Ogłoszenie


#361 2016-10-08 10:53:45

Straznik 5

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 956

Re: Tereny Yu no Kuni

Keisuke mógł się domyślić, że ten przedziwny jegomość od dłuższego czasu go śledzi i chce wykraść przedmiot, o który tak bardzo się rozchodzi. Wyglądał na dziwnego, ale też silnego, nie należy z pewnością go lekceważyć. Czekał na ruch Samotnika, a kiedy ten wykonał technikę wodną, sam zaczął składać pieczęci, dokładnie takie same, jak jego wróg. Pierwszy wystartował twór wykonany przez młodocianego ninja, a kilka chwil po nim wąż wykonany przez człowieka, który ni stąd, ni zowąd pojawił się w lesie [Siła techniki i jej szybkość: 200, 170]. Ten szybszy i silniejszy wytwór chakry przebił się przez drugiego, nieco zwolnił, ale wciąż zmierzał w wyznaczonym mu wcześniej celu. Mężczyzna nie miał na tyle zwinny, by uniknąć ataku [Reakcje: 140], w związku z czym oberwał, w dodatku siła była na tyle duża, że wgniotła go w drzewo, co to oznacza?

KO!

Wszelkie niepokojące dźwięki w okolicy ustały i zdawać by się mogło, że Keisuke mógł ruszać dalej. Jego chwilowy oponent nie wykazał się niczym szczególnym, ale wygląda na to, że mierzył za wysoko, bo nie mógł dorównać członkowi klanu Kaguya. Ten musi się spieszyć, stracił kilka minut na "pojedynek".

Ostatnio edytowany przez Straznik 5 (2016-10-08 10:54:18)

Offline

 

#362 2016-10-11 20:36:41

Keisuke

Samotnik [Kaguya]

Zarejestrowany: 2015-12-25
Posty: 229
Klan/Organizacja: Samotnicy; Kaguya
KG/Umiejętność: Shikotsumyaku; Sharingan
Ranga: Przywódca Samotników
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 Lat

Re: Tereny Yu no Kuni

Pozło dość szybko i sprawnie. Mój wodny smok okazał się silniejszy od mojego oponenta i wgniótł go w drzewo. Nie zdziwiłem się zbytnio. Podniosłem delikatnie jedną brew i powędrowałem w stronę człowieka, którego przed chwilą pokonałem. Podchodziłem powoli, a w między czasie wyjąłem jedną kość, która miała posłużyć mi jako nóż. Gdy znalazłem się dostatecznie blisko i byłem pewien że mężczyzna jest nieprzytomny, poderżnąłem mu gardło. Nie chciałem po raz kolejny go spotkać. Kolejne takie niespodzianki mogły by być dość problematyczne...

Minęło może kilka minut od zabicia nieznajomego. Wszystkie głosy ucichły przez co czułem się delikatnie spokojniejszy. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu i wykonać zadanie. Modliłem się w głowie by już takich niespodzianek nie doświadczyć. Im takowych mniej tym lepiej, dla mnie i dla opcjonalnego przeciwnika.



Yasuhiko || Kazuhiko || Haruhiko

http://i.imgur.com/4tWVPtd.png

Mówię || Myślę || Szepczę || Krzyczę

Offline

 

#363 2016-10-14 10:19:40

Straznik 5

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 956

Re: Tereny Yu no Kuni

Poderżnięcie gardła temu mężczyźnie z pewnością było dobrym pomysłem i sposobem na uniknięcie drobnych problemów w przyszłości. Niebywale wytrzymała i ostra kość zakończyła żywot ledwie przytomnego w dość szybki sposób, a to oznaczało, że Keisuke mógł ruszać dalej. Tym razem nie napotkał żadnego zagrożenia i do miasta portowego dotarł dość szybko, słońce pojawiło się na nieboskłonie i nastał piękny, dość ciepły ranek.
Teraz priorytetem było dostanie się bezpośrednio do miejsca, z którego odpływają statki i wybranie tego, który zmierzał w stronę Airando, siedziby Samotników. Warto wspomnieć, że nikt nie przykuwał tutaj szczególnej uwagi, ludzie wydawali się serdeczniejsi od tych, z którymi chłopak miał do czynienia w Ta no Kuni. Należy cały czas pamiętać o tym, jak delikatny jest przedmiot będący celem tej misji, jedno potknięcie może spowodować niepowodzenie i cały wysiłek wówczas okaże się niepotrzebny. Jeśli chodzi o małego skorpiona, ten już wcześniej zmuszony był wrócić do swojego świata, ale w obecnych okolicznościach Kaguya nie mogł narzekać na brak towarzystwa. Co dalej?



Następnego posta piszesz tutaj.

Offline

 

#364 2016-10-24 15:05:09

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Tereny Yu no Kuni

Tymczasem, w Yu no Kuni...

Yocharu pojawił się, z punktu widzenia swoich pobratymców w Kraju Gorących Źródeł, stosunkowo niedawno. Co więcej, jego postawa nie była w najmniejszym stopniu uległa, choć emanowała istotnie konsekwencją. Tak czy siak, jego "prorocze" słowa o możliwości powrotu do Yu no Kuni nie tyle odbiły się jak groch od ściany, co wywołały dezorientację i zawieszenie się obecnych.
- Proszę cię o jedno - odezwał się po dłuższej chwili Samuke, nieświadomie zaciskając i prostując palce zwieszonych wzdłuż ciała dłoni - wielu tutaj żyje tym cieniem egzystencji, wciąż zasklepiając rany na duszy po utracie ojczyzny. Lepiej więc, żeby twoje słowa nie były pustymi obietnicami bez pokrycia, inaczej skrzywdzisz wiele osób.
Samuke, jak zdążył się w międzyczasie swojego tu pobytu dowiedzieć członek Yūgure, rzeczywiście był Uchiha, jednym z bardziej szanowanych przedstawicieli niższych warstw ich społeczności. Ot, mężczyzną bez talentu do walki, za to dobrym i troskliwym człowiekiem, który jeszcze przed atakiem na wioskę klanu angażował się mocno na polu politycznym, dbając o interesy Uchiha na polu zazwyczaj pomijanym przez, jakby nie patrzeć, militarystycznie ukierunkowanych ninja - związki zawodowe górników i kamieniarzy Hidari. Nota bene, w obecnej sytuacji zacieśnienia relacji państwo - klan, pozycja niego samego oraz związków o godne warunki pracy mogła ulec zdecydowanej poprawie. Mogła być to ważna karta przetargowa w tej rozmowie, co też Yocharu zanotował sobie w pamięci.
- Czy jest jakikolwiek powód, dla którego słowa, z którymi wyskoczyłeś właśnie jak Filippu-san z konopi, należy uważać za coś więcej niż czcze gadanie?
Dalsza rozmowa została niejako zakłócona. Gdzieś w pobliżu wejścia do kryjówki nastąpiło znaczne poruszenie, najwyraźniej ktoś właśnie w tej chwili i w sposób całkowicie niezapowiedziany pojawił się u frontu ich zakamuflowanego azylu, jakby właśnie wysiadł z taksówki i szukał tabliczki z adresem. To potrafi podkopać czyjąś wiarę w swoje zdolności ukrywania się.
Niemniej ożywionymi głosami przyjęli zgromadzeni fakt, że na plecach "intruza" gościł Gunbai.
Jeśli nie całość, to zdecydowana większość ukrywających się tu ludzi, jakieś 130 osób (w tym Yozora) przepłynęła od swoich czynności i dotychczasowych miejsc pobytu w pobliże wejścia, tworząc coś na kształt sierpa księżyca, rozdzielonego na środku prostą dróżką między Ikkyo oraz Yocharu i Samuke. Strażnicy u wejścia zdębieli na tyle, że tylko Zato zachował na tyle trzeźwości osądu, by trzymać broń w jakiejkolwiek gotowości.

Offline

 

#365 2016-10-26 16:38:44

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Tereny Yu no Kuni


       Zerknąłem na Samuke, który z ostrożnością wypowiadał słowa w moim kierunku. Czuć było z jego tonu, że obawia się mojej siły ale z drugiej strony z odwagą reprezentuje wszystkich tu zgromadzonych i nie chce by słowa, które mogą wzmocnić nadzieję w ich sercach, zostały rzucane na wiatr bez pokrycia. Rozumiałem jego zachowanie, choć on jeszcze nie wiedział, że to co mówię to potwierdzenie od samej głowy kraju Błyskawicy.
       - Samuke - Słowa wypowiadałem patrząc na niego, lecz echo miejsca w którym się znajdowaliśmy, roznosiły słowa do wszystkich skupionych uszu - Przed chwila stałem jak wryty nie bez powodu. Dzięki specjalnej technice połączyłem swój umysł z klonem znajdującym się w samym sercu Hidari. Ja a właściwie moja kopia, Ikkyo, Logen oraz o dziwo Kazunari Uchiha, toczyliśmy rozmową z Daimyo w towarzystwie lidera wyrzutków. Po ciężkich dialogach doszliśmy do porozumienia. Nasze tereny zostaną nam przywrócone, otrzymamy wsparcie w odbudowie domów, ponowną możliwość handlu a także wielu z nas będzie mogło pracować w stolicy. Zostałem mianowany członkiem rady i ambasadorem naszych relacji, być może nawet owocnego sojuszu z Ronin no Kuni. Można rzec, iż od dzisiaj jestem Vice Liderem klanu a sam Lider już zmierza tutaj by osobiście poprowadzić was do domu. To jednak nie koniec niespodzianek. Ale więcej nie będę zdradzał, zaraz sami się przekonacie.
       Oczywiście moja zdolność sensoryczna odezwała się, informując o nadejściu Ikkyo. Ten nie odmówił sobie wejścia w efektownym stylu, jego stylu. Jednakże tuż przed tą akcją, zostałem ponownie zapytany i prawie oskarżony o czcze gadanie. Postanowiłem więc poczekać, aż oczy wszystkich skierują się w pozycje jego nadejścia, nie mogąc odpuścić sobie prezentacji.
       - O to i on. Ikkyo Uchiha. Piąty oficjalny lider klanu Uchiha wraz z Gunbai.
       Reszta teraz należała do niego.

Offline

 

#366 2016-10-26 20:56:21

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Tereny Yu no Kuni

Wkroczyłem na tereny nie tak dobrze mi znane bez zastanowienia. Musiałem odnaleźć drogę do siedziby moich towarzyszy, ale dzięki wskazówkom udzielonym przez replikę Yocharu, mogłem wykonać to zadanie bez większych problemów. Na swojej drodze nie napotkałem żadnego człowieka, który przeszkodziłby mi w trasie. W sumie to dobrze, wywołałem o wiele większe poruszenie niż sam się spodziewałem. Chociaż na zdrowy rozum - nagle, bez powodu, w osadzie Uchiha, która podobno jest ukryta, pojawia się intruz. Mówi, że rodacy mogą wrócić do Hidari. A zaraz jakby na potwierdzenie jego słów pojawia się kolejna osoba, tym razem gość z Gunbai. To chyba mogłoby wywołać zdziwienie, a w zasadzie szok u każdego z mężów z wachlarzem na plecach. Nie powiem, nie miałem łatwego zadania.

     Kiedy już dotarłem do obozu, zwolniłem. Nie musiałem biec, ani wykonywać gwałtownych ruchów. Chciałem aby wszyscy dokładnie mnie widzieli. Jak znam życie, mogłem ujrzeć pewnie kilku maruderów, którzy wcześniej uraczyli mnie swoimi katanami... a w zasadzie klona, no ale nieważne. Historia tego, co się tutaj działa pewnie przez długi czas pozostanie dla mnie niezrozumiała, ale jak mówiłem, to teraz nie gra wielkiej roli. Najważniejsze teraz było przemówić do rodaków, odbudować w nich hart ducha i wrócić. Do Hidari.

     Wszyscy zdębieli na mój widok, a jedynymi przytomnymi mężami byli Yocharu, który pewnie wyczuł moje przybycie, jego rozmówca i jakiś strażnik. Kiedy zbliżyłem się do towarzysza i całego tłumu, usłyszałem słowa oryginału ambasadora naszego klanu. Cóż, w sumie nie było to trudne. Podczas gdy cała reszta ludzi wpatrywała się we mnie jak w bożka, albo po prostu złotego cielca, tylko Yocharu odezwał się, a jego wypowiedź w zasadzie tym bardziej zabiła w Uchiha jakiekolwiek ochoty do rozmówek. Dokładnie, rola należała teraz do mnie.

     - Rodacy. Powrócił. Gunbai powrócił, po długim czasie niedoli. Nie jest jednak sam. Wraz z wachlarzem przybył nowy lider, ja, Ikkyo Uchiha. - powiedziałem raczej poważnie niż wesoło. Co miałem powiedzieć do tego tłumu? Hej ludzie, zabierajmy się do Hidari? Przecież mógłbym wywołać tylko ogromną falę nienawiści. Na razie trzeba było się przedstawić i... jakoś oznajmić radosne w końcu wieści. - Moje pojawienie się tutaj zwiastował Yocharu. Dziękuję ci, przyjacielu, za twoje oddanie w całej sprawie. Posłuchajcie mnie, bracia i siostry. Okres niewoli się skończył. Odzyskaliśmy swoje ziemie, a wojna z Krajem Błyskawicy się skończyła. Lord Feudalny wyraził aprobatę, aby Uchiha ponownie zamieszkali ziemie Hidari. A ja, jako nowy lider, przybywam, aby obwieścić wam radosną nowinę. Niebawem znowu ujrzycie skaliste góry i surową ziemię w Hidari. Ojczyza czeka na was i jedyne co musicie zrobić, a w zasadzie musimy, to zebrać wszystkich, którzy pozostali przy życiu, a następnie wybrać się w ostatnią już taką podróż. Do Hidari. Do domu.

Offline

 

#367 2016-11-03 02:22:59

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Tereny Yu no Kuni

Słowa obojga Uchiha wywołały nie lada poruszenie wśród tłumu. Kilka osób, czyichś matek, synów, ojców ściskało kurczowo ręce swoich bliskich, wahając się zawierzyć tym wspaniałym nowinom. Inni nie byli co prawda wrogo nastawieni, ale rezerwa, którą zasłyszeli chwilę później w ustach Samuke odbijała się w co po niektórych oczach.
- Dziwny dzień. Z obecnie mi widocznego punktu widzenia może być jednocześnie naszym najlepszym dniem od długiego czasu, a może być naszą klęską. Przybywacie z Gunbai... Wersja zdarzeń z ataku na naszą wioskę uznawana za oficjalną mówi, że ów zaginął w jej trakcie. Jak więc znaleźliście insygnium władzy? Czy jest on rzeczywiście atrybutem lidera Uchiha, czy tylko nowym jarzmem na szyję? - dumał.
Wysłuchawszy wszystkiego, co przybyli mieli do powiedzenia, westchnął przeciągle i widać było, jakie bruzdy wyrył na nie tak jeszcze starej twarzy znój i ząb czasu spędzonego w tej dziurze.
- Dobrze. Podążymy za wami. W tych niespokojnych czasach trzeba czasem udzielić kredytu zaufania a wam najwyraźniej zależy na tym, byśmy z wami poszli. Pozwala mi to kalkulować, że w przypadku zdrady będziecie bronić naszego bezpieczeństwa. Udzielam wam więc mojego zaufania i myślę, że pozostali mieszkańcy tego, podkreślam, tymczasowego domu poprą moją decyzję.
Samuke był może niespecjalnie utalentowanym członkiem rodu Uchiha, ale był też dobrym i rozsądnym przywódcą z konieczności. Zgodnie z oczekiwaniami i nadziejami, zdecydowana większość zgodziła się i wkrótce, decyzją demokratyczną zostało ustalone - wracali do Hidari!
- Będziemy musieli jeszcze zajrzeć do Bouzy - zauważył cicho Zato, bardziej do Samuke niż do gości, choć taksował ich pełnym skupienia wzrokiem.
- Ach tak - mruknął ten drugi a widząc puste spojrzenia Yocharu i Ikkyo dodał - drużyna czerwonookiego. Nie sądzę, żeby ludzie chcieli iść z wami do tego gniazda węży, ale jeśli mamy iść razem, zaobozujemy 3 mile od ich kryjówki. Pojedziecie do nich bez nas. Zato może pokazać wam drogę.

Gratuluję nowym szefom Hidari! Macie swój prywatny Gniewny Tłum :P
Achievement: Zbieranie ekipy (1/2)

Ostatnio edytowany przez Straznik specjalny (2016-11-08 00:48:20)

Offline

 

#368 2016-11-08 18:53:37

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Tereny Yu no Kuni

     Nasze pojawienie wzbudziło mieszane uczucia. O ile osoba Yocharu mogła być tutaj odebrana z kontrowersjami, ale uznana za mniej ważną, to ja sam zostałem ukazany... jako półbóg, albo i świętokradca. Gunbai na moich plecach mogło wskazywać na moje dobre lub też złe zamiary. Ludzie tutaj najwidoczniej wycierpieli aż zanadto i nie przychodziła im do głowy ta właściwa opcja... Cóż. Teraz byłem ich opiekunem, ale i przywódcą i nie mogłem sobie pozwolić na niesubordynację. Tak samo nie powinienem był skazywać ich na cierpienie i pozwolić im doznawać tego wstrętnego uczucia. Już i beze mnie zaznali go zbyt wiele.

     - Dziękuję, Samuke-san. - powiedziałem, bo przecież skądś musiałem znać jego imię. - Jestem ci niezwykle wdzięczny za kredyt zaufania, tak samo jak i za opiekowanie się naszym rodem. Teraz ja podjąłem brzemię przywódcy i mam zamiar wynieść nasz klan na wyżyny. Zanim jednak to nastąpi musimy wrócić do Hidari i osiedlić się tam. Ponownie.

     Następnie spojrzałem na tłum. Większość obecnych cieszyła się z powrotu do starej prowincji, jedynie nieliczni mieli coś przeciwko. W sumie trudno było im się dziwić. Surowe, ale i piękne Hidari było ich domem od pokoleń. Prawie nikt nie chciał wyrzec się go w imię nowych, niezbadanych prowincji i terenów, które wcale nie musiały przewyższać pięknością górskie krajobrazy. Chwilkę później poinformowano nas, że trzeba zebrać drużynę czerwonookiego. Czyżby to moi wcześniejsi znajomi?

     - Czy powinniśmy coś o nich wiedzieć? - zapytałem zanim wyruszyliśmy. Ewentualnie w czasie podróży do Bouzy. Zastanawiałem się czy spotkałem tamtych Uchiha wcześniej... - Prowadź, Zato.

     Aktywowałem Sharingana, bo jeśli miałem wejść na tereny niebezpieczne, to tylko z jego pomocą. Oraz Gunbai, które dodawało mi sił od niedawna.

Ostatnio edytowany przez Ikkyo (2016-11-08 18:53:54)

Offline

 

#369 2016-11-27 20:31:57

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Tereny Yu no Kuni

Bouza okazał się Ikkyo znajomy. A przynajmniej na tyle na ile można nazwać znajomym kogoś, kto miał dość niecodzienną okazję zobaczyć, jak twój klon pęka trzymając się za głowę. Tak - miejsce, do którego trafili było dokładnie tym samym, w które nowy lider zawędrował uprzednio, w formie klona. Ten sam koleś, który uchodził tam za przywódcę, był tym, którego szukał. Stali teraz naprzeciw niego - Ikkyo, Zato, a także Murata i Noriaki Abe, Godo oraz Samuke, który zgodził się ostatecznie uczestniczyć w pertraktacjach, pod warunkiem, że Murata i Godo będą razem z nimi. Widać łucznik Abe, jego półkrwi syn oraz milczący kolos stanowili coś na kształt jego najlepszych ludzi. Szczególnie małomówny Godo sprawiał wrażenie kogoś, z kim lepiej nie zadzierać.
- Bouza - powiedział Samuke, lekko skłaniając głowę.
- Samuke - odparł jego rozmówca, nie siląc się na gesty i konwenanse - oraz, jak widzę... - tu przeniósł wzrok na Ikkyo, który usłyszał jak słowa "świr z przedtem" grzęzną gdzieś na drodze między mózgiem przywódcy przestępczego półświadka a jego ustami, zhaltowane przez celnika zdrowego rozsądku. Celnika, w panice pokazującego palcami na Gunbai na plecach nowego lidera.
Przedłużająca się, konsternująca cisza została przerwana przez Zato, który najwyraźniej pełnił też doraźnie funkcję herolda.
- ...oraz obecny Lider rodu, Ikkyo Uchiha.
- Ach, tak. Widzę, że i ty z podkulonym ogonem przyjąłeś nowe jarzmo, chłopcze.
- Nie, staram się zapobiec twojej dalszej kompromitacji, ojcze.
- Zapominasz się, gnojku... - odparł przywódca szajki przez zaciśnięte szczęki, a na jego twarzy nastąpiła diametralna przemiana. Jak gdyby sam fakt istnienia Zato (najwyraźniej jego syna) budził w nim coś bardzo niedobrego. Pomijając Mangekyo Sharingan, który już sam z siebie dodawał mu nieco grozy i który właśnie zastąpił jego ciemną tęczówkę.
Godo postąpił krok w przód, oczywiście wciąż milcząc. To jednak wystarczyło, by Bouza Uchiha nieco skurczył się w sobie. Owszem, stał wciąż naprzeciw nich z buntem w oczach, ale coś kazało Ikkyo myśleć, że nie odważy się zaatakować. Co takiego było w tym rosłym, ale poza tym raczej zwyczajnym człowieku, że bez aktywowania sharingana mógł utrzymać przywódcę piratów w cuglach, tego Lider Uchiha nie wiedział. Jedno było jednak oczywiste - Godo musi być przynajmniej tak silny, jak Bouza. Albo równie przekonujący.
Zato nie wyglądał na specjalnie przejętego, choć znający się na tym Ikkyo zauważył charakterystyczne, mikroskopijne drgania jego mięśni. To powstrzymało go przed interwencją, coś mówiło mu, że chłopak mimo wszystko panuje nad sytuacją.
- Bouza, człowiek stojący obok mnie to obecny lider klanu, do którego przynależysz. Mianowany przez daimyo Błyskawicy, a więc władcę twojej ojczyzny...
- To nie mój władca! Nie moja ojczyzna!
- ... władcę twojej ojczyzny - kontynuował niestrudzenie Samuke - który dał pardon naszemu klanowi, który przywrócił właśnie jego wszystkie przywileje w Hidari a także dodał kilka nowych. Tak, ja też podchodzę do tego sceptycznie - powiedział i umilkł, wzdychając ciężko - ale on ma Gunbai, Bouza. Gunbai, który oddał mu daimyo. Dobrowolnie czy nie - należy teraz do niego i z samego tego faktu należy mu się choćby twoja uwaga w wysłuchaniu tego, co ma do powiedzenia.
Tu Samuke spojrzał na nowego władcę. Nadchodził czas na Ikkyo.

Ostatnio edytowany przez Straznik specjalny (2016-11-27 20:47:10)

Offline

 

#370 2016-12-04 20:43:24

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Tereny Yu no Kuni

     Nie zdążyłem powiedzieć czegokolwiek, bo otóż przede mną pojawił się znajomy. Tak, kojarzyłem tego jegomościa. Brodaty, łysy, z bliznami i zły. Tak go zaszufladkowałem w mojej głowie, nieco zabawnie, ale sam mogłem siebie określić jako podobnego mu. Wewnątrz mnie jeszcze nie tak dawno płonął ogromny gniew. Owy mężczyzna najwidoczniej cierpiał na podobną przypadłość, jednak o ile mi stanowisko lidera odjęło animuszu i nadało nieco rozwagi, to temu tutaj już nie do końca.
   
     Wszyscy przemówili i kolej była moja. Spokojny, bez przesadnych emocji, odezwałem się. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że będziemy potrzebować tego człowieka. Jego ludzi. W zasadzie byli to jedyni wojownicy prócz naszej grupki, która sama się zebrała, no i jeszcze ewentualnych jeńców od Lorda Feudalnego, którzy wcale się jeszcze nie pojawili. Radnych nie liczę, byli starzy i nie chcieli już bojować.

- Odsuńmy na bok żale i problemy, z którymi borykacie się od długiego czasu. Nie przybyłem tutaj, aby dać rozłam naszemu rodowi, który cierpi już wystarczająco długo. Przybyłem, aby zjednoczyć klan i powrócić z ziomkami do Hidari. Poparcie ludu niezmiernie mnie cieszy, jednak chciałbym abyś i ty wrócił do ojczyzny. Dobrze wiesz, że jesteś jej częścią i że ona ciebie potrzebuje.
- Ojczyzna mnie potrzebuje, tak? A co było, jak moją Iris ta sama ojczyzna zatłukła pikami w wiosce moich "Ziomków z Hidari"? - odparł Bouza. Oddychał głęboko, wyraźnie tłumiąc wściekłość metodą zaprawionych żołnierzy - podczas gdy ja patrolowałem granice. Granice mojej ojczyzny. Czy wtedy też działo się tak, bo ojczyzna nas potrzebowała?
- Wojna jest straszna i jej nieodłącznym elementem jest strata. Sam widziałem eksplozję obozu Uchiha, śmierć Setsuny i inne tragiczne momenty. Pomyśl jednak, co będzie się działo, gdy nie wesprzesz ojczyzny. Chcesz by twoi krewniacy w przyszłości też doznali straty? Albo jacyś przyjaciele lub bliscy, którzy wrócą do Hidari. Nie zasługują oni na pomoc od każdego rodaka?
"Czerwonooki" myślał po słowach Ikkyo dłuższą chwilę.
- To lubię najbardziej. Szantaż emocjonalny - stwierdził po prostu, choć jego poprzednia wściekłość nie wyzierała z każdego słowa. Przepełnione były raczej rezygnacją. - Twoje słowa szarpią skołatane serce jak obcęgi szklarza. Będziesz Liderem jak się patrzy. Już teraz brzmisz, jakbyś zaprzedał się daimyo.
Wtedy Bouza Uchiha zrobił coś, czego nie spodziewali się po nim zarówno poplecznicy, jak i obecni członkowie głównego obozu klanu.
- Ufasz mu? - spytał wprost Samuke.
- Jeśli nie jemu, to komu? - odparł zapytany, spokojnie kiwając głową. W tej jednej chwili przywódcy poróżnionych obozów, z pewnego punktu widzenia rywale, wyglądali jak ludzie, których łączy o wiele więcej, niż dzieli. Byli na szczycie z konieczności, nie woli czy choćby predyspozycji. Nic dziwnego, że zaglądali sobie wzajemnie przez ramię, porównując ściągi i odpowiedzi.
- A ty? - tu Bouza zwrócił się do samego Ikkyo, który zauważył, że ten dość dziwnie akcentuje słowo "ty". Jakby z trudem przechodziło przez gardło zaprawionego i nauczonego dyscypliny oraz hierarchii żołnierza, który jednak podjął upartą decyzję zerwać z dotychczasową naturą - Uważasz, że nadajesz się na to stanowisko i że można ci ufać?
Wszystkie oczy były teraz skierowane na nowego lidera i widać było, że to moment decydujący.
Milczałem, bynajmniej nie z powodu braku słów. Kiedy miałem odpowiedzieć na obelgę-pochlebstwo, Bouza zadał pytanie Samuke, które nie ukrywam, zbiło mnie z tropu. Tym bardziej odpowiedź drugiego tymczasowego lidera. On mi zaufał, chociaż nie miał ku temu wielkich przesłanek. Kiedy jednak Bouza otrzymał odpowiedź twierdząca, zawahał się i postanowił spytać samego mnie.
- Uważam, że w moim życiu syna wyrzutka trudno poznałem wiele w zbyt krótkim czasie. Wszyscy tutaj doznaliśmy szoku, traumy. Wojna prawie wyniszczyła nasz ród, ale jeśli chodzi o nas... Nawet ninja mają swoje granice, jeśli chodzi o wytrzymałość na cierpienie. Zanim odpowiem na twoje pytanie muszę przypomnieć sobie słowa innych o mnie. - zapauzowałem. - Radni klanu widzą we mnie przyszłość. Lord Feudalny zaakceptował mnie, tak samo jak reszta naszej drużyny, a przecież to nie było wcale łatwiejsze niż zdobycie waszego uznania. Samuke mi zaufał. Tak, uważam, że nadaję się na stanowisko lidera. W porównaniu do was nigdy nie byłem Uchiha za czasów świetności klanu - całe moje życie polegało na dążeniu do znalezienia przywódcy, służenia mu i odbudowanie naszego rodu. Teraz jednak obowiązki lidera spadły na moje barki i Gunbai, który noszę jest zarówno błogosławieństwem, jak i więzieniem. Nie mogę się zrzec tej odpowiedzialności, nie potrafię odmówić sobie obrony naszego rodu. Nie wiem jakim jestem człowiekiem, ale liderem będę "udanym". Pora przełamać pasmo nieszczęść i złą historię moich poprzedników.
Bouza długo wpatrywał się w pustkę gdzieś na horyzoncie. Kiedy przemówił, jego i tak szorstki głos brzmiał niczym pełen piachu silnik, startujący po roku nieużywania.
- Idźcie z nim - rozkazał swoim ludziom, sam zaś stanął na środku pomieszczenia, powoli luzując poły kimona. Widząc ich wahanie, ryknął "Kiero!" a Ikkyo zrozumiał, dlaczego ci zagubieni ludzie za nim poszli. Żołnierz zawsze jest żołnierzem i pewien kodeks to dla niego świętość, nawet jeśli moralnie upadło w nim wszystko inne. Czerwonooki mógł być piratem, szorstkim gburem i dezerterem, ale był też fair. W sposób, który każdego tu obecnego, z młodym bądź co bądź Ikkyo włącznie, nauczyć mógł sporo o odpowiedzialności.
Po tym, jak ludzie Bouzy opuścili posłusznie pomieszczenie, ów dokończył rozpinać górną część swojej odzieży i odwrócił się plecami do pozostałych w pomieszczeniu gości.
- Idźcie już.
Dudniący baryton, który rozległ się w przejmującej ciszy panującej po wypowiedzi Bouzy wybił obecnych z zawieszenia. Godo odezwał się, po raz pierwszy od kiedy ktokolwiek z zebranych słyszał.
- Kaishaku?
- Tak, Godo, poproszę.
- Tato...
- Nie, synu. Tylko Godo.

Uzgodnione z prowadzącym

Spojrzałem na przyszłego samobójcę. Co miałem rzec? Byłem mu wdzięczny za oddanie mi ludzi, także za swojego rodzaju czci, ale nie chciałem pozwolić mu na śmierć. Seppuku nie było przyjemnym rytuałem, a dodając do tego powody... wiedziałem, ze jestem ostatnim ogniwem łańcucha, który uwiązał się na jego szyi. Choćbym nie chciał, choćbym nie stanowił teraz lidera, aby klan się ponownie zjednoczył, on musiał oddać życie.

     - Jesteś uczciwym i honorowym ninja, Bouza-dono. Nie mogę wpłynąć na twoją decyzję, jednak chciałbym upamiętnić ciebie i twoje losy. Jest ze mną twój syn, który z pewnością opisze mi twoje dzieje. Czy nie chciałbyś przekazać mu jednak twoich oczu, które mogłyby pomóc w dojściu do.. wyższego poziomu? - powiedziałem spokojnie - Nie chcę naciskać i nie będę jakkolwiek sprzeciwiać się twojej woli. Odejdę, jeśli taka twoja wola, jednak chciałbym oddać ci cześć, zanim oddasz duszę w czysty i honorowy sposób.

Offline

 

#371 2016-12-07 17:50:25

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Tereny Yu no Kuni


       Mogło się wydawać jakby całe te zdarzenie mnie ominęło. Spotkanie Bouzy i wyjście na jaw jego relacji z jednym podopiecznym Samuke a także ckliwa rozmowa. Przez cały ten czas stałem oparty plecami o drzewo, skrywając się w cieniu, które padało w przeciwny kierunku od słońca. Przypuszczałem, że nikt po za Ikkyo nie był świadomy mojej obecności, chodź pod koniec konwersacji, przełożyłem ręce, które zaplotłem na klatce piersiowej co mogło ujawnić pozostałym moje położenie. Oczywiście nie planowałem jakiejś nagłej dywersji czy ataku z cienia. Mrok zawsze był w jakiś sposób moim sprzymierzeńcem a ja nigdy nie lubiłem rzucać się w oczy. W sumie cieszyłem się, że to nie mnie mianowano liderem. Taka osoba musi być reprezentantem a co za tym idzie, staje w centrum uwagi.
       Szczerze mówiąc, cała ta rozmowa nie była niesamowicie atrakcyjna dla moich uszu. Moje oczy jednak zaznały miodu. Kolejny Mangekyo Sharingan. Nie muszę chyba tłumaczyć, że każdy posiadacz tych oczu, pragnie zdobyć drugą ich parę i to nie tylko ze względu na możliwości, które niesie ale także by uniknąć oślepnięcia będącym efektem ubocznym częstego korzystania z mocy zaawansowanego poziomu Dojutsu Uchiha. Bouza nie wyglądał na człowieka, który jakoś koniecznie ich potrzebuje ale Ikkyo już poruszył ten temat. Wątpię by oddał mi te ślepia gdy będę gotów a nie chce wywoływać kolejnego konfliktu w naszym klanie po tym co przeszliśmy. Ciężkie jest życie Uchihy.

Offline

 

#372 2016-12-11 01:05:51

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Tereny Yu no Kuni

Zgrzyt zębów Bouzy poniósł się po całym pomieszczeniu.
- Oczy... wszystko toczy się o oczy - mruknął enigmatycznie i odwrócił wzrok od lidera, dając do zrozumienia, że rozmowa została zakończona.
Gdy Ikkyo, Samuke, Zato, Murata oraz Noriaki opuszczali pomieszczenie, przebywający na zewnątrz Yocharu mógł bez problemu usłyszeć, dzięki swoim wyostrzonym zmysłom, głuche *tomp tomp*, *tomp tomp*. Nie trzeba było jednak wcale nadnaturalnych możliwości ninja, by zobaczyć, że stoicka postawa Zato rozsypała się jak domek z kart i to jego serce wali teraz jak młot kowalski. Chłopak był bledszy niż ściana i widać było, że panika nie wyziera z jego ruchów tylko przez wieloletni trening. Murata Abe, półkrwi Uchiha i ojciec Noriakiego, bezgłośnie położył dłoń na ramieniu syna i szepnął kilka słów do jego ucha. Ten przytaknął i podszedł do Zato, zajmując go cichą rozmową.
Yocharu, Ikkyo oraz Samuke przystanęli pod drzewem, o które wcześniej opierał się ten pierwszy. Tyle tematów, które cisnęły się na zwoje mózgowe i usta mężczyzn od dłuższego czasu, a w tej jednej, konkretnej chwili, jedyne co wydawało się na miejscu, to niezręczna cisza. Wszyscy zrozumieli implikacje działań Bouzy - jeden z członków ich wielkiej rodziny właśnie odbierał sobie życie, wiedziony poczuciem honoru i faktem, że intencjonalnie spalił za sobą mosty powrotne do życia w Hidari. Jakkolwiek surowy nie byłby to pogląd, ingerowanie w decyzję tego żołnierza do szpiku kości ocierało się o świętokradztwo i nawet lider klanu nie czuł się w mocy odwodzić Bouzy od postanowienia.
Rozumieli go. Człowiek, który traci wszystko co kocha do tego stopnia, że zrywa z tego powodu z samą istotą swojej egzystencji, swojej funkcji... nie ma dokąd wracać.
Pół kwadransa później, z budynku wyłonił się Godo. Z właściwą sobie powściągliwością nie silił się na komentarze, podszedł tylko do Zato i spojrzał na niego z wysokości swoich 2m wzrostu. Zato odwzajemnił spojrzenie i przez krótką chwilę wyglądało, jakby między tymi dwoma rozegrała się jakaś rozmowa, o której postronni nie mieli pojęcia. Wielki wojownik wręczył chłopakowi niewielki słoiczek i zamknął na nim jego dłoń, po czym oddalił się.
- Godo bardzo rzadko mówi - stwierdził oczywiste Samuke, szczęśliwy, że zmiana scenerii dała jakikolwiek temat do rozmowy - częściej, jeśli już uzna za stosowne zabierać głos, przemawia bezpośrednio do głowy rozmówcy, poprzez lekkie genjutsu. Ma to po ojcu.
Tak się czasem złoży, że historia potoczy się w najciekawszy możliwy sposób. Na przykład, kiedy narracja należy do mistrza gry. A jako, że i w tej historii jest to prawdą, w myśl zawołania "o wilku mowa!" nastąpiło wielkie entrée ostatniej z osób istotnych dla tej opowieści. Nie uprzedzając jednak faktów...
- Co do...- mruknął Ikkyo, zerkając na swoje przedramię. Kiedy podciągnął rękaw, zebrani mogli zauważyć na jego twarzy mieszaninę ciekawości i sceptycyzmu. Nowy lider Uchiha spojrzał porozumiewawczo na przyjaciela, a Yocharu skinął głową.

http://s20.postimg.org/8iz2mhlm5/active.gif



Niespecjalnie wiedząc, co innego mogliby uczynić, ninja docisnęli wedle instrukcji kciuki do góry symbolu. Z początku nic specjalnego nie zaszło, może poza znajomym już mrowieniem z tyłu czaszki i za oczami. A już chwilę później... we fraktalnie poszatkowanej przestrzeni, wyłaniając się z wiru antymaterii, jak na puszczonym od tyłu nagraniu odpływu w zlewie, zmaterializował się Gerechi. Efekt bardzo, ale to bardzo przypominał Kamui. Tylko, że chyba żaden z nich tego nie umiał...
- Czołem, młodzieży! - zawołał wesoło starzec, podpierając się na lasce, jakby był to stosowny przyrząd ułatwiający podróże międzywymiarowe - cieszy mnie, że domyśliliście się, co robić. Nie bójcie się, to zaawansowany efekt mojej pieczęci komunikacyjnej. Cała potrzebna chakra pochodziła ode mnie.
- Zamontowałeś nam na rękach smycz? - zdziwił się Yocharu, tonem nieco bardziej szorstkim niż zamierzał.
- Nic podobnego. Moje pieczęcie, wszystkie moje pieczęcie, korzystają ze wspólnego mianownika. Kanał, którym przekazywane są informacje jest tym samym, którym podróżować mogą obiekty o wiele większe a nawet... ludzie. Jednak to do was należy decyzja. Jeśli dotkniecie obaj symbolu, będzie to odpowiednik otwarcia mi drzwi. Jeśli dobrze zrozumiałem, mam tu do czynienia z nowym Liderem Uchiha oraz członkiem Rady Najwyższej i ambasadorem dobrej woli. Jeśli ktokolwiek zasługuje, by dysponować doradcą na, wybaczcie suchy żart, machnięcie palcem... to wy. Mówiąc krótko - chcecie zwołać zebranie i potrzebujecie we dwójkę mojej po...
Stary wojownik przerwał wywód, ponieważ do ich skromnego grona dołączył Zato.
- Godo poszedł przygotować pochówek - powiedział pustym głosem chłopak, wpatrując się w walcowaty kształt na swojej dłoni - prosiłbym o dwie godziny zwłoki przed ruszeniem w drogę do Hidari, Ikkyo-sensei. Z przyczyn... osobistych.
- Prośba przyjęta - odparł Lider jednego z dwóch najpotężniejszych klanów kontynentu, obserwując jak od wewnętrznej strony plastikowego, aseptycznego pojemnika odbija się delikatnie samotna gałka oczna - wyruszamy za 3 godziny.
- Dziękuję, Ikkyo-sensei.
- Zato... a druga..?
- Godo - odparł po prostu młody Uchiha, wzruszając ramionami, najwidoczniej nie widząc w tej sytuacji niczego dziwnego i podreptał gdzieś.
- A więc Godo dostał drugiego sharingana Bouzy. Nie dziwota - mruknął Gerechi, kiwając wolno głową.
- Czemu? I skąd wiesz, że dostał a nie wziął sobie? - chciał wiedzieć Yocharu.
- Hah, dobre pytanie, mój dzielny Yocharu. Widzisz, wiem to, bo wiem, że Bouza darzył swojego szwagra takim samym przywiązaniem, jakim mój syn darzył jego. Poznali się jako nastolatkowie.
Słowa Gerechiego wisiały w powietrzu długo po tym, jak wielka familia Uchiha, krewni starsi i młodsi, dalsi i bliżsi, wyruszyła w kierunku domu, kończąc swój nazbyt długi exodus.
Oraz tę historię.

~fin

Achievement: Zbieranie ekipy (2/2)
Gratuluję wytrwałym, Event "Przywódca Uchiha" dobiegł końca

Offline

 

#373 2016-12-25 14:25:51

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Tereny Yu no Kuni


       Zerknąłem na wszystkich po kolei, układając sobie w głowie wszystkie informacje. Nie mogłem ukrywać, że te sharingany były dla mnie interesujące zważywszy na fakt, że zbliżam się wewnętrznie do gotowości przejścia na najwyższy poziom. Moje ślepia jeszcze mnie nie zawodziły, używałem ich oszczędnie wiedząc jaki efekt uboczny wiążę się z mocą mangekyo. Narządy wzroku człowieka, który sam zabrał sobie życie, były kuszącym kąskiem z racji, iż nie musiałbym sam pozbawiać życia członka mego klanu. Teraz jednak każde oko ma osobnego właściciela a ostatnie czego chce bo cierpieniach Uchiha to odbierać kolejne żywoty w imię mocy. To nie w moim stylu nawet mimo mojej bezwzględności. Być może czas dowiedzieć się co stało się z Ichitsu a Gerechi, z którym mam teraz bezpośredni kontakt, może posiadać wiedzę w tym kierunku. Nie czas teraz jednak na to. Muszę ruszyć w dalszą podróż, gdyż obowiązywała mnie niepisana umowa z Shinsaku.
       Skupiłem teraz wzrok na Ikkyo i kiwnąłem głową w jego kierunku gdy ten odpowiedział Zato na przedłużenie pobytu w Yu no Kuni. Nie mogłem dłużej czekać.
       - Ikkyo, zaprowadź więc ludzi do domu. Ja zobowiązałem się pomóc liderowi Wyrzutków w celu poprawy stosunków po wojnie. Gdy załatwię tę sprawę, powrócę jak najszybciej. Mamy dużo roboty w wiosce liderze.
      Na sam koniec delikatnie uniosłem usta w minimalny uśmiech co w moim przypadku było dosyć sporym fenomenem. Nie jestem pewny czy Ikkyo widział kiedykolwiek u mnie taką emocje. Po chwili otoczyły mnie liście oraz pył a zaledwie kilka sekund później zniknąłem.

z/t - > Miasto portowe.

Offline

 

#374 2016-12-25 19:05:43

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Tereny Yu no Kuni

     Nie mogłem aż uwierzyć, ile trwało zebranie wszystkich członków klanu. Działo się to cholernie wolno, ale biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, najważniejsze z nich zostały załatwione wręcz momentalnie. Cieszyło mnie to niezmiernie, chociaż trudno mi było podejść do sytuacji tylko optymistycznie. Oto właśnie straciliśmy jednego z ostatnich bojowników Uchiha, doświadczonego ninja. Na mojej twarzy gościł nieco ponury wyraz. Była to pierwsza ofiara za mojej kadencji. Pierwszy poległy przez wojnę. Pośrednio, nie tylko i wyłącznie, ale jednak czułem się za to odpowiedzialny. Zły na samego siebie skorzystałem z czasu potrzebnego do odprawienia pogrzebu. Wydałem odpowiednie rozkazy mężom u mego boku, aby zebrali ludność. Zanim wyruszymy musiałem powiedzieć im kilka słów otuchy. Nie wiedzieli co stało się tej nocy, ale ponieważ lud był kompletny, musiałem przemówić i złączyć ich serca. W końcu cywile i bojownicy niespecjalnie się lubili w czasie pobytu w Yu no Kuni.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


                                       
Akcept by Ichuza

     Kiedy już wszyscy się zebrali, a pogrzeb zakończono, wszedłem na wywyższenie. Teren był odpowiedni, znalazłem prędko jakąś skałę, na której zdawałem się być o wiele potężniejszy niż w rzeczywistości. Wzrost miałem nieco powyżej przeciętnej, ale fizycznie nie przypominałem młodego byczka. Może to i dobrze - ze starciem fizycznym nie miałem aż tak wiele wspólnego, jak można było sądzić.

      - Ludu Hidari! Ostatni przystanek przed naszym domem to ta równina. Znajdowały się tutaj nasze tymczasowe obozy, chaty, namioty... Jednak jest tylko jedno miejsce, gdzie ród Uchiha może spocząć i udać się na prawdziwy spoczynek. Jest to Hidari, do którego wyruszamy już teraz. Jesteśmy solą górskiej ziemi i niedługo ponownie osiądziemy w naszej twierdzy szczytów nie do zdobycia. Trzeba odnowić naszą wioskę, aby już nic nie zakłóciło naszego spokoju. Nic. - powiedziałem. Zrobiłem krótką pauzę, następnie odwróciłem się w stronę Hidari. - Ludu przeklęty, ludu wygnany, ludu wzgardzony! Dziś kończą się nasze troski i zmartwienia. Wracamy. Do domu.

     Następnie udałem się do Yocharu, który wyraźnie chciał mi coś powiedzieć. Kiedy obwieścił swoją wolę, skinąłem głową. Należało szybko załatwić sprawę sojuszy i nawiązać kontakty z krajami, które ciągle były z nami w stanie wojny. Nie mogliśmy sobie teraz pozwolić na problemy na wielką skalę.

     - Ruszaj więc, ale wracaj do Hidari tak szybko, jak to tylko możliwe. Będę ciebie potrzebował. Mamy wiele spraw do załatwienia. - powiedziałem, a następnie widząc jego uśmiech, odesłałem mu swój. - Przywracasz mi wiarę w ludzi, bracie. Bywaj zdrów, Yocharu.

[Z tematu: Hidari - Skaliste Góry]

Ostatnio edytowany przez Ichuza (2016-12-26 14:18:31)

Offline

 

#375 2017-04-18 19:35:32

 Narokishi

Zaginiony

Skąd: Enko
Zarejestrowany: 2017-04-17
Posty: 160
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek klanu
Płeć: Mężczyzna
Multikonta: Naoki

Re: Tereny Yu no Kuni

Przemierzałem krainę wzdłuż i wszerz, kierując się dalej na południowy-wschód. Idąc między drzewami minąłem się z pewną kobietą, na oko około 25-letnią. -Przepraszam.. Zmierzasz może do Enko? - zatrzymałem się i zacząłem zastanawiać, gdy usłyszałem jej głos. -Enko? A dlaczego miałbym tam zmierzać? - zapytałem niezwłocznie. W tle grało ćwierkanie okolicznych ptaków, które przeplatało się z głosem dziewczyny. -Podobno coś się tam dzieje... Mój brat wyruszył i do tej pory nie wrócił. Uważaj na siebie. - zapamiętałem jej słowa. Ruszyłem dalej szlakiem, nieco zbaczając, aby upewnić się co jest w tym Enko... Liczyłem na niemałą przygodę, która czyhałaby na mnie i moją rychłą siłę. Raczej nie garnąłem się do walki, oczekiwałem czegoś innego.

Narokishi zt -> Shisou -> Rzeka

Ostatnio edytowany przez Narokishi (2017-05-24 13:59:36)


(Dane techniczne)

Mowa | Myśli | Krzyk


http://i.imgur.com/Vmuyqni.png

Offline

 

#376 2017-05-24 13:56:47

 Narokishi

Zaginiony

Skąd: Enko
Zarejestrowany: 2017-04-17
Posty: 160
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Członek klanu
Płeć: Mężczyzna
Multikonta: Naoki

Re: Tereny Yu no Kuni

http://i.imgur.com/6zAx0cW.png     Całkiem miło przemierzało się tutejszy kraj, ze względu na myśli, jakie przywodził do głowy. Ciepła i milusia woda, która mogłaby ogrzać każdego - jednakże za odpowiednią ceną. Tego dnia nie miałem czasu na takie luksusy, ponieważ cel już został obrany wcześniej - Hidari. Kroczyłem znajomą mi sprzed kilkunastu dni ścieżką, idąc przymulony w stronę domu. Czułem, że odzyskuję siły witalne, baza mojej chakry już nie była nadwyrężona, aczkolwiek zmęczenie i wyczerpanie pozostawało - no i w dodatku ta nieszczęsna rana na plecach, która zmuszała mnie do targania wielkiego shurikena w rękach, zamiast wygodnie zawiesić go na swoich plecach. -Jeszcze trochę i będę w domu... Wreszcie. Nigdy więcej pustyni. - prowadziłem monolog, próbując zająć sobie czas podczas swojej tułaczki do Kraju Błyskawic. Miałem nadzieję, że ci "kupcy" nie podążą tropem, jaki im podałem. A cały czas mam wrażenie, że się jeszcze spotkamy... I to szybciej, niż mi się wydaje.

Narokishi zt -> Hidari -> Klan Uchiha -> Punkt medyczny

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Narokishi (2017-05-25 09:02:28)


(Dane techniczne)

Mowa | Myśli | Krzyk


http://i.imgur.com/Vmuyqni.png

Offline

 

#377 2017-06-26 09:33:10

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Tereny Yu no Kuni

     Yocharu wypowiedział się pozytywnie o tej dwójce. Wywołało to u mnie delikatny uśmiech na twarzy. Obaj podróżowaliśmy do Hidari, chociaż nie musieliśmy, bo byliśmy replikami. Dawno jednak nie mieliśmy ze sobą kontaktu, ani czasu na rozmowę. Wypadało dowiedzieć się czegoś o sobie, a także wyciągnąć trochę informacji. Kiedy więc usłyszałem dobrą opinię o Yozorze i Jiro, poczułem, że podjąłem dobrą decyzję, wysyłając ich razem do prowincji Senju. Jeśli był z nimi Yocharu, nic im nie groziło. No, przynajmniej do momentu wkroczenia większości wojsk tamtego klanu, ale raczej to nie wchodziło w grę.
     Dobrze, że poszedłeś z nimi. Chciałbym dać Yozorze wyższą rangę, jeśli spisze się w czasie tej misji, pewnie dołączy do Elity. - mruknąłem.
     Byliśmy coraz bliżej Hidari. Oryginał, który tam się znajdował, pewnie miał sporo do roboty. W zasadzie to nie wiedziałem co u niego od momentu wydarzeń w Enko. Wtedy to skontaktowałem się z nim przy pomocy naszej pieczęci.
     Co u nas? Całkiem sporo nowych zdarzeń. Odbudowaliśmy całą wioskę, a część robotników Błyskawicy postanowiła tu zamieszkać. Podoba im się klimat i miejsce, no i pewnie atrakcyjne ceny mieszkać. Pozwoliłem niektórym kupować je za bezcen, głównie po to, by cywile znowu przyszli do Hidari. Gospodarka musi się jakość rozkręcić. - powiedziałem. - Jeśli chodzi o mnie, to mam ucznia. Jest mały, ma mniej niż dziesięć lat i już aktywowanego Sharingana. Tsuyo jest wyjątkowo zdolny, dobrze, że wyłapałem go w tak trudnych czasach.

     Poczułem mrowienie w ręce. Przyłożyłem do niej palce prawej dłoni. Zauważyłem jakiegoś Wyrzutka. Chwila, Yoshi. Przesyłanie informacji działało bez zarzutu. Yocharu, jak dobrze, że ze mną jesteś. Pewnie nawet widział co się teraz ze mną dzieje, dlatego nie musiałem mu tego tłumaczyć.
     Przybył do nas zastępca Shinsaku, albo po prostu wysoko postawiony Wyrzutek. Yoshi, może o nim słyszałeś. Chce rozmawiać o Shinsaku, bo zaginął. Chodźmy, jesteśmy niedaleko.

[Z tematu: Hidari]

Offline

 

#378 2019-11-07 16:59:13

Sainō

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2019-10-22
Posty: 19
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek Organizacji/Ninja
Płeć: Kobieta
Wiek: 16

Re: Tereny Yu no Kuni


   Czas w akademii przeleciał bardzo szybko. Zanim się obejrzałam, zakończyłam pozytywnie wszystkie etapy szkolenia na ninja i mogłam wyruszyć w świat, reprezentując swój nowy zawód. Uścisnęłam dłoń Senseiowi, nie mogąc doczekać się przygód jakie mnie czekają po opuszczeniu murów placówki szkoleniowej. Teraz pozostało już tylko obrać cel podróży i... no i właśnie tu był problem. Całe swoje życie spędziłam na wyspie księżycowej, edukując się jak zarządzać zasobami ludzkimi oraz towarem zamieszczonym w magazynie. Na temat innych krajów wiedziałam jedynie, gdzie i jakie surowce można pozyskać. Najgorszą rzeczą był fakt, że nie przykładałam się do nich zbyt szczególnie i zebrałam jedynie skrawki tego co chciano mi wpoić. Tak więc w teorii wiedziałam gdzie na mapie znajdują się take państwa ale w praktyce to bez mapy jestem kompletnie udupiona. Oczywiście w całej swojej wspaniałości, zgniotłam ją tuż przed "teleportacją" do akademii tak więc w tej chwili mogłam jedynie podpytać ludzi w akademii o jakąś małą poradę. Zanim zdążyłam poczynić kroki, na karku poczułam dziwnie znajome ukłucie. Obraz rozmazał się a ja odpływałam w objęciach Morfeusza.
  Słońce grzało mnie prosto w twarz, gdy powieki uniosły się jedynie na pół sekundy by schować się przed promieniami ognistej kuli zawieszonej wysoko nad głową. Siedziałam oparta o drzewo, po środku niczego a ktoś kto postanowił mnie tu przenieść, miał chyba humor na żarty skoro nie mógł mnie posadzić po zacienionej stronie. Powoli uniosłam się z ziemi, rozciągając zaśniedziałe kości dopóki nie wydadzą charakterystycznego pstryknięcia. Przetoczyłam wzrok po całej okolicy w poszukiwaniu wyjątkowo rzucającego się w oczy miejsca, co by naprowadzić samą siebie na lokację, w której jestem. Żarówka nad głową się nie zapaliła. Zamruczałam nerwowo pod nosem, przeklinając obsługę akademii za "transport" w "znajome" miejsce, wymachując zaciśniętą pięścią gdzieś w powietrze. Złapała mnie żenada gdy zdałam sobie sprawę, że ktoś może właśnie na mnie patrzeć i wziąć mnie za wariatkę a nie tak planowałam rozpocząć swoją karierę ninja. Westchnęłam. Ważne, że póki co nie natknęłam się na ludzi moich rodziców, którzy zapewne będą mnie szukać dniami i nocami. Zresztą przecież takiego życia chciałam. Trafiać w nowe miejsca, odkrywać nieznane, dokonywać nieosiągalnego. Być może nie zostałam tutaj wrzucona bez powodu.


https://i.imgur.com/JyMoDIu.jpg

Offline

 

#379 2019-11-10 12:18:09

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Tereny Yu no Kuni

Młoda kunoichi w końcu mogła poczuć się wolna. Nie miała nad sobą kompletnie nikogo, mogła robić co jej się żywnie podoba i w zależności od jej decyzji będzie żyć bądź umrze zapomniana nie wiadomo gdzie i dlaczego. Mimo, iż poczucie własnej wolności i samodzielności w młodym wieku może być piękne, właśnie w tym momencie spadła na nią ogromna odpowiedzialność którą musiała dźwigać na swych barkach. Wszystko co postanowi, będzie miało swoje konsekwencje - w niedalekiej bądź nieco oddalonej przyszłości. Taki żywot ninja, im szybciej to zrozumie tym lepiej dla niej.

Ciepło muskało delikatne ciało dziewczyny, a pot powoli wydobywał się z jej ciała. Miała szczęście że się wybudziła zanim doszło do odwodnienia z powodu pogody. Rozejrzawszy się dookoła dziewczyna mogła ujrzeć tak naprawdę jedno wielkie nic. Znajdowała się po środku niczego: polana, krzewy i drzewa... To jedyne co mogła zobaczyć Saino. Mimo to jednak coś się zaczęło dziać. W krzakach usłyszeć można było delikatny szelest i przypadkowo zgniecione gałęzie. Czyżby zaczęła się przygoda dla dziewczyny z Kraju Księżyca? A może była tylko zmęczona i jej się to wydaje? Cóż, kto wie, kto wie...




[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Offline

 

#380 2019-11-10 13:07:35

Sainō

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2019-10-22
Posty: 19
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek Organizacji/Ninja
Płeć: Kobieta
Wiek: 16

Re: Tereny Yu no Kuni


   Rozglądałam się dookoła, wciąż obserwując faunę i florę dookoła mnie. Żywej duszy w zasięgu wzroku. To dobrze, nikt nie widział jak wymachuje ręką w powietrzu, narażając się na pierwszą i niepozytywną opinie w stosunku do nowej mnie. Skoro jestem teraz ninja to jak właściwie mam się zachowywać? Z jednej strony, zawsze mówiono że są to zabójcy atakujący z mroku za pomocą shurikenów albo innych metalowych cudów. Sama zaś widziałam jak spod pałacu, większość z nich wykonywała jakieś kosmiczne cuda, przywołując majestatyczne bestie i odlatując na nich. Może zawód ten ewoluował albo w zależności od poziomu zdolności, można już wychodzić na światło dzienne by pokazać światu swą potęgę. Póki co, moja potęga ograniczała się do podstawowych technik z akademii i zdolności fizycznych, więc jedyną opcją żeby nie zginąć od razu to atak z ciemności. Wszystko fajnie i cudownie tylko, że zanim zabiorę się za polowanie na złoczyńców, muszę najpierw znaleźć jakieś miasto a póki co widzę tylko drzewa i krzaki.
   Westchnęłam cicho, rozmyślając który obrać kierunek gdy nagle do uszu dobiegł szelest i definitywnie dźwięk pękającej i wysuszonej gałęzi. Przybrałam pozycję karatę, wykrzykując - Haiii jjja! - . Mam nadzieję, że znów tego nie widział bo już po samym ułożeniu swego ciała, czułam że coś zdecydowanie nie gra. Chcą zaskoczyć "cosia" w krzakach, sięgnęłam po shuriken, rzucając prosto w cel, ponownie wydając okrzyk bojowy - Ike!- . Był tylko jeden stanowczy problem. Nie miałam okazji zakupić ani jednego więc moja dłoń puściła powietrze w... powietrze. - Boże, jaka ja jestem żenująca - wymruczałam tak cicho aby tylko moje uszy mogły to wyłapać. Mówienie czegoś na głos zawsze sprawiało, że coś stawało się bardziej realne tak więc tylko w ten sposób, mogłam nauczyć się aby nigdy więcej nie wykonywać tak głupich zachowań.
   Ostatecznie, jeżeli to coś nie zostało spłoszone moimi krzykami, postanowiłam zachować się bardziej jak ninja. Wykonałam prostą sekwencję gestów, tworząc jednego klona, którego zadaniem było wbiec w krzaki i zobaczyć co tam się znajduje. Sama zaś korzystając z nabytej kontroli nad chakrą, zmieszałam ją z nogami dzięki czemu, według nauczyciela, mogłam wyżej i dalej skakać.  Planowałam wyskoczyć nad klonem i wylądować po drugiej stronie krzaków, najpierw narażając moje lustrzane odbicie na potencjalnego wroga a dopiero potem siebie samą. Nie przewidziałam jednak, że nogi wystrzelą mnie na cztery metry w górę. Zaczęłam majtać rękoma, chcąc złapać równowagę w powietrzu, tak jakby to w ogóle było możliwe. Doznałam olśnienia, wprowadzając się w ruch wirowy, dzięki czemu łatwiej było wykalkulować lądowanie. Chciałbym żeby było to miękkie i gładkie ale stopa nie ułożyła się tak jak powinna, ślizgając się na trawie od nadanego wcześniej pędu. Zaliczałam spektakularną glebę, szybko wstając z nóg i wbiegając bez namysłu w krzaki, z których dobiegał drzwi, zdyszana co najmniej jak po przebiegnięciu maratonu.

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Sainō (2019-11-10 13:34:43)


https://i.imgur.com/JyMoDIu.jpg

Offline

 

#381 2019-11-21 13:41:14

Straznik 3

Strażnicy

Zarejestrowany: 2011-02-14
Posty: 1332

Re: Tereny Yu no Kuni

#2



Dziewczyna miała już jakiś plan w głowie którą realizacją chciała zając się w niedalekiej przyszłości. Świat ninja mimo to dał jej nieco do myślenia, dzięki czemu przeszła od razu do postawy defensywnej. Czy słusznie? To się okaże za moment. Tworząc prostą technikę zaniepokojona wysłała klona w krzaki by ten mógł sprawdzić co tam się dzieje. Nie czekając na nic, następnie zaczęła tworzyć powietrzne piruety zachodząc krzaki "od tyłu". Wszystko by wyszło w porządku i nawet efektownie gdyby nie mały upadek dziewczyny na końcu. Gdy się ogarnęła i znów stała na równych nogach nie mogła nigdzie zauważyć swojego klona. Najwyraźniej natknął się na coś co ów klona zniszczyło. Mimo to usłyszeć mogła cichy chichot w krzakach, ledwo słyszalny ale jednak. Najwyraźniej Saino miała dobre przeczucia, jednakże jeśli chce wykurzyć z krzaków nieznajomego musi się bardziej postarać.

Offline

 

#382 2019-11-25 11:54:01

Sainō

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2019-10-22
Posty: 19
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek Organizacji/Ninja
Płeć: Kobieta
Wiek: 16

Re: Tereny Yu no Kuni


   Wyczyny i akrobacje w moim wykonaniu, nie były razem widowiskowe a spektakularnie żenujące. Najwidoczniej trafiłam w gust pana śmieszka z krzaków, słysząc jak cicho chichra się z mojego upadku. Niedoczekanie, że odpuszczę mu taką zniewagę. Był jednak mały problem. Nie miałam kompletnie pojęcia jak tego dokonać. Rozważałam kilka opcji ale w gruncie rzeczy, żadna nie brzmiała ani logicznie ani tym bardziej dobrze. Musiałam pójść w innym kierunku. Nastraszę go i wykorzystam swoją klęskę w zwycięstwo!
       - Ha! Słyszałam Twój śmiech! Zrobiłam ten śmieszny upadek aby Cię dokładnie zlokalizować! Lepiej wyjdź i się poddaj bo inaczej będę zmuszona użyć na Tobie mojej śmiercionośnej techniki!
   Po takich słowach, nikt zdrowy na umyśle nie siedziałbym w krzakach, czekając na śmierć a przynajmniej ja tak uważałam. Gorzej jeżeli ten ktoś jest chory na umyśle, wtedy to ja mam przesrane. Zaczęłam wyobrażać sobie jak po moim apelu z zarośli wyczłapuje dwu metrowy kolos, który przypadkowym machnięciem dłoni, zabija mnie jak podrzędną muchę. Czy ja na pewno dobrze zrobiłem? Dopiero co skończyłam akademię a już mam umierać? Nie tak to sobie wyobrażałam ale muszę być teraz silna! Chyba...


https://i.imgur.com/JyMoDIu.jpg

Offline

 

#383 2020-02-21 00:55:10

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Yu no Kuni

Misja tradycjna prostra dla Saino #3
"Zmylić trop"


Nota redakcyjna
[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Śmiech ucichł, jak nożem ucięty a świat owładnęła, jakaś cisza nieludzka. Przez czas, jakiś wszystko zdało się nieporuszone. Wiatr  dziwnym zrządzeniem, zaprzestał swego erozyjnego działania. Patrząc na skąpane w skwarze otoczenie, zdawało się, jakby jedynym obiektem żywym — choć złudnie — było powietrze poddane staremu dobremu prawu konwekcji. Reszta poddana prawu nieważkości dziwnej czekała nie poruszywszy się o cal nawet.
    Wreszcie po pełnej nieskończonego napięcia chwili wreszcie rozległ się szelest, tak delikatny, jak jakby ktoś starał się przekraść, do jakiegoś pokoju nie zwróciwszy na siebie uwagi. Ludzie światli i obyci, w rzemiośle krwawym pewnie wnioskowaliby, że jest, to próba jakiejś akcji szachrajskiej. Niemniej tym razem ich przypuszczenia okazałby się niezbyt celne, bo dźwięk za chwilę się powtórzył i wyłonił się z zarośli czarnowłosy młodzieniec.
    Trudno było orzec, czy to właśnie groźby nieubłagane, go wybawiły z kryjówki. Chłopak, równolatek na oko, zdawał się nosić ślady ciężkich doświadczeń, które odbiły się licznymi otarciami i dość groźnie wyglądającą raną na boku. Ręce wyglądające dość solidnie uniósł do góry w geście uniwersalnym, co bezwartościowym, bo chyba każdy słyszał, jakaś trawestację historii, o człowieku, który umarł, bo podniósł ręce w nieodpowiednim momencie.
    Osobnik ten, chowany najwyraźniej pod kamieniem historii takowych, albo nie słyszał, albo nie potrafił z nich żadnej życiowej mądrości zaczerpnąć. Przyglądał się jedynie swojej niedoszłej jeszcze oprawczyni wzrokiem badawczo, zaszczutym, jakby zwierzę zagonione w sam róg. Rozejrzał się tu i ówdzie, jakby w ciszy, która znowu nastała poszukiwał czegoś, wreszcie zamarł po raz kolejny w bezruchu.
  — Nie chcę walczyć — powiedział spokojnym nadal nie opuszczając rąk. Zresztą nawet jeśli miałby, to uczynić broni przy sobie żadnej widocznej nie posiadał. Szaty obdarte, na ciało naciągnięte nie zdawały się zdatne do ukrywania broni, jakiejś morderczej. Postawa, więc jegomościa do zaistniałego problemu była raczej zrozumiała. Przynajmniej na pierwszy rzut oka w walce z powiedzmy wyszkolonym ninja najprawdopodobniej nie miał.
  — Nie mam zamiaru Cię skrzywdzić, także nie po co używać technik, jakichkolwiek. Porozmawiajmy to wszystko. — Z słowami tymi opuścił już ręce na wysokość barku, nadal jednak otwarte skierowanie ku Saino. Wszystko wskazywało na to, że szykuje się urokliwa pogawędka w świetle słoneczka, bo przecież, gdy się nie posiada argumentu siły, pozostaje siła argumentu.

Offline

 

#384 2020-02-25 09:59:48

Sainō

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2019-10-22
Posty: 19
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek Organizacji/Ninja
Płeć: Kobieta
Wiek: 16

Re: Tereny Yu no Kuni


   Zamarłam słysząc jak śmiech przestaje wydobywać się z zarośli. Cisza, która nastąpiła chwile później połączona z moim wyczekiwaniem na reakcję śmieszka zdawała się przeciągać wieczność jakby czas nabijał się ze mnie, próbując wydobyć tyle stresu ile tylko jest to możliwe. Pierwsza kropla potu spłynęła po twarzy a oczy pełne skupienia, wpatrywały się w krzak, który w moim mniemaniu wydobywał wcześniej dźwięk, choć wcale pewności nie miałam, że to ten właściwy. Przełknęłam ślinę, czując jak pierwszy włos na łepetynie zaczyna siwieć od napięcia. - No wyłaź, wyłaź... - Powtarzałam bezdźwięcznie w głowie, nie mogąc wypowiedzieć słowa od szczękościsku. Wtem coś się poruszyło. Odruchowo położyłam dłoń na ustach, ukrywając w ten sposób pisk, który prawie się z nich wydobył. Czym prędzej zabrałam rękę, przecież gdyby to ktoś zobaczył to pomyślałby, że jestem niepoważna i co gorsza - niegroźna. Szybki wdech, skupienie i pełna gotowość do walki. Jestem teraz ninja i muszę być gotowa na wszystko co mnie spotka. Wytężyłam wzrok, słuch i wszystkie zmysły tylko po to by ujrzeć wychodzącego z krzaków człowieka z rękoma uniesionymi ku górze.

https://media1.tenor.com/images/10887d4224ef2da0426693db81f1e55b/tenor.gif?itemid=14813704


   Że co? To naprawdę zadziało? Oczywiście przez pierwsze sekundy nie przetrawiłem faktu, że człek, który się ujawnił jest prawdopodobnie moim rówieśnikiem a jego odzienie to obraz nędzy i rozpaczy. Po zaskoczeniu przyszła ekscytacja triumfem. Zastraszenie wyszło perfekcyjnie a moja charyzma musi być na wybitnie wysokim poziomie. Chełpiąc się przewagą psychologiczną, uniosłam brodę ku niebu, zaplątując ręce w koszyk.
   - Ha! Podjąłeś słuszną decyzje. - Informacja z oczu do mózgu, wędrując wybitnie długim przewodem myślowym, w końcu dotarła na miejsce, uświadamiając jak żałosnym zachowaniem wykazuje się przed kimś na podobieństwo żebraka. Zrobiło mi się najzwyczajniej głupio. Ręce opadły wzdłuż tułowia a pewność siebie zastąpiło współczucie oraz rumieńcie delikatnego wstydu.
   - Dobra, porozmawiajmy. Zacznijmy może od tego, dlaczego chowasz się w krzakach?


https://i.imgur.com/JyMoDIu.jpg

Offline

 

#385 2020-03-05 10:09:24

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Yu no Kuni

Misja tradycjna prostra dla Saino #4
"Zmylić trop"

Rówieśnik przez chwilę spojrzeniem nieufnym obserwował Saino. Sprężył się, jak zwierzę dzikie gotowe w każdej chwili do salwowania się ucieczką, na z góry upatrzone pozycje — oczywiście, jeśli takie pozycje obrane miał. Niemniej widząc lwią postawę młodej wojowniczki, uśmiechnął się lekko, nie opuszczając rąk. Być może dlatego, że on też osiągnął właśnie, to co sobie zamierzył.
  — Też tak uważam — skomentował głosem ciepłym, przeświadczony o słuszności decyzji własnej. — Zakładam, że jeśli byś chciała, już bym nie żył… Nie tak dawno już otarłem się o śmierć, to wystarczy.
    Na pytanie, czemu to właśnie krzaczory wybrał sobie na posterunek obserwacyjny, rozejrzał się nerwowo wokoło przestraszony, jak ten paranoik, co się natknął na człowieka w czarnym płaszczu wychodzącego zza rogu. Omiótł wzrokiem czujnym cały teren niczym zwierzę ścigane, poszukujące najlepszej drogi ucieczki. Dopiero upewniwszy się, że nikt prócz osoby stojącej naprzeciw niego nie czyha na jego życie, rozluźnił się nieco.
  — Nazywam się Uruzu Ichirin, tak z tych Ichirinów. — Powiedział, kłaniając się delikatnie. — Ojciec mój, jak pewnie wiesz, jest panem tych włości. Przebywałem właśnie we włościach mego wuja, by od niego pobierać nauki, gdym został zaskoczony jego zdradą. Od jakiegoś czasu uciekam i kryję się przed oprawcami wysłanymi za mną. — Na wspomnienie o swoich katach niedoszłych zdać się mogło, że chłopak zbladł śmiertelnie, jakby ktoś właśnie mu wraził kunaj między żebra. — Wpierw myślałem Pani, że jesteś jedną z nich, dlatego się przestraszyłem. Teraz uświadomiłem sobie właśnie, że możesz być dla mnie darem z niebios.
    Przy słowach tych uśmiechnął się już teraz całkiem przyjaźnie, jednak rąk nie opuścił nadal. W ogóle nie wydawało się, by miał wykonywać, jakieś gesty podejrzane, które świadczyłby o tym, że zamierza przedsięwziąć, jakieś działania niebezpieczne.
  — Ojciec mój jest nie tylko sprawiedliwym władcą, ale i człowiekiem interesu. Wiedziony światłem jego mądrości, chciałbym Pannie takowy zaproponować. Ponieważ jak widzę, umiesz walczyć, pomóż mi, bezpiecznie przedostać się do ziemi, gdzie są wierni mi poddani, a rodziciel mój sowicie Cię nagrodzi. Kto wie, może nawet znajdzie dla Ciebie miejsce, na swoim dworze. Ja też nigdy nie zapomnę Ci dobra, które wyświadczyłaś. Może niebezinteresownego, ale zawsze dobra.
    Gdyby się mnie ktoś pytał o zadanie, powiedziałbym, że sprawa nie była poślednia. Uratowanie syna możnowładcy faktycznie niczym drzewko, mogło zaowocować nagrodą słodką. Pytaniem jednak było, w jakiej sile został wysłany oddział pościgowy. Nie mniej dla prawdziwego shinobi oszukanie kilku pachołów ze straży przybocznej nie powinno stanowić problemu, prawda?

Offline

 

#386 2020-08-28 13:58:18

Sainō

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2019-10-22
Posty: 19
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek Organizacji/Ninja
Płeć: Kobieta
Wiek: 16

Re: Tereny Yu no Kuni


       Szczerze? Zrobiło mi się przykro, gdy chłopak uświadczył mnie w przekonaniu, że sytuacją jaką mu zgotowałam to nie nowość. Biedak pewnie był kilka sekund od wyzionięcia ducha ze stresu a ja jak ten potwór, chełpiłam się z jego strachu. Niemniej przeszło mnie uczucie delikatnej dumy, iż docenił moje starania i pogróżki. Ahh, tyle emocji w jednym momencie i do tego tak bardzo zbieżne ze sobą. Czy tak właśnie wygląda życie prawdziwego ninja? Co jeśli będę musiała zabić kogoś, kto błagać będzie mnie o litość bo wszakże nic złego nie zrobił ale przeszkadzać będzie zleceniodawcy? Będę miała wybór? Przyglądałam się rozmówcy, powstrzymując łzę, która chciała spłynąć po policzku na znak użalenia nad jego losem.
        Gdy ten zaczął się nerwowo rozglądać, "zaraziłam" jak po ziewnięciu, sama trzepiąc głową to w lewo to w prawo, próbując dostrzec to czego chłopak szuka. Chyba robiłam to ciut dłużej niż on bo ze zwiadu wyrwał mnie jego głos. Jegomość się przedstawił, budząc z tyłu głowy pewien trybik, który wszedł właśnie na wysokie obroty. - Ichirin, Ichirin, Ichirin... - Powtarzałam w głowie nazwisko, brzmiące nadzwyczaj znajomo, jakby szukając do czego go dopasować. Żarówka zabłysła dopiero gdy wspomniał, że ojciec jego człowiekiem interesu. Tak! Widziałam to nazwisko wielokrotnie w dokumentach ojca, którymi oczywiście kazali mi się zajmować jak prostej sekretarce bym oswoiła się z tym "niezwykle ciekawym" światem. Przekręciłam oczyma na samą myśl o biznesie rodziców, choć mam nadzieję, że chłopak nie odebrał tego gestu jako doń skierowanego.
       - Miło mi. Aaa... - I tu znów zębatki chrząknęły. Przecież jak powiem chłopakowi, że noszę nazwisko Arashi to albo on albo jego staruszek, skojarzą kim jestem i cały mój misterny plan w pizdu. Rodzice namierzą mnie szybciej niż wypowiedzenie sentencji "Klient jest najważniejszy." Aby przygoda trwała w najlepsze a moje zdolności wskoczyły na poziom odpowiedni by rozprawić się z popychadłami staruszków, trzeba kręcić konspirę .- ...aaa ja jestem po prostu Saino. Wybacz, nie kojarzę twego rodu ale podróżuję przez świat w poszukiwaniu godnych zleceń i te tereny odwiedzam pierwszy raz w życiu. - Chociaż coś było prawdą. Cóż, właśnie załapałam się na swoje pierwsze zlecenie. Choć udawałam po prostu zainteresowaną, wewnątrz mnie szczęście wręcz eksplodowało.

https://i.imgur.com/oqdWUAN.png?1




       W tej chwili nie miało dla mnie żadnego znaczenia jaki poziom posiadali ludzie śledzący Uruzu. Byłam zaślepiona euforią tak bardzo, że gdyby było to możliwe, dostałabym skrzydeł i pół metrowych bicepsów. Właściwie to czułam się tak jakby to się wydarzyło.
       - Dobrze Uruzu, myślę że będę w stanie Ci pomóc. Powiedz mi tylko, w którą stronę musimy się udać a resztę pozostaw już mnie.


https://i.imgur.com/JyMoDIu.jpg

Offline

 

#387 2020-09-03 18:51:24

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Yu no Kuni

Misja tradycjna prostra dla Saino #5
"Zmylić trop"

    Na twarzy wpierw przestraszonej zaraz pojawiło się bezbrzeżne ukontentowanie. Być może człowiek ten młody przywykły do egzystowanie w klatce złotej nie tylko nie musiał się uginać pod jarzmem zarobkowej pracy. Najwidoczniej zaznawszy po raz pierwszy troski o własne życie, odczuł przemożną ulgę, gdy mógł zrzucić ten ciężar na barki kogoś innego.
    Oto za kilka Ryo więcej Saino miała się przejmować, by jej żywa inwestycja dotarła do błogich krain w jednym kawałku. Można by sądzić, że w sytuacji tak napiętej niebo zaciągnie się ciemnymi chmurami osnuwając ląd całunem szarości i deszcz lodowaty będzie smagał ziemie swymi strumieniami potęgując nastrój grozy. Nic takiego jednak się nie stało, żadna zmiana magiczna nie zaszła w powietrzu, a słońce świeciło nadal, jak świeciło ciepłym blaskiem, jak pięć minut temu.
  — Wybornie — orzekł młodzieniec ze znacznie już większą swadą. — Zatem dziękuję Ci za łaskawą pomoc i gwarantuję Ci, że jeśli dotrę na miejsce żywy nagroda Cię nie ominie.  — Po tym solennym zapewnieniu, które przecież było kamieniem węgielnym tej przypadkowej współpracy wskazał ręki ruchem las, który się rozciągał niedaleko, po czym obrócił się i począł zmierzać w jego kierunku. Widać już było wtedy wyraźnie, morderczy blask ostrza, które tkwiło przyciśnięte do pleców sznurem opasującym łachmany. Choć dość biednie wyglądający, przedmiot ten, który równie dobrze mógł służyć do prac leśnych, jak i oprawiania bliźnich, sprawiał wrażenie całkiem solidnego i zdatnego do użytku. Pozostawało pytanie, czy noszący go potrafił z niego użytek jakikolwiek zrobić.
    Wyrżnięcie kogoś w łeb przedmiotem ostrym nie należy do czynności skomplikowanych, jest z pewnością operacją mniej złożoną niż planowanie ucieczki. Tutaj widać, że przechadzka leśna zaproponowana przez nieznajomego była myślą całkiem konkretną. Ucieczka w lesie choć trudna — o ile ścigany zachowuje pewną dozę rozwagi — jest dla ścigającego piekłem w szczególności po zmroku. Prócz tego, że uwaga jego jest uciskana przez główny cel, jakim jest dopadnięcie ściganego, musi one jeszcze uważać, na rozliczne przeszkody, które mniej lub bardziej dosłownie rzecz ujmując wyrastają przed nim. Ziemia zaś jest pełna korzeni, które tylko czyhają na nierozważny krok.
  — Myślisz, że damy radę bez szwanku przedostać się przez las? Gdy już go przejdziemy powinniśmy być względnie bezpieczni.  — Odezwał się po chwili, gdy już niższe zarośla ustępowały pola tym coraz wyższym. W pytaniu tym być może brzmiała delikatna obawa, ale chyba posiadanie własnej eskorty, dodało Ichironowi trochę pewności, że ten dzień nie będzie jego ostatnim. Najwidoczniej jednak nim przekonanie to zdążyło w nim narosnąć dźwięk zmącił taflę spokoju. Był on niewyraźny i odległy, ale brzmiał do złudzenia podobnie, jak wzajemne okrzykiwanie się.

Offline

 

#388 2021-05-06 14:03:05

Sainō

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2019-10-22
Posty: 19
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek Organizacji/Ninja
Płeć: Kobieta
Wiek: 16

Re: Tereny Yu no Kuni


       A więc otrzymałam swoje pierwsze zlecenie jako pełnoprawny ninja! Cóż, nie spodziewałam się, że będzie to misja, w której będę musiała wybić tuzin zbirów, szarżujących na mnie w pełnych zbrojach i mieczach długich jak drzewa, jednakże delikatnie liczyłam na jakąś akcję, która pozwoli mi się sprawdzić po opuszczeniu akademii. Tak po prawdzie druga półkula mózgowa radowała się na łatwy zarobek no bo to trzeba jedynie przez las przejść w towarzystwie młodego człowieka i uważać na kleszcze. Jedyna wartość wpajaną przez rodziców od małego i która zakorzeniła się w moim jestestwie to krótka sentencja brzmiąca mniej więcej tak: "Nigdy nie gardź pieniędzmi, nieważne jak dużo będziesz ich posiadać". Po prawdzie to jestem obecnie biedna jak mysz świątynna, więc każdy grosz zapełniający moją sakiewkę da mi możliwość rozwinięcia swego podręcznego arsenału bym mogła w nieskończoność rzucać shurikenami, zasypując nimi całe wioski. Taak, przez chwilę się rozmarzyłam, zawieszając nieświadomie wzrok na najbliższym drzewie. Budząc się z amoku, spojrzałam na Uruzu, mając nadzieję że nie wprawiłam go tym w zakłopotanie.
        - Yyy... Spokojnie, jedynie koncentrowałam się na otoczeniu. - Kłamca, kłamca, kłamca.
       Modliłam się by to łyknął ale chyba niespecjalnie przejął się moją zawiechą. Poszybował dłonią w stronę lasu, prawie natychmiast ruszając w jego stronę. Błysk jego ostrza, nawet niespecjalnie mnie zdziwił. Jeżeli członkowie jego rodziny, faktycznie są przedsiębiorcami to prawdopodobnie zażyczył sobie ten nóż gdy przybył do nich jakiś kupiec. Sama miałam przez chwilę podobny, choć służył mi raczej do strugania prostych figurek w drewnie i do rzucenia w drzewa, gdy nie miało się co robić. Może to zwykły prezent od rodziców, martwiących się by syn nie chodził bezbronny po lesie. W każdym razie tak jak samo posiadanie noża nie było dla mnie niczym dziwnym tak już powód, dla którego musi go nosić był zastanawiający. Czyżby jednak w tym lesie czyhało niebezpieczeństwo? Wielki dzik albo pająk wielkości dłoni! Kilka kropel potu, spłynęło mi po policzku na samą myśl o tym co znajdziemy w tym zalesieniu. Przestało mi się to podobać. Ten pomysł jest ble! Niestety innej drogi nie było a ja musiałam świecić odwagą by Uruzu nie popuścił. Przyspieszyłam więc kroku by zrównać się z nim.
       - Jasne, że tak! Przecież las to tylko trochę drzew, krzaków i parę zwierzaków. - Powiedziała wielka znawczyni, spędzająca większość życia w miastach lub dużych wioskach. Tak po prawdzie to wiedziałam gdzie iść, tylko i wyłącznie dlatego, że widzi gdzie kroki stawia jej biznes partner. Im głębiej w las tym coraz gorzej było z orientacją w terenie. Przecież te wszystkie drzewa wyglądają identycznie! A więc jeśli chłopakowi się coś stanie, umrę z głodu, kołując przez resztę krótkiego życia wśród drzew aż stanę się jednością z korzeniami i grzybami. Coraz bardziej zmartwiona, przywoływałam w głowie ten krótki dialog co się przed chwilą odbył. - Jasne to tylko parę drzew i krzaków... - Wypowiadałam sobie w głowie w sposób ironicznie przerysowany. Nagle coś zaskoczyło.
       - Czemu po wyjściu z lasu mamy być tylko "względnie" bezpieczni?
      Zapytałam bardzo spokojnie, choć cudem głos nie zadrżał. Zanim jednak odpowiedź dostałam, do uszu mych dotarł jakby wrzask? Czyżby faktycznie w tym lesie mieszkały jakieś przeklęte zwierzęta co potrafią mówić jak człowiek?! Zaserwowałam sobie mentalnego plaskacza w twarz. Odrzuciłam niedorzeczne myśli, spinając pośladki i położyłam dłoń na barku chłopaka, naciskając nieznacznie by ten przykucnął co sama zresztą też zrobiłam.
       - Głowa nisko. - Wyszeptałam, stawiają powolne kroki w stronę najbliższego mi drzewa. Nie bardzo wiedziałam skąd okrzyk pochodzi. Pierdzielone leśne echo, nie pozwalało mi dokładnie zlokalizować strony, z której dźwięk dochodzi. Wtedy zdałam sobie sprawę, że pełne skupienie to klucz do jego wyłapania. Przymknęłam oczy, składając dłonie jak do modlitwy, cicho mrucząc pod nosem. Czułam jak energia natury przepływa przez moje ciało, jak mózg wchodzi na wyższe obroty a zmysły się wyostrzają. Tak właściwie to mi się tylko zdawało bo nadal nie miałam pojęcia dokąd dokładnie iść. No ale stało się a Uruzu już widział jak układam się w stosownej pozycji, zapewne wyobrażając sobie, że stosuję jakąś niesamowitą technikę. I co teraz? Przecież mu nie powiem, że to nic nie dało. Nagle bez zastanowienia uniosłam dłoń, wskazując palcem stronę, w którą musimy się udać, sugerując się jedynie instynktem i tym, że miałam wrażenie, że tam jest jakoś głośniej. Jak rasowy ninja, próbowałam doskakiwać od drzewa do drzewa, machając ręką do towarzysza, by ten do mnie podszedł gdy uznałam, że jest bezpiecznie.


https://i.imgur.com/JyMoDIu.jpg

Offline

 

#389 2021-05-12 21:17:38

Straznik 11

Strażnicy

8260416
Zarejestrowany: 2016-10-09
Posty: 32
Multikonta: Mikuni

Re: Tereny Yu no Kuni

Misja tradycjna prostra dla Saino #6
"Zmylić trop"

    Istotnie właściwości akustyczne lasu ni jak nie pomagały w precyzjnym zlokalizowaniu miejsca, z którego owe hałasy dochodziły. Być może był, to jeden z tych wielu powodów, dla których ludzie poszedłszy do lasu porą wieczorową już nigdy z niego nie wracali. Być może i w tym przypadku istniało takie ryzyko.
    Pozostawało liczyć na to, że cudowny zbieg kobiecej i ninjdżowej intuicji będzie tym razem gwarantem przetrwania. Można było liczyć, na to niebezpodstawnie, bo faktycznie z miejsca, z którego jak Saino wyrokowała miały dochodzić, jakieś hałasy głośniejsze faktycznie dochodziły. Jedną rzecz mogła jednak po tej krótkiej analizie percepcyjnej wziąć za pewnik. Głosy dudniące właśnie w lecie nie były głosem jednego egzemplarza.
    Głosami tymi główny ścigany zdawał się o wiele bardziej zaniepokojony. Znać, to było po spojrzeniach nerwowych, które rzucał, tu, tam i w miejsce, w które Saino wskazała. Przełknął głośno ślinę być może wyobrażając sobie już, jak go kancerują psy uzurpatora.
  — No względnie… — odpowiedział szeptem naglącym. — Bo to człowiek wie, co go może czekać za rogiem? Przed chwilą też mi się wydawało, że jesteśmy względnie bezpieczni. — Polecenia zaś usłuchał bezdyskusyjnie, mają widać wzgląd na własne zdrowie i życie pochylił się błyskawicznie, czyniąc to z gracją właściwą raczej dobrze wyszkolonemu żołnierzowi, niż paniątku chowanemu w złotej klatce. Niemniej być może, ktokolwiek tego młodzieńca wychowywał, był z tego rodzaju, który uważał rozwój fizyczny za rzecz niezbędną dla młodego człowieka, toteż ciągali swoje latorośle po chaszczach wszelakich, krzycząc surowym tonem padnij, postań i wyobrażając sobie, jaki to sukces odniesie on w armii, po takiej poniewierce.
    Jednakowoż w obecnej sytuacji wszelakie rozważania na temat słuszności poszczególnych modelów wychowawczych zdawały się kwestią co najwyżej trzeciorzędną. Podróż szła sprawnie, bo i eskortowany nie upierał się za bardzo, nie wierzgał i nie wykonywał żadnych podejrzanych ruchów. Ot na sygnał dany przesuwał się na następną pozycję kryjąc swe ciało za drzewem i tylko, co jakiś czas oglądał się nerwowo w tył, jakby w oczekiwaniu, że wreszcie kogoś tam zobaczy.
    Widać jednak nikogo nie było, tylko głosy zdały się chyba coraz mniej słyszalne w miarę, jak się oddalali w obranym przez siebie kierunku. Jak na razie zapowiadało się, że to faktycznie będzie spacerek po lasku, tylko taki trochę bardziej wysiłkowy. Eskortowany już nawet czuł się nie tyle eskortowany, co ocalony, jednak uczucie, to bardzo szybko go opuściło. Prócz głosów zadało się słyszeć teraz dźwięk nowy, który nic dobrego nie mógł oznaczać. Było dość wyraźne i głośne ujadanie psów, które niepokojem rozchodziło się po uszach i spływało zimnym dreszczem w dół kręgosłupa.

Offline

 

#390 2021-07-07 15:25:51

Sainō

Wyrzutek

Zarejestrowany: 2019-10-22
Posty: 19
Klan/Organizacja: Wyrzutki
Ranga: Członek Organizacji/Ninja
Płeć: Kobieta
Wiek: 16

Re: Tereny Yu no Kuni


       A więc kobieca intuicja to coś więcej niżeli mrzonki. Z ogromną dumą wpatrywałam się w stronę wskazywaną przez mą dłoń, skupiając zmysły na tyle ile człowiek może bez tych nindżowych mocy, o których tyle się mówi, upewniając się że racja jest znów po mojej stronie. Czyżbym była geniuszem? A bycie ninja wcale nie jest takie trudne jak mogłam się spodziewać? Nadstawiając ucho szybko zrozumiałam, że słychać głos nie jednego a kilku delikwentów. Już nabrałam powietrza w usta by wypalić niczym profesjonalistka ilu osobników tam się znajduje na podstawie różnych głosów, kroków, szelestów.
       - Jest ich... - tu nastąpiła krótka pauza, w której chciałam rzucić losową liczbę, tylko że szybko do głowy przyszło, że nie trafiony wynik może zbić chłopaka z tropu, jeżeli przyjdzie nam skonfrontować się z nieznajomymi. - ...kilku. - No cóż, wystarczy więc iść w innym kierunku niż oni i po sprawie. Bułka z masłem! Tak po prawdzie nie rozumiałam tego powiedzonka. Może i posmarować pieczywo masłem to nie takie trudne ale w chwili obecnej, ten mleczy wyrób zdawał się być nieco ekskluzywny. To by wyjaśniało skąd je znam.
       - Nic się nie bój, dokładnie wiem skąd idą. Wystarczy być szybszym! - No genialne, no po prostu wykazałaś się błyskotliwością i prawdziwą charyzmą. Szczerze mówiąc, nawet nie zwróciłam uwagi na to z jaką gracją i bezwzględnością egzekwował moje słowa. Pewnie to mój blask i bijący respekt sprawia, że chłopak tak zgrabnie przemieszczenia się między drzewami, może nawet ciut zgrabniej ode mnie ale w życiu bym mu tego nie przyznała. Tyle, że ten problem nie jest tak naglący w przeciwieństwie do nowego odkrycia moich uszu. Przełknęłam ślinę niemal tak głośno, że rozeszła się echem po lesie. Psy gończe?! Nie tak to miało wyglądać. Jak nas znajdą to rozszarpią chłopaka i pewnie mnie też! No i cała pewność siebie poszła do lamusa. Na szczęście na jej miejsce zaczęło pojawiać się racjonalne myślenie. Zaczęłam rozglądać się nerwowo po okolicy, szukając jakiejś inspiracji, małego pomysłu jak umknąć wytresowanej zwierzynie aż oczy me zatrzymały się na chłopaku.
       - Rozbieraj się! Szybko!
      Sama byłam ubrana dość chłopięco więc nie powinno być problemu. Zrzucałam swoje ciuchy jeden za drugim, zostając jedynie w bieliźnie. Oczywiście w tym momencie zaskoczył mi tryb:
       - G-g-g-gdzie się gapisz?! Wciągaj moje ubrania! - Jeżeli i tym razem posłuchał, wskoczyłam w outift chłopaka, którego hormony już zdecydowanie zaczęły buzować bo jego testosteron miał dość intensywny zapach. - Boże pachnę jak nastolatek... - Powiedziałam w myślach, wciągając ostatni kawałek ubrania.
       - Jeżeli faktycznie Ciebie gonią to zmylimy trop. Mnie będzie łatwiej im uciec niż Tobie. Biegnij najszybszą drogą do domu, postaram się ich nieco zmylić i będę Cię szukać. Dasz se rade? - Oczywiście cała prawie się trzęsłam na myśl o kontakcie z psimi kłami ale czego się nie robi dla biednych chłopców i ich pieniędzy prawda? Gdy upewniłam się, że chłopak ruszył, sama postanowiłam pobiec w nieco inną stronę. Jeżeli założymy, że ten biegł na północ, ja wybrałam północny wschód. Nadal w miarę blisko ale na tyle daleko by odciągnąć uwagę. Jaki był plan? Biec przed siebie, ocierając się rękawami o drzewa, zostawiając zapach chłopaka a przynajmniej miałam nadzieję, że tak to zadziała i gdy usłyszę, że ogon się zbliża, wskoczyć na najbliższe drzewo i zacząć poruszać się w koronie drzew. To powinno ich zdezorientować i urwać nagle zapach.


https://i.imgur.com/JyMoDIu.jpg

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Alloggio Germania エルメロ