho i położyłam dłoń na ramieniu Shu.
- Z tak nihilistycznym podejściem daleko nie zajdziemy, mój drogi. Więcej optymizmu. Zauważyłeś to okrucieństwo i zwróciłeś na nie bardzo dużo uwagi. A czy na co dzień zauważasz to co dobre? Zwracasz uwagę na bawiące się beztrosko dzieciaki? Na młodzieńca pomagającego staruszce zanieść zakupy do domu? Na uśmiechy ludzi do siebie nawzajem? Bez wątpienia przyjemny to dla ciebie widok niemniej nie poświęcasz mu tyle rozmyślań co temu tutaj.
    Uśmiechnęłam się do niego szeroko i spojrzałam przed siebie, zabierając dłoń z jego ramienia. Zmrużyłam nieco oczy pod wpływem nieśmiało wychylających się promieni słonecznych zza potężnych chmur. Cholera, prawie całkowicie zapomniałam po co właściwie odstawiam ten cyrk. Przeniosłam wzrok z powrotem na swojego towarzysza, a moje dłonie na powrót splotły się ze sobą za moimi plecami.
- Wydaje mi się, że odpowiedź obojętnie jaka by nie była zawsze przynosi ulgę. To niewiedza i niepewność spędza nam sen z powiek. No bo powiedz mi, Shu, cóż może być tak przerażającego w tym, czego by się nasi goście dowiedzieli? Swoją drogą nie wiedziałam, że masz tak szeroki wachlarz zainteresowań. Muzyka, filozofia, a teraz odpowiedzi na tajemnicze zagadki.
     Starałam się by mój głos brzmiał przyjaźnie, aby przypadkiem Shu nie odebrał tego jako drwiny. Jednocześnie nie ryzykowałam ujawnienia swojej własnej niewiedzy na wypadek gdyby Mikoto znała odpowiedzi na te wszystkie tematy, które dręczyły mnie i Satoshiego, a w których mój towarzysz wydawał się być świetnie obeznany.

Ostatnio edytowany przez Ichuza (2017-01-12 17:40:06)

Offline

 

#24 2017-01-14 14:14:14

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanmai #19

    - Dziewczyna powiadasz. – Powiedział i przez jego twarz przemknął wyraz refleksji, a później coś na kształt niezadowolenia, jednak po chwili rozmyły się nie pozostawiając po sobie więcej nawet śladu. – Być może ona to zrobiła, kto wie, kto wie. Teraz już pewnie w ogóle nie będzie tutaj spokoju.
    Pokiwał smętnie głową z taką miną, jakby właśnie dowiedział się, że ktoś w wyjątkowo okrutny sposób pomógł, jego matce opuścić ten nienajlepszy ze światów. Pewnie widział już oczyma wyobraźni, jak jeszcze trochę zamiast jednego niewiadomego pochodzenia zwali się tutaj cały odział samotników i zaczną prowadzić gruntowne poszukiwania prawdy, stosując przy tym metody więcej niż niewybredne i sielankowe życie szlag trafi. Sielankowe, bo cóż dla szlachcica, jeszcze do tego przebywającego tutaj w gościnie, mogły znaczyć chłopskie życia. Nie ten, to następny zapłaci podatek, ewentualnie wszyscy pozostali przy życiu członkowie jego rodziny zapłacą większy.
  - Nie jestem nihilistą a realistą, po za tym życie uczy, że optymizm jest podejściem naiwnym i prowadzącym do rozczarowania. Optymistycznym założeniem byłoby, że obcy zaraz sobie pójdą, jednak Ty wiesz i ja wiem, że będzie ich znacznie więcej, co jest niewątpliwie rozczarowujące.
   Milczał przez chwilę, jakby poddając słowa, które wypowiedziała fałszywa Mikoto rozważaniom. Trudno było orzec, czy zawsze zastanawia się przed wysnuciem jakiegoś poważnego argumentu, czy tylko tym wyjątkowym razem układa sobie rzecz w głowie, żeby nie powiedzieć przypadkiem nie wyjawić czegoś, co nie było przeznaczone dla uszów niewtajemniczonych. Bezwiednie powędrował ręką do rękojeści i pogładził ją czule, jak to widocznie miał w nawyku, jednak zaraz szybko odjął rękę od niej i podniósł do góry poprawiając włosy.
  - Przecież literatura, czy rozwiązywanie zagadek jest dla umysłu czymś takim, jak osełka dla miecza. – Odpowiedział i zaśmiał się cicho i zaraz po tym spoważniał. – Chciałbym się zgodzić, ale nie zawsze tak jest. Czasem człowiek po prostu nie może znieść faktycznego stanu rzeczy i kończy ze sobą w ten, czy inny sposób. Co do pytania, jakie trupy mogą znaleźć w tej szafie, mówiąc szczerze nie mam pojęcia. Jednak mam wrażenie, że nie będzie to nic dobrego ani dla nas ani dla nich. – Westchnął cicho i pogładził się po pozbawionej zarostu twarzy.
  - Mam pomysł, jakby można było się ich stąd pozbyć. – Uśmiechnął się wreszcie w sposób iście szelmowski. – Wiesz, jak ta dziewczyna wygląda prawda? Gdybym tak pokazał Ci to stare miejsce kultu, a Ty byś zaprowadziła tam ją, a później tego gościa z plaży i pokazała, że rzeczywiście nic się nie dzieje. To stwierdzą, że tak naprawdę nie ma motywu, a wszystkie te zaginięcia to tylko nieszczęśliwe wypadki? Możemy tam zaraz iść, jeśli się zgodzisz, moja luba może sobie jeszcze trochę poczekać. – Jeśli tylko Ayanami wyraziła zgodę ruszył w głąb lasu prowadząc, ją jakimiś kompletnie bezdrożnymi ostępami.

Offline

 

#25 2017-01-14 15:30:52

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


     Przez chwilę zachowanie Shu wydawało mi się nieco podejrzane, dlatego zmrużyłam delikatnie oczy, przyglądając mu się w uwadze. Byłam przekonana, że wie o wiele więcej aniżeli mówi. Być może była to też tylko gra pozorów. Czyżby tak bardzo cenił sobie spokój swój i mieszkańców, żeby wywodzić w pole ludzi, którzy bądź co bądź są tutaj, aby pomóc. Niemniej skinęłam głową na jego propozycję i dotrzymywałam mu kroku.
- Cóż, wydaje mi się, że to może ich nie zmylić. Przecież wiedzą, że coś się dzieje. Nie wiedzą tylko, dlaczego, co i jak. Niemniej można im podrzucić jakiś fałszywy trop, który jakoś by ich od nas oddalił. Mnie również nie podoba się ich obecność, jednak wydaje mi się, że potrzeba troszkę więcej sprytu aby się ich pozbyć. Zresztą jestem zdania, że sami powinniśmy sobie radzić ze swoimi problemami, a co więcej - każdy powinien pilnować własnego nosa. Wystarczy zachować podstawową ostrożność, a nic nie powinno się stać.
     Coś mi nie pasowało. Coś mi bardzo nie pasowało. Po tych wszystkich porażkach - to mi poszło zdecydowanie zbyt gładko. Mogłabym iście narcystycznie stwierdzić, że to mój urok osobisty zwiódł mego towarzysza jednak to by było zbyt piękne. Wolałam nie tracić czujności.
- Z chęcią ci pomogę, jednak uważam, że powinniśmy się wykazać nieco większym sprytem - rzekłam jeszcze, sunąc dłonią po mijanych przez nas pniach drzew.
    Teraz już analizowałam Shu pod kątem potencjalnego przeciwnika. Z jednej strony delikatne paniątko wymiotujące na widok truchła psa, a z drugiej mógł się okazać zagrożeniem. Nie wykluczałam jednak faktu, że mogłam to wszystko wyolbrzymiać. Być może jego zamiary były właśnie takie, jakimi je przedstawił. Broń boże nie mogłam podejść do tego lekceważąco. Po raz pierwszy byłam sama. Nie było przy mnie Asuki. I nawet jeśli w walce za wiele mi nie dawał to sam fakt, że był obok działał na mnie kojąco i dodawał mi pewności siebie. Jeśli moje przeczucia okażą się być prawdziwe bałam się, że mogłabym spanikować. Potrząsnęłam głową. Nie. Nie mogłam sobie na to pozwolić. Już nie chodziło o misję do wypełnienia. Chodziło o to, że działo się tutaj coś niedobrego, że ludziom groziło niebezpieczeństwo. A ja chciałam im pomóc bez względu na to czy tego chcieli, czy nie.
     Dlaczego do tego cholernego zakątka nie prowadziła normalna ścieżka? - pomyślałam, potykając się o wystający korzeń. Ta suknia była piekielnie niewygodna. Złapałam ja po bokach i nieco podciągnęłam do góry, odsłaniając swoje łydki. A raczej łydki Mikoto. Chciałam mieć nieco więcej swobody ruchu, którą w swoim odzieniu miałam zapewnioną.
- Shu, daleko jeszcze? Wiesz, co się ze mną stanie jak nie wrócę na czas do pracy - powiedziałam w końcu, po dłuższym marszu, gdyż cisza jedynie wzmagała moje nerwy.

Offline

 

#26 2017-01-14 23:07:35

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #20

Na wspomnienie o właścicielce baru, oraz obowiązkach czekających na Mikoto, które nawiasem mówiąc były chyba właśnie skrupulatnie wypełniane, nie przejął się za bardzo. Widać kwestie, czy artystka ma, co do gara włożyć nie sprawiały, iż nie spał snem sprawiedliwego. No cóż może w swej wielkopańskiej dobroduszności był gotowy zostać sponsorem jej wiktu i opierunku, choć o ile znam wielmożnych tego świata, a znam ich kilku, raczej bym na to nie liczył.
  - Jeszcze kawałek – rzucił zdawkowym tonem, którego używa się do bagatelizowania, jakiś mało interesujących fanaberii. – Jakby Pani miała pretensje, to ja tam już z nią porozmawiam.
    Tym sposobem dyskusja na temat bytności w pracy w ciągu z góry ustalonych godzin się skończyła. Jedyną rozrywką stało się przedzieranie przez wilgotny las. Podczas tejże wędrówki nic za bardzo nie rzucało się w oczy, może poza bogactwem fauny przemykającej tu i tam, które może nie byłaby zauważalna dla zwykłego śmiertelnika, ale ninja to przecież, co innego. Bogactwo flory też było niezgorsze i laikowi prezentowało się, jak mokry sen botaników, którzy wszak wedle powszechnej opinii gotowi byli czołgać się po ziemi w poszukiwaniu nowych gatunków poddawanych później klasyfikacji i nazwanych własnym nazwiskiem w akcie naukowej pychy.
  - Nikt, już tam nie chodzi – Shu przerwał milczenie, ogarniając gałąź ręką. – Kiedy tutaj przyjechałem sporo rozmawiałem z tutejszymi o tym miejscu, ale wszyscy się, go boją do tego stopnia, że musiałem sam je odnaleźć. Byłem tam ostatnio dość dawno temu. Ach no tak przecież, już Ci o tym mówiłem. Nie ważne, jesteśmy już blisko.
    Zanim trafili na miejsce, jeszcze chwilę trzeba było się przedzierać przez gąszcz.

Czym bardziej się zbliżali, tym mocniej było czuć charakterystyczny słodki odór rozkładu i w miarę zbliżania się do celu, tężał on coraz bardziej, co w sposób dość znaczący utrudniało proces oddychania. Oma Shu widać zniesmaczony takim obrotem sprawy wyciągnął chusteczkę i przyłożył, ją sobie do nosa. Nie powiedział nic, ale gdy spojrzał na Ayanami, jego twarz wyrażała nieme niezrozumienie zaistniałej sytuacji. Uszedł jeszcze parę kroków i odchylił liście mięsiste, jakiejś dużej rośliny. Dalej za nimi znajdowała się niewielka polana, którą kalały tylko nieliczne promienie światła z trudem przebijające się przez sploty ciemnozielonej gęstwiny przysłaniające niebo. Znajdowały się tutaj dwa stare zmurszałe kamienne słupy. Upływ lat nie był dla nich łaskawy, a jeden z nich widać nie dość dobrze osadzony znacznie przechył się w prawo. Gdzieś w okolicy odezwały się ochrypły głos ptaka (tak, ten też teraz włącz), po czym przedstawiciele tego samego gatunku zebrane widać w pokaźnej liczbie zaczęły mu wtórować. Ząb czasu nie nadgryzł płaskorzeźb znajdujących się na monumentach. Przedstawiały one jakieś bluźniercze mackowate stwory, które mogła wytworzyć, jedynie jakaś schorzała wyobraźnia. Dalej w głębi stał wykonany z podobnego materiału ołtarz. Panował na nim ożywiony ruch czarnych ptaszysk rodzaju krukowatego, skaczących sobie tu i ówdzie po zwłokach w sporym już stanie rozkładu. Niektóre w tej bezmiernej kotłowaninie czarnych piór rwały trupa na sztuki, jednak nie pożerając, jego mięsa, a upuszczając w jakiś nieokreślonych żadnym wzorem miejscem. Trudno było z tej pozycji określić, jakiej płci jest nieszczęśnik, nad wyraz dokładnie zobaczyć można było gdzie niegdzie kości, które przebijały gnijące ciało, a zapach z niego bijący boleśnie osłabiał nie tylko żołądek, ale też wolę.

Offline

 

#27 2017-01-15 10:43:11

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


     Szłam za Shu pogrążając się w coraz głębszej niepewności. Powoli nawet zbliżającej się do paranoi - do tego stopnia, że spinałam się przy jakimkolwiek gwałtowniejszym ruchu z jego strony. Las przez, który się przedzieraliśmy zdawał się coraz bardziej gęstnieć, odcinając nas od jakichkolwiek dźwięków wioski, które dochodziły do nas jeszcze gdy staliśmy na ścieżce. Aż w końcu wzdłuż kręgosłupa przeszedł mnie jakby prąd. Wyprostowałam się jak struna, gdy do moich nozdrzy dotarł już znajomy mi zapach. Mój towarzysz prawdopodobnie nie zdawał sobie z tego sprawy, lecz mój nos był nieco bardziej wyostrzonym zmysłem, aniżeli u normalnego człowieka. Wiedziałam już, jaki widok mnie czeka, gdy wyjdziemy z tych gąszczy. Przeklinałam się w duchu na każdy możliwy sposób, że mi odbiło gdy postanowiłam wybrać się tutaj sama. Na dodatek bez Asuki. Jednak takiego obrotu sprawy kompletnie się nie spodziewałam. Zastanawiałam się tylko, czy mój towarzysz wie, co znajdziemy w miejscu, którego rzekomo od bardzo dawna nie odwiedzał. Jak na kogoś takiego - trasę pamiętał zdecydowanie za dobrze. Ani razu nie zabłądziliśmy. Ani razu nie zgubił drogi.
     Po chwili już miałam uzyskać odpowiedź na to pytanie. Smród stał się tak intensywny, że prawdopodobnie poczułby go ktoś, kto węch prawie utracił. Dla mnie było to tym bardziej nieprzyjemne.
- Co to do cholery za odór? Gdzie ty mnie prowadzisz? - mruknęłam w końcu z nutką zaniepokojenie w głosie.
     Podczas mojej ostatniej przygody z szajką porywającą psy znalazłam zwłoki starszego małżeństwa. Co prawda nie były one pierwszej świeżości ale nie wydzielały aż takiego mocnego zapachu. Wtedy się przekonałam, że mój żołądek jest w stanie więcej znieść aniżeli mogłabym się spodziewać. Teraz jednak już czułam jak coś mi się w nim gwałtownie przewraca. Zastanawiałam się też, dlaczego Shu nie jest zaniepokojony faktem, że idę za nim tak ufnie. Przecież każdy normalny człowiek przy pierwszej fali tych zapachów zwątpiłby w celowość tej podróży. A ja dzielnie szłam, przedzierając się przez zarośla jakby umyślnie pakując się do paszczy lwa. Czyżby Mikoto aż tak bardzo ufała temu paniątku?
     Kulminacją tego wszystkiego miało być wyjście na tę zapomnianą przez boga i ludzi polanę. Widok był jeszcze bardziej przerażający niż sobie po drodze wyobrażałam. Miałam wrażenie jakbym nagle znalazła się w środku jakiegoś nocnego koszmaru. Stanęłam jak wryta, obejmując wzrokiem ten niepokojący obrazek. Leżące w nieładzie, w różnych stopniach rozkładu ludzkie truchła zdecydowanie w pierwszej kolejności przyciągnęły moją uwagę. Rozdziobujące je kruki nadawały tylko jeszcze bardziej niepokojący akcent całej scenie. Szukały z pewnością czerwi, które w takich napuchniętych, na wpół rozłożonych zwłokach mieściły się bez liku. Zatkałam sobie dłonią usta i nos. Śniadanie, które zjadłam w przybytku u "Pani" zapragnęło wrócić z powrotem do tego świata. Kolana miałam jak z marmuru, nie chciały nawet drgnąć. Przeniosłam wzrok na kamienne słupy, gdyż widok nawet tych wyrzeźbionych potworów z piekła rodem był lepszy aniżeli to, co ujrzałam w pierwszej kolejności. Przymknęłam na chwilę powieki, stając się uspokoić gdyż właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że się trzęsę.
- Co do... - wyszeptałam w końcu, odsuwając sobie dłoń od ust, w momencie gdy żołądkowe konwulsje na chwilę zelżały.
      Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Shu doskonale sobie zdawał sprawę z tego co tu znajdziemy - bez wątpienia. Dlaczego więc przyprowadził tutaj Mikoto? Czy to on był tym, który odebrał życie tym wszystkim, teraz już bezkształtnym i bez życia, ludziom? Przeniosłam na niego pełen przerażenia wzrok i po prostu w uwadze czekałam na jego kolejny ruch. Czułam, że to jeszcze nie jest dobry czas na to, żeby się zdemaskować.

Offline

 

#28 2017-01-17 13:38:31

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #21

    Być może słusznie młoda Samotniczka domniemywała, że Oma Shu jest winny uśmiercenia tych wszystkich ludzi, których zwłoki zostały rzucone ptaszyskom na żer. Na razie jednak nie wyglądał na zdolnego do odprawiania jakichkolwiek danse macabre, bo stał jedynie i wpatrywał się w ten osobliwy karmik dla ptaków z taką miną, jakby ktoś mu oświadczył, że Mikoto jest rosłym mężczyzną z dorodnym bicepsem.
  - Ja nie rozumiem. – Powiedział nie odciągając chusteczki od ust. Na chwilę, coś nim wstrząsnęło, jakby zaraz miał dostać torsji, ale powstrzymywał się siłą woli. – Kto to zrobił…
    Widać fizjologia wzięła górę, bo zaraz odbiegł pod drzewo, padł na kolana i po chwili zwymiotował obficie zanieczyszczając to, jakże święte miejsce, jakimś przezroczystym płynem, gdyż widać w jego żołądku nie pozostało, już nic, co można było zwrócić matce naturze. Gwoli faktycznemu stanu rzeczy, muszę zaznaczyć, że nawet, jeśli miałby w zanadrzu, coś lepszego nie za bardzo popsułoby, to wystrój tego czegoś, co miało być bluźnierczą kapicą wspomnianą wcześniej przez Mikto. Miejsca tego chyba nie otaczał, jakiś specjalny kult wśród ludu, gdyż wszystko w ogół wydawało się zapuszczone do granic możliwości i jedyni śladami, jakie mogły zdawać się świeżymi były walające na około odchody krukowatych ptaków, które teraz zdawały się żywo zainteresowane nowymi przybyszami. Odwracały ku nim swoje głowy zakończone dziobami przywodzącymi na myśl czekan wspinaczkowy i wpatrywały się natarczywie swoimi blado czarnymi oczkami. Być może w swym ptasim rozumku rozważały, czy warto zrezygnować z trupa, który wszakże nie może uciekać i wbić dziób w coś o wiele bardziej hmm świeżego. To zapewne byłaby dopiero pasjonująca uczta.
    W tak zwanym międzyczasie Shu, że tak to ujmę metaforycznie, z podłogi a przynajmniej na to wyglądało. Całkiem zrozumiałe, że ktoś mógł się pomylić myśląc, że rzeczywiście tak jest. Ten w rzeczywistości kładąc rękę kolanie, by ta znalazła się bliżej rękojeści miecza. Później jedynie świsnęło powietrze, gdy sprawnym i wyćwiczonym ruchem poderwał się z ziemi i cisnął tantoo w kierunku młodej samotniczki [SzBM: 25], spodziewając się wręcz śmiertelnego efektu. Pataki zerwały się robiąc jeszcze większy raban. Zaczęły latać chaotycznie dookoła drąc się jeszcze głośniej. Choć mogło się to wydawać niemożliwe.
  - Nie trzeba było z nią rozmawiać. – Powiedział wielce zadowolony z własnej przebiegłości i wycierając palec wskazujący i środkowy chusteczką z jakiejś białej cieczy, łudząco podobnej do tej, którą przed chwilą zwrócił. – Dobrze przynajmniej nie będę musiał się martwić o następną ofiarę. Przykro mi, że muszę cię zlikwidować, ale cóż nie mogę ryzykować, że wszystko się wyda. Eksperyment trwać musi.
    Równie sprawnym ruchem schylił się  i unosząc szatę wyszarpnął ukryty pod nią sztylet. Wszystko wskazywało na to, że sprawa będzie gardłowa.

Offline

 

#29 2017-01-20 12:00:41

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


     Całe to przedstawienie, które odstawił Shu na chwilę odwrócił moją uwagę od makabrycznych widoków i obserwowałam go z lekko uniesioną ku górze brwią. Cała ta gra aktorska była kompletnie niepotrzebna i zdecydowanie mało wiarygodna. A być może faktycznie miał na tyle wrażliwy żołądek, że jeśli nie jego własne dzieło, to na pewno takie z którym miał wiele wspólnego potrafiło go aż tak sponiewierać. Zmrużyłam oczy, obserwując go i zastanawiałam się, co mu takiego w tej głowie siedzi. Już nie rozdrabniałam się nad tym, jakby Mikoto zareagowała w tej sytuacji. Patrzyłam na nią po prostu okiem kogoś, kto miał tę sprawę rozwiązać. Co więcej - chciałam zrozumieć, dlaczego. Co takiego sprawca chciał tym osiągnąć. Jakie chore myśli, wizje nim zawładnęły. Skąd się to wzięło? Jak to zrobił? Jakim cudem udawało mu się zwodzić Satoshiego? Co więcej nie tylko Satoshiego ale także nos jego i Kuroia. Jakie istniało prawdopodobieństwo, że nie zapuścili się w te okolicę będąc na zwiadach? Że ich węch z pewnością o potężnym zasięgu nie wyczuł tego smrodu? Byłam przekonana, że jeżeli Shu był sprawcą to z pewnością nie wiedział, iż jest on ninja. Chyba, że... W końcu "Pani" coś napomknęła, że była w Airando, poznała członków klanu Inuzuka. Być może zaznajomiła się również z możliwościami naszego Kekkei-Genkai i przekazała te informację Shu.
     Gdy tak się zastanawiałam, gorączkując się z myślami nagle dojrzałam gnające w moją stronę ostrze. I tym sposobem moja przykrywka miała spalić na panewce. Albo mogłam nim oberwać, co nieuchronnie prowadziłoby do powrotu do mojej prawdziwej postaci albo mogłam dać popis swoich umiejętności, o których Mikoto zapewne mogła tylko pomarzyć i tym samym dać przeciwnikowi do zrozumienia, że coś jest nie tak. W mojej głowie narodził się plan, mający kupić mi odrobinę czasu i nieco zdezorientować mojego przeciwnika. Tak aby zmniejszyć prawdopodobieństwo jego ucieczki, która wydawała mi się nieunikniona w momencie gdyby Mikoto zmieniła się we mnie i ruszyła do ataku.
     Zaczęłam składać dłonie w dobrze znane mi znaki. Baran, dzik, wół, pies, wąż (szybkość składania pieczęci 55). Chciałam zamienić się miejscami z pniem, który dojrzałam w gęstwinie zarośli obok siebie. Gdy już znalazłam się na jego miejscu, zrzuciłam przemianę powracając do swojej postaci. Sięgnęłam do torby po 3 shurikeny i cisnęłam nimi z ukrycia w łydki Shu, mając w zamiarze pozbawić go nieco mobilności (szybkość broni miotanej 40).
     Nie chciałam ani go poważnie zranić, ani odbierać mu życia. Chciałam go jedynie unieruchomić i obezwładnić, tak aby móc go doprowadzić do Satoshiego, który z pewnością będzie wiedział co z nim zrobić. Zresztą sama chciałam zadać mu parę pytań i zaspokoić swoją ciekawość. Na szczęście dzięki adrenalinie na moment zapomniałam o otoczeniu i jego obrzydliwych mankamentach.


[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Ayanami (2017-01-20 12:01:20)

Offline

 

#30 2017-01-23 15:08:12

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #22

    Shu widać lubił sobie porozmawiać, obojętnie, w jakiej sytuacji się znajdował. Być może, jak większość szlachetnie urodzonych myślał, iż plebejusze, a przynajmniej Ci, których za plebejuszy miał są obowiązani jakimś naturalnym lub też boskim prawem do wysłuchania tego, co on ma do powiedzenia. Można nawet pogratulować mu sprytu, bo taka sztuczka potrafiła rozproszyć wątlejsze umysły, co jak powszechnie wiadomo, podczas walki kończyło się ogólnie rzecz biorąc śmiercią… No w najlepszym wypadku kalectwem. Być może słusznie brał Mikoto za osobę niezbyt rozgarniętą, wszakże wszystko wskazywało na to, że nie dorobiła się w życiu zbyt wiele. Zasadniczy problem był jednak taki, że nie miał do czynienia z kobietą, której praca składała się z rzępolenia na średnio nastrojonym instrumencie.
     Zatem nie trudno sobie wyobrazić, że kontrofensywa, która nadeszła tak nagle była dla niego absolutnym zaskoczeniem. W miarę, jak przemawiał swe, jakże zuchwałe słowa oczy rozszerzały mu się ze zdziwienia. Wiedział, co za gesty wykonuje Mikoto i zdawał sobie sprawę, do czego mają służyć. Zaczynał już rozumieć, że powrót na pozycje upatrzone z góry jest już za późno. Rozległo się głośne pfff a Oma Shu zaklął siarczyście w sposób zupełnie nieprzystojący człowiekowi o jego wykształceniu. Teraz wodził wokół bezradnie wzrokiem nie mogąc znaleźć swojej ofiary, choć bóg mi światkiem zależność pomiędzy ściganą a ściganym została nagle zaburzona.
    Nawet, jeśli miał planować jeszcze następne posunięcie miał zostać pozbawiony możliwości wykonania go, za pomocą celnego rzutu shurikenami, wymierzonymi w jego nogi. Dostawszy po raz kolejny zaklął, po czym nieoczekiwanie zawył niczym pierwszy raz w życiu ranione zwierze. Chyba nikt nigdy wcześniej nie przyprawił szlachetki o taki ból. Jednak nie ma obawy moi drodzy, wygląda na to, że będzie miał sporo czasu i okazji, by nauczyć się znoszenia takich niedogodności. Legł na trawie, jak długi i szeroki trzymając się ręką za kolano.
  - Już dobrze... – Obwieścił kapitulację jękliwym głosem. – Poddaje się, nie będę się więcej stawiał. Nie ma potrzeby używać więcej przemocy. 
    Zawsze uważałem to za niezwykle ciekawe zjawisko. Ludzie, którzy ogólnie po siadali w sobie krztyny miłosierdzia. - Bo przecież nie uznamy, że Oma Shu, który szlachtował biednych bogu ducha winnych rybaków takie posiadał. – W większości przypadków, gdy ich krzywdzić zaczynają się do tego miłosierdzia solennie odwoływać. Nie powiem byli srodzy zawodnicy, dla, których zabić to, jak splunąć i na własnego zabójcę też, by napluli…. Miot Yuki zapewne należała do takich ludzi. Oma Shu zdecydowanie nie.

Offline

 

#31 2017-01-23 19:26:41

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


     Gdy rzucone przeze mnie shurikeny bezbłędnie trafiły do celu na mojej twarzy zagościł uśmiech. Choć muszę przyznać, że głos w mojej głowie cały czas szeptał, że coś za łatwo mi poszło. Odgoniłam to jednak szybko i już w swojej normalnej postaci wynurzyłam się z zarośli. Nie spuszczałam swojego przeciwnika z oczu, zawsze mógł mieć coś jeszcze w zanadrzu. Ostatnią rzeczą jaką chciałam zrobić, to dać się wziąć z zaskoczenia.
- Chyba nie do końca to przemyślałam...
     Mruknęłam do siebie, podchodząc do Shu. Naszła mnie myśl pod tytułem "jak ja go do cholery zatargam do Satoshiego. Wyglądał tak, jakby cierpiał z bólu więc nie było mowy o tym, żeby szedł z ostrzem mojej katany wymierzonym w swoje plecy. Westchnęłam cicho. Przecież nie będę go niosła. Na dobry początek musiałam go nieco bardziej unieruchomić. Zebrałam po drodze młode, giętkie i długie gałązki, które mogłyby spokojnie posłużyć mi za linę. A przynajmniej miałam nadzieję, że dadzą radę.
     Przybrałam zaciętą minę i kucnęłam obok zwyrodnialca. Nie patrząc na niego, zaczęłam przeplatać linę między jego nogami, na krzyż, na wysokości kostek. Zawiązałam gałązkę po czym wstałam i obeszłam Shu dookoła. Lekkim kopniakiem przewróciłam go na brzuch i kolanem przygniotłam go w krzyżu. Jednocześnie złapałam za jego ręce i za jego plecami związałam je w nadgarstkach w ten sam sposób co nogi. Wstając, przewróciłam go z powrotem na plecy. Wbiłam w niego wzrok i zaczęłam nerwowo skubać wargę, zastanawiając się, co dalej mam zrobić. Bałam się trochę, że nikt mi nie uwierzy, iż to właśnie on dopuścił się tych wszystkich ohydnych czynów i stał za tymi zniknięciami. W końcu prócz mojego słowa nie miałam żadnego innego dowodu wiążącego go ze sprawą. Na dodatek wśród mieszkańców był dość szanowaną osobistością. Z pewnością stanęliby po jego stronie, a winą obarczyli prawdopodobnie mnie. Nie chciałam i nie mogłam sama podejmować decyzji. Musiałam się skonsultować z Satoshim. Być może zabierzemy go do Airando i tam zajmą się nim władze Samotników. Albo... Nie, nie chciałam o tym myśleć. Choć z drugiej strony los Shu wydawał się tak czy siak być przesądzony.
     Nie miałam najmniejszego zamiaru nieść sukinkota, dlatego bez słowa złapałam za jego kołnierz i ciągnąc go po ziemi tak aby był w pozycji półsiedzącej ruszyłam wgłąb lasu drogą, która jak mi się wydawało powinna mnie zaprowadzić na plażę. Moja orientacja w terenie czasem pozostawiała sobie trochę do życzenia, jednak zawsze koniec końców trafiałam na dobrą ścieżkę. Ta podróż jednak dla tego paniątka z pewnością nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Szczególnie, że widząc jakiekolwiek świństwo na poszyciu leśnym nie omieszkałam samej zrobić nad nim kroku. Jednak mój więzień tyle szczęścia nie miał.
- Dlaczego to robiłeś? - powiedziałam w końcu po chwilach bardzo długiej ciszy.
      Widziałam, że drzewa rosną coraz rzadziej, co znaczyło, że z pewnością zbliżamy się do skraju lasu. Wydawało mi się, że słyszę szum fal, dlatego nie obierałam innego kierunku.

Offline

 

#32 2017-01-24 12:49:49

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanami #23

Eskortowany nie był zbytnio zadowolony z obecnej sytuacji widocznie nie był zwyczajny do komfortów zaserwowanych przez młodą Samotniczkę. Choć los swój przyjął z godnością, bo dał się związać bez oporów i podłych sztuczek nożowniczych, jego obecne zachowanie z godną postawą miało mało wspólnego. Siłą rzeczy a może tak właściwie siłą pociągu podczas podróży przez leśne ostępy, od czasu do czasu musiał trafić na jakiś wybój lub korzeń a turbując się o niego jęczał niemiłosiernie, jakby, co najmniej łamano go kołem, czy oprawiono w jakiś inny fachowy sposób.
    Trochę klął, czasami szarpnął się to w jedną to w drugą stronę, ale ostatecznie zdając sobie sprawę, że nic się tym nie zdziała, odeszła mu ochota na dąsy. Na jego twarzy pojawiło się uczucie dojmującej ulgi, gdy odczuł świeżą bryzę ciągnącą od strony fal morskich, pewnie dla tego, iż szorować będzie musiał teraz tylko po piasku a nie innych nierównościach terenu, które znienacka narażały go na szwank. Zrobił się też, jakiś bardziej rozmowny.
  - Dla czego dziewucho? Oczywiście, że dla wiedzy. – Odparł zjadliwie, tonem odkrywcy dumnie ogłaszającego, że właśnie odnalazł nowy ląd. – Któż mógł wiedzieć, czy podania o starych bogach nie są prawdą. Składanie ofiar było jedynym sposobem, by to wypróbować. Życie paru wieśniaków to raczej marna cena za dobrobyt, który mógłby ponownie spaść na te ziemie. Niekończące się ławice ryb, setki leśnej zwierzyny, roślinny urodzaj… Kto wie, czy nie mieliby tego wszystkiego, gdyby nie zapomnieli o kulturze swych ojców. Choć nie łudzę się, że zrozumiesz. – Przez długą chwilę milczał, jednak po chwili zdecydował się odezwać. – Dobra skończmy to szopkę. Wypuść mnie, a ja dobrze Ci zapłacę, kupisz sobie jakieś bardziej gustowne ubranie i zostanie Ci jeszcze duuużo pieniążków.
    W tak zwanym międzyczasie od strony chatki Satoshiego w miarę szybkim tempie zaczął się zbliżać, jakiś czarny kształt. Po dokładniejszym przyjrzeniu się można było bezbłędnie stwierdzić, że to nikt inny, jak pieseł Kuroi zdecydował się wyjść podróżnym na spotkanie. W niewielkiej odległości wyhamował bez większego problemu, bo też tępo, w jakim się poruszał nie było największe. Zatrzymał się pociągnął nosem i krytycznie popatrzył się na zastany widok.
  - Coś Ty młoda? – Spytał, jakby ze zdziwieniem. – Tarzałaś się w padlinie dla umilenia czasu? Śmierdzisz okrutnie. – Później przeniósł wzrok na więźnia. – A to, co za robak?
    Podszedł do Omy Shu i powąchał go krzywiąc się przy tym na swój psi sposób. Shu sprawiło to mniej, więcej taką przyjemność, jakby ktoś wrzucił go do wyjątkowo śmierdzącego szaletu, bo skrzywił się okrutnie.
  - Zostaw mnie kundlu. – Skwitował tylko wykrzywiając twarz jeszcze bardziej.
  - Ależ mnie teraz obraził… Jeśli ja jestem kundlem, to bękarty dziwek są książętami krwi… Odgryzłbym mu twarz za karę, ale pewnie musi jeszcze mówić… Cóż będę musiał zadowolić się rękę… Nieważne chodźmy obudzić Satoshiego. – Po tych słowach ruszył ospałym krokiem w kierunku swojego miejsca zamieszkania.

Ostatnio edytowany przez Straznik 11 (2017-01-24 12:50:10)

Offline

 

#33 2017-01-24 23:40:45

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


     Słysząc odpowiedź na swoje pytanie z każdym kolejnym słowem Shu coraz bardziej czerwieniałam ze złości. Zatrzymałam się na moment, puściłam jego kołnierz i okrążyłam go bez słowa. Nachyliłam się nad nim i złapałam go za koszulę z przodu, zbliżając swoją twarz do jego.
- Jeżeli myślisz, że cokolwiek co mi zaoferujesz mnie przekupi, jesteś w błędzie - syknęłam - Wystarczającym powodem dla mnie, żeby zabić cię tu i teraz jest sam fakt, że z zimną krwią odbierałeś niewinnym ludziom życie. Na dodatek na rzecz jakiegoś chorego wyobrażenia o porządku wszechświata. Jesteś żałosny i nic nie warty. Jednak odbierając tobie to nędzne życie stałabym się dokładnie taka sama. Dlatego naciesz się nim. Naciesz się resztkami godności, jakie ci pozostały. A uwierz mi, jest tego niewiele.
      Zmierzyłam go jeszcze chłodnym wzrokiem po czym odsunęłam się i wróciłam na swoje miejsce. Miałam ochotę zdzielić go z całej siły, sprawić żeby poczuł choćby namiastkę bólu, jaki zadał innym. Jednak opanowałam się w ostatniej chwili. Bezcelowe krzywdzenie kogoś, z zimną krwią... Nie, to nie było w moim stylu.
      Z powrotem ciągnąc go za kołnierz dotarłam w końcu na skraj lasu. Czekała nas jeszcze ostra górka, parę wystających konarów, przez które nie omieszkałam nędznika przeciągnąć i znaleźliśmy się na plaży. Nawet nieco bliżej niż się spodziewałam. Na horyzoncie już widziałam chatkę Satoshiego. Nim na dobre się do niej zbliżyłam znalazł się przy mnie Kuroi. Troszkę się zdziwiłam, że nie Asuka. Czyżby dalej był obrażony? Cóż na obecną chwilę miałam nieco ważniejszą rzecz do zrobienia niż próba udobruchania go.
- Zaraz ci wyjaśnię, co to za robak. Najpierw jednak muszę porozmawiać z Satoshim. Przypilnuj go dla mnie. Jakby cię denerwował - gryź śmiało - zwróciłam się do Kuroia z nutką rozbawienia w głosie - A za smród przepraszam. Obiecuję, że pogłaskam Cię dopiero po kąpieli.
     Zaśmiałam się jeszcze i zostawiłam Shu z czarnym psem, kilka metrów od chatki. Sama zaś puściłam się do niej biegiem. Nie widziałam nigdzie w pobliżu jej właściciela, co oznaczało, że musi być w środku. Wbiegłam tam, z wypiekami na policzkach.
- Satoshi, mam go. Mam gnoja, która stoi za tymi zniknięciami - wydusiłam na wstępie po czym obdarzyłam swojego towarzysza pełnym dumy z siebie spojrzeniem i zaczęłam mu opowiadać całą historie od momentu, gdy wyruszyłam na zwiady.
     Z pewnością moja opowieść była dość chaotyczna, gdyż dopiero w miarę opowiadania uderzały we mnie wszystkie emocje, ze zdwojoną siłą. Byłam z siebie dumna. Ale jednocześnie sprawiało to, że robiłam się coraz bardziej rozgorączkowana.
- Nie wiem, co z nim zrobimy, Satoshi - dodałam na koniec - To szlachcic, paniątko. Nie mamy żadnych dowodów prócz mojego słowa, a wątpię by ono w tym cholernym, zaściankowym miejscu w jakikolwiek sposób się liczyło. Mogę cię zaprowadzić do tego makabrycznego miejsca, ale prócz trupów i tego okropnego ołtarza nic więcej tam nie ma. Nie chcę, żeby mu to uszło na sucho...

Offline

 

#34 2017-01-25 14:38:22

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanmi #24
Theme

Satoshi widać zmęczył się poważnie czekaniem na, jakieś wyniki, bo wywlókł na ganek leżankę i tam zażywał dobroci wycieczki do krainy sennych marzeń. Śniło mu się widać coś przyjemnego, bo od czasu do czasu zjawiał się na jego twarzy delikatny uśmiech. Wyrwany nagle ze snu przybyciem młodej Samotniczki początkowo wyglądał, jakby nie mógł skonstatować, co się dzieje. Przeciągnął się a następnie ziewnął przeciągle zakrywając ustaw wierzchem dłoni.
   - Cholera taki miałem ładny sen. – Mruknął pod nosem, po czym usiadł na miejscu spoczynku. Przeciągnął się i przeciągle ziewnął zakrywając usta dłonią. Później sięgnął po paczkę papierosów i słuchał uważnie wyciągając miękkiej paczki, sztukę po sztuce słuchając chaotycznej opowieści.
  - Musiał mu ktoś pomagać – przerwał tylko raz przyglądając się leniwie płynącemu dymowi, który uciekał wraz z delikatną bryzą od strony morza. Był to oczywiście komentarz do fragmentu o śmiertelnym fetorze unoszącym się około miejsca kultu. – Ktoś, kto znał techniki fuin i potrafił utworzyć barierę, która w jakiś sposób nie przepuszczała zapachu, lub po prostu filtrowała go od powietrza. Choć mogą to być też inne techniki dezinformacje. Kuroi powinien wyczuć tak silny zapach, z resztą może wyczuł i dla tego wyszedł wam na spotkanie. – Zasępił się na chwilę i znowu pociągnął papierosa. Widać zmartwiła, go swoja własna, bądź co bądź prawdopodobna teoria.
    Gdy Ayanami kończyła historię akurat zjawił się Kuroi, któremu widać znudziła się samotna opieka nad zatrzymanym a może po prostu chciał skrócić czas operacji. Pojawienie to poprzedziły liczne krzyki i pojękiwania, na których dźwięk Satoshi, aż zerwał się z miejsca, jednak widząc, co tak naprawdę się dzieje tylko oparł się o balustradę. Kuroi nie tylko wyglądał, jak mniejsza wersja niedźwiedzia, ale i metody też miał iście niedźwiedzie, gdyż zamiast ciągnąć oskarżonego, za skraj szaty, wlókł go za nogę, wbijając swe okazałe zęby wprost w kostkę i część stopy. Wymienił szybkie spojrzenia ze swoim panem.
  - Darły się te jego fatałaszki – wyjaśnił pies patrząc z ukosa na rozharataną stopę. Po czym odszedł wolnym krokiem do morza zapewne chcąc się umyć.
  - Nie musisz mi pokazywać tego miejsca Ayanami, on zaraz sam nam powie całą prawdę. – Satoshi popatrzył najpierw na młodą samotniczkę, a później podszedł do zalanego łzami Shu. – Prawda Oma Shu? Bo jak mawiała moja znajoma, tylko ona jest piękna i tylko ona jest godna miłości… To zdaje się cytat z jakiegoś artysty…
  - Gówno wam powiem, nic nie zrobiłem. – Oma Shu dyszał właściwie nie wiadomo, czy ze złości, czy z bólu a może z powodu tych obydwu rzeczy na raz. – Zapłacisz mi za to… Ty, ta smarkula i ta krwiożercza bestia. Jeszcze się policzymy…
  - Chyba raczej nie można się spodziewać dobrowolnego dialogu. Potrzymamy go tutaj, jakiś czas, jeśli nikt nie zginie znaczy, że on był winny. – Po tych słowach zasępił się nagle i podpalił sobie kolejnego papierosa. Patrzył na psa, który wrócił właśnie opukawszy psyk z posoki. – Niee nie możemy tak zrobić…
  - Odpraw dziewczynę Satoshi. Nie musi tego oglądać.
    Mężczyzna pokiwał głową na znak, że się zgadza, po czym ujął dziewczynę delikatnie za ramię i odprowadził kawałek od miejsca, gdzie stali.
  - Naprawdę bardzo mi pomogłaś i jestem Ci ogromnie wdzięczny – zaczął z niemrawym uśmiechem. – Pozwól teraz, że tę brudniejszą część wezmę na siebie. Nie chcę byś oglądała to, co teraz będzie się działo. – Sięgnął do tylniej kieszeni spodni i wyciągnął z niej zwitek banknotów. Odliczył z niego sumę 250 ryo, jednak po chwili zastanowienia dołożył drugie tyle, po czym wcisnął dziewczynie w rękę. – Wedle cennika 250 za wykonanie misji, drugie 250 tak sobie od wujka Satoshiego w dowód uznania. Kup sobie coś ładnego. – Pomilczał chwilę, po czym ponownie uśmiechając się słabo zmierzwił jej włosy. – No nie gniewaj się. Gdybyś potrzebowała pomocy, lub po prostu zobaczyć mnie i Kuroia nie krępuj się, jesteś u nas zawsze mile widziana. O resztę się nie martw, napiszę w raporcie do Sokena, że wypłaciłem Ci nagrodę i zwolniłem z obowiązków.

Offline

 

#35 2017-01-28 13:46:35

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


       Patrzyłam z rozbawieniem, jak Kuroi wlecze mężczyznę aż na ganek. Musiałam przyznać, że mimo tej delikatnej brutalności miałam z tego trochę satysfakcji. Jednocześnie po słowach skurczybyka żałowałam, że sama tak łagodnie go potraktowałam. W końcu jakaś złamana kość pewnie nie zrobiłaby mu różnicy.
      W momencie, kiedy Oma nazwał mnie smarkulą z głębi chatki wyłonił się Asuka. Na jego widok od razu poczułam w sercu ulgę i ciepło, a na mojej twarzy zagościł uśmiech. Tęskniłam za nim, mimo że nie było mnie co najwyżej parę godzin. Podszedł wolnym krokiem do związanego mężczyzny i kłapnął mu zębami kilka centymetrów od twarzy, powarkując cicho po czym podszedł do mnie i wsunął pysk pod moją dłoń. Martwił się. A moja historia pewnie na dodatek go zaniepokoiła.
- Wiem, kto mógł mu pomagać - odezwałam się na wzmiankę o wspólniku - Znaczy to tylko przypuszczenie. To cholerne babsko. Właścicielka tego pożal się boże pubu. Od razu rozpoznała, że jestem z klanu Inuzuka. Mogła też wiedzieć, że jesteśmy sensorami. Jak na wielką panią z malej wioski wiedziała zbyt dużo. Od razu wydało mi się to podejrzane. - odwróciłam się do mężczyzny i syknęłam - Ona ci pomagała, prawda?
     Spojrzałam z powrotem na swojego towarzysza, który najwyraźniej gorączkowo zastanawiał się, co zrobić z delikwentem. Już chciałam mu tłumaczyć, jak bardzo bezsensownym jest oczekiwanie na to, czy będą kolejne zniknięcia. On był z pewnością winny, a to czy miał wspólnika dało się określić w o wiele szybszy sposób. Jednak mina Satoshiego zdradziła mi o wiele więcej. Pokręciłam gwałtownie głową, chcąc mu zaprzeczyć, wybić z głowy samosąd. Mijał się z moją moralnością. Niemniej zaczęło do mnie docierać, że prawdopodobnie nie ma innego wyjścia. Przecież sama się przed chwilą nad tym zastanawiałam. Jak niby moglibyśmy udowodnić mu winę? To szanowany w szerokim towarzystwie człowiek, dość wysoko postawiony. Któż by nam uwierzył?
     Milczałam. Ledwie do mnie docierało, co mówi Satoshi i fakt, że wcisnął mi Ryo w dłonie. W mojej głowie toczyła się zażarta bitwa między tym, co powinnam zrobić, a tym co chciałabym zrobić. Otrzeźwiałam nieco, gdy Asuka zaczął ciągnąć rąbek mojego ubrania.
- Chodź, mała. Mają rację, nie powinnaś tego oglądać.
- Nie - powiedziałam krótko, wyrywając mu się - Cokolwiek zrobisz, chcę to zobaczyć. Nie mogę wiecznie zachowywać się jak dziecko, udając że jeśli ja nie zrobię nic złego to nikt inny tego nie zrobi. Wyciągnij z niego, kto był wspólnikiem. Potem zrób z nim co uważasz za słuszne. Tylko mnie nie odprawiaj. Jeśli każdy będzie mnie tak traktował nigdy nie przejrzę na oczy. Właśnie o tym mówiła Mito. Nie mogę być zabeczanym bachorem, który zaprzecza istnieniu brutalności na tym świecie.
     Spojrzałam na Satoshiego twardym wzrokiem, czekając na jego odpowiedź.

Offline

 

#36 2017-01-30 14:26:08

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Kanka

Misja prosta dla Ayanmi #25

Oma Shu widać nie miał ochoty na pokojową współpracę z organami ścigania, gdyż jedyną, aczkolwiek bardzo treściwą odpowiedzią z jego strony był paskudny uśmiech i splunięcie na piasek plaży. Najwyraźniej wiedząc już, że jest potrzebny żywy nabrał nieco rezonu, który teraz ordynarnie demonstrował. Jakże człowieka potrafi podbudować wiara, iż nie tylko wykpi się od najwyższego wymiaru kary, ale też pohańbi swoich prześladowców.
     Satoshi trochę się zmarszczył. W jego założeniach, co do dalszego przebiegu zdarzeń, chyba nie przewidywał możliwości kategorycznej odmowy wykonania polecenia. Ten nieprzewidziany obrót zdarzeń, jednak nie napełnił, go żadną zimną wściekłością, nie rzucał się, nie ciskał, nie wyzywał. Patrząc na dziewczynę podniósł jedynie ruchem wolnym podniósł papierosa do ust i przecząco pokręcił głową, tak jakby jednocześnie chciał wyrazić niedowierzanie i niezgodę w jednym. Diametralna odmiana zaszła jednak, gdy padło imię, które widocznie padać nie powinno, gdyż Kuroi, aż szarpnął się nerwowo.
  - Zły autorytet – podobnie, jak pan pokręcił głową i zbliżył się trochę.
Starszemu Inuzuce, oczy mimowolnie rozszerzyły się, jakby przekazano mu, jakąś informację, której zupełnie się nie spodziewał. Później zaskoczenie ustąpiło mieszaninie wyraźnego niezadowolenia, które objawiło się wykrzywionymi ustami.
- Pieprzony kwiatuszek. – Powiedział zmienionym głosem wydmuchując porcję dymu. Później chwycił papierosa pomiędzy palec wskazujący, a kciuk i zaciągnął się jeszcze raz wydmuchując jednocześnie dym nosem. – Tak bardzo chcesz sobie popatrzeć? Jak przywiążę, go do krzesełka i będę tłuk po mordzie dopóki, bezzębnymi dziąsłami, nie wyda wszystkich wspólników. Uważasz, że to uczyni Cię lepszą, silniejszą?  - Westchnął i popatrzył na palącą się już nazwę marki papierosów, rzucił go w piach plaży pozwalając samoistnie dokonać żywota.
  - Nie, nie uczyni. – Odpowiedział za Ayanami, lecz już tonem nieco łagodniejszym. – Ja w przeciwieństwie do Ciebie znam Mito Yuki trochę dłużej i o wiele lepiej, bo widzisz ja pracowałem wraz z nią i mieszkałem wraz z nią. Byłem przy tym, jak płakała, gdy przyszło jej zabić człowieka, zanim jeszcze napakowała sobie w głowę, tej choroby, którą widać tobie też nie omieszkała nawpychać. Ona też pewnego dnia stwierdziła, że wystarczy popatrzeć i się przyzwyczaić, a później to już z górki. Łatwiej jest wtedy zabijać morderców niepotrafiących współczuć ani czuć miłosierdzia, a oni wszarze nie zasługują na życie… I nawet nie obejrzawszy się sama, już nie potrafi nikogo kochać, ani nikomu współczuć za to zabić to dla niej, jak splunąć. Ot cała jej mądrość. 
    Wcisnął ręce w kieszenie i obrócił się bokiem w stronę morza. Popatrzył chwilę na fale bijące o brzeg.
  -  Musi wydać wspólników żebym mógł ich złapać zanim ktokolwiek jeszcze zginie. Ty zaś nie musisz się przyglądać temu, jak go torturuje i zamierzam oszczędzić Ci tego podłego widoku… Zdążysz się jeszcze napatrzeć na cierpienie. Jeśli zaś chcesz, być jak ten Lodowy Kwiatuszek droga wolna, ale nie będzie to moim udziałem. A teraz odmaszeruj do wioski, to rozkaz. - Odwrócił się i odszedł w kierunku domu widać niezainteresowany dalszą konwersacją i tylko raz spojrzał przez ramię. Kuroi został jeszcze przez chwilę i przysiadł na piasku, poświęcając młodej Samotniczce jeszcze chwilę.
  - Uwierz mi, że on nie robi tego w złej wierze, pamiętaj o tym. Tymczasem do zobaczenia mam nadzieję. – Powiedziawszy, czy może bardziej wyszczekawszy ruszył w kierunku domku.

Uważam naszą małą przygodę za skończoną. Dziękuję za przednią zabawę

Offline

 

#37 2017-02-04 14:16:41

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Tereny Kanka


     Przez chwilę stałam jak wryta. Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć Satoshiemu ten zdążył już zniknąć w drzwiach chatki. Spojrzałam tylko na Kuroia i jego słowa tylko skwitowałam kiwnięciem głowy.
- Ja już nic nie wiem - mruknęłam do Asuki i gdy ten się do mnie przysunął, usiadłam na jego grzbiecie - Gdy tylko zaczyna mi się wydawać, że obrałam dobry kierunek nagle okazuje się, że wcale tak nie jest i muszę zawracać.
- Od początku ci mówiłem, że nie powinnaś nic w sobie zmieniać. W całej swojej niewinności i wstrętu do przemocy, gdy nie jest ona koniecznością jesteś sobą. Nigdy jeszcze w swoim długim życiu nie widziałem kogoś tak wrażliwego jak ty.
- To chyba nie jest komplement - prychnęłam - Nie wiem, czy jest to pożądana cecha w obecnych czasach.
- Jest - przerwał mi - Dla mnie zawsze byłaś jaśniejącym w mroku światełkiem, którego za wszelką cenę trzeba było bronić, żeby tylko nie zgasło.
      Nic już nie odpowiedziałam tylko zrobiłam głupią minę i przyłożyłam policzek do jego futra. Jego słowa nie stanowiły dla mnie w żaden sposób pociechy.

zt -> port

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
studio kopiowania kaset mokotów