Ogłoszenie


#1 2012-01-27 22:34:34

Opis otoczenia

Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-22
Posty: 343

Opuszczona siedziba klanu Akimichi


     Stary budynek znajdujący się na jednej z gór, czteroczęściowy budynek zbudowany z szlachetnych gatunków drewna i rzadkich odmian kamienia. Przed budynkiem znajduje się niewielki plac. Środkowa część budowli to duży, długi hol, przez środek holu prowadzi bogaty dywan, wzdłuż którego ciągną się posągi liderów klanu. Na samym środku znajduje się duży stół, przed którym kiedyś przesiadywali najważniejsi członkowie klanu. Tylna część budowli to pokoje, kuchnia i łazienki. Lewe skrzydło to wielka biblioteka klanu Akamichi, w której trzymane są tajemnice, cała wiedza klanu. Teraz znajdują się tu same puste regał, chociaż może ktoś znajdzie jakąś jedną książkę, której przez przypadek nie wzięto. Ostatnia część to prawe skrzydło, w nim znajduje się gabinet lidera klanu i miejsce gdzie odbywały się kiedyś tajne narady, teraz to miejsce jak każde inne w tym budynku jest puste i ciche.

Opis stworzony przez Matsuo

Offline

 

#2 2016-10-26 11:52:15

Sei

Samotnik [Kaguya]

60309066
Zarejestrowany: 2016-02-19
Posty: 111
Klan/Organizacja: Kaguya
KG/Umiejętność: Shikotsumyaku
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

W końcu udało nam się dotrzeć na miejsce. Przez cały czas starałem się zachować pełną koncentrację, toteż podróż nie minęła tak szybko, jak sobie to wyobrażałem. Doskonale pamiętałem każde słowo Nobutsu, toteż skierowałem się powoli w stronę drzwi, o których wspominał ten przerośnięty koleś. Serio, on był ogromny, ale jego umiejętności również były ponadprzeciętne. Spodziewałem się jakiegoś oporu, wiedziałem, że na razie jest zbyt spokojnie. W końcu te informacje mają ogromną wagę. No, chyba, że Nobutsu ściemniał bym nie ruszył na "samobójczą" wyprawę. Jebane lenie, zamiast ruszyć dupę i starać się coś zrobić, to siedzą wygodnie w sali obrad czekając na sami nie wiedzą co. Żałosna postawa, ale to już ich wybór. Chyba po raz kolejny jestem zbyt narwany.
Daj mi ten wisiorek i rozglądaj się, musimy być czujni - powiedziałem spokojnie do mojego towarzysza, któremu w gruncie rzeczy starałem się ufać. Jak do tej pory nie wbił mi noża w plecy. Odebrałem owy przedmiot i jeszcze raz rozejrzałem się po okolicy starając się dostrzec coś niepokojącego. Z tyłu głowy wciąz słyszałem Poszło zdecydowanie za lekko. Coś jest nie tak
   Westchnąłem ciężko kierując swe kroki w stronę  drzwi.  Tak jak wspominał Nobutsu zapukałem najpierw 3 razy a potem dwa czekając na odzew.

Offline

 

#3 2016-10-26 18:17:53

Tsukuyomi

Zaginiony

Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 105

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Dotarli na miejsce po jakimś czasie. Podróż jak podróż zazwyczaj bywa nudna chyba, że należy do tych w których dzieje się coś ciekawego, ale ta nie należała. Podczas niej chłopak nawet nie czuł, że zanosi jakiś bardzo ważny dokument. Nie było po drodze żadnych przeciwników ani żadnych przeszkód. Można powiedzieć, że do tego momentu poszło bardzo łatwo i Uchiha zaczął podejrzewać, że Nobutsu dał im tylko po to tą misję, żeby się ich pozbyć. W każdym razie teraz jak już zaczęli to pasowałoby skończyć. Na prośbę Seia Tsukuyomi wręczył mu naszyjnik zdejmując go z szyi i odwracając się plecami do drzwi budynku zaczął obserwować teren. Co prawda nie chciało mu się tego robić, bo nie zapowiadało się na to, aby miało zdarzyć się coś złego, ale na wszelki wypadek warto było. Jednocześnie obserwując teren, chłopak postanowił już wypełnić swój obowiązek, żeby w razie w nie było żadnej nie miłej niespodzianki chłopak zamknął oczy po czym złożył pieczęć tygrysa. W tym momencie był on w stanie zlokalizować obecność każdej chakry w promieniu 200 metrów od chłopaka. Co więcej był on w stanie stwierdzić czy dana chakra jest złowroga czy też przyjazna oraz ilość danej chakry.

(Wyczuwanie chakry poziom 1)

Ostatnio edytowany przez Tsukuyomi (2016-10-26 18:18:04)

Offline

 

#4 2016-10-28 21:53:36

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Sei + Tsukuyomi - sesja normalna, grupowa #17

Młodzi ninja myśleli sporo naprzód. Rozważali różne warianty tego, jak sytuacja może się potoczyć, gdy już dotrą do domostwa.
Szkoda tylko, że tak bardzo zapatrzyli się na horyzont, że nie zauważyli kamienia pod stopą.
W tej sytuacji kamieniem okazało się dwóch rosłych mężczyzn. Nie wyglądali na osiłków, ale wysoki wzrost i smukłe ciała nadawały im nieco niepokojącego wyglądu, niczym dwie milczące, zakapturzone zjawy.
Jest wiele słynnych powiedzonek złowrogich antyherosów, jak "hasta la vista, bejbi", czy "Zespół R znów błysnął". Możnaby przysiąc, że cała popkultura wypełniona jest szumnymi przemowami. O tyleż dziwniejsze było, że panowie najwyraźniej nie mieli ochoty na rozmowy. Może nie oglądali telewizji...

Przeciwnik 1 rozstawił po prostu nogi nieco szerzej, by po chwili ruszyć z pełnym impetem w kierunku Tsukuyomiego. (siła: 119, szybkość: 90)
Jego kumpel najwyraźniej nie miał ochoty na partycypację... jak na razie.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#5 2016-10-29 00:39:00

Sei

Samotnik [Kaguya]

60309066
Zarejestrowany: 2016-02-19
Posty: 111
Klan/Organizacja: Kaguya
KG/Umiejętność: Shikotsumyaku
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

A podróż wydawała się taka spokojna. Nim się obejrzałem na drodze pojawiło się dwóch mężczyzn, którzy na moje nieszczęście okazali się dość wysocy i dobrze zbudowani. Jeden z nich niemal natychmiast ruszył w stronę mojego kompana, zrobił to bez żadnego uprzedzenia. Nie wypowiedziane zostało żadne, nawet najcichsze słowo. Na początku bardzo zdziwiło mnie ich zachowanie, ale bardzo szybko otrząsnąłem się z tego drobnego szoku. Skoro szarżował na Tsukuyomiego, to w sumie mogłem zając się drugim, ale tamten jak na razie nie kwapił się by podjąć jakąkolwiek walkę, przynajmniej na razie. Cóż, w tej sytuacji warto będzie go mieć po prostu na oku. Starałem się zwrócić uwagę na ich wyposażenie, by móc spodziewać się jakiś zaskakujących ataków.
    Gość mknął prosto na mojego towarzysza. Ku mojemu zaskoczeniu jego szybkość była nawet wyższa niż moja, co było dziwne zważywszy na jego posturę. Jego siły na razie nie jestem w stanie określić ale ta również zdaje się przewyższać moje możliwości, ja jednak mam coś więcej prócz tego. Ruszyłem na spotkanie z pierwszym przeciwnikiem przy okazji tworząc dwa klony. Jeden z nich miał za zadanie wskoczyć między obu przeciwników, tak by móc zareagować, gdy ten drugi zaatakuje, natomiast moja druga kopia starała się przywalić pierwszemu opponentomi atakując go prawym sierpowym z lewej strony. Ja natomiast dobyłem katany i starałem się wykonać ukośne cięcie, od lewego uda aż do prawego barku mojego przeciwnika. (siła 50, szybkość 50).



[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#6 2016-10-29 11:54:41

Tsukuyomi

Zaginiony

Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 105

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Tsukuyomi stracił czujność po tym jak cała droga była tak udana. Nie spodziewał się, że w samym budynku może być coś nie tak, a było. Kiedy chłopak zajmował się wyczuwaniem wrogów, nie zauważył po prostu dwóch mężczyzn którzy stali i jak było widać po zachowaniu pierwszego z nich, nie mieli dobrych intencji. Może rzucili się dlatego, że chłopak był Uchiha? A może dlatego, że Nobutsu zaprowadził ich w pułapkę? Teraz trzeba było myśleć o walce, a nie o tym skąd się tu wzięli. Pierwszy z nich zaszarżował na młodego Uchihe. Był dużo szybszy niż chłopak i wydawało się, że jest też silniejszy niż on. Drugi natomiast stał i się przyglądał. Skoro tak to mieli łatwiej, najpierw wyeliminuje pierwszego a potem drugiego. Na początku nie mógł nic zrobić, musiał uniknąć tego i postanowił tak zrobić. Odskoczył na lewy bok (reakcja=58, wytrzymałość=25), a następnie jak uda mu się zrobić unik to obok mężczyzny podskoczy do góry, aby zrobić obrót w powietrzu jednocześnie zaczynając kopnięcie [Konoha Senpū]. Cios był skierowany w głowę lub w szyje (siła ataku=50, szybkość ataku=63).

Ostatnio edytowany przez Tsukuyomi (2016-10-29 11:55:59)

Offline

 

#7 2016-11-06 03:26:11

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Sei + Tsukuyomi - sesja normalna, grupowa #18

Niewykluczone, że zwielokrotnione kontrnatarcie Seia zaskoczyło napastnika, nie było jednak tego po nim jak poznać, bo nawet z bliska, jego twarz wciąż pozostawała skryta pod kapturem. Jednakże, jeśli w istocie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, to szybko zreflektował się. Nie zmieniając tempa biegu wybił się z dwóch nóg w górę, kreśląc ciałem efektowne salto. W tym momencie, dokładnie pod nim, śmignęło uderzenie klona Seia. Na tym jednak ich przeciwnik nie poprzestał. Będąc w szczycie skoku złapał klona za ramię. Nagłe zakotwiczenie dźwigni ruchu nadało jego ciału silnej rotacji, którą zaraz wykorzystał. Wylądował na ziemi zaraz za klonem i, samym impetem tej ewolucji, posłał go pocztą w trybie zwrotu do nadawcy. Innymi słowy - szarżujący z ostrą bronią na napastnika Sei uczynił ze swojego alter ego shish kebab. Niecodzienna forma samobójstwa.
Duetowi młodych ninja udało się osiągnąć przynajmniej połowiczny sukces - wytrącili wroga z szarży na Tsukuyomiego.
W ten sposób, zgodnie z rozsądkiem, Uchiha uskoczył z drogi.
Następnie, zgodnie ze swoją naturą, wrócił w pobliże zagrożenia.
Trzeba było przyznać - Tsukuyomi wyczuł poprawnie środek ciężkości przeciwnika i trafił go kopnięciem w szczękę. To była ta dobra wiadomość. A jak każdy wprawny narrator wie, zawsze jest jeszcze ta zła.
Miał to w dupie, krótko mówiąc. (wytrzymałość 80)
Wytworzył się nowy problem, ponieważ teraz Tsukuyomi opadał w przewidywalnym kierunku, a jego adwersarz właśnie składał się do kopnięcia. (Siła 75 | Szybkość 90) Którego nosiciel sharingana zablokować nie dał rady.
Podnosząc się z ziemi 3m dalej, zakaszlał, przywracając tlen w płuca. Wydawało się, że żadne żebro nie poszło. Ale wolał nie bazować na tym optymistycznych wniosków.

Tak jak mówiłem, nic nie pękło. Chyba.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Straznik 3 (2016-11-06 03:27:46)

Offline

 

#8 2016-11-07 17:42:31

Sei

Samotnik [Kaguya]

60309066
Zarejestrowany: 2016-02-19
Posty: 111
Klan/Organizacja: Kaguya
KG/Umiejętność: Shikotsumyaku
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Kompletnie nic nie szło po naszej myśli. Przeciwnik w dość efektowny sposób uniknął mojego ataku i od razu pchnął mojego klona w moją stronę. Nie myśląc zbyt wiele przeciąłem kopię starając się nie tracić równowagi i  od razu zacząłem szarżować na przeciwnika. Moja katana bardzo łatwo przetnie jego ciało, na pewno będzie bardziej efektywna niż ataki wręcz. Po chwili Tsukuyomi rąbnął naszego przeciwnika, włożył w to niemal całą swoją siłę a facet praktycznie nawet nie drgnął. Teraz już mam pewność, za pomocą Taijutsu niemożliwym będzie pokonanie tego gościa. Na moje szczęście, atak Uchihy sprawił, że facet delikatnie się zachwiał. I tu przychodzi moja kolej. Nie bawię se teraz już w cięcia, tylko jednym, prostym ruchem zamierzam przebić mu brzuch, wbijając katanę po samą rękojeść. Na moje szczęście facet właśnie stara się jeszcze kopnąć Tsukuyomiego, toteż nie jest zbyt skupiony na mojej osobie. Błąd. [szybkość 60, siła 60]

Offline

 

#9 2016-11-07 17:43:40

Tsukuyomi

Zaginiony

Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 105

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Mężczyzna był silny, można powiedzieć, że nawet bardzo silny, ale i tak nie dorównywał w niczym pewnemu ninjy którego niedawno poznał na jednej ze swoich misji. Był on najsilniejszym z najsilniejszych i obiecał sobie, że nie da się zabić dopóki nie osiągnie ten poziom co on. Właśnie dlatego przeciwnik, który stał przed nim nie mógł go zabić. Chłopak skoczył do góry i pomyślał sobie z uśmiechem na ustach.
- Mam Cię.
Lecz kiedy noga wylądowała na ciele mężczyzny jemu nic się nie stało. Tylko się uśmiechnął po czym uderzył chłopaka w bok jednocześnie odrzucając go. W tym momencie Tsukuyomi poczuł mdłości. Strasznie go bolało, a ból zamieniał to na chęć wymiotów. Dodatkowo było mu słabo, ale na całe szczęście szybko sobie sprawdził bok i nie miał złamanego żadnego żebra, przynajmniej taką miał nadzieję. Nie spodziewał się, że to może być takie trudne, ale cóż. Trzeba było inaczej to załatwić. Skoro nie działają na niego techniki taijutsu to teraz kolej na coś innego.
     Sei też nie stał w miejscu. Postanowił zaatakować wroga kataną, a to była dobra do tego okazja. Młody Uchiha postanowił mu w tym pomóc. Patrząc się wrogowi w oczy stworzył odpowiednią kombinację pieczęci po czym powiedział do siebie pod nosem.
- Narakumi no Jutsu.
W tym momencie jego przeciwnik powinien wpaść w technikę iluzji. Jego wszystkie lęki ze środka serca powinny teraz stamtąd wyjść i pojawić mu się przed oczami ukazując wszystko to co nigdy nie chciał by widzieć (siła genjutsu=111, składanie pieczęci=108). W tym momencie jego partner miał czas aby wykonać atak i zabić przeciwnika.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#10 2016-11-07 23:42:15

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Sei + Tsukuyomi - sesja normalna, grupowa #19

Wydarzenia następnych kilku sekund można opisać dosłownie w 2 zdaniach. Jednak zasługują na więcej, niż to.
Niepozorny, wydający się w tej walce bez szans Tsukuyomi zebrał się do kupy i uknuł w głowie niezwykły plan. Niezwykły, ponieważ był skuteczny i nieskuteczny jednocześnie.
Okazało się, że jego nieprzeciętne zdolności do genjutsu trafiły przeciwnika w miękkie. W swoim ruchu w kierunku Uchihy potknął się, zamarł, a jego oczy rozszerzyły się w zdumionym przerażeniu.
Okazało się też, że cios kataną w brzuch działa równie skutecznie na wyrwanie się z genjutsu, co Kai. Tyle, że potem trzeba prać ciuchy z krwi.
Sei trafił swój zaskoczony cel. Ostrze wbiło się do połowy długości w ciało smukłej postaci. I taka wymiana "zauroczony" na "nabity na rożen" mogła by się nawet opłacać, ale coś z tyłu czaszki Seia Kaguya krzyczało w jego podświadomości, żądając wysłuchania. Miało to związek z drugim przeciwnikiem.
Nic nie robił.
Drugi klon Seia nie miał nic do roboty, gdyż nawet przerobienie jego kumpla na kebab nie wytrąciło wrogiego ninja ze stoickiego obserwowania sytuacji.
Chłopakowi szybko było dane dowiedzieć się, czemu.
Pisząc "szybko", mam na myśli chwyt dłoni trzymającej miecz (szybkość: 90) i trzy ataki, gua-choi na splot, ponownie grzbiet pięści na twarzy i zagarnięcie łokcia do dźwigni. Ku swemu lekkiemu zaskoczeniu, Kaguya usłyszał trzask skręcanej kończyny (siła każdego ataku to 70) i na moment osunął się na ziemię.
Na szczęście był tym, kim był. Jego przeciwnik popełnił ten sam błąd co on sam chwilę wcześniej - założył, że adwersarza ma już z głowy. To mogła być szansa.

Sei, w następnym poście masz - 10 do szybkości, ale tylko tyle i tylko w tym jednym odpisie. Postać właśnie pokonuje ból związany z natychmiastowym zrastaniem się urazu.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#11 2016-11-08 12:48:51

Sei

Samotnik [Kaguya]

60309066
Zarejestrowany: 2016-02-19
Posty: 111
Klan/Organizacja: Kaguya
KG/Umiejętność: Shikotsumyaku
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Nie spodziewałem się tak szybkiej reakcji ze strony mojego przeciwnika. Ba! Nie spodziewałem się żadnej reakcji, byłem pewny, że koleś jest już martwy. Niestety rzeczywistość była zupełnie inna, otrzymałem kilka szybkich ciosów, i gdy moje ręce już zaczynały składać się w gardę, poczułem dotyk na jednej z nich. Nim zdążyłem zareagować koleś wykręcił mi rękę a ja padłem na ziemię pełen złości. Właśnie, złość. Czułem ból, ale żądza gniewu i pałająca we mnie złość były zdecydowanie silniejsze.  Zerwałem się z ziemi przy wykorzystaniu zdrowej ręki i począłem zbierać w niej chakrę. Miałem nadzieję, że gość zajęty jest teraz Tsukuyomi, co by było dość normalne patrząc na jego wcześniejsze działania. Miałem czas, by wykonać swój ruch.  Po kilku chwilach w mojej zdrowej ręce pojawiła się pewna niebieska kula przepełniona niezwykle szybko wirującą chakrą. Wyskoczyłem niemal z miejsca i starałem się przywalić ową kulą wprost w plecy mojego przeciwnika
Rasengan! - krzyknąłem gdy technika zetknęła się z przeciwnikiem [Szybkość 65, Skoczność 100, Siła Ninjutsu 150]


[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#12 2016-11-08 20:40:48

Tsukuyomi

Zaginiony

Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 105

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Technika Tsukuyomiego zadziałała. Niestety długo ona nie potrwała, ale spełniła swój cel. Zatrzymała mężczyznę do ataku Seia, który wbił swój miecz do połowy w ciało wroga. Mogłoby się wydawać, że to już koniec z jednym przeciwnikiem, lecz tak wcale nie było. Mężczyzna w tym momencie wykonał kontrę, a mianowicie zatrzymał ręką katanę, wykonał trzy ciosy, gua-choi na splot, grzbiet pięści na twarzy i zagarnięcie łokcia do dźwigni tak, że Sei mógł poczuć jak kość mu strzeliła co niekoniecznie musiało oznaczać, że pękła. W każdym razie mężczyzna był pewny, że jednego delikwenta ma już z głowy i w tym momencie chciał się pozbyć młodego Uchiha, ale przeliczył się. Sei nie był aż tak miękki, żeby poddać się po takim obrażeniu. Tuż po tym skoczył na niego z jakąś niebieską wirującą kulą w ręce przypominającą chakre. Uderzył nią w plecy przeciwnika i tu chłopak postanowił nie być mu dłużny. Złożył odpowiednie pieczęcie (składanie pieczęci=108, reakcje=58 ) po czym zaczął przekształcać w swoim ciele chakre na ogień, aby następnie wypuścić go za pomocą ust kreśląc kształtem kule o średnicy dwa metry(Gōkakyū no Jutsu) (siła ninjutsu=111, szybkość techniki=77).

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Tsukuyomi (2016-11-08 20:43:29)

Offline

 

#13 2016-11-08 22:53:37

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Sei + Tsukuyomi - sesja normalna, grupowa #20

Nie da się ukryć, że sytuacja w walce zmieniała się z sekundy na sekundę. Nasi bohaterowie przeciwstawiali spryt i umiejętne wykorzystanie dostępnych środków przeważającej mocy przeciwnika, w zasadzie wyrównując szanse. Oczywiście, tylko pozornie. W naturze nie istniało coś takiego, jak idealna równowaga, prędzej czy później entropia dochodziła do głosu.
Tymczasem jednak trwała ich chwila tryumfu. Rasengan zaserwowany przez Seia był zupełną niespodzianką tak dla adresata, jak i dla jego kumpla z tyłu. Napastnik1 wydał z siebie zdziwiony okrzyk i dosłownie pofrunął w górę, niczym Zespół R Znów Błysnął(TM). No... może nie tak wysoko. Konkretniej na 4 metry w górę, po czym zdołał jakoś przekręcić ciało i dosłownie zwlec się z kuli energii pchającej go w górę. Musiało to odnieść skutek, ponieważ jego odsłonięta spod kaptura twarz wyrażała wściekłość. Ale i złowróżbną ekscytację. Sei zdał sobie w tym momencie sprawę, że wrogi ninja zdołał jakoś wypuścić ukrytą dotąd kamę, która na łańcuchu pędziła obszernym łukiem błyskawicznie w jego kierunku (szybkość: 87).
http://s20.postimg.org/pi5opc7n1/kama.gif
Było zbyt późno, by uskoczyć, Kaguya mógł co najwyżej próbować zablokować uderzenie kataną. Nim jednak stal spotkała się ze stalą, przeciwnik szarpnął za łańcuch, wyrywając swoją broń ze zwarcia i zahaczając nią po drodze o ucho nie spodziewającego się niczego Seia. Złośliwy rechot przeciął powietrze.
Mężczyzna opadał już w kierunku Tsukuyomiego, kiedy dosięgła go fala płomieni. Był to ten moment, kiedy młody Uchiha zwątpił na moment w swoje umiejętności. A to był dopiero początek...
Ale po kolei. Gōkakyū nosiciela sharingana celnie dosięgło agresora, albo raczej nie miało żadnych z tym problemów... gdyż najwyraźniej ten nic nie robił sobie z niszczycielskiej siły ognia. I nie można było powiedzieć, żeby wychodziło mu to na dobre, Tsukuyomi mógł w przerażeniu obserwować efekty swojej techniki przypiekające skórę, zwęglające kawałki ubrania, osmalające włosy... nie był to przyjemny widok, szczególnie z tak bliska. A potem nastąpiła ciemność...
Teraz Sei...
Kiedy opadł dym z techniki jego nowego kumpla, Seiowi ukazał się zagadkowy obraz - Tsukuyomi właśnie podnosił się z ziemi, w ręce trzymając kamę ich przeciwnika. Którego to nie było nigdzie widać, swoją drogą. Zagadka ta musiała jednak poczekać, bo nowe dziwy ukazały się oczom chłopaka, i to w dwójnasób. Jego klon ostrzegawczo krzyknął i zaraz *puff*nął, trafiony shurikenem. Czujący się coraz bardziej niepewnie Kaguya obserwował, jak Tsukuyomi idzie chwiejnie w kierunku ich drugiego przeciwnika, wciąż trzymając kamę w dłoni. Z czubka jego głowy sączyła się nieśpiesznie krew.
Czy chciał go sam zaatakować? To nie miało sensu. Ich drugi przeciwnik stał tymczasem tam, gdzie stał, ale coś się zmieniło. U jego stóp leżał Wielki Zwój, rozwinięty na całą szerokość. To sięgnięcie po niego zauważył klon Samotnika chwilę przed rozpadem. A teraz właśnie... Tsukuyomi wszedł na ów zwój.
Z miejsca w którym Sei Kaguya stał, nie do końca mógł zobaczyć to, co na zwoju się znajdowało, ale wydawało mu się, że nie ma tam za wiele znaków. Raczej jeden duży, dominujący w centrum...

http://s20.postimg.org/5oy6adjn1/Symbol_Jashina.png

Tsukuyomi, twój odpis omówimy prywatnie. Cokolwiek napiszesz, nie może mieć wpływu na to, co twoja postać robi fizycznie.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#14 2016-11-10 15:11:23

Sei

Samotnik [Kaguya]

60309066
Zarejestrowany: 2016-02-19
Posty: 111
Klan/Organizacja: Kaguya
KG/Umiejętność: Shikotsumyaku
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Moja technika dosięgnęła przeciwnika, ale niestety nie zrobiła mu większych krzywd. Facet wydawał się być niemal niezniszczalny. Najpierw przebicie mieczem, potem rasengan, a gość nie wygląda jakby miał umierać. Nie miałem jednak czasu na przemyślenia, w moją stronę mknęło ostrze, z niespodziewaną prędkością. Zablokowałem atak, jednak podstępny przeciwnik zdążył poruszyć bronią, która przejechała mi po udzie. Musiałem puścić ten ruch mimowolnie, bowiem mój kompan zaczął zachowywać się dość dziwnie. Szedł prosto w bardzo dziwny zwój. Genjutsu? pomyślałem, i od razu ruszyłem w stronę Tsukuyomiego. Najpierw jednak użyłem Kai na sobie, tak na wszelki wypadek. Starałem się by Uchiha nie wszedł w zwój. Oczywiście baczyłem również na wszelkie zagrożenia, jednak teraz nie mogłem myśleć tylko o sobie. Wykonałem skok i starałem się przewalić tego głupca na ziemię. Przy pierwszy dotyku, po uprzednim złożeniu pieczęci, starałem się włożyć część chakry w ciało Tsukuyomiego. Nie mogę pozwolić sobie by walczyć z dwoma przeciwnikami na raz. Szczególnie, że ich umiejętności znacznie przewyższają moje. [Szybkość 70, skoczność 100)


[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#15 2016-11-10 16:52:05

Tsukuyomi

Zaginiony

Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 105

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Technika Seia wyrzuciła przeciwnika w powietrze, lecz nie zadała mu większych szkód. W tym momencie była kolej Tsukuyomiego, który użył swojej techniki kiedy przeciwnik na niego spadał. Zachowywał się tak jakby ogień nic mu nie robił, ale w rzeczywistości było inaczej. Widać było jak skóra zaczęła się węglić pod wpływem ognia itp. ale on dalej spadał. Kiedy był przed  młodym Uchiha nagle zapanowała ciemność... Chłopak ocknął się za chwilę, lecz był już w zupełnie innym miejscu. To była jego podświadomość. Chłopak był przykuty kilkunastoma łańcuchami do podłoża, a tuż obok niego stał jego przeciwnik, który teraz panował nad ciałem chłopaka. Nie mógł nic zrobić. Zarówno ręce, nogi jak i całe ciało było unieruchomione przez łańcuchy. Nie wiedział co może zrobić. Widział co się dzieje i widział dziwny okrąg do którego zmierza, ale nie mógł wykonać żadnego ruchu. Chłopak nie wiedział co ma robić. Musiał na spokojnie przemyśleć to wszystko, a na razie zamierzał stać grzecznie i obserwować. Przy okazji przez głowę przesuwało mu się milion myśli, między innymi kim ten człowiek jest, co to za rodzaj techniki itd. Chciał się dowiedzieć ale nawet tego nie mógł zrobić. Chyba w tym momencie jego życie jest skazane na przeznaczenie.

Ostatnio edytowany przez Tsukuyomi (2016-11-10 16:53:44)

Offline

 

#16 2016-11-13 03:48:47

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Sei + Tsukuyomi - sesja normalna, grupowa #21

Zamiar Seia udaremniony został przez drugiego napastnika, który w tym momencie postanowił na dobre włączyć się do akcji. W wyniku odległości między Kaguyą, Uchihą i nowym uczestnikiem walki, oraz tego, że Tsukuyomi szedł w kierunku tego ostatniego, wróg zdołał przeciąć drogę między kompanami (szybkość: 80), musiał jednak przejść do konkretów, bo dobył broni. Sei nie miał więc wyboru, jak dobyć czym prędzej własnej katany, pęd jego skoku nie pozwoliłby mu na żaden manewr wymijający.
https://scontent-waw1-1.xx.fbcdn.net/v/t1.0-9/15094934_376168226062546_2064087447754047968_n.jpg?oh=28c73275f9723c77d5914bfb71d6e2f0&oe=5886C1AEStal zwarła się ze stalą, aż sypnęło iskrami. Fechmistrzowie zwarli się na moment i odpadli od siebie, jakby jeszcze pod wpływem impetu wzajemnej kolizji. Dzięki swojej skoczności Sei zdołał wylądować jak należy. Teraz, w tym krótkim momencie oddechu, trafiła mu się okazja przyjrzeć się napastnikowi lepiej. Wyglądał bardzo podobnie do poprzedniego, choć, oczywiście, tamten był pozbawiony kaptura i, prawdę powiedziawszy, nieco twarzy. Poza tym zgadzała się większość detali ubioru, szczególnie ten znak... Znak na szarfie wroga ożywiał jakąś myśl w pamięci biernej Kaguyi. To był symbol jednej z rodzin wchodzących w skład Samotników. Kuran Sen. Zdrajców z Yu no Kuni.

Ten naprzeciwko był gotowy do działania, podczas gdy tamtego wciąż nigdzie nie było widać. Sytuacja wyglądała więc nieciekawie, ponieważ nadal mieli dwóch przeciwników, a widzieli tylko jednego. A przynajmniej ja widzę - pomyślał Sei, mierząc przeciwnika wzrokiem i szukając luk w zasłonie. Tsukuyomi zajęty był czymś zupełnie innym, niż walka, więc pewno niewiele widział. A przynajmniej tak się Kaguyi wydawało...

--==Umysł Tsukuyomi==--

Tymczasem Tsukuyomi Uchiha widział całkiem sporo. Czy to, co widział, miało jakikolwiek sens czy materialną obecność, tego powiedzieć nie mógł. Widział jednak opasające go łańcuchy i widział, kto odpowiada za taki stan rzeczy. Stojąc nad swoją ofiarą, pierwszy przeciwnik uśmiechał się złowróżbnie, spoglądając z wysoka i mrucząc pod nosem słowa jakiejś modlitwy.
Wygiąwszy maksymalnie szyję, chłopak zauważył, że wokół jego umysłowego więzienia znajduje się ten sam symbol, który jego oczy zapamiętały na szmatce, którą owinięta była skrzynka. Ta sama skrzynka, która rozpoczęła całą tę ich podróż.
- Już niedługo, robaku, dołączysz do darów dla boga Yashina... - rozległo się w czaszce nastoletniego ninja, dudniąc o skronie białym bólem. Szeroko otwartymi ze strachu i bólu oczami ujrzał, że twarz spalonego żywcem napastnika nie nosiła śladu ran. Może była to projekcja, iluzja? A może co innego, w każdym razie i ten stan ulegał właśnie zmianie. Twarz pozbawionego kaptura ninja dosłownie sczerniała, odznaczając się gdzieniegdzie białym wzorem, nadający jej wygląd czaszki.

--==Świat Rzeczywisty==--
- Już niedługo, robaku, dołączysz do darów dla boga Yashina... - rozległo się na placu boju, za plecami wroga na drodze Seia. Słowa te padły z ust samego ninja sharingana, a ton jego głosu nie był przyjemny. Do umysłu Samotnika wkradło się zwątpienie. Coś tu zdecydowanie nie grało. Nie znał w końcu kolegi zbyt długo, a jednak nie spodziewałby się raczej zdrady z jego strony. Chociaż... Cóż, musiał to sprawdzić. Ale nie mógł.
Tsukuyomi stał na zwoju.
Przeciwnik stojący naprzeciw Kaguyi zaśmiał się chrapliwie i rozluźnił, obserwując zdumione szarpanie ciała tamtego. Wiedział, że przeciwnik nie stawi oporu. Sei czuł się, jakby cała władza w jego członkach została mu w jednej chwili odebrana. Napierał na swoje ramiona, zmuszał i rozkazywał kończynom poruszać się, ale jedyne, co kierowało teraz jego poczynaniami, brało się z innego źródła.

Moi drodzy, sytuacja wygląda następująco - jeden z was złapany został w kradzież ciała zwaną Gamadaira Kageayatsuri. Przeciwnik, który wszedł w cień Uchihy już w trakcie zmieniał się w oczach, ponieważ zasmakował już krwi. Krwi Seia z jego kamy...
Tak więc ten chory skurczybyk trzyma ciebie, Tsuku, a ty więzisz Seia.

Jedyne, co uzbrojony, lecz bezbronny Sei mógł w tej chwili uczynić, to stać w swojej pozycji szermierczej, niezdolny do poruszenia choćby mięśniem, bez pytania. Jego jedna dłoń właśnie otworzyła się sama, gdy to samo zrobiła dłoń Tsukuyomiego. Ninja, który właśnie dostał od drugiego napastnika jego katanę.

Tym razem, panowie, jest tak - Sei widzi wszystko co w świecie rzeczywistym, może mówić. Tsuku widzi iluzję wnętrza swojego umysłu i intruza, i to tylko z nim może konwersować (o czym Sei nie wie). Gdyby oczywiście byli w ogóle skłonni do rozmów, bo chyba nie bałdzo.
Cokolwiek chcielibyście napisać, pamiętajcie, że wasze poczynania nie należą do was. Myśli, tak. Słowa, też. Wasz los... już nie.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Straznik 3 (2016-11-13 03:53:31)

Offline

 

#17 2016-11-13 18:17:07

Sei

Samotnik [Kaguya]

60309066
Zarejestrowany: 2016-02-19
Posty: 111
Klan/Organizacja: Kaguya
KG/Umiejętność: Shikotsumyaku
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Już miałem zapobiec stanięciu na zwoju przez Tsukuyomiego, ale zostałem powstrzymany przez drugiego przeciwnika. Ten też wydawał się dość silny. Nasze katany zwarły się, czemu towarzyszyły iskry i dość charakterystyczny odgłos. Od razu odskoczyłem do tyłu i zacząłem badać mojego przeciwnika. Ścisnąłem katanę nieco mocniej gdy nagle Tsukuyomi wydał z siebie dziwny odgłos, chociaż nie mam bladego pojęcia czy to był faktycznie on. Ton jednak był zupełnie niepodobny. Zauważyłem uśmiech na twarzy mojego przeciwnika, już miałem nacierać, lecz nagle moje ciało odmówiło jakiejkolwiek współpracy. Próbowałem poruszyć rękoma, wykonać choćby kro w stronę mojego przeciwnika. Wszystko na nic. Moje kończyny odmawiały współpracy. Nie mogłem zrobić nic. Stałem tak z szeroko otwartymi oczami starając się wykonać chociażby nieduży ruch. Przeciwstawiłem całą swoją wolę, zapał do walki oraz własny honor przeciwko dzialaniu techniki. Byłem maksymalnie skupiony by z niej wyjść. Mój wysiłek był widoczny, moja twarz pokazywała te starania. Po boku czoła płynęła kropla potu a ja wysilałem się jeszcze bardziej.
- Zdrajcy z Kuran Sen. powiedziałem odkrywając, że jednak jestem w stanie mówić całkiem normalnie - - Na prawdę myślicie, że ujdzie wam to na sucho? - dodałem ironicznie. Wiedziałem, że jeśli nie ja, to ktoś inny się z nimi rozprawi. To tylko kwestia czasu. Jednak to ja pragnąłem być tym, który położy krew ich istnieniu, a żądza zemsty i mordu tylko dodawała mi sił, by przeciwstawić się działaniu techniki. Byłem wściekły...

Offline

 

#18 2016-11-13 19:08:44

Tsukuyomi

Zaginiony

Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 105

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Chłopak nie mógł zupełnie nic zrobić. Próbował wyrwać się ze wszystkich sił jakie tylko miał, ale wątpił że to pomoże. Stał i patrzył mu się w oczy. Był zamknięty w swojej własnej świadomości. Bezsilność zawładnęła nim. Wiedział, że za niedługo w tym tempie będzie koniec. Jego przeciwnik, a raczej on coraz bardziej zbliżał się do tego dziwnego symbolu na ziemi. Jego intuicja mówiła mu, że gdy w to wejdzie nie będzie niczego miłego, w końcu bez powodu go tam nie prowadzi. Twarz mężczyzny zaczęła powoli robić się cała czarna, jakby nie był człowiekiem. Z ust chłopaka dało się słyszeć tylko jedno ciche pytanie...
- Kim Ty jesteś?
Po tych słowach czuł się już zrezygnowany. Sei sam został uwięziony w pułapce, nie wiedząc czemu, ale w ogóle się nie ruszał. Drugi mężczyzna który do tej pory stał i nic nie robił teraz blokował Seia aby nie mógł przeszkodzić w tym rytuale o którym mówił jego towarzysz. Ich los wisiał teraz na włosku. A jedynym sposobem, żeby przeżyli, był teraz jakiś cud w którym ktoś uratuje ich jakimś dziwnym sposobem z tego gówna.

Offline

 

#19 2016-11-14 22:58:24

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Sei + Tsukuyomi - sesja normalna, grupowa #22 - post finalny

Sei z przerażeniem oglądał swoje trzewia, powoli wyłaniające się z wielkiej ziejącej dziury w jego brzuchu. Bał się, choć było to absurdalne, że jego kiszki nie pozostaną wewnątrz. Tsukuyomi nie czuł nóg, bo ich nie miał. Dlaczego do tego doszło? Przecież jeszcze chwilę temu stał, nie będąc rozrywany na strzępy jak szmaciana lalka w paszczach wygłodniałych

- Kwicz sobie, kwicz, wieprzku - odgryzł się wrogi ninja, ku swojej satysfakcji Sei usłyszał jednak w jego głosie tyleż kpiny, co irytacji - a tymczasem ty i twój drugi koleżka świnka nadziejecie się na rożen.
Trzeba było przyznać bydlakowi rację, najwyraźniej ciała Seia Kaguyi oraz Tsukuyomiego Uchiha miały dziś kaprys skierować trzymane przez siebie ostrza ku sobie. W tej żałosnej chwili dotarło do nich, że wciąż są jeszcze tylko młodymi chłopakami, porywającymi się na wielki świat - ich ramiona były zbyt krótkie, by trzymać kierowane ku sobie miecze za rękojeść, musieli więc złapać za ostrza. Gdzieniegdzie kapnęła kropelka krwi. Gdzieniegdzie łza.
- Kogoro, kończ to! Słyszę, że k.t..AAAAHH!!!
I tyle, najwyraźniej miał do powiedzenia koleś, który pozostał w świecie widzialnym, kiedy tak przeleciał nagle obok zdziwionego Seia. Dość szybko. Z jakąś wściekle zapieprzającą wokół własnej osi kulką bożego gniewu.

http://s20.postimg.org/8lzfz9ajx/zrzut_57.png



To nawet nie tak, że tamten koleś mógł coś zrobić, nawet, gdyby chciał. Teraz do Seia dotarło w całości, skąd pamiętał o człowieku imieniem Nobutsu. Czytał kiedyś w porannej prasie, że jakiś twardziel w Airando opracował zgoła niemożliwą technikę, łączącą Human Boulder Akimichich z cechami słynnego ataku Izunuka, dość podobnego w naturze.

http://s20.postimg.org/y61q5ovxp/zrzut_58.png


Obserwując, jak podmuch implodującej próżni po przejściu żywiołu wywołuje nagłe, wyraźnie przezeń odczuwalne szarpnięcie, chłopak stwierdził, że najwyraźniej plotka nie była wyssana z palca. Gdy atak skończył się, na ziemi zaraz obok Seia sprawnie ciężko wylądowało coś co przypominało 3 metrowy pocisk o średnicy 2 metrów i składający się z najeżonych włosów. Ostre jak noże szpikulce kosmyków parowały nieco, stygnąc w kontakcie z powietrzem. Wiedział to, bo ich kolor ulegał zmianie z niezwykle jasnej czerwieni, przez burgund do typowego dla włosów szefa straży Airando, intensywnego brązu.
- Czołem, młody! Co nie umierasz? - zagadnął Nobutsu Akimichi, wyłaniając się z burzy własnych włosów, już wracających do swych naturalnych, i tak imponujących rozmiarów. A Sei zdał sobie sprawę że, w istocie, nie umierał. Podobnie było z Tsukuyomim. Obaj nie poruszyli się od początku zamieszania, spowodowanego przez ich wybawcę. A było to zasługą faktu, że wybawca wystąpił w liczbie mnogiej.
- No fajno, fajno - mruknęła blondwłosa kobieta, schodząc ku nim z nasypu wąwozu z wyciągniętą ręką. Jej druga ręka złożona była w połowę specjalnej pieczęci klanu Yamanaka. Powietrze na drodze pomiędzy nią a Tsukuyomim niosło zapach ozonu, gdy trzymała jego ciało w niewidzialnej klamrze. Niczym rozgrzany metal w formie do odlewu, nie ruszał się mimo najszczerszych prób doprowadzenia do tego przez intruza w jego ciele. Ktoś nadpisał kontrolę.
- Witaj, Kogoro. Miło mi cię poznać - powiedziała do ciała Uchihy i dała mu solidnego klapsa w dupsko. Klapsa, którego Tsukuyomi poczuł, jednocześnie będąc wciąż wewnątrz swojej głowy. A tam...
W jednej chwili rozerwały się wszystkie łańcuchy więżące go i odbierające kontrolę. Wstrząs przy tym spowodowany miotnął intruzem jak szmacianą lalką, odbijając go od niewidzialnych ścian projekcji wyobraźni Uchihy. Jego królestwo znów było jego.
Ten zwany Kogoro opuścił go dosłowniej, niżby sobie nasi bohaterowie mogli wyobrazić, na ich oczach bowiem wyłonił się w pośpiechu z cienia Tsukuyomiego. Nic mu to zresztą nie dało, jego wciąż rytualnie ufarbowana twarz przyjęła minę przestrachu, wyglądając upiornie. W tej samej chwili obaj młodzieńcy zdali sobie sprawę, że żyją, są w świecie realnym a ostatni z ich przeciwników (lepiej było nie zastanawiać się, co stało się z pierwszym) odbijał się właśnie od podłoża, gnany w górę i w dół przez niezmierzone umiejętności Michiru Yamanaka. I sporą dawkę jej satysfakcji. To chyba coś osobistego.
- No dobra, panowie - oznajmił wesoło Nobutsu - muszę przyznać, że sprawiliście się znakomicie. Nie zawiedliście naszych oczekiwań, jednocześnie sprowadzając nam osobę bezpośrednio odpowiedzialną za śmierć siostry Michiru. A że owa osoba, podobnie jak inni oddani Kuran Sen potrafi przeżyć wiele swoich śmierci, dobrze będzie, jeśli przejdziecie się ze mną w czasie, gdy moja koleżanka będzie... zapoznawać się z nim bliżej.

Moi drodzy - KUNIEC. To jest koniec sesji, po jej podsumowaniu mogę wam zrobić króciutki epilog wyjaśniający. Tymczasem - good job.

Ostatnio edytowany przez Straznik 3 (2016-11-14 23:39:10)

Offline

 

#20 2016-11-21 01:58:24

Sei

Samotnik [Kaguya]

60309066
Zarejestrowany: 2016-02-19
Posty: 111
Klan/Organizacja: Kaguya
KG/Umiejętność: Shikotsumyaku
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Nie miałem bladego pojęcia co się dzieje, już powoli szykowałem się na koniec swojego istnienia. Godzina mojego odejścia w moim mniemaniu zbliżała się bardzo szybko. Oczekiwałem na nieuniknione całkowicie zrezygnowany, bez żadnych szans na przeżycie. Moja walka z tak silnymi technikami okazała się bezskuteczna. Na próżno były starania, po prostu nic się nie udawało. Przeciwnicy okazali się zbyt silni.
   Nagle nastąpiło coś zupełnie niespodziewanego. Rozpędzona kula wpierdoliła się wprost w przeciwnika siejąc zamęt i zniszczenie. Ależ to była ogromna moc. Chwilę później kobieta zaczęła rozprawiać się z drugim przeciwnikiem, a ja całkowicie wróciłem do normy. Mój oddech jednak robił się szybszy a organizm nie chciał się uspokoić. Zacisnąłem pięści wykorzystując cała swoją siłę. Widać było, jak moja ręka robi się biała pod wpływem tego ścisku a moje zęby zaciskają się z ogromną siła. Wiedziałem, kto przyszedł mi z pomocą. Nobutsu stał tuż przede mną
- Nie, chociaż moja duma bardzo ucierpiała. - odpowiedziałem nawet nie patrząc w oczy temu człowiekowi. Było mi wstyd, że musiał mnie ktoś ratować. Nie chciałem, by moje życie było kiedykolwiek zależne od czyjegoś kaprysu a tu proszę, stoi przede mną mój dzielny wybawca, rycerz na pierdolonym białym koniu. Moja złość powoli zmieniała się w smutek i rozgoryczenie a jedyne co działo się w mojej głowie, to jeden wielki roast mojej osoby. nienawidziłem się za wszystko, co się stało. Nie byłem sobie w stanie poradzić z moimi przeciwnikami i teraz to było moją największą zmorą.
- Mój rasengan nic mu nie zrobił. To chore - powiedziałem pod nosem szukając czegokolwiek co sprawiłoby, że poczułbym się lepiej. Jak bardzo chciałem, by ta pieprzona świadomość, że mogłem znacznie więcej zniknęła. O tak, to było tak dołujące i dobijające. Nie mogłem tego znieść. Chciałem jak najszybciej o tym zapomnieć.

Offline

 

#21 2016-11-21 21:45:14

Tsukuyomi

Zaginiony

Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 105

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Tsukuyomi gotów na swój koniec wyczekiwał go. Wiedział, że nic nie jest w stanie im pomóc, trafili na silniejszego przeciwnika myśląc, że dadzą sobie z każdym radę i skończyli jak skończyli.
- A więc to już koniec? - taka myśl przeszła przez głowę chłopaka.
Przed jego oczami zaczęły przelatywać wszystkie chwile z życia, zarówno te smutne jak i radosne. Oglądając to wszystko i wiedząc co się dzieje mimo wszystko uśmiechnął się do siebie. Był zadowolony, że mógł chociaż spędzić te chwile w ten sposób w jaki je spędził. Mimo, że było jeszcze tyle rzeczy do zrobienia, tyle wyznaczonych celów oraz niespełnionych marzeń... stracił tę okazje przez swoją głupotę. Lecz nie był na siebie o to zły. Chciał odejść z tego świata z uśmiechem na ustach, pokazując swojemu wrogowi, że nie boi się go, jednocześnie będąc smutnym, że tylko tyle udało mu się osiągnąć za życia. Trudno... Właśnie w ten sposób płaci się za swoje błędy i trzeba było się z tym pogodzić...

     Ogromny huk, wrzask jakiegoś mężczyzny, czyżby to był koniec? Chłopak otworzył oczy aby sprawdzić gdzie się znajduje i sam nie dowierzał temu co właśnie zauważył. Przeciwnik, który stał naprzeciwko Seia teraz został zmiażdżony przez jakąś ogromną kulę, która wzięła się nie wiadomo skąd. Lecz nie długo trzeba było czekać aby zobaczyć, że ponownie dane było im spotkać Nobutsu. Tym razem jak było widać to on pospieszył im na ratunek wraz z kobietą, którą również wcześniej widzieli. Jeden przeciwnik padł jak mucha, a drugiego kobieta uwolniła z ciała chłopaka dając mu soczystego klapsa w tyłek. W momencie uderzenie w świadomości młodego Uchihy łańcuchy krępujące go zostały zerwane, przeciwnik zaczął odbijać się od niewidzialnych ścian wyobraźni chłopaka, a on sam odzyskał pełną kontrolę. Dodatkowo przeciwnik został wyrzucony z ciała Tsukuoymiego wyłaniając się z jego cienia, a potem to już zajęła się nim kobieta robiąc z niego worek treningowy, miotając nim po całym obszarze.
     Chłopak jeszcze chyba nigdy nie czuł się tak jak w tym momencie. Jego serce biło jak szalone. Z jednej strony czuł ulgę i szczęście, że to nie koniec, a z drugiej zażenowanie i... niemoc. Czuł to jak słaby jest. Nie potrafił przeciwstawić się tej dwójce, a co dopiero gdyby kiedyś przyszło mu się mierzyć z ninja na poziomie światowym? Sunął się na ziemię, a w jego oku zaczęła napływać powoli łza. Złapał się za serce i uderzył mocno w ziemię. Nie satysfakcjonowała go pochwała od tej dwójki. On chciał coś więcej, on chciał siłę. Siłę, która pomoże mu przeciwstawić się każdemu kto stanie na jego drodze. Siłę, która jest w stanie zniszczyć nawet cały świat. W tym momencie nie pragnął bardziej niczego niż siły.

Offline

 

#22 2016-11-22 11:51:37

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Nobutsu zerkał kątem oka na Seia i Tsukuyomiego i walczył z delikatnym uśmiechem wpływającym na jego usta. Ile razy widział już coś podobnego..? Zbyt wiele, ostatnim razem w wykonaniu Hiromi...
- No już, panowie, opanujcie emocje - rzekł nieporadnie i bezwiednie zjadł kukułkę. Mimo wielu lat w "branży", wciąż ciężko było mu zaadaptować się do myślenia, że wojownikami o śmiertelnie groźnych umiejętnościach, którymi dysponował, mogły być też "zwykłe" poza tym faktem dzieciaki, z ambicjami, problemami i rozumowaniem adekwatnymi do wieku. Jak odbezpieczone granaty obdarzone świadomością i dość... wybuchowym charakterem - i chodźcie. Musimy porozmawiać.
Szef ochrony Airando usiadł ciężko na kępie trawy nieopodal miejsca walki i wskazał chłopakom miejsca naprzeciw siebie. Poświęcił chwilę na obserwowanie ich naburmuszonych nim i wreszcie nie wytrzymał. Zaśmiał się donośnie.
- Ech, chłopaczkowie, muszę przyznać, że widywałem ludzi bardziej entuzjastycznie podchodzących do faktu, że przetrwali starcie z bogiem.
Widząc baczne spojrzenia i lekkie zdumienie na ich twarzach, dodał.
- Jestem wam winien szczerość. Wasza misja, od momentu waszego się niej podjęcia, nie była dokładnie taką, jak myśleliście. Przesyłka, którą macie przy sobie, istotnie inkryminuje kilka osób do tej pory nietykalnych. Wiedziałem więc, że szansa na to, że będą biernie przyglądać się jak donosicie ją w to miejsce, bliska jest zeru. Stanowiliście przynętę na jednych z bardziej niebezpiecznych skurczybyków na tym archipelagu. Facetów, których bóg nie da ich zabić.
Nobutsu pozwolił, by młodzi ninja oswoili się z tą myślą. I tak mieli już dziś tyle do myślenia, że informacja o nieśmiertelnych przeciwnikach nie mogła im zaszkodzić. Przynajmniej wyciągnęła ich nieco z niepotrzebnego rozdzierania szat.
- Sam fakt, że byłeś w stanie wykręcić coś takiego, jak Rasengan, Sei... Panowie, szczerze - oparliście się dwójce silniejszych od siebie, nieśmiertelnych zbrodniarzy wojennych na tyle długo, by dowieść swojej wartości. Nie musicie brać moich słów pod uwagę, ale przynajmniej teraz już wiecie, że nie lekceważyłem waszych umiejętności ani na moment. A teraz wybaczcie, ale będę się zbierał do budynku. Razem z waszą przesyłką - tu Akimichi wziął z szyi Uchihy wisior i schował do kieszeni. Następnie wstał i otrzepał ubranie, obserwując z niejakim zainteresowaniem Miyuki. Gdy młodzi podążyli za jego spojrzeniem, zobaczyli ją, idącą szybkim marszem pod górę, w kierunku budynku rzekomo opuszczonej siedziby Akimichich. Zaraz za nią lewitowały posłusznie dwa kształty. Jednym z nich był ich będący w jednym kawałku przeciwnik. Drugim był...
- Bokudo? - wymsknęło się Seiowi, gdy obserwował "bezdomnego awanturnika".
- Ano tak. Wtyczka Kuran Sen - odparł Nobutsu z uśmiechem - wiedzieliśmy o tym od 2 tygodni. A jakbyście się zastanawiali, gdzie jest trzeci gagatek, to... no, ja mam dużą masę i ostre włosy, a on jest nieśmiertelny... Każda. Jego. Część. Za jakiś czas pewnie... będzie go trzeba pozbierać do kupy. Aaale jeszcze nie. Bywajcie.

Ostatnio edytowany przez Straznik 3 (2016-11-22 11:54:43)

Offline

 

#23 2016-11-24 14:14:54

Sei

Samotnik [Kaguya]

60309066
Zarejestrowany: 2016-02-19
Posty: 111
Klan/Organizacja: Kaguya
KG/Umiejętność: Shikotsumyaku
Ranga: Członek Klanu
Płeć: Mężczyzna

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Poszedłem tuż za Nobutsu i usiadłem an wskazanym przez niego miejscu. Byłem wściekły na siebie i nadal nie mogłem uwierzyć, jakim cudem Rasengan nie rozwalił przeciwnika. Z drugiej jednak strony mogłem pokazać jedną z moich najgroźniejszych technik. Do tej pory nie wierze, że tego dokonałem. Ta technika była niesamowita i na pewno nie raz dane mi będzie jej użyć. Co zaś tyczy się mojego kompana. Uchiha również spisał się całkiem dobrze, chłopak doskonale wiedział jakk walczyć i na pewno jest cennym sojusznikiem.
   Po wytłumaczeniach Nobutsu zrozumiałem z kim miałem do czynienia. Goście osiągnęli bardzo wysoki poziom zjednoczenia ze swoim bogiem i byli niezniszczalni, co wiele tłumaczy. Robiliśmy za przynętę i mogliśmy zginąć ale o to akurat nie jestem zły. W sumie już pogodziłem się ze śmiercią i mogłem tylko dziękować, że Nobutsu i spółka nas uratowali. Na szczęście, co jest również moją zasługą, Ci zbrodniarze zostali pochwyceni i zmasakrowani, co jest ogromnym powodem do zadowolenia.
- Dzięki za uratowanie życia - powiedziałem do Nobutsu delikatnie się uśmiechając po czym zwróciłem się do Tsukuyomiego
- Nie poszło nam tak źle. Nasza współpraca wymaga jeszcze poprawy i o ile chcesz, możemy nad tym pracować podróżując i walcząc razem - rzekłem niezwykle przyjaźnie starając się jakoś poprawić panującą atmosferę.

Offline

 

#24 2016-11-24 17:36:24

Tsukuyomi

Zaginiony

Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 105

Re: Opuszczona siedziba klanu Akimichi

Jak niby miałem opanować emocje? Tego nie dało się zrobić. Ból, który w tym momencie odczuwałem... źle. To nie był ból, a zażenowanie i pragnienie siły. Powoli zaczynałem rozumieć jakimi prawami rządzi się ten świat. Tylko najsilniejsi mają prawo bytu, a Ci słabi, najzwyczajniej w świecie "odpadali z gry".
     Wstałem z ziemi i otarłem łzę która spłynęła po moim policzku. Poszedłem za Nobutsu który rzekomo miał nam coś przekazać. Słuchałem go, ale to co mówił jakoś za bardzo mnie nie motywowało. Dla mnie nie było ważne jak bardzo przeciwnicy byli silni. Koniec końców nie zmienia to biegu walki oraz tego, że przegraliśmy. To, że byliśmy przynętą, wmówiło mi do rozsądku, że daliśmy się wychujać jakiemuś typowi, ale moje uczucia były mieszane, bo z jednej strony to on nas w to wpakował, a z drugiej uratował mi życie, dlatego nie odezwałem się słowem.
     Patrząc w ziemię po krótkiej chwili skierowałem swój wzrok na kompana, który podziękował Nobutsu. Trzymał się lepiej ode mnie, widać było, że nie boli go to tak bardzo jak mnie. Po propozycji Seia za bardzo nie wiedziałem co odpowiedzieć. Zdążyłem go polubić, ale czy na tyle, abyśmy zostali prawdziwymi towarzyszami? W sumie razem walczyliśmy i razem prawie zginęliśmy. Nie dał żaden z nas nogi, a dotrwaliśmy razem do końca. Stwierdziłem, że można spróbować.
- Ciężko by mi było odmówić - rzekłem kierując swój wzrok w niebo.

Ostatnio edytowany przez Tsukuyomi (2016-11-24 17:46:27)

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
https://klinikastonava.cz/