Ogłoszenie


#81 2016-04-22 23:09:31

Nazo

Zaginiony

9152720
Zarejestrowany: 2016-04-07
Posty: 9

Re: Sala #3 - Trening

Po wycieńczających wspomnieniach które wyciągali ze mnie nauczyciele tej szkoły i podniesieniu moich aspektów fizycznych naszedł czas na naukę paru technik shinobi w sali nr 3.

Spoiler:

Bunshin no Jutsu

Spoiler:

Słońce przeszyło całe pomieszczenie oświetlając je zupełnie, wtedy wszedłem ja. Tak to była sala nr 3 gdzie ma czekać na mnie morderczy trening nad nowymi technikami shinobi które podobno mają mi się przydać w życiu. Szkoda tylko, że życie jest tak ulotne, a wraz z nim wszystko co osiągnęliśmy. Przetarłem twarz ręką orzeźwiając się lekko. Pierwszą techniką jaką obrałem sobie na cel dzisiejszych zajęć jest Bunshin no jutsu, technika podstawowa pomagająca zmylić skutecznie mało spostrzegawczego przeciwnika. Na początek technikę zaprezentował mi jeden z nauczycieli. Naśladując go stanąłem w lekkim rozkroku po czym złożyłem odpowiednio pieczęcie: Baran, wąż, tygrys. Chakra przepłynęła gwałtownie przez całe moje ciało, ale to jedyne uczucie jakie wtedy doznałem. Nic się nie stało, widoczna była tylko namiastka chakry która ulotniła się z mojej osoby. Spróbowałem ponownie, wykonując poprzednie czynności, dodając tym razem wymowę nazwy techniki.
-Bunshin no jutsu!
Krzyknąłem, obok mnie pojawiła się moja idealna kopia, choć nie ćwiczyłem tego nigdy więcej to samo jutsu nie sprawiło mi wiele problemów.

Spoiler:

Kawarimi no jutsu

Spoiler:

Natychmiast rozpocząłem naukę kolejnej techniki. Tym razem to jutsu podmiany, nazywane "Kawarimi no jutsu", słyszałem o tej technice od ojca już parę ładnych lat temu. Wiedziałem, że ta technika jest przydatna i, że dzięki niej z życiem uszło wiele ninja będących o krok od śmierci. Z szafy jeden z nauczycieli wyjął pokaźną kłodę, po czym postawił ją na środku sali. Wykonał parę pieczęci po czym kazał swojemu asystentowi go uderzyć. Wiedziałem doskonale co stanie się dalej, więc oglądanie tego przedstawienia to była jedynie formalność, jednak i tak sprawiła mi ona nieco przyjemności. Nie zostało mi nic innego jak samemu spróbować powtórzyć działania sensei. Popatrzyłem uważnie, na kłodę po czym złożyłem potrzebne znaki. Po chwili skupienia, poleciłem uderzyć mnie mojemu nauczycielowi. Ten podszedł i myśląc, że mi się uda bez skrupułów chlasnął mi w twarz. Czego można było się spodziewać po kimś kto nie jest geniuszem ninjutsu? Oczywiście wiadome jest, że padłem na ziemie zdezorientowany. Aby nie czuć długo porażki wstałem od razu i otrzepałem się z kurzu. Nerwowo złożyłem pieczęci jeszcze raz i kazałem uderzyć mnie raz jeszcze. Co nowego? Nic, dostałem w policzek tak mocno, że usiadłem na podłodze poprzedzając to piruetem. Twarz miałem czerwoną i z bólu i ze złości jaka wtedy mnie ogarniała. Podrapałem się po głowie, wstałem i wykonałem wymagane czynności jeszcze raz. Tym razem moja determinacja zadziałała, adrenalina połączona z chakrą dała oczekiwane przeze mnie skutki. Sensei, uderzył mnie jeszcze raz, myślał, że dostałem po raz trzeci lecz nagle, złapał się za swoją czerwoną od bólu rękę, która przed sekundą z całej siły uderzyła kłodę.

Spoiler:

Henge no jutsu

Spoiler:

Ostatnią techniką, którą postanowiłem wybrać było Henge no jutsu. Jedno z bardzo podstawowych ale jakże przydatnych jutsu. Polega ono na zmianie za pomocą chakry, człowieka w dowolny przedmiot lub zwierze, co bezbłędnie zaprezentował mój nauczyciel. Gdy już wiedziałem, jakich pieczęci użyć, stanąłem w lekkim rozkroku naprzeciwko sensei po czym wykonałem odpowiednie znaki. Chakra zaczęła się cała burzyć w moim ciele. Moja głowa zaczęła intensywnie myśleć o rzeczy w którą mógłbym się przemienić. Zamknąłem oczy aby odciąć się od świata zewnętrznego i skupić się zupełnie na wykonywanej technice. Po połowie minuty takiego stania, pojawił się mały dymek a z dymku wyszła nienaturalnych rozmiarów świnka morska, niestety nie była ona idealna, nie dość, że była duża jak pies rasy york to była tłusta i mało ruchliwa. Natychmiast powróciłem do startowej postaci aby zaoszczędzić sobie wstydu. Miałem dość niepowodzeń, powiedziałem sobie "To koniec!" po czym znowu przystąpiłem do wykonania jutsu. Tym razem jako cel ustawiłem sobie samego nauczyciela. Było to bardzo ryzykowne ze względu na to, że gdyby mi się nie udało to raczej mój sensei nie byłby do końca zadowolony, lecz to to skłoniło mnie do wysiłku. Byłą to swojego rodzaju motywacja w formie groźby. Gdy znowu postałem tak chwilę przygotowując technikę, w pokoju znowu pojawił się dymek, a z dymku tym razem wyszła idealna kopia mojego nauczyciela.

Spoiler:

Chodzenie po wodzie

Spoiler:

Dziś czekała na mnie jeszcze tylko nauka nowej umiejętności. Według mojego planu miało to być chodzenie po wodzie i tak też się stało. Lecz niestety w sali nie było basenu, ani nawet kałuży dlatego niezbędnym było przyniesienie się na świeże powietrze w poszukiwaniu zbiornika wodnego. Udaliśmy się do znajdującego się nieopodal szkoły jeziorka. Na początek, oczywiście sensei opowiedział mi wszystko o teorii a następnie pokazał jak to by wyglądało w praktyce. To wyglądało na nieco bardziej skomplikowane niż tworzenie choćby własnej kopii. Wszystko działo się tutaj w stopach. Powodzenie uzależnione było od umiejętności swobodnego wypuszczania równomierniej ilości chakry z podeszw stóp. Pierwsza próba zakończyła się zamoczeniem moich niebieskich sandałów i na szczęście tylko na tym. Za drugim razem, byłem już bardziej ostrożny, zrozumiałem poza tym aby się nie denerwować i zupełnie nie skupiać się tak bardzo na stopach, bo wtedy chakra jest wypuszczana nierównomiernie. Gdy postąpiłem jak ustaliłem, kładąc stopę na tafli wody poczułem jakby grunt pod stopą, woda stałą się jakby niewrażliwa na mój ciężar, zupełnie nie przejmowała się tym, że zacząłem sobie po niej chodzić. Postanowiłem więc postawić drugą stopę i właśnie wtedy pierwszy raz w życiu poczułem się jak prawdziwy utopiec z opowieści taty. Przeszedłem tak parę kroków po czym śmiało zacząłem biegać i skakać po wodzie jak po ziemi ochlapując przy tym nauczyciela.

Ostatnio edytowany przez Nazo (2016-04-22 23:39:34)

Offline

 

#82 2016-04-23 00:00:34

Sensei_Yoshi

Sensei

Zarejestrowany: 2013-08-20
Posty: 2

Re: Sala #3 - Trening

     Nie jestem raczej wybredny w sprawdzaniu opisów. Tutaj ważna jest dla mnie jedynie poprawność regulaminowa, a taka została zachowana. Nie chcę przyczepiać się do błędów, których i tak po prawdzie nie było dużo. Mogę jedynie polecić używania tagu [ quote ] zamiast tagu [ spoiler ]. W cytowaniu opis wygląda znacznie lepiej. Cóż, jako, że do niczego się nie przyczepiam - wędruj do kolejnej sali tworzyć kartę postaci. Sensei Cię tutaj na dłużej nie zatrzyma c:

Offline

 

#83 2016-06-30 15:11:47

Tsukuyomi

Zaginiony

Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 105

Re: Sala #3 - Trening

Tsukuyomi wrócił dopiero z wcześniejszej sali a już odsyłali go do następnej. Kiedy znalazł się przed drzwiami poprawił tylko swoje białe włosy i bez żadnych obaw wszedł do środka. Na środku sali stał stół. Chłopak podszedł bliżej i zauważył karteczkę, która leżała na blacie. Podniósł ją i przeczytał. Mniej więcej było napisane, że nadeszła pora, aby nauczył się jakichkolwiek technik shinobi. Rozejrzał się dookoła i dopiero teraz mógł zobaczyć, że na ścianach wiszą zwoje. Łącznie było ich chyba trzynaście. Mógł wybrać cztery Dlatego zaczął chodzić i czytać nazwy. Nigdy nie słyszał o danych technikach, ale przynajmniej było zaznaczone, która technika należy do jakiej "kategorii". Tsukuyomiego najbardziej ciekawiło genjutsu, dlatego wybrał dwa zwoje stamtąd oraz jeden z taijutsu. Wybrał też jeden zwój z umiejętności i postanowił zabrać się od razu do roboty.

Konoha Senpū

Biorąc zwój do ręki chłopak otworzył go. Przeczytał go jeden raz i wiedział od razu za co ma się zabrać. Na papierku było wszystko ładnie wyjaśnione, lecz pewnie jak zwykle dużo gorzej będzie z wykonaniem. Nigdy jeszcze nie próbował czegoś takiego, ale kiedyś musiał. Więc pierwszym krokiem, aby opanować tą technikę jest umiejętność podskoczenia. Najgorsze jest to, że chłopak nie umiał wysoko skakać za nic, a tu jeszcze trzeba utrzymać się w powietrzu i wykonać obrót. Cóż... Każdy profesjonalista był kiedyś amatorem, prawda? Chłopak stanął na środku sali i odetchnął głęboko. Podskoczył w górę, ale za nisko. Musiał opanować to metodą prób i błędów, dlatego nie pozostało mu nic innego jak tylko ćwiczenie. Spróbował tak już kilkanaście, a może i kilkadziesiąt razy, i może skakał coraz wyżej, ale bez jakiś większych efektów. Chłopak wziął jeszcze raz zwój do ręki i otworzył go. Zauważył pewną różnicę i tym razem podczas skoku zgiął kolana oraz oderwał pięty od ziemi odbijając się samymi palcami. Wyskoczył dużo wyżej niż wcześniej, a nawet był w stanie utrzymać się jakiś czas w powietrzu. To był duży krok naprzód i teraz zostało mu już tylko opanować kopnięcie. Odłożył zwój i wzbił się do góry próbując wykonać obrót, lecz niestety nie udało mu się to. Próbował raz, drugi, trzeci, lecz ciągle było to samo. Chłopak postanowił zrobić to na spokojnie i przemyślał ten ruch. Nie będzie się obracał od razu po wybiciu tylko poczeka, aż zatrzyma się w powietrzu i tak zrobił. Po raz kolejny poleciał w górę i w momencie, kiedy przestał się unosić, wykonał obrót dokładając do tego nogę do uderzenia. Udało mu się. Nie popełnił tym razem żadnego błędu. Zrobił tak jeszcze z pięć, może sześć razy dla utrwalenia w pamięci tego ruchu, a kiedy już go wykonywał bezbłędnie, postanowił przejść do dalszej nauki. Prawda jest taka, że do perfekcyjnego opanowania jeszcze dużo mu brakuje, ale ważne jest to, że na razie umie w ogóle ją wykonać.

Narakumi no Jutsu

Tym razem nadszedł czas na technikę genjutsu. Chłopaka od zawsze kręciły tego typu techniki. Z łatwością można było zawładnąć przeciwnikiem, a mało tego, ból, które takie techniki powodowały jest po prostu "piękny". Nic bardziej nie siada na psychice jak właśnie tego rodzaje jutsu i jednym z nich była właśnie ta technika. Chłopak otworzył zwój i już na samym początku uśmiechnął się lekko. Widząc jaką technikę ma przed sobą zmotywował się do jej nauczenia. Czytał bardzo uważnie zdanie po zdaniu czasami nawet powtarzając to samo po kilka razy. Kiedy już wiedział, że może przystąpić do jej nauki, coś sobie uświadomił. W jaki sposób miał nauczyć się wykonywać taką technikę jeżeli nikogo nie było razem z nim? Tą technikę wykonuje się na drugiej osobie. Myśląc chwilę coś mu przeleciało przed oczami. Oto w sali w której się znajdował na końcu stała i patrzyła się na niego szara mysz.
- Może by tak na niej spróbować tej techniki? - pomyślał.
Podszedł do końca sali, a mysz nawet nie miała jak uciec. Złapał ją za ogon i postawił na stole przed sobą. Stał przed nią i próbował się skupić. Miał strasznie utrudnione zadanie, ponieważ mysz cały czas chciała mu uciec. Musiał się skupić, ale jednocześnie pilnował, aby nie stracił swojego towarzysza do badań. Było ciężko. Siedział chyba w ten sposób około półtorej godziny i nic nie mógł zrobić. W ogóle nie miał pojęcia w jaki sposób się do tego zabrać. Na początku próbował w jakiś sposób uświadomić sobie czego taka mysz się boi, a potem dopiero chciał to przywołać, np. kota. nie udała mu się żadna próba. Coś źle robił, tylko nie wiedział co. Po dłuższej chwili wziął znowu zwój i przeczytał go ponownie. Poprzednim razem pominął bardzo ważny element. Technika ta trafia do najczarniejszej strafy w sercu i ujawnia to co ofiara nigdy nie chciałaby zobaczyć. W ten sposób chłopak patrząc się w oczy myszy a mysz na niego zaczął skupiać się, aby następnie wejść w tą strefę zwierzęcia. Po wielkim zdumieniu udało mu się to. Mysz zaczęła głośno piszczeć oraz wyrywać się na siłę chłopakowi. Kiedy ją puścił latała w tą i z powrotem nie wiedząc co ma ze sobą zrobić. Co jej się pojawiło przed oczami? Nie wiadomo. Ważne, że technika podziałała, a chłopak mógł zacząć się uczyć następnej.

Kasumi Juusha no Jutsu

Teraz ostatnia technika. Jak zazwyczaj Tsukuyomi miał w zwyczaju, znowu wziął zwój do ręki i przestudiował go całego. Technika ta była chyba najgorsza ze wszystkich. Wymagała ona wiele wysiłku, a przede wszystkim nasuwało się pytanie, w jaki sposób stworzyć taką iluzję? Przed nim stało bardzo ciężkie zadanie, ale jeżeli się uda to chłopak opanuje dosyć przydatną technikę. No to zaczynajmy. Pierwszym krokiem było stworzenie w ogóle jakiejś części siebie. Chłopak postanowił się tym razem naprawdę skupić i przenieść chakrę do miejsca w którym ma pojawić się jego ręka co było dosyć trudne nawet jak dla niego. Coś czuł, że ta technika zajmie mu najwięcej czasu do opanowania. Ćwiczył dosyć intensywnie i po jakimś czasie zaczęły pojawiać się lekkie zarysy ręki. Tsukuyomi nie wiedział skąd ma wziąć siłę, dlatego postanowił zrobić to na spokojnie. Siadł na środku sali po turecku i złożył ręce jak do medytacji. Zaczął się skupiać, a w jego ciele zaczęła być coraz bardziej odczuwalna chakra. Nie było jej wiele, miał jej bardzo mało, ale mimo tego była. Im był bardziej skupiony tym coraz lepiej widać było rękę stworzoną przez niego. Z czasem zaczęła pojawiać się też reszta ciała, aż po kilku godzinach udało mu się stworzyć całego klona. Uchylił  lekko oko aby zobaczyć efekty i gdy je zobaczył i całkowicie otworzył oczy niestety, ale klon zniknął. Musiał on być cały czas skupiony co było ciężką sprawą. Jego celem było nauczenie się utrzymywać twór przy otwartych oczach i kiedy robi cokolwiek. Stworzył jeszcze raz klona i tym razem otworzył oczy, ale nie tracąc czujności. Na poczatku mu to szło, ale kiedy chciał wstać ten znowu znikał. Ćwiczył tak kilka godzin, aż w końcu udało mu się to opanować. Wtedy już normalnie wstał i podszedł do stolika gdzie widniał zwój. Klon oczywiście naśladował go tak jak powinien robić. Tsukuyomi miał tylko do sprawdzenia jedną rzecz. Wychylił rękę do tyłu i rzucił zwojem w klona, którego część ciała, w którą miał uderzyć zwój rozprysnęła się, a kiedy zagrożenie minęło ciało odbudowało się samo. Chłopak był z siebie dumny. Teraz została jeszcze tylko umiejętność i miał nadzieję, że szybko mu to pójdzie.

Chodzenie po drzewach

Chodzenie po drzewach to umiejętność którą chłopak sobie wybrał. Była to według niego dobra decyzja bo na pewno nie raz przyda mu się to podczas misji czy coś. Nie miał tutaj drzewa, ale czytając zwój mógł np. stanąć na pionowej powierzchni co oznaczało, że ściana powinna wystarczyć. Podszedł do niej i tu musiał znowu trochę popracować. Jego celem było skupienie chakry w stopach i nie wypuszczanie jej tylko utrzymanie. Na samym początku postanowił zrobić to tak jak z poprzednią techniką. Usiadł na ziemi po turecku i zaczął skupiać chakre w stopach. Na początku mu to nie szło, ale po czasie udało mu się. Teraz miał dużo ułatwione zadanie, bo nauka wcześniejszej techniki pomogła mu utrzymać chakre w danym miejscu nawet kiedy coś robił, a teraz miał podobnie. Kiedy tylko na nogach poczuł, że chakra jest skupiona ten wstał i próbował wejść na ścianę. Przez chwilę na niej stał, ale zaraz spadł, ponieważ za mało chakry skumulował w nogach. Chłopak złapał się za głowę po upadku i wstał z ziemi próbując zrobić to samo tylko tym razem na stojąco. Teraz nie było już większego problemu chociaż nie zrobił tego "od strzała". W każdym razie tym razem skumulował więcej chakry i wspiął się na ścianę. Wisiał trochę dłużej, lecz znowu nie przyniosło to pożądanego efektu. Znowu metodą prób i błędów w kocu po jakimś czasie ćwiczenia opanował umiejętność. Teraz wystarczyło iść tylko do senseia, aby go sprawdził, a po zaakceptowaniu był on już gotowy wejść do sali nr. 4.

Ostatnio edytowany przez Tsukuyomi (2016-06-30 15:15:57)

Offline

 

#84 2016-06-30 18:10:29

Sensei_Akio

Sensei

Zarejestrowany: 2012-11-02
Posty: 192

Re: Sala #3 - Trening

Regulaminowa długość spełniona, trening też przedstawiony był właściwie. Miałem natomiast nieco wątpliwości jak sobie wyobrażałem ten trening zwłaszcza pierwszego jutsu. Dlaczego, może trochę nad interpretuje, ale próbowałeś skakać bez ugięcia kolan? Z opisu wynika że twoja postać wykonało to co najmniej kilkanaście razy, można tez nieco nadciągnąć i dojść do wniosku że wcześniej podczas skoku nie odrywała pięt od ziemi. Generalnie nauka skakania brzmi trochę jak nauka chodzenia, dlatego miałem wątpliwości co do twojej postaci na Sb. Fajny motyw ze znalezieniem myszy do eksperymentów natomiast nie jest pewny czy to jutsu zadziałało by na takie niekumate stworzenie.  W każdym razie zapraszam do następnej sali.

Offline

 

#85 2016-08-04 14:03:59

Shingo

Zaginiony

Zarejestrowany: 2016-08-03
Posty: 33

Re: Sala #3 - Trening

W końcu, po tylu latach Shin trafił tutaj. Akademia Ninja. Miejsce w którym młodzi członkowie klanów i organizacji przechodzą trening pozwalający im przetrwać w tym świecie pełnym walk i przemocy. Jednak czemu na ogony Kyuubiego musiał tutaj trafić w wieku osiemnastu lat? Jasne, nie mógł wcześniej tutaj się uczyć bo po prostu jego organizm mu na to nie pozwalał, jednak czy musiał tutaj iść? Nie mógł przejśc szkolenia pod okiem ojca, albo kogoś innego z klanu? Nawet ta sąsiadka co mieszka w domku obok mogłaby go tego wszystkiego nauczyć. Jednak nie ma co płakać nad rozlanym sake, pozostaje zakazać rękawy i brać się do roboty.

Bunshin no jutsu


Na sam początek techniki ninjutsu, bo w końcu każdy prawdziwy ninja powinien potrafić stworzyć klona. Tak proszę państwa, klona. Jednak czy na pewno jest się czym tak emocjonować? A no własnie nie. Klon taki nie potrafi nic, oprócz biegania. Nic wam nie powie, nie poda, ani nawet nie zrobi za nas pracy domowej. Więc po co nam on? Ano jakiś geniusz wymyślił, że taką techniką można zmylić przeciwnika. Bo kiedy stoi przed tobą przeciwnik i on stworzy jednego klona po lewej i jednego po prawej to człowiek jest za głupi na to aby obserwować tylko oryginał po środku, a resztą się nie przejmować. No, ale może czas w końcu zabrać się do roboty. Na sam początek trzeba wiedzieć o tym że do wytworzenia klona potrzeba zmieszać dwie energie w żołądku, a potem wypuścić chakrę składając pieczęcie barana, węża i tygrysa. Dopiero wtedy powstanie klon, który powinien wyglądać zupełnie jak oryginał. Oczywiście wszystko zależy od stosunku jednej energii do drugiej i innych bzdur, w których Shin nigdy nie był za dobry. Jest on typem człowieka, który próbuje do skutku, a potem zapamiętuje uczucie i odtwarza je. Chociaż i tak teorie zna przeważnie na pamięć, więc nie można go brać za jakiegoś głupiego blondyna, który nie potrafiłby zrobić nawet tak prostej techniki. Jednakże mimo wszystko musi trochę czasu spędzić na tym, aby opanować to do perfekcji. Na sam początek musiał wyczuć ile chakry dać w tworzenie takiego klona, ale niestety nie wychodziło mu to i kopia była tylko biała bryłą, która po chwili znikała. Kolejne próby powodowały że klon wyglądał co raz lepiej, ale nadal był jakby wyblakły, a na dodatek szybko znikał. Powodem tych problemów była ułomność Shingo co do kontroli chakry, jednak nie zamierzał się poddawać. Klon za klonem. Powoli do przodu. W końcu wydawało się że mu się udało stworzyć swoją idealną kopie, jednak coś mu nie pasowało. Dopiero po chwili obserwowania klona zauważył że brakuje kilku ważnych elementów, jak chociażby naszyjniki. Spowodowało to kolejne minuty ćwiczeń na stworzeniu idealnego klona. Gdy już mu się to udało, był wyczerpany z chakry. Nie posiadał jej wiele, a musiał jej wiele wykorzystać. Odpoczął więc chwile i dopiero zabrał się za kolejną technikę.

Henge no jutsu


Dopiero teraz geniusz Shin może przejśc do techniki następnej. Kiedy ninja opanuje już zdolność klonowania, musi posiąść umiejętność ukrywania się. Służy do tego kolejna legendarna technika, którą jest henge no jutsu.
Jutsu to polega na tym że zmieniamy swój wygląd na dowolny inny. Oczywiście są pewne warunki, o których to teraz napiszemy, aby jakoś przedłużyć ten trening do tych dziesięciu zdań złożonych. Pierwszym warunkiem jest to cel przemiany trzeba wcześnie widzieć, a więc nie zamienimy się w Naruto, bo nie ma szans aby go ktoś widział, no bo w końcu jeszcze nie żyje. Drugim warunkiem jest to że zamienić się nie można podczas ruchu, a szkoda. Trzeba będzie kiedyś opracować technikę, która pozwala na to i na dodatek zamiana nie anuluje się bo zetknięciu z czymś. Kiedy już nalaliśmy trochę wody, ciekawe czy ktoś to w ogóle czyta, czy tylko liczą zdania, czas się zabrać do roboty. Na sam początek pieczęcie, czyli pies, dzik, baran. Następnie przy użyciu chakry otaczamy nasze ciało i puf! Tam gdzie stał przed chwilą Shin, stoi nieudolna kopia jego nauczyciela. Chociaż tak szczerze powiedziawszy to to białe coś wygląda lepiej niż oryginał. Jednak chyba nauczyciel nie podzielał zdania Shina, więc ten musiał się postarać i trenować dalej. Niestety za każdym razem mu nie wychodziło. Dopiero gdy sensei wytłumaczył mu w czym problem, czyli zbyt mało chakry, zamiana wyglądała trochę lepiej. Pozostało jeszcze dopasować ilość wykorzystywanej chakry i technika powinna zostać opanowana. Niestety nie wszystko jest takie proste i gdy już mu się udało zamienić w senseia to technika po chwili anulowała się. Shin musiał bardziej się skoncentrować na wykonywaniu jutsu, aby przypadkiem technika nie znikła, a więc kontynuował ćwiczenia. Zamieniał się w swojego nauczyciela i czekał. Chciał wytrzymać jak najdłuższej zamieniony, aż w końcu stwierdził że to już zostało opanowane. Na sam koniec poćwiczył jeszcze chwilę samą technikę, aby zadbać nawet o najdrobniejsze szczegóły.

Kawarimi no jutsu


Nadeszła w końcu pora (na lody koral) na ostatnią technikę ninjutsu, czyli kawarimi no jutsu. Jedna z dość ciekawszych technik, a na dodatek pożyteczna nawet podczas walki na wysokim poziomie. Wystarczy mieć jakiś przedmiot w zasięgu wzroku z którym można się podmienić, a następnie gdy nadciąga na nas technika przeciwnika zamieniamy się z tą rzeczą miejscami w bardzo szybkim tempie. Dzięki tej prostej technice z łatwością można uniknąć ataku przeciwnika, a następnie zaatakować go z zaskoczenia.Teoretycznie nie jest to trudna technika, albowiem wystarczy stworzyć chmurę dymu, zamienić się miejscami z przedmiotem i to tyle. Jednak Shin napotkał wiele problemów. Od samego początku, aż do samego końca. Najpierw miał problem z stworzeniem zasłony dymnej, więc stracił kilkanaście minut cennego czasu, potem zamiana miejscami. Trzeba było to zrobić szybko i niezauważalnie, a niestety gdy próbował to zrobić zbyt szybko to gubił przedmiot do podmiany. Dopiero gdy to opanował na tyle aby jako tako to wyglądało, zdecydował się to ćwiczyć dalej, aż opanuje to do perfekcji. Raz za razem próbował wykonać podmianę jak najszybciej, jednocześnie nie gubiąc klocka drewna. Nauczyciel był pod wrażeniem jego zaciętości, ale nic nie mówił, a jedynie obserwował, jak ten zmaga się z swoimi problemami. W końcu sensei zaklaskał w dłonie i stwierdził że lepiej mu już to wychodzić nie będzie i odesłał go na następne ćwiczenia.

Chodzenie po drzewach


Na sam koniec pozostaje chodzenie po drzewach. Zapewne połowa uczniaków uważa to za jakiś żart nauczyciela, ale nic bardziej mylnego. Dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu chakry można w pewien sposób przykleić się do drzewa, czy do ściany i chodzić po niej ignorując wszelkie prawa fizyki. Najważniejsze w tym jest to aby utrzymywać stała i idealną ilość chakry w podeszwach butów, albowiem albo spadniemy, albo zrobimy dziurę pod nogą i też spadniemy. Nic więcej o tej technice nie można powiedzieć i to jest duży problem, albowiem jak tu zrobić, aby osiągnąć minimum zdań? Ano, trzeba napisać długi trening i tym własnie sie teraz zajmiemy. Na sam początek Shin skupił się na swojej chakrze. Jako że z powodów zdrowotnych kontrola mocy szła mu gorzej niż rówieśnikom to czekała go jeszcze długa droga i wiele ciężkich treningów. po tym jak już zebrał chakrę, przesłał ją do podeszwy butów i spróbował zrobić pierwszy krok, jednak nie poczuł aby się trzymał, więc zaczął od początku. I tak przez następne pół godziny próbował opanować umiejętność wchodzenia na drzewa. Dopiero po tym czasie udało mu się zrobić pierwszy krok i następny, ale znowu spadł. Było to spowodowane tym że po zrobieniu tych kroków zbyt się ucieszył i nie skupił się na kontrolowaniu chakry. I musi teraz zaczynać od początku. Po kilku kolejnych próbach, czyli po tym jak minęły dwie godziny w końcu wbiegł na czubek drzewa. Kolejną godzinę poświęcił na to aby wejść na drzewo powoli, a nie z rozbiegu. Dopiero wtedy odetchnał z ulgą i wrócił do budynku akademii.

Ostatnio edytowany przez Shingo (2016-08-04 17:55:47)

Offline

 

#86 2016-08-04 17:23:16

Sensei_Shinsaku

Sensei

Zarejestrowany: 2012-09-15
Posty: 150

Re: Sala #3 - Trening

Muszę Cię zasmucić, ale przedstawione przez Ciebie historyjki niewiele mają wspólnego z trenowaniem. Twoim zadaniem jest OPISAĆ kolejne próby, starania, problemy twojej postaci, jakie pojawiają się właśnie podczas treningu. Twoje opisy przypominają w tej chwili bardziej próbę wytłumaczenia nieczytatemu koledze, jak działa dane jutsu. Nie o to w tym chodzi.
W związku z powyższym, nie mogę Ci uznać trzech pierwszych treningów. Jedynie ostatni, dotyczący umiejętności chodzenia po wodzie, spełnia wymagania, aby przynajmniej połowa opisu dotyczyła historii z treningu. Postaraj się opisać, co się działo. Jeśli ciężko zapełnić Ci wymaganą ilość zdań, opisz emocje związane z niepowodzeniami, aż w końcu uda się opanować daną technikę.
Edit: // Jest okej. Ruszaj dalej!

Ostatnio edytowany przez Sensei_Shinsaku (2016-08-04 18:06:42)

Offline

 

#87 2016-08-26 23:45:17

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Sala #3 - Trening

Ziewnęłam szeroko, ślęcząc nad kolejnym zwojem. Cały zapał jaki nabrałam podczas drogi do akademii gdzieś zniknął między wierszami nudnych formułek, których musiałam się wyuczyć. Poczułam na sobie czyiś wzrok i nawet nie odwracając się mruknęłam:
- Spadaj.
- Chyba nie trafili w twoje oczekiwania, co? - rozległ się za mną rozbawiony głos.
- Ty się lepiej ciesz, że mogłeś tu w ogóle ze mną wejść. Jednak jeszcze jeden taki komentarz, a szybko może to ulec zmianie.
- Pogryzłbym każdego, kto by tylko spróbował mnie z tobą rozdzielić - ton Asuki zmienił się już w jak najbardziej poważny, co z kolei mnie wprawiło w rozbawienie.
- Ależ z ciebie groźny wilczur.  Kiedyś niby taki bojowy byłeś, a tu popatrz. Okazuje się, że na dobrą sprawę twój poziom jest prawie na równi z moim.
- To nie jest jak z jazdą na rowerze. Jak nie trenujesz i się obżerasz - stajesz się gruba. Na takiej zasadzie to działa - odburknął.
- Z pewnością! - odparłam teatralnie przejętym tonem - Dobrze, grubasku. Czas przełożyć teorię na praktykę.
     Rzuciłam zwój w bliżej nieokreślone miejsce za swoimi plecami i zmarszczyłam brwi, w skupieniu przymykając powieki.

Henge no Jutsu
     Przed oczami miałam ryciny przedstawiające ułożenie dłoni podczas poszczególnych pieczęci potrzebnych do wykonania trenowanej przeze mnie techniki. Kosztem szybkości starałam się je jak najdokładniej odtworzyć. Niestety - ze znikomym skutkiem. Jedynym, który wydawał się czerpać z tego niepojętą radość był Asuka, który tarzał się po podłodze przy każdej mojej coraz to bardziej komicznej przemianie. Zdążyłam się już zmienić we własną matkę z każdym możliwym defektem ciała jaki tylko istnieje. Pewnie w innej sytuacji bawiłoby mnie to w równym stopniu, co mojego towarzysza, niemniej teraz było to jedynie oznaką kolejnej porażki. Czułam jak irytacja rośnie we mnie coraz bardziej, policzki nabierają krwiście czerwonych barw, a między brwiami pojawia się zmarszczka. Może kwestia tkwiła w wyborze osoby, w którą się zmieniam. Czas spróbować kogoś innego.
- Henge no Jutsu! - ryknęłam głosem przepełnionym złością, a w powietrzu rozległ się charakterystyczny dźwięk towarzyszący przemianie.
     Po reakcji swojego towarzysza mogłam stwierdzić, że wciąż do sukcesu wiele zabrakło. Spojrzałam w lustro a mym oczom ukazał się mój poprzedni nauczyciel. A przynajmniej jego twarz, bo kształty wciąż miał kobiece. Mimo rosnącego rozgoryczenia, skłamałabym gdybym powiedziała, że w ogóle mnie to nie rozbawiło.
- To było specjalnie, ostatnio za mało się śmiejesz - mruknęłam, próbując się jakoś usprawiedliwić po czym wzięłam głęboki wdech - Henge no Jutsu! - znowu zawołałam, nie poddając się.
     Ku mojemu zaskoczeniu tym razem Asuka nie zawył jeszcze głośniej. Wręcz przeciwnie - spoważniał, a w jego oczach ujrzałam coś na kształt dumy. Zerknęłam w lustro i zobaczyłam idealną kopię swojego wilka. Cholera. Akurat teraz, kiedy naprawdę miało wyjść komicznie musiało się udać. Zawsze na opak.

Kawarimi no Jutsu
- Jestem małym geniuszem - powiedziałam pewnym siebie tonem, ćwicząc ułożenie pieczęci do kolejnej techniki.
- To, że raz ci coś wyszło przypadkiem nie jest przejawem geniuszu.
- Prawdziwy z ciebie przyjaciel. Jeszcze nigdy nie słyszałam tylu słów uznania - odpowiedziałam z przekąsem po czym wzięłam głęboki oddech i wymruczałam - Kawarimi no Jutsu.
     Jak można było się spodziewać, moje słowa nie odniosły żadnego rezultatu. Westchnęłam i spróbowałam po raz kolejny. Potem kolejny, potem jeszcze jeden i jeszcze następny, aż w głowie nie zaświtała mi pewna myśl. Skoro nie wychodzi mi to w normalnych warunkach to przecież chyba nic strasznego. Muszę umieć posługiwać się tą techniką podczas konfrontacji z napastnikiem. Być może kwestia tkwi nie w moich umiejętnościach, lecz w mojej głowie. Na wszystko jest sposób, po prostu trzeba odpowiedniej dźwigni.
- Spróbuj mnie zaatakować. Tylko tak naprawdę. Ugryź mnie, cokolwiek.
- Nie zrobię tego, oszalałaś.
- Przydaj się w końcu na coś. Mówię zupełnie poważnie. Bez tego nigdy nie uda mi się tego opanować. Spraw bym uwierzyła, że chcesz mi zrobić krzywdę.
     Widziałam cień zawahania na jego pysku, gdy marszczył nos by groźnie zawarczeć jednak po chwili zniknęło, a on ruszył na mnie z zawrotną prędkością. Przed oczami stanął mi obraz własnego przedramienia z wbitymi w niego kłami i wyciekająca spomiędzy nich krew. Wzdrygnęłam się i szybko wykonałam pieczęcie, cicho wypowiadając nazwę techniki. Nim się obejrzałam byłam już schowana w gałęziach a kły Asuki boleśnie wbiły się w kłodę. Czyli jednak faktycznie chciał mnie ugryźć. Drań.
- Nie połamały Ci się zębiska? - spytałam ze śmiechem zeskakując na ziemie i przykucając obok niego.
- Jestem prawie pewny, że mam jakieś drzazgi w języku - powiedział wywalając go z pyska, a ja uniosłam kącik ust do góry, uważnie się przyglądając wnętrzu jego paszczy. Faktycznie tkwiło tam kilka odłamków, które po chwili wyjęłam o wiele bardziej boleśnie aniżeli musiałam.

Narakumi no Jutsu
     Wiedziałam, że chcę się nauczyć tej techniki od momentu gdy o niej przeczytałam. Wydawała mi się być wprost idealna. Nie uderzała w ciało drugiego człowieka, nie zadawała mu żadnych obrażeń, a potrafiła być bardziej skuteczna aniżeli jakakolwiek dotąd mi poznana technika def