Ogłoszenie


#121 2017-05-16 22:59:45

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Widownia

     Oparłam dłoń o cienką listwę płachty wejściowej. Poczułam jak wzdłuż moich nóg spływają resztki płynu. Nigdy nie przyjmowałam nasienia. Pierwszy raz w kobiecym ciele odbyłam stosunek z mężczyzną. Błona dziewicza w takim przypadku to żadne wyzwanie. Jako medyk mogłam ją bez najmniejszego problemu zrekonstruować. Choć z pewnością nie było to warte zachodu. Otarłam materiałowymi chusteczkami uda. Ikkyo w tym czasie zdążył się ubrać. Ponownie nabrał tęgiego wyrazu twarzy. Mówił spokojnie, choć odbierałam to jako arogancję. Przynajmniej w łóżku jest lepszy niżeli chodzi o stosowne rozmowy.
      Oczywiście, że mamy. Widziałeś na tym świecie lepiej prosperujący szpital? - Rzuciłam lekkim odszczeknięciem. Jako pierwsi na świecie wybudowaliśmy tak dużą placówkę medyczną. Małe jest grono osób, które o tym nie wiedzą. Dlatego też potraktowałam słowa Uchiha jako uszczypnięcie. Tuż po tym poprawiłam włosy, związując je podręczną gumką. Na sam koniec nałożyłam kaptur zasłaniający większą część twarzy.
      Oczywiście, że nic. Samotnicy są tutaj po to, by chronić swojego lorda feudalnego. Zarówno organizatorzy, jak i główni goście wiedzą o tym. - Nie zamierzałam wyjawiać więcej tajemnic. Równie dobrze mogłam sprawić, że zniknie. Choć nie było najmniejszego sensu. Nawet biorąc pod uwagę fakt, iż jego oryginał nie zdążyłby dotrzeć do tej prowincji nim wydarzenie się zakończy. Gdy zobaczy finalny efekt, będzie tylko lepiej.
      Mam wrażenie, że ktoś dzisiaj umrze. - Dokończyłam tajemniczo. Cóż, biorąc pod uwagę praktycznie tysiące osób na widowni, mógł to być każdy. Nawet z przypadku.

Offline

 

#122 2017-05-17 07:58:07

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Widownia

     Odpowiedź kobiety mnie nie zaskoczyła. Szpital w Airando był jednym z największych na świecie, a i trzeba było przyznać Samotnikom, że pierwsi postawili taką placówkę. Jednak kiedy spytała mnie o lepiej prosperujący szpital, na mojej twarzy pojawił się głupkowaty uśmieszek. Pewnie wiedziała, co odpowiem.
     Chyba nie... no może ten z Ronin. - powiedziałem rozbawiony. Zastanawiałem się czy wywołam złość, czy może odrobinę rozładuję napięcie między nami. W sumie oboje wróciliśmy do poprzedniego stanu, byliśmy dla siebie wręcz obcy.
     Patrzyłem jak się ogarnia, oparłem ciało o mebel ponownie. Wyglądałem na znużonego, chociaż mój umysł wracał na wysokie obroty. Wiedziałem, że zaszło między nami coś niezwykłego, co będzie kolcem w naszej relacji. Nie mogłem już patrzeć na nią przez pryzmat liderki Nikushimi, tak samo jak ona powinna inaczej mnie postrzegać niż lidera ludu Hidari. A w zasadzie, to jak ona to postrzegała?
     Nie rób ze mnie durnia. - powiedziałem zirytowany. Oboje dobrze wiedzieliśmy, że całym tym wydarzeniem będzie kryło się coś zupełnie innego. I prawdopodobnie nie miałem mocy, aby im w tym przeszkodzić. - Zdradź mi co chcecie zrobić, przecież i tak nie stanę wam na drodze.

Offline

 

#123 2017-05-17 18:35:54

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Widownia

     Namiętny typ relacji pasował jak ulał. A zgorzkniały charakter Ikkyo niszczył chęci gaworzenia. No i te niezabawne, sarkastyczne żarciki. Miałam ochotę dopiec, choć powstrzymałam się. Kołysząc ciałem podeszłam do niego, kładąc prawą dłoń na poważnej twarzy Uchiha. Wpierw wymieniłam spojrzenie, potem zaś opuściłam wzrok ku ziemi. Wbiłam paznokcie w twarde kości policzkowe.
      Ehh Ikkyo, Ikkyo. Zepsułabym całą zabawę. - Racja, nie stanie nam na drodze. W takiej formie nie byłby w stanie. Oryginał zaś znajdował się w innej prowincji, więc dotarcie tutaj zajęłoby więcej niż dzień. Nie miał szans nam przeszkodzić w trakcie, lecz przed już tak. Dlatego też powstrzymałam się od wyjawienia choć rąbka tajemnicy. Z delikatnym zarysem uśmiechu puściłam męskie oblicze.
      Może w zamian ty mi powiesz, jak miewa się lord Kaminari? - Usiadłam na łóżku. Ikkyo nie wykazywał chęci opuszczenia namiotu. W takim wypadku podsycałam kolejny temat. Będąc w Enko dowiedział się wiele odnośnie Nikushimi. Przyszła pora bym to ja poznała jego. Nareszcie.

Offline

 

#124 2017-05-17 23:07:36

 Himitsu "Azake" Hyuuga

Zaginiony

4898143
Zarejestrowany: 2017-03-04
Posty: 112
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Byakugan [LVL0]
Ranga: Członek klanu
Płeć: Kobieta
Wiek: 18

Re: Widownia

- Labirynt... - westchnęła z podekscytowaniem, gdy wybrani zawodnicy zostali przeniesieni do drugiego etapu. Znów poczuła ukłucie żalu, że nie bierze udziału w Igrzyskach, ale po tym co się działo w początkowych lokacjach musiała przyznać słuszność swojej decyzji. Gdyby natrafiła na osobę pokroju zielonowłosego czy choćby samego Daikiego nie miałaby szans. Może przekonałaby do współpracy wilczą dziewczynę, albo Koharo.. Znów na ekranie mignęła jej postać białowłosego, a jej kąciki ust mimowolnie podniosły się do góry. Rzut monetą by wybrać kierunek urzekł ją swoją prostotą i skutecznością, tak jak większość poczynań rybiego ninja. Możliwe, że właśnie dlatego typowała go jako swojego faworyta, choć klanowa krew burzyła się na samą myśl "o zdradzie". Owo uczucie łagodził fakt, że pozostawał on w komitywie z Daikim, któremu siłą rzeczy również kibicowała.
     Pstryknęła palcami przełączając ekran na Ayanami, która postanowiła najwyraźniej wykorzystać swojego psa jako wierzchowca i chwilę się zdrzemnąć. Nie najgorszy pomysł, o ile można zawierzyć psu... Zatrzymała pociąg myśli i kiwnęła lekko głową, ponieważ oto nasunął jej się kolejny wniosek: psom można zaufać, to na ludzi trzeba mieć baczenie.
     Jej myśli znów przerwał czarnowłosy, a ona po raz pierwszy zadała sobie pytanie, czy powinna mu ufać. Zwykle podchodziła do ludzi z większą rezerwą, toteż sama była zaskoczona jak niewiele wystarczyło by poczuła się przy obcym człowieku... może nie komfortowo, ale w jakiś sposób bezpiecznie.
     Zerknęła na Yocharu, który opowiadał jej o swoim głodzie do poznawania świata. - ...nigdy nie przestaniesz pragnąć wiedzy. Uśmiechnęła się na te słowa, które ucieszyły ją bardziej niż urodzinowy tort i choć zazdrościła mu przeżytych doświadczeń i zdobytej wiedzy, to nie nastawiało ją to do niego negatywnie. Wręcz przeciwnie, coraz bardziej pragnęła, by po Igrzyskach znalazł dla niej choć chwilę... Nawet na samą rozmowę.
Niemalże podskoczyła na swoim siedzeniu, gdy powiedział, że był w samym sercu wojny w Yu no Kuni. "Przecież on nie wygląda na dużo starszego ode mnie..." pomyślała starając się oszacować jego wiek w oparciu o to co mówił "Skoro od ponad dziesięciu lat podróżował, a wygląda na nie więcej niż dwadzieścia parę lat, to oznacza, że zaczął jako nastolatek. Albo i wcześniej." Kolejne olśnienie spłynęło na nią jak wiadro zimnej wody. Większość zawodników była w zbliżonym do niej wieku. Tylko, że ona siedziała na arenie, bo nie przetrwałaby pięciu minut pierwszego etapu, a oni...
     Pstryknęła przenosząc obraz na Daikiego i zaraz zacisnęła pięści na swoim kimonie, aż zatrzeszczał materiał. Opuściła wzrok na kolana i wykonała kilka głębszych oddechów, jakby chciała pokonać mdłości. Mogło być to spowodowane akrobacjami jakie wyczyniał Daiki by przedostać się do innego korytarza, jednak bardziej prawdopodobne, że właśnie po raz pierwszy "od wyjścia na wolność" zdała sobie sprawę z tego jak wiele pracy ją czeka jeśli chce im kiedyś choćby dorównać.

Offline

 

#125 2017-05-18 18:18:19

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Widownia

     Zbliżyła się do mnie, pochwyciła moją twarz i delikatnie mnie uszczypnęła. Dla zabawy? Aby mnie wyśmiać? Czy może uświadomić mi jak niewiele mogę zdziałać w moim obecnym ciele? Szczerze mówiąc, puściłem to mimo uszu. Zbyt przejąłem się naszą relacją i tym, co działo się tutaj, abym denerwował się za takie pierdoły. Kiedy trzymała dłoń na mojej twarzy, uśmiechnąłem się lekko i przekręciłem twarzy.
     Lubię kiedy mnie dotykasz - powiedziałem krotko, patrząc w jej oczy. Pochyliła się do mnie, więc powinniśmy mieć dobry kontakt wzrokowy. - To przyjemniejsze niż batalie na słowa. Albo te bardziej niebezpieczne.
     Nie chciała mi wyjawić o co jej chodzi, a następnie zapytała o Eritzu. Co miałem jej powiedzieć? Że ma już dosyć przyjmowania próśb, ale że jako władca z doświadczeniem ojca jest w zasadzie najlepszym feudałem jakiego mogliśmy mieć? Albo że rozmyśla teraz jak zemścić się na Wodzie? Albo wykiwać ich w innym układzie? W końcu skoro go tutaj nie zaprosili, na pewno knuł przeciwko nim.
     Nasz Daimyo jest bardzo dumny z odbudowania naszej wioski. - powiedziałem. Siedziała obok mnie, nie dotykała już mojej twarzy, mój uśmiech musiał więc zejść z lica. Obróciłem twarz do kobiety, ręką oparłem się na łożu, celowo dotykając kilkoma palcami jej dłoni. - Co chcesz wiedzieć?

Offline

 

#126 2017-05-20 13:26:50

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Widownia

     Poruszyłam temat, który na dłuższą metę okazał się nudny. Szczerze mówiąc nie zawierał informacji, których bym wielce pragnęła. Lord feudalny nie odgrywał w mym przedstawieniu żadnej roli. Stanowi zaledwie daleko położony pionek, którego wpływy nie zmienią nurtu mej rzeki. Zawiesiłam spojrzenie na dłoniach Uchiha, które zacisnęły gruby materac. Koniuszki jego palców dotykały mojej skóry. Nadal szukał kontaktu fizycznego, jak mniemam.
      Wszystko. - Odpowiedziałam ogólnie. Nie sądziłam, iż będzie skłonny wyjawić mi poufne informacje, choć mniej ważne, a zarazem interesujące fakty już tak. Przybrałam zaciekawioną mimikę, jakoby twarz chciała sama powiedzieć - zaskocz mnie.
      Wiem, że kręcicie dobre lody z Błyskawicą. W te same relacje wrzuciliście Ronin no Kuni. A raczej organizację wyrzutków, bo państwo ma z tym niewiele wspólnego. Ciekawa jestem, jak się miewa Shinsaku. - Zaciekawienie w mym spojrzeniu wzrosło. Ikkyo mógł posiadać wieści odnośnie mistrza ze wschodu.
      Zaginął ponad rok temu. Według mnie nie potrafił okiełznać mocy demona i cóż... pochłonęła go. - Uniosłam jedną z brwi przemieniając sentencję w zapytanie.

Offline

 

#127 2017-05-20 21:01:58

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Widownia

     Kobieta zdawała się nie interesować Daimyo Błyskawicy. W sumie słusznie, przecież i tak nie mógłbym, ani nie chciałbym powiedzieć jej o naszych malutkich sekrecikach. I chociaż wcale nie byliśmy jakoś związani z Eritzu, łączyły nas wspólne umowy i cele. Co dziwne, przypadłem mu do gustu i wspierał nasz klan bardziej niż podejrzewałem. Byłem mu wdzięczny za szybkie wzniesienie z gruzów Hidari, on natomiast chyba doceniał mnie jako stratega i kogoś nie zawsze uciekającego się do walki. W sumie mogłem go zabić, ale się dogadaliśmy.
     Mhm. - mruknąłem. Wszystko to nic, czyli jeszcze mniej zdawała się przykładać wagę do moich słów. Nie zachowała się jakkolwiek kiedy ją dotknąłem. Nah, czyli nie chcesz dalszego kontaktu. Już ci przeszło, Hiyoki. - Nie mogę ci z tym pomóc. Nakayama zniknął nie na ziemiach Ronin, ani Hidari, więc informacje o nim posiadam tak znikome, jak ty.
     W zasadzie powinienem był zobaczyć się z Yocharu. Starszy ode mnie ninja pewnie był bogatszy w wiedzę, co tam u Shinsaku. Kiedy jednak powiedziała swój sąd, zaśmiałem się ochryple. Chciałaby, żeby Shin nie żył. Problem w tym, że gdyby tak się stało, wszyscy byśmy się o tym dowiedzieli. Poprawiłem włosy, które spadły mi na twarz, a następnie spojrzałem rozbawiony na kobietę.
     Gdyby Shinsaku zginął, Shukaku pochłonął jego ciało lub co gorsza, zabił Wyrzutka. Bestia wyszłaby z tak słabego katalizatora, jakim jest ludzkie ciało. A pojawienie się Demona trudno przeoczyć. - powiedziałem. Ton maiłem spokojny, mój rechot raczej był chwilowy. Rozbawiła mnie ta cała sytuacja, chociaż teraz zdawałem się spoważnieć. - Chciałabyś, żeby nie żył. Łatwiej jest złapać Ogoniastą Bestię na wolności, niż zapieczętowaną w Nakayamie.
     Poczekałem na odpowiedź, a następnie rozpocząłem następny wywód. Przyszła mi do głowy równie ciekawa myśl i zastanawiałem się, co na ten temat powie mi kobieta.
     Jeszcze wcześniej zniknął Ichuza, dosłownie rozpływając się w powietrzu. Od wojny nikt go nie widział, a przecież był na polu bitwy.

Offline

 

#128 2017-05-21 13:52:44

Yozora

Klan Uchiha

15871022
Zarejestrowany: 2016-01-10
Posty: 121
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Gunsō
Płeć: Dziewczyna
Wiek: 18

Re: Widownia

     Kiedy Yozora wyraziła swoją opinie o nagrodach dla wszystkich uczestników zaczęła się męcząca cisza. Trwało to minutę może, ale dziewczynie te kilkadziesiąt sekund przeciągało się niemiłosiernie. Nie lubiła tego, więc postanowiła tą sytuację przerwać. W bardzo prosty sposób - miała zamiar się zwyczajnie zmyć.
     - Muszę jeszcze kogoś zaczepić zanim wrócę do domu, więc będę się zbierała. - rzuciła nagle przerywając ciszę. To nie tak, że to wymyśliła, żeby uciec. Od samego początku przecież przyszłą tutaj, żeby zobaczyć się z Yocharu. - Więc na razie~ - rzuciła wesoło machając łapką na pożegnanie rudzielcowi. Zrobiła dwa kroki idąc tyłem i machając, aby po tym odwrócić się i dalej przemierzać trybuny w poszukiwaniu Yocharu. Kiedy w końcu udało się jej go zauważyć ruszyła w tamtym kierunku. Zauważyła, że Vice-Lider rozmawia z jakąś dziewczyną. Nie znała jej, ale chyba przez moment mignęła jej przed oczami wcześniej, na zapisach. Mimo to Yozora podeszła do nich. Kiedy stanęła przed vice liderem nie bardzo wiedziała co powiedzieć. Zwykłe cześć wydawało się jej nie odpowiednie. Ale coś w końcu trzeba było z siebie wydusić.
     - Emm... Nie przeszkadzam? - zapytała spoglądając kolejno na Yocharu, nieznajomą dziewczynę i pozostałych w pobliżu nie wiedząc czy siedzą tam tak tylko czy raczej także są znajomymi Uchihy.

Offline

 

#129 2017-05-21 14:01:53

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Widownia

     Rozsiadłam się wygodnie składając nogi. Ochrypły śmiech Ikkyo spowodował zmieszanie widoczne na mej twarzy. Oczywiście, śmierć Nakayama byłaby plusem. Szczególnie w czasach, gdy posiada potężną moc demona. Wysłuchałam słów Uchiha z nadmierną uwagą. Napomknął o Ichuzie. Wieść o jego śmierci szybko przepłynęła wzdłuż kontynentu. Zaginął w do końca niewyjaśnionych okolicznościach. Wyprawiono mu pogrzeb, a także wzniesiono grób w sercu Airando. Rozgrzebywanie starego tematu było nie miłe, aczkolwiek warte wyjaśnienia.
      Nigdy mu nie zazdrościłam. W jego żyłach płynęła ta sama krew, co we mnie. Pochodzimy z tej samej rodziny, choć wywodzimy się w daleko podobnych liniach. Bodajże łączyła nas prababcia, o ile powinnam się wypowiedzieć szczegółowo. Na świecie zostało niewielu godnych przedstawicieli Fūtago. W tym siostra Ichuzy, której imienia nie mogę sobie przypomnieć. Żona Akemiego. - Uniosłam spojrzenie na klona.
      Ona przeprowadzała sekcję zwłok. Pod nadzorem specjalnego oddziału naszej organizacji, oczywiście. Tożsamość mojego krewniaka nie ulegała wątpliwości. Zginął na zapalenie płuc. A fakt, iż zmagał się z chorobą wiele lat był powszechnie znany. - Uniosłam brwi nieznacznie.
      Nienawiść, którą w sobie nosił wpłynęła na każdego Samotnika. Stał się bodźcem budzącym wśród nas wstręt do Shinsaku. Nie dziw się, iż każdy członek organizacji pragnie jego śmierci. Wielu twierdzi, iż ten posługujący się gliną ninja miał wpływ na zgon Ichuzy. Sama w to nie uwierzę. Bardziej przemawia do mnie fakt, iż zginął pod wpływem zapalenia. Prawdopodobnie spowodowanego eksperymentowaniem na sobie. Nie ma na tym świecie idealnych geniuszy. - Westchnęłam na koniec.
      Lecz z drugiej strony zazdrościłam mu tak samo, jak teraz zazdroszczę Akemiemu. Rządzenie ogromem ludzi jest zapewne fascynujące. I tak samo ciężkie. Powiedziałabym, iż dobrze o tym wiesz, choć biorąc pod uwagę ile Uchiha na tym świecie stąpa... - Syknęłam przekręcając głowę.
      Jak waszymi oczami i pozycją Eritzu się nie przejmuję, tak ogoniasta bestia stanowi ciężki orzech do zgryzienia. Radują mnie więc plotki, iż Shinsaku zaginął. A może nawet nie tyle co plotki, a informacje. Skoro Nakayama zdaje sobie sprawę z minionej infiltracji, nie ma sensu kłamać. Nie powinnam tego mówić, lecz biorąc pod uwagę fakt, że każdy zaczyna wykładać swe karty, nie mam nic do stracenia. Kilka, a może nawet kilkanaście lat temu Garbaty Bard został wysłany jako słowik do Ronin no Kuni. Było to pierwsze wydane przez Ichuzę polecenie. W tym samym dniu, w którym przypieczętował swe stanowisko. Kilkanaście miesięcy temu jeden ze Samotników spotkał się z Bardem, by odebrać informacje. Wtem rozpoczęła się walka, w samym centrum osady. Dlatego Shinsaku zdaje sobie sprawę z naszej obecności. - Skierowałam spojrzenie w róg namiotu. Skuliłam brwi, a mój ton był spokojny. Potwierdzał, iż moje słowa były prawdą.
      Nasz słowik nadal tkwi w Ronin. My o tym wiemy i oni o tym wiedzą. I choćby miał zginąć, co prędko zapewne nie nadejdzie, jestem skłonna poświęcić jednego z najlepszych, by wiedzieć co się tam dzieje. Według własnych przypuszczeń popartych częścią informacji wnioskuję, iż Nakayama rozpoczął trening okiełznania demona. A wieści, że zniknął nie powodują złudzeń. Uważam, że to potężny ninja i inteligentny mężczyzna. Ale nie. Nie da rady poskromić tej mocy. Wkrótce bestia odzyska wolność. A wtedy lordowie będą gotowi. - Na koniec swych słów ponownie przeniosłam zimne spojrzenie na Uchiha.

Offline

 

#130 2017-05-21 14:10:28

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Widownia


       Himitsu wydawała się zaskoczona moją wypowiedzią a przynajmniej tyle wyczytałem z jej twarzy. Fakt, Różnica wiekowa między nami nie była zbyt wielka a mimo tego ja w mając osiemnaście albo dziewiętnaście lat byłem całkiem doświadczonym . Bitwa w Yu no Kuni dopadła mnie gdy skończyłem dwudziestkę ale jeszcze za nim się rozpoczęła, miałem na swym koncie wiele stoczonych starć. Zresztą nie ja jedyny. Ciężko zliczyć masę osób, które zaczęły wcześniej niż ja i nie przyszło im dożyć tego wieku. Cóż, nigdy nie jest za późno by zacząć trenować i stać się silnym. Wszystko zależy od charakteru a czasem i talentu. W każdym bądź razie, Himitsu na tyle intrygowała mnie nie tylko jako Hyuuga ale jako osoba, iż niewątpliwe spotkam się z nią jeszcze nie raz gdy nadarzy się okazja.
       Tymczasem zerknąłem w bok widząc jak Yozora zakończyła swą rozmowę z łucznikiem i zbliża się w moim kierunku. Czułem od niej dozę niepewności. Chyba obawiała się, iż zawaliła sprawę na igrzyskach i dostanie opieprz. W końcu stanęła mi na przeciw i wykrztusiła kilka słów. Nie byłem mistrzem w robieniu uśmiechów, więc nawet nie próbowałem z siebie takiej emocji wyciskać na twarz.
       - Yozora. Nie przeszkadzasz.
       Zrobił pauzę, chociaż nie wiem do końca dlaczego. Może chciałem wzbudzić jakieś napięcie albo przeciągnąć trochę niepewność dziewczyny. Nie żebym był jakimś sadystą, po prostu lubię czasem zrobić gęstą atmosferę. Na szczęście nie chciałem rudej trzymać długo w stresie.
       - Całkiem dobrze Ci poszło. Szkoda, że tak wyszło z tą fiolką ale nie mogłaś wiedzieć. Co planujesz teraz?

Offline

 

#131 2017-05-21 15:02:49

Yozora

Klan Uchiha

15871022
Zarejestrowany: 2016-01-10
Posty: 121
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Gunsō
Płeć: Dziewczyna
Wiek: 18

Re: Widownia

     Dziewczyna nie bardzo wiedziała co ze sobą zrobić kiedy podeszła do Yocharu. A on sam z tym swoim kamiennym wyrazem twarzy wcale nie ułatwiał jej tego, aby wydusiła z siebie coś więcej. Stałą więc prawie jak na baczność nie mając pojęcia o czym vice-lider Uchihów myślał. Zastanawiał się jak ją opieprzyć za kiepski występ? Tego się właśnie spodziewała dlatego kiedy otworzył usta, aby zacząć ją rugać zamknęła ślepia i zacisnęła zęby. Zaraz jednak na powrót otworzyła swoje niebieskie patrzały. Nie trudno było odgadnąć, że słowa Yocharu ją zaskoczyły. "Całkiem dobrze ci poszło?" powtórzyła w myślach. Chyba on również próbował ją pocieszyć. Naprawdę cieszyła się, że nie dostała opieprzu, ale... Nie wiedziała co o tym myśleć.
     - Taak... Myślałam, że to odpowiedni moment. - stwierdziła niepewnie. Po części faktycznie myślała, że to był odpowiedni moment na otworzenie fiolki. Ale tak naprawdę zrobiła to głównie dlatego, że była przekonana, że te samurajskie zbroje ją załatwią. Ale mniejsza już z tymi igrzyskami. Trzeba o nich jak najszybciej zapomnieć.
     - Ah tak. Miałam zamiar wrócić do klanu, przyszłam tylko się przywitać. - odpowiedziała grzecznie na pytanie Yocharu.

Offline

 

#132 2017-05-21 15:36:50

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Widownia


       Dziewczyna była zawiedziona swymi osiągami, choć wcale nie słusznie. Jej doświadczenie wśród zawodników było prawdopodobnie najmniejsze jeżeli chodzi o pojedynki a mimo to zdobyła wiele punktów, wykazując się rozwagą i opanowaniem. To dobry znak dla jej rozwoju ale nie możemy zapomnieć, że gdyby te igrzyska nie odbywały się pod pokrywą iluzji to w tej chwili już by nie żyła. Gdzieś z tyłu głowy chodziła mi myśl o tym by uświadomić ją o ryzyku jakie podjęła i konsekwencjach ale patrząc w jej oczy, rozumiałem że szybko dotarło do niej to co zrobiła. Choć nie przeszła do drugiego etapu, zdobyła wiele cennych lekcji i muszę mieć nadzieję, że je wykorzysta w przyszłości. Tymczasem Yozora planowała wrócić do wioski. Było tam teraz wiele roboty w rozbudowie, tak więc nie dziwi mnie to. Niestety nie będzie jej dane tak szybko tam wrócić, oczywiście jeżeli podejmie się tego co jej zlecę.
       - Zanim odejdziesz. Mam informację na temat twego ojca, zresztą nie tylko jego. Zainteresowana?
       Zerknąłem na nią delikatnie przymrużając oczy. Chciałem zobaczyć jak zareaguje na same te słowa. Pamiętałem moment gdy pojawiłem się w kryjówce a właściwie obozowisku Uchiha i dosłyszałem wieść o zaginięciu jej taty. Zakleszczyło się to w mojej pamięci i jako vice-lider klanu poczułem obowiązek zdobycia informacji na ten temat. Co ciekawe, historia powiązała się z moją zaginioną siostrą, której nie widziałem już od dawna i uznałem za martwą. Najchętniej sam bym wyruszył ale w obecnej chwili nie mogę opuścić tej areny nawet jeżeli znajduje się na niej Ikkyo. Swoją drogą jego chakra oddaliła się gdzieś wraz energią kobiety, która to przybyła do naszej wioski. Czyżby coś tam zaszło? Nie byłem pewien jak do tego podejść ale czułem w kościach, że coś tu nie gra.

Offline

 

#133 2017-05-21 16:44:18

Yozora

Klan Uchiha

15871022
Zarejestrowany: 2016-01-10
Posty: 121
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Gunsō
Płeć: Dziewczyna
Wiek: 18

Re: Widownia

     Niepewność Yozory zniknęła w jednej chwili. Zakłopotanie, które cały czas malowało się na jej twarzyczce zastąpiło zdziwienie kiedy zrozumiała co Yocharu właśnie powiedział. Ona przez tyle czasu poszukiwała informacji o ojcu, ale jak dotąd nie udało się jej dowiedzieć praktycznie niczego. Nawet teraz, wystąpiła w tych Igrzyskach licząc, że może usłyszy on o niej i spróbuje się z nią skontaktować. Niestety jej występ okazał się kompletnym fiaskiem i wiedziała, że nie było szans, aby ojciec po tym jakoś o tym usłyszał. Ale co z tego? Wszystko to było nieważne, bowiem Yocharu oznajmił jej, że ma jakieś informacje na jego temat.
     - Naprawdę? Dowiedziałeś się czegoś o moim staruszku? - raczej wątpliwym było, żeby Yocharu żartował sobie w ten sposób, ale nadal ciężko było w to uwierzyć. Po takim czasie wreszcie będzie mogła się czegoś dowiedzieć? Nie miała zamiaru przepuścić takiej okazji. Oczywiście, że była zainteresowana. Jak w ogóle można było o to zapytać. Kiedy pierwszy szok minął na mordce Yozory pojawiła się determinacja. Teraz nie było mowy, żeby wróciła do klanu. Nie póki Yocharu nie podzieli się z nią informacjami, które zdobył.

https://i.imgur.com/rTNixtB.png


     - Proszę powiedz mi wszystko co wiesz. - rudowłosa doskoczyła do vice-lidera Uchihów. Można powiedzieć, że praktycznie na niego wlazła. Nie było śladu po zakłopotanej i niepewnej dziewczynie sprzed kilku chwil. Yocharu widział to z bliska, ba nawet bardzo bliska, bo zbliżyła się do niego tak, że praktycznie stykali się czołami. Z oczu dziewczyny biła ślepa żądza wiedzy. Nie mógł się teraz wycofać, bowiem dziewczyna wyglądała tak jakby miała zamiar dowiedzieć się czegoś za wszelką cenę. Nawet jeśli miałaby wytłuc ją siłą. I nie ważne było, że z Yocharu nie miałby najmniejszych szans. W tym momencie było to kompletnie bez znaczenia. Nie liczyli się także towarzysze vice-lidera i zdziwienie jakie mogło wywołać u nich kompletna zmiana postawy rudowłosej. Teraz najważniejsze było, aby czegoś się dowiedzieć o zaginionym staruszku.

Offline

 

#134 2017-05-21 20:01:37

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Widownia


       Słowa, które wyleciały z moich ust zmieniły nastawienie Yozory całkowicie, patrząc na to jak zachowywała się jeszcze chwilę temu. Jej motywacja do odnalezienie była tak wielka a samo wspomnienie o ojcu tak silnie, że gdyby jej sharingan był wciąż nieprzebudzony to w tej chwili zakończyłby swą drzemkę. Dziewczyna bez pardonu doskoczyła do mnie, nie patrząc, że jej zachowanie może zostać źle odebrane nie tylko przeze moją osobę i przez innych dookoła. Miała szansę na sięgniecie po swój cel, więc gdzieś miała pozostałych. Coś takiego właśnie chciałem ujrzeć. Burząca się krew Uchiha, gotowa do działania. Jest wciąż nadzieja dla naszego klanu. Moja mimika niespecjalnie się zmieniła, co najwyżej moje oczy otwarły się nieco szerzej. W duchu czułem jednak jakąś satysfakcję i radość. Wpatrywałem się w zbliżone do moich oczy Yozory, delikatnie unosząc kącik ust w geście uśmiechu. Dziewczyna prawie drżała z podekscytowania więc nie mogłem ciągnąć dłużej jej niepewności. Nagle aktywowałem sharingana a w mych oczach ukazały się trzy łezki. Yozora poczuła dziwne pchnięcie jakby coś weszło do jej głowy. Dzięki klanowej technice jestem w stanie manipulować wspomnieniami danego człowieka a w tym wypadku przekazać w takiej formie tajne informacje. To oczywiste, że nie powiem czegoś takiego na głos, gdzie siedzi cała masa ludzi z różnych stron świata.
          - Tak, zdobywanie informacji to moja specjalność. Po wojnie w Yu no Kuni nasz klan rozbił się na kilka części o czym dobrze wiesz bo znajdowałaś się w jednej z nich. Wszyscy myśleli, że udało nam się zebrać już wszystkich i odbić pozostałych z rąk Daimyo, gdzie słowo "odbić" to złe sformułowanie bo dogadaliśmy się z nim. Pewna rzecz nie dawała mi wciąż spokoju więc szukałem i przekazałem kilku naszym by także się rozejrzeli. Okazało się, że część naszych powędrowała dużo dalej i dotarli do Chikai a właściwie na jej granicę. Narazie nie wiem jak to się stało ale ich pozycja została otoczona przez Senju. Jest duże prawdopodobieństwo, że nie zdają sobie sprawy z obecności naszych. Po Yu no Kuni nasze stosunki znowu się pogorszyły więc ciężko stwierdzić, co im zrobią jak znajdą. Informator mówił o kilku osobach, których chakre udało mu się rozpoznać, choć wszyscy wydają się ją w znacznym stopniu ukrywać. Jednym z nich może być Twój ojciec. Mój człowiek musiał go spotkać w przeszłości dlatego podejrzewa taką opcje. Bez wątpliwości jest tam też moja siostra. Problem polega na tym, że jeżeli informator potrafił ich wyczuć to Senju też to zrobią prędzej czy później. Nie wymagam byś poszła tam sama i odbijała ich bo może być to dla Ciebie niewykonalne ale twoja determinacja i chęć osiągnięcia celu może zdziałać cuda. Możesz dobrać sobie towarzysza a ja wesprę was swoim klonem, które w razie nakrycia ociągnie uwagę pozostałych. Zrób jak uważasz. To cholernie odpowiedzialne zadanie.
        Mój sharingan zgasł i połączenie między nami również. Podejrzewam, że Yozora nie do końca zdaje sobie sprawę z tego co się wydarzyło ale powiem jej w odpowiednim czasie gdy będzie miała szansę samemu to pojąć. Tymczasem musiałem powiedzieć coś by reszta usłyszała, by nie wyglądało to dziwnie, że dziewczyna w magiczny sposób o czymś się dowiaduje.
       - Twój ojciec znajduje się w wiosce jest cały i zdrowy.
       Przymrużyłem oczy licząc, że dziewczyna zrozumiała mój przekaz.

Offline

 

#135 2017-05-21 21:23:15

Yozora

Klan Uchiha

15871022
Zarejestrowany: 2016-01-10
Posty: 121
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Gunsō
Płeć: Dziewczyna
Wiek: 18

Re: Widownia

     Yozora nie zastanawiała się nad tym jak jej nagłe doskoczenie do Yocharu może zostać odebrane przez wszystkich wokół czy nawet jego samego. To po prostu nie miała w tej chwili znaczenia, nie myślała o tym całkowicie skupiona na tym co vice-lider Uchihów powiedział. A tym bardziej tym co jeszcze miał powiedzieć. Wpatrywała się w oczy czarnowłosego z najbliżej odległości czekając na jego kolejne słowa. Na informacje o staruszku. Zamiast tego oczy mężczyzny się zmieniły, a przed nią pojawił się Sharingan. Ten był jednak kompletnie inny od tego, którego sama posiadała, znacznie bardziej rozwinięty. Nie zdążyła w żaden sposób zareagować, a Yocharu już wlazł jej do głowy. Wysłał jej jakiś impuls czy coś, nie wiedziała dokładnie co to było. Gdyby jednak była w stanie coś na to poradzić i tak by tego nie zrobiła. Pozwoliłaby Yocharu i tak dostać się do swojej głowy jeśli dzięki temu mogłaby się czegoś dowiedzieć. Z resztą nie obawiała się tego co robił, już wcześniej kiedyś czegoś takiego doświadczyła. Była po tym trochę skołowana, ale nic poza tym. Więc i teraz nie miała zamiaru się opierać. Nie zastanawiała się też dlaczego zrobił coś takiego zamiast zwyczajnie jej o tym opowiedzieć, bo to było proste do odgadnięcia. A przynajmniej tylko jedna możliwość przychodziła jej w tej chwili do głowy. I tylko utwierdziła się w tym przekonaniu kiedy czarnowłosy skończył mówić. A to nie brzmiało zbyt wesoło. Według jego słów część Klanowiczów była uwięziona w kraju kontrolowanym przez wrogów Uchiha. W tym prawdopodobnie jej staruszek i jego siostra. Nieco zaskakujące było to, że to właśnie kogoś tak niedoświadczonego jak ona chce posłać z misją ratunkową. Na jego miejscu Yozora wybrałaby kogoś innego, z lepszymi umiejętnościami. Ciekawe też dlaczego sam się tam nie uda skoro była tam jego siostra. Jednak nie było możliwości, aby o to zapytać czy dłużej się nad tym zastanawiać. Jak tylko Yocharu skończył swój monolog dziewczyna została uwolniona spod jego uroku i wróciła do rzeczywistości. Skończyło się to równie nagle jak się zaczęło i rudowłosa kilka razy zamrugała zanim vice-lider Uchihów odezwał się po raz kolejny, tym razem na głos c wszyscy mogli usłyszeć.
     Niepotrzebnie się niepokoił tym, że Yozora nie zrozumie o co w tym wszystkim chodziło. Zrozumiała, że mogłyby wyniknąć z tego problemy gdyby mówił o tym na głos otoczony przez tylu ludzi. Przecież mogli być tu również ludzie z Senju. Nie można było dopuścić do wycieku takich informacji, rozumiała to.
   - Naprawdę się cieszę słysząc to. Mogę od razu ruszać się z nim zobaczyć? - w jej ślepkach widać było, że po tym co usłyszała chce od razu ruszyć w drogę. Po części była to prawda, ale z drugiej strony miała kilka pytań do Yocharu. Jak na przykład to w jaki sposób skontaktować się z tym jego informatorem. Ale nie bardzo wiedziała jak mogła to teraz zrobić. Przecież nie mogła po prostu zapytać, nie po to zrobił tą swoją sztuczkę z Sharinganem. Może ten klon, którego miał wysłać z nią powie jej coś więcej? Właśnie, a gdzie ma się z tym klonem w ogóle spotkać? Cholera, tylu rzeczy nie wiedziała. O tym towarzyszu już nie wspominając. Bo niby kogo mogła poprosić o pomoc w tej sprawie? Dopiero w tym momencie zrozumiała, że nadal od twarzy Yocharu dzielą ją centymetry. Odsunęła się gwałtownie.
   - Uhh... Przepraszam za to... - wydukała trochę zmieszana tym co zrobiła wcześniej. - Właśnie! - rzuciła nagle chcąc wyjść z kłopotliwej sytuacji. I może nawet dowiedzieć się czegoś więcej o misji ratunkowej. - Ty jeszcze nie wracasz, prawda Yocharu-san? Może potrzebujesz przekazać jakaś wiadomość do wioski? Mogę ją dostarczyć. - ha! To był świetny plan, według niej. Nie widziała w nim żadnej luki, a przecież niemożliwym było, aby Yocharu miał przygotowaną jakąś wiadomość. Gdyby tak było to nie używałby na niej Sharingana. Dopiero po chwili doszło do niej jak głupi był ten pomysł... Przynajmniej odwróciła uwagę od tego jak wcześniej na niego naskoczyła. Chyba. Oby Yocharu coś wykombinował - to była jej ostania myśl w tej chwili kiedy odwróciła wzrok rozglądając się po widowni. Wydawała się jakby nieco zaróżowiona.

Offline

 

#136 2017-05-21 21:39:44

 Himitsu "Azake" Hyuuga

Zaginiony

4898143
Zarejestrowany: 2017-03-04
Posty: 112
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Byakugan [LVL0]
Ranga: Członek klanu
Płeć: Kobieta
Wiek: 18

Re: Widownia

     W labiryncie dla niektórych rozgrywka nabierała tempa, inni natomiast po raz kolejny lądowali na czterech literach. Przynajmniej tym razem Koharo zaliczył względnie miękkie lądowanie, natomiast kobieta na którą spadł musiała się nie lada zdziwić. Lekki uśmiech znów zagościł na twarzy młodej Hyuuga, gdy obserwowała poczynania białowłosego. Miała przeczucie, że jego losy wkrótce się odmienią, nie była tylko pewna czy aby na lepsze.
     Gdy usłyszała pytanie przeniosła spojrzenie z ekranu i natrafiła na całkiem sympatyczną buźkę okoloną rudymi puklami włosów, ale to co najbardziej przykuwało uwagę w dziewczynie to ogromne, niebieskie oczy, które przemknęły się zarówno po niej, Mikunim i Yocharu, jednak to ten ostatni był celem rudowłosej.
     Z jakiegoś powodu postawa dziewczyny przypominała Himitsu jej własną kiedy nabroiła i szła się przyznać najstarszemu z braci. Nie zauważyła co prawda żadnych śladów pokrewieństwa między rozmawiającą dwójką, a sposób ich rozmowy również nie przywodził na myśl jakiegokolwiek pokrewieństwa poza klanowym.
     Ściągnęła odruchowo łopatki, zdając sobie nagle sprawę, że osoba w której obecności poczuła się dość swobodnie nie dość, że jest o wiele bardziej doświadczona, zapewne silniejsza, to jeszcze może mieć wysoką pozycję w klanie. Zimna stróżka potu spłynęła licząc po drodze wszystkie wyrostki kolczyste kręgosłupa, aż łaskawie nie zatrzymała się na zagięciu materiały w pobliżu pasa. Nie przyszło jej wcześniej do głowy o to by spytać o przynależność Yocharu, a teraz nabrała swoich podejrzeń. Podejrzeń, które jeśli okażą się prawdziwe mogłyby przyprawić jej ojca o zawał.. A przynajmniej taką miała nadzieję.
     Nie przysłuchiwała się rozmowie, ale zachowanie dziewczyny, które zmieniło się tak nagle i gwałtownie, to tego stopnia, że przekroczyła przestrzeń osobistą Yocharu przykuło jej uwagę. Odsunęła się nieco od czarnowłosego, gdyby ten chciał jakoś zareagować, ale wbrew jej oczekiwaniom zachowywał on całkowity spokój.
- Czy... wszystko w porządku? - spytała z lekkim niepokojem w głosie, obserwując z boku ten dziwny pojedynek na spojrzenia. Przez moment odniosła wrażenie, że kolor oczu Yocharu uległ zmianie, ale był to zapewne tylko refleks od rudych włosów dziewczyny.

Offline

 

#137 2017-05-21 22:55:05

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Widownia


       Yozora zrozumiała mój przekaz. To znak, że mimo nikłego doświadczenia jest rozgarnięta i błyskotliwa. Dobrze to wróży dla niej w przyszłości ale musi być bardziej ostrożna na przykładzie tego co zrobiła na igrzyskach. Oczywiście gdy ja zaczynałem swoje pierwsze akcje robiłem rzeczy durne. Pierwsza misja jaką wykonywałem na polecenie mężczyzny, który już niestety nie żyje pozostawiła mi bliznę trochę ponad czołem, uchowaną przez włosy. Na swych plecach również nosiłem znamię cięcia a na rękach nie zliczę już małych śladów po ostrzach. Te są już dosyć stare a ja sam dojrzałem i stałem się znacznie uważniejszy podczas swych starć. Przez to trzeba po prostu przejść i nie dać się zabić. Yozore pewnie mogło zadziwiać dlaczego to ją posyłam na takie zadanie. Nie puściłbym jej samej ale wiem, że budowanie zaufania a także pokazywania członkom klanu jak ważnymi segmentami całej układanki mogą być, dobrze wpłynie na ich morale. Trzeba tylko uważać by sodówka nie podskoczyła ich do głowy. Pamiętam jak zostałem wysłany na misję by rozbić zorganizowaną grupę dezerterów, którzy chcieli zabić Ichitsu, byłego lidera. Fakt faktem, nie zrobiłem tego całkiem sam i nie w bezpośrednim starciu ale misja powiodła się a ja zyskałem na pewności siebie. Stare dobre czasy.
       Spoglądając na dziewczynę wiedziałem, że ma wiele pytań. Gdy dla zmyłki rzuciła czy potrzebuję przekazać jakąś informację, wpadłem na pomysł w jaki sposób w miarę dyskretnie dostarczyć jej mój duplikat pod pretekstem, którego użyła. Uniosłem nieco ręce i wykonałem kilka pieczęci a jeden z moich rękawów nieco się napompował. Chwilę później wyszedł z niego z niego kruk mając podwiązany liścik do nogi. Oczywiście był to jedynie klon zamieniony w ptaka z pustą kartką. Zwierzę przeskoczyło na ramię dziewczyny i kręcąc głową, jak to mają kruki w zwyczaju.
       - Tak, mam jedną rzecz do przekazania. Wypuść go gdy oddalisz się kawałek od areny aby nikt tego źle nie odebrał, że wypuszczam kruka z wiadomością w takim miejscu. Możesz wrócić do wioski.
       Mimo jej błyskotliwości nie byłem pewien czy wie co tak naprawdę ma teraz w posiadaniu. Zresztą i tak się dowie gdy tylko spróbuje kruka wypuścić ku niebu. Spoglądałem na Yozore, która zrobiła się nieco zarumieniona. Czyżby to zbliżenie do mojej twarzy nieco ją speszyło gdy zdała sobie sprawę z tego jak to wygląda? Nie wiem. W każdym razie oddelegowałem ją i mogła odejść. Tak jak wcześniej nawiązałem, gdy tylko opuści teren, kruk przyjmie formę klona.
       Tymczasem Himitsu zarzuciła zapytaniem i przyszło jej chwilę poczekać na moją odpowiedź. Czy zdawałem sobie sprawę z tego, iż mogła ujrzeć mojego sharingana? Oczywiście ale wiedziałem, że jest na tyle nie doświadczona że jeszcze nigdy nie miała z tym styczności. Mogła co najwyżej podejrzewać bo przecież nie śpimy w kopalniach jak samotnicy, żeby naszych umiejętności nigdy gdzieś nie doglądano. Pochodzenie z klanu Uchiha czy Senju albo Hyuuga zawsze wiązała się z pewną rozpoznawalnością jeżeli chodzi o niektóre cechy. Białoocy nie mogli się skrywać, ich oczy były zawsze widoczne, my dopiero po aktywacji stawaliśmy się osobami, które można skojarzyć zaś Senju - no z tymi najtrudniej ale gdy widzisz jak ktoś wykonuje techniki związane z tworzeniem drewna to mogłeś być pewien. Mimo wszystko byłem ciekawy czy Himitsu zapyta. Przynależność nie jest czymś o czym łatwo gada się w tym świecie ale mimo wszystko czasem warto zaryzykować.
        - Tak, wszystko w porządku. Coś się takiego stało, że się zmartwiłaś?

Offline

 

#138 2017-05-22 01:25:47

 Himitsu "Azake" Hyuuga

Zaginiony

4898143
Zarejestrowany: 2017-03-04
Posty: 112
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Byakugan [LVL0]
Ranga: Członek klanu
Płeć: Kobieta
Wiek: 18

Re: Widownia

- Powiedziałabym raczej, że zostałam wzięta z zaskoczenia przez tego rudzielca. Podskoczyła do Ciebie tak gwałtownie, a Ty nawet nie drgnąłeś... - westchnęła z podziwem nim kontynuowała - To była Yozora, prawda? Rany... z bliska wygląda na młodszą ode mnie, a się nie wycofała... Teraz to już nie tylko żałuję z rezygnacji, ale jeszcze mi wstyd. - na podkreślenie tych słów na jej policzkach pojawiły się lekkie wypieki. Himitsu miała w sobie ogromne pokłady skrywanej ambicji, która właśnie teraz zaczynała się prawdziwie budzić do życia. Gdyby nie chęć obejrzenia Igrzysk do końca i zdobycia cennej wiedzy, z miejsca ruszyłaby z powrotem do swojego kraju, by kontynuować swój trening. Z drugiej strony z jakiegoś powodu dostała zastrzyk adrenaliny i teraz najchętniej wyszłaby na chwilę na świeże powietrze.
     Rozejrzała się za najbliższym wyjściem, ale zawahała się przed wstaniem. Naprawdę nie chciała stracić możliwości oglądania Igrzysk, a poza tym obawiała się, że nie odnajdzie później czarnowłosego i tyle było po jej znajomości z nim. Raz jeszcze westchnęła - Ciebie też tak roznosiła chęć do działania? Mam ogromną ochotę podzielić się na dwoje żebym mogła jednocześnie oglądać Igrzyska i wyruszyć na jakąś przygodę, zacząć poznawać świat...

Offline

 

#139 2017-05-22 12:03:51

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Widownia

     Poprawiła się. Rozsiadła. Czyli jednak nie śpieszyło się jej tak bardzo, jak zapowiadała. Albo miała wystarczająco dużo czasu lub na tyle sprawną załogę, aby załatwili sprawy za nią, a ona objęła nad nimi dowodzenie dopiero przy kluczowym momencie ich planu. I chociaż nie miałem bladego pojęcia co się tutaj dzieje, chciałem dowiedzieć się o tym przed faktem.
     Odniosła się do Ichuzy. On miał w ogóle siostrę? Chwila, Akemi miał żonę? Na mojej twarzy pojawiło się widoczne zdziwienie. Chociaż miałem względnie przeciętne informacje o byłym liderze Samotników, nigdy nie spodziewałbym się czegoś takiego. Najwidoczniej mój wywiad był słaby, albo po prostu przewodziłem czerwonookim zbyt krótko. Niestety, wielu weteranów poprzednich wojen opuściło już ten świat, dlatego nie miałem skąd czerpać informacji. Słuchałem więc Hiyoki uważnie, szczególnie, że podzieliła się też informacjami o samej sobie. Była Fūtago, czyli jej bliźniak musiał krążyć gdzieś dookoła nas. Albo został w Airando. Albo dowodził Samotnikami w drodze.
     To więcej niż smutne, że tak potężnego ninję pochłonęła zwykła choroba. - powiedziałem zamyślonym głosem. Eksperymentował na sobie. Nie zdziwiło mnie to aż tak mocno, w końcu był jednym z najbardziej znanych medyków na całym świecie. Nie zastanawiałem się na głos, jednak doszła mnie myśl, że śmierć Ichuzy była wręcz przydatna dla organizacji Samotników. Z tego co mówiła kobieta, jego wola przeszła na prawie wszystkich członków tego zgrupowania, wszyscy chcieli wojny z Ronijczykami. O ile za czasów dowodzenia Fūtago wątpliwe zdawało się, że jeden człowiek pociągnie za sobą masę ninja, to teraz... Wyrzutki powinni się zbroić.
     Usłyszałem kolejną wypowiedź. Dowodzenie, hę? Że niby ty nie znasz tego smaku, niewiasto? Co jak co, ale w to nie mogłem uwierzyć. Wiedziałem, że kobieta nie może mi powiedzieć pełnej prawdy, ale aż tak ślepy nie byłem. To Akemi się jej słuchał, to ona dowodziła napadem na Hidari i to ona rozdawała karty w Enko. Kakukoro zdawał się być zamieszany w to wszystko, ale tylko z jej woli. Uraziła mnie nieco, co wywołało tylko uśmiech na mojej twarzy. Nie doceniała nas, w zasadzie mało kto to robił. W porządku, Ichuza i Shinsaku też na początku swoich rządów byli traktowani jak gówniarze.
     Wiem, wiem. Nasz klan nie jest wart porównania do waszej organizacji. - powiedziałem rozbawiony. Nie czułem potrzeby udowadniania całemu światu, że coś osiągniemy, albo że odbudujemy naszą potęgę. Na to potrzebny był nam czas i sprzyjające warunki. A na razie mieliśmy to zapewnione.
     Słuchałem dalej. Informacje, którymi teraz podzieliła się ze mną kobieta, były nieprawdopodobne. Nie mogłem w to uwierzyć, że Garbaty Bard postanowił ponownie się ujawnić i zagrać w historii świata. Nie wierzyłem również w fakt, iż pozostawał on lojalnym członkiem organizacji Samotników, w końcu z legend wiedziałem, że działał tylko na własną rekę. Po wysłuchaniu słów kobiety, odezwałem się, mówiąc spokojnie, neutralnie, choć przychodziło mi to z trudem.
     W jaki sposób Bard podporządkował się Ichuzie? Wcześniej chciał zniszczyć świat i zaprowadzić na nim nowy porządek, po czym zmienił zdanie i zaczął służyć organizacji? To niedorzeczne. - powiedziałem. Następnie przeniosłem wzrok na kobietę, która starała się mnie unikać, albo przynajmniej mojego spojrzenia. Na mojej twarzy pojawiły się ślady emocji. Zdziwienia, zaciekawienia tematem, a także czystej chęci poznania prawdy. - Kim ty właściwie jesteś, Hiyoki? I co się tutaj odgrywa?

Offline

 

#140 2017-05-22 23:55:53

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Widownia

     Na słowa o śmierci byłego lidera jedynie przytaknąłem. Następnie Ikkyo wybuchnął niegłośnym śmiechem. W trakcie jego wypowiedzi o swym rodzie pozostawałam niewzruszona. Ich klęskę traktowałam poważnie. Mają czas, a także wsparcie feudała. Niewiele brakuje by wrócili do lat świetności. O ile takowe kiedykolwiek istniały. Powątpiewam, choć zza ery Matsuo trochę się działo. Nie mnie decydować. Szczególnie, gdy rozmówca wpłynął w wątek odnośnie Garbatego. Karty zostały wyłożone, a więc nie ma najmniejszego sensu owijać w bawełnę. Z wewnętrzną ekscytacją i zewnętrzną powagą, kontynuowałam narzucony temat.
      Brzmi niedorzecznie. A nigdy nie interesowała mnie przeszłość organizacji. Ichuza rywalizował z Akemim o pozostanie przywódcą. Tyle wiem. Drugi ustąpił, a więc pierwszy zaczął dyrygować. Wtedy rada naszych rodzin była potężna. Garbaty Bard służył im, mimo iż kierował się zupełnie odmiennymi przekonaniami. Nie wiem, czy jego postępki były rozkazem, czy zwykłą pobudką. Skoro przebywa w Ronin no Kuni z polecenia, Ichuzę musiała poprzeć rada. Inaczej nie wypełniałby tego celu. - Brzmiały jako przemyślenia. A faktycznie słowa były prawdą. Gitaa przyjmował dyspozycje od starszyzny organizacji. W momencie kiedy ta podzielała cele medyka, Bard grał tak, jak ten mu zaśpiewał. Zadanie w Ronin no Kuni nie zniechęciło go. Znalazł własny sposób na wypełnienie misji. Rozkręcił się, o ile można tak powiedzieć. A po umiejętnościach, które większość świata poznała - potrafi o siebie zadbać.
      Bogiem, kurrwa. A nie widać? Robię dokładnie to, co mi się podoba. Kto może mnie powstrzymać? Potrzeba by wielu mężczyzn. A tak to wkurwi mnie ktoś, to zapierdolę. Nie podoba się? To wypierdalać. Dzisiejszej nocy poznasz Nikushimi. A wszystko to, co się tu odgrywa - jak to mawiał pewien Kaguya - niezwykłe, teatralne przedstawienie. - Oznajmiłam z trwogą. Teatrzyk, w którym Ikkyo stanowi jedynie widza.

Offline

 

#141 2017-05-23 19:53:20

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Widownia

     Milczałem. Przez ostatnie kilkanaście minut trzymałem złożone ramiona, bo nie podpierałem już ciała, ani nie szukałem kontaktu z kobieta. Przejechałem palcem po lewym przedramieniu, a następnie dotarłem nim aż do barku. Podrapałem się po nim, czując swędzenie. Złapałem się palcem za kaptur, czując napięcie mojego mięśnia. W tym czasie Hiyoki snuła swoje przypuszczenia co do Garbatego Barda. Nie miałem wątpliwości, że są one prawdziwe. Czemu? Nie wiem, po prostu jej wierzyłem. Mogła wrobić mnie, ale dziwnym trafem zdawało mi się, że ona nie chce niczego osiągnąć. Po prostu postanowiła mi się wygadać. Sama z siebie, bo nawet ninja po pewnym czasie ma dość samotności.
     Następnie kobieta zmieniła swoje słowa. Mówiła to wszystko ani to w oświeceniu, ani w agresji. Coś ją tknęło, bo czułem jak przepływają przez nią emocje. Wysyczała swoje argumenty, tezy, cokolwiek to było, a następnie... spojrzała na mnie? Nie wiem co chciała zobaczyć. Jeśli to co rzekła było prawdą, rzeczywiście byłem tylko obserwatorem tych wszystkich wydarzeń. Jeśli nie, cóż, miałem możliwość zainterweniowania.
     Czy ja mówię, że mi się coś nie podoba? - zapytałem ironicznym tonem. Wybuch kobiety dał mi do znaczenia tylko to, że ona ma emocje i ambicje. I tak jak każdy, podlega im. Czuła pokusy ciała, ale i te ducha. I chociaż nazwała siebie bogiem, bardziej widziałem w niej teraz człowieka. Niezwykłego, potężnego i wpływowego, ale jednak człowieka. - Wiem, że zobaczę wasze działania. Nie pytałbym jednak o twój cel, gdybym nie chciał poznać twoich intencji przed przedstawieniem.

Offline

 

#142 2017-05-24 11:55:55

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Widownia

        A ja odpowiedziałabym Ci od razu, gdybym chciała byś poznał moje intencje przed przedstawieniem.
      Do namiotu weszła dwójka dobrze zbudowanych mężczyzn. Nie wyglądali jak Samotnicy, ani jak członkowie któregokolwiek z rodów. Ich ciała zdobiły elastyczne stroje, a głowy pokrywała duża, zwisająca czapa. Jeden z nich, mianowicie ten po prawo, położył na stoliku przy wejściu zapieczętowany pergamin. Zaciekawiona ruszyłam po wiadomość, gdy opuszczali prywatną przestrzeń. Zwinnym ruchem zerwałam wosk, rozwijając kawał papieru.
       Wygląda na to, że dopadliśmy ostatniego Kuran Sen. Nie uwierzyłbyś Ikkyo, lecz bydlak zginął w Hidari. - Chodziło o Akamiego, który przeszedł na stronę wyrzutków. Od tamtego momentu wisiało nad nim wiele listów gończych. W tym jeden z największych - wystawiony przez organizację z Airando. Łowcy głów zostali obficie wynagrodzeni za pomyślnie wykonaną misję. A ja z uśmiechem skierowałam następne słowa w stronę Uchiha.
       To spotyka zdrajców. - Spaliłam wiadomość nad świecą, zapamiętując wersy, których nie przekazałam rozmówcy. Złożyło się, iż akurat stałam przy wyjściu z namiotu. Postanowiłam wykorzystać okazję, zważając na to, iż tematy z Ikkyo powoli się kończyły.
       Inne rozmówki możemy kontynuować na widowni. - Wypełzłam z namiotu, gdzie dołączył do mnie Ichaza. Obydwoje skierowaliśmy się w kierunku loży dla przywódców. Ku mojemu zdziwieniu pojawiła się tam kolejna persona - Miyuki. Dziewczę, o której zdążyłam wcześniej wspomnieć. Uchiha nie winien mieć problemu z rozpoznaniem zastępcy lidera, szczególnie, że siedziała obok Akemiego. Zupełnie jak mąż i żona. W kwestii dostojności dobrali się perfekcyjnie.

Offline

 

#143 2017-05-24 21:02:09

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Widownia

     Nie chciała się ze mną podzielić informacjami. Wzruszyłem więc ramionami, a następnie powiodłem wzrokiem za kobietą. Hiyoki postanowiła wstać, udać się do brzegu namiotu, ponieważ nawiedziło nas dwóch gości. Kiedy ich usłyszałem, zerwałem się z łoża, aby powstać. Okazali się być jakimiś nieznanymi tropicielami, którzy zabili ostatniego Kuran Sen. Na mojej twarzy pojawił się dziwny wyraz satysfakcji, który szybko spełznął. Zabiłem ich najwyższego proroka, ale szkoda, że nie mogłem dobić ostatniego ich przedstawiciela.
     Pokręciłem głową, kiedy mężczyźni wyszli. Chciałbym wyrzucić z głowy złe wspomnienia, szczególnie te, kiedy Hiyoki wykorzystała Kuran Sen jako pretekst do zerwania sojuszu i wykolegowania nas. Samotnicy, organizacja zdrajców. Słowa kobiety powinny więc wywołać u niej jakąś zadumę, refleksję. Mimo wszystko nie mówiłem niczego. Milczałem, uspokoiłem ciało i myśli. To co było już się nie odbędzie ponownie, dlatego bezsensowne zdawało się być ingerowanie w tamte wydarzenia. Szczególnie kiedy zaraz miałem ujrzeć coś... nowego, bo nie wiedziałem nic o akcji Nikushimi.
     Hiyoki... - nie zdążyłem dokończyć, bo wyszła. Wyszedłem spokojnie z namiotu, klnąc w myślach. Nie wiedziałem co powiedzieć, ale chciałem ją zawołać. Moze to dobrze, że wyszła - poruszała się teraz z jakimś dziwnym osobnikiem, który skierował się w stronę loży możnych. Szedłem za nią, w drodze myśląc nad tym wszystkim, co się tutaj wydarzyło. Fuutago Hiyoki, jesteś ciekawą osobą. Szkoda, że nasze drogi musiały skrzyżować się właśnie w taki sposób.
     Wszedłem na lożę, pozdrowiłem żonę Akemiego. Następnie znalazłem dla siebie miejsce - jeśli liderka Nikushimi nie chciała siedzieć obok mnie, usiadłem gdzieś nieopodal. Jeśli miejsce było wolne, po prostu spocząłem obok kobiety. I nie mówiłem nic.

Offline

 

#144 2017-05-25 22:07:34

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Widownia


       - Tak, to była Yozora, w sumie zaczęła swoje pierwsze kroki w tej sztuce stosunkowo nie dawno, choć przeszła wiele rzeczy w tym czasie.
          Nie pociągnąłem tematu odnośnie braku fizycznej reakcji, po tym gdy dziewczyna zerwała się w moim kierunku. Przede wszystkim spodziewałem się tego, bowiem sam poruszyłem kwestię dla niej o najwyższej wadze. Prawdopodobnie każdy zrobiłby to na jej miejscu. Dodatkowo trzeba zaznaczyć, że wiedziałem iż mi nie zagraża więc obawiać się nie musiałem a też przez lata wypracowałem sobie pewien spokój ducha, który często dodaje mi ogromnego plusa na starcie. Bo co może być gorszego niż przeciwnik, który się Ciebie w ogóle nie boi i jest pewny siebie? To od razu łamie oponenta w psychiczny sposób i obniża jego morale oraz wpływa na pewne czynniki takie jak reakcja czy racjonalne myślenie. A co to samej Yozory to przeżyła przecież cały kryzys Uchiha. Zaczynając od oblężenia wioski, po wymarsz w góry, przez bycie w okolicy bitwy Yu no Kuni aż po kolejne skrywanie się jako jeden z obozów rozbitego klanu. Obie były w tym samym wieku i obie na początku swej drogi ale diametralnie różniły się tym co przeszły. Ale nie wszystko stracone.
       - Zawsze lepiej spróbować i nie wygrać, niż żałować się w ogóle nie spróbowało. Z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że nie jesteś wprawiona w walce więc też nie ma co sobie pluć w brodę. Fakt, te igrzyska są w głównej mierze oparte o myślenie i kombinowanie ale jeżeli nie czujesz się na siłach to znaczy, że nie jesteś jeszcze gotowa. Wiedz tylko jednak, że nigdy nie można być na nic w pełni gotowym. Przyjdzie i twój czas.
        Przerwałem na chwilę, widzą jak dziewczyna dumą nad samą sobą. Takie wewnętrzne rozterki często skłaniają do zmian, potrafią motywować i przyczyniać się do późniejszych osiągnięć ale nie może skończyć się tylko na nich samych. Gdy zapytała o moją przeszłość aż uśmiechnąłem się gdzieś w duszy, przypominając sobie siebie samego sprzed wielu lat gdy to na cmentarzu zebrała się grupka młodych Uchiha, chcących zmienić oblicze klanu pod nadzorem Kazunariego. Wspomnienie to również wzbudziło we mnie nutę smutku. Świat był tak skontrowany, że my  ginęliśmy gęsto i młodo. Niewielu miało szczęście dożyć dojrzałego wieku a co dopiero starczego. Wszyscy, którzy stali wtedy na cmentarzu, obecnie znajdują się na nim ale zagrzebani pod ziemią. Jedynie Kazunari jeszcze szlaja się po świecie jako cień siebie samego. Jestem jedynym żyjącym i funkcjonującym z Yugure. Tak potoczył się nasz los.
       - Roznosiła i to potwornie. Miałem swoje motywacje i chciałem zmienić może nie świat ale swoje otoczenie. Sam chciałem stać się kimś więcej niż zwykłym pachołkiem i wykonywałem w tym kierunku wiele bardzo odważnych i cholernie ryzykownych ruchów. Jeden poważny błąd i mógłbym tutaj teraz nie siedzieć. Mimo wszystkich ran jakie zdobyłem, zwiedzając świat, nie żałuje. Nie zmieniłem świata ale siebie samego i przede wszystkim zrozumiałem kim jestem i dlaczego robię pewne rzeczy a pewnych nie. Mimo wszystko wciąż poszukuje celu w swym życiu a każda pozdrów mnie do tego przybliża.
       Wysiliłem się na uśmiech. Nie była to szeroko otwarta japa a jedynie usta, który uniosły się ku górze. Dziewczyna jednak nie miała pojęcia, że to i tak wiele z mojej strony. Teraz i tak mam więcej powodów by to robić. Niegdyś chodziłem jak zmora z miną pokekrzysty ale z mordem w oczach.
       - A co do dzielenia się na dwoje to wcale nie takie niemożliwe. Powiedziałbym, że to w przypadku ninja bardzo popularne. Kiedyś się pewnie sama tego nauczysz z taką ciekawością.

Ostatnio edytowany przez Yocharu (2017-05-25 22:09:11)

Offline

 

#145 2017-05-26 15:40:25

Yozora

Klan Uchiha

15871022
Zarejestrowany: 2016-01-10
Posty: 121
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Gunsō
Płeć: Dziewczyna
Wiek: 18

Re: Widownia

     Czyli jednak Yocharu miał jakiś plan w zanadrzu. Dziewczyna dziękowała w duchu bogu za to, że starszy rangą Uchiha coś wymyślił. Bo była przekonana, że tak było. Nie brała pod uwagę możliwości, że to była jakaś zwykła wiadomość. Gdyby miał coś takiego przygotowane od razu by to zrobił zamiast wkraczania do jej umysłu i przekazywania ważnych informacji. A przynajmniej tak się jej wydawało. A to, że kartka była kompletnie pusta, albo fakt że kruk to tylko transformowany klon Yocharu... o tym nie miała pojęcia. I nie zastanawiała się nad tym jakoś specjalnie, po prostu kiwnęła głową na znak zrozumienia. Później na pewno wyjaśni się o co w tym wszystkim chodzi.
     - Tak jest~ - rzuciła. Z jakiegoś powodu zasalutowała przy tym Yocharu, sama nie bardzo wiedząc dlaczego to robi. Po chwili jednak zrozumiała, że to mógł być głupi pomysł dlatego po kolejnej gafie postanowiła się czym prędzej oddalić. Zanim jednak odeszła czy raczej odbiegła od vice-lidera Uchihów ukłoniła się lekko w kierunku dziewczyny o wielkich błękitnych oczach, która w międzyczasie ożyła.. Nie znała jej, nie miała pojęcia kim była, ale była towarzyszką rozmowy Yocharu. Dlatego chociaż wyglądała na mniej więcej osobę w jej wieku to zrobiła chociaż tyle, żeby okazać szacunek. Potem to samo zrobiła w kierunku Uchihy. I tyle, potem pognała z powrotem w kierunku, z którego przyszła. Nie słyszała dalszej rozmowy tej dwójki. Właściwie to chyba nawet tego nie chciała. Z resztą miała teraz ważniejsze sprawy na głowie. Na przykład misję, którą Yocharu jej zlecił. Na przykład nie miała pojęcia kogo mogłaby prosić o pomoc w tym zadaniu. Rozkminiając tą niezwykle ważną kwestię wpadła na poznanego wcześniej rudzielca. Znaczy wpadła na kogoś, dopiero potem zorientowała się, że to Jiro. Zdecydowała się fakt iż trafiła na znajomego wykorzystać. Złapała go za rękaw i nie zatrzymując się ani na chwilę zaczęła go ciągnąć za sobą.
     - Nadal chcesz skoczyć na wspólną akcję? Dostałam ważną misję i potrzebuje pomocy, więc jak zainteresowany to chodź. - powiedziała, acz wyglądało na to, że nawet jakby się rozmyślił to dziewczyna nie przyjmie odmowy. - Opowiem po drodze. - dodała dalej ciągnąć rudzielca za sobą. Zmierzała w kierunku wyjścia.

Offline

 

#146 2017-05-26 22:24:43

Jirō

Klan Namikaze

50579205
Zarejestrowany: 2016-08-31
Posty: 180
Klan/Organizacja: Namikaze
KG/Umiejętność: Kiiroi Senkō
Ranga: Quincy
Płeć: Mężczyzna

Re: Widownia


      Dziewczyna zostawiła go samego, a chociaż Jiro miał ochotę jeszcze na jakiś czas ją przy sobie zatrzymać, to najzwyczajniej nie wiedział, jak to osiągnąć. Niby mógłby zacząć lać wodę, a to o pogodzie, a to o igrzyskach, aczkolwiek nie widział w tym sensu. W końcu chciał, żeby zapamiętała go jakoś pozytywnie, a nie jako kompletnego nudziarza. Yozora ruszyła w kierunku jakiegoś czarnowłosego mężczyzny, a młody Namikaze został w miejscu, swój wzrok skupiając na rozgrywkach, których przebieg, tak naprawdę go nie interesował. Niby postawił trochę pieniędzy, ale wygrana to tylko i wyłącznie kwestia szczęścia, tak wiec nie chciało mu się nawet śledzić dalszych zmagań zawodników.
      Zobojętniałym wzrokiem wodził za postaciami biegającymi w różne strony, zastanawiając się cały czas, kim jest czarnowłosy, do którego podeszła Yozora. Posiadał pokaźną ilość chakry - zdecydowanie większą, niż chłopiec. Mógł stwierdzić to używając swoich umiejętności tropicielskich, jednak nie pozwalały mu one na wydobycie większej ilości informacji. Kiedy tak się zastanawiał, dziewczyna wróciła. Złapała go za rękaw i zaczęła ciągnąć w jednym z kierunków. Powiedziała tylko, że dostała ważną misję i zabiera Jiro ze sobą. Chłopiec nic nie powiedział, a jedynie przytaknął. Zaczął podążać za dziewczyną z klanu Uchiha, czekając na wyjaśnienia.

Offline

 

#147 2017-05-29 22:21:45

 Himitsu "Azake" Hyuuga

Zaginiony

4898143
Zarejestrowany: 2017-03-04
Posty: 112
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Byakugan [LVL0]
Ranga: Członek klanu
Płeć: Kobieta
Wiek: 18

Re: Widownia

     Himitsu przez chwilę wyglądała na zamyśloną. W rzeczywistości porównywała korzyści jakie mogły płynąc z wzięcia udziału w Igrzyskach i skończeniu na tym etapie co Yozora, czy też na swoim własnym podejściu. Według niej nadal wychodziła na swoje.
- Uznałam, że więcej skorzystam na obserwacji widowiska. Do samego końca nie było wiadomo na czym będzie to wszystko polegać, a w poczekalni widziałam wielu o wiele silniejszych od siebie zawodników. Gdyby chodziło tu o typowe zawody nie miałabym szans. - uśmiechnęła się kącikiem ust - A przyznasz, że stracenia życia w tak głupi sposób i w tak młodym wieku nie jest drogą do poznawania świata. Raczej do jego szybkiego zakończenia. - powiedziała zliczając w myślach ile nowych technik już zobaczyła i jak wiele się dowiedziała. Ponadto dzięki samemu pojawieniu się w poiczekalni pozyskała kilka nowych znajomości, które w przyszłości mogą jej się przydać.
- Co więcej.. gdybym wystartowała to pewnie jeszcze długo nie miała okazji poznać Ciebie. - jej uśmiech tak jak i ton głosu złagodniał. Zdawała sobie sprawę z tego, że prędzej czy później będzie musiała zacząć podejmować ryzykowne decyzje, ale odkładała to na czas, gdy wreszcie zyska dostęp do swojego kg. Nie wiedziała na jak długo starczy jej jeszcze cierpliwości. Wielki świat wzywał ją, a ona miała już dość siedzenia w jednym miejscu.
     Uśmiech Yocharu wydał jej się inny od pozostałych... uniesień kątów ust. Ponieważ zaklasyfikowała już czarnowłosego jako "marmurową twarz", dlatego w duchu zdziwiło ją, że nad ustami Yocharu nie pojawiły się pęknięcia. Uznała, że doceni wysiłek i sama również uśmiechnęła się w podobny do niego sposób.
- Czy zdobywanie wiedzy nie jest celem samo w sobie? - spytała nieco filozoficznie, dodając w pamięci notkę o konieczności poznaniu techniki służącej do podziału. W Akademii czytała o ninjutsu, które tworzy klony, ale nigdy nie miała chęci do znoszenia towarzystwa siebie samej bardziej niż to konieczne.

Offline

 

#148 2017-05-30 23:12:35

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Widownia

     Lustrowałam labirynt. Mój wzrok ciągnął za dwójką ninja. Jednym z nich był zielonowłosy Kaguya, przynależący do organizacji Nikushimi. Drugim zaś białowłosy, rybi chłopak imieniem Koharō. Obydwoje dotarli do prostej, prowadzącej bezpośrednio do wyjścia z ogromnej plątaniny dróg. Siedziałam lekko spięta. Po mej prawicy - Akemi, po lewicy - Ikkyo. Czarnowłosy zamilknął. Wzrok skupił na uczestnikach, jak ja również. No i ni z tego, ni z owego, dołączyłam do gry. Kocham powiedzenia. Szczególnie jedno, idealnie pasujące do zdolności mej krwi - co dwie głowy, to nie jedna.
     Przysłoniłam sylwetką wyjście z labiryntu.
     A na widowni spojrzałam na Ikkyo. Wymownie. Do iluzji dołączył bowiem Ichaza. Dłonią zatrzymał pędzącego Keisuke. Silnym ciosem wymierzonym w środkową część torsu. Obydwoje zniknęli. Kaguya ocknął się w samym środku areny. Tym razem z brakiem dodatkowych efektów. Odczuł rzeczywisty dotyk ziemi, zmielony zapach powietrza.
     Rozległ się huk. [Post Akemiego]
     Nim wyłoniono zwycięzcę labiryntu, iluzja opadła. Każdy z uczestników powrócił z sideł nieprawdy. Nim się obejrzałam, znaczną część widowni pokrywał gęsty, czarny dym i szeroka fala ognia. Kuknęłam do Ikkyo. I puściłam oczko. Piekło miało miejsce, piekło. Ludzisko ciskało czym prędzej do wyjść. Niczym wystraszone mrowie.
      Nara, Ayatsuri, Senju, Uchiha, Namikaze, Samotnicy, Hyūga i dyplomacja Kiyoshi. Wyliczyłam wszystkich wzrokiem. Zniknął płaszcz organizacji z mych pleców, zdmuchnięty powiewami powietrza skutkiem wybuchów. W chaosie rozegrał się kolejny chaos. [Post Keisuke] Błyskawica, oprócz Uchiha, miała także Nara. Zacisnęłam dłoń na udzie.

Offline

 

#149 2017-05-30 23:23:01

 Akemi

Nikushimi http://i.imgur.com/ERi291S.png

6720223
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 898
Klan/Organizacja: Samotnicy/Nikushimi
KG/Umiejętność: Sosa
Ranga: Lider Samotników
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 40
Multikonta: Miyaguchi, Arashi

Re: Widownia

      Skupienie na uczestnikach od samego początku było zamierzone. Unikałem rozmowy z osobami trzecimi, by nie tracić bieżących informacji z labiryntu. W ten sposób nie ominął mnie znak od Kamiego. Mianowicie moment, w którym pomknął do gry, aby ocknąć Keisuke Kaguya. Przystąpiłem do wcześniej oszacowanego zadania. Kami nawiązał kontakt wzrokowy z Ikkyo. Powstałem kierując wskazujący palec w kierunku loży lordów feudalnych. Jeżeli władca Mizu no Kuni sprostał wymaganiom misji, w środku znajdował się jedynie ognisty, tłusty tyran.

      Skumulowana energia rozniosła środkową wieźę. Czarny dym zasłonił większą część widowni. Uderzenie utworzyło także ścianę ognia, który rozrastał się z każdą sekundą. Jakby swymi ramionami chciał pochwycić całą arenę. Choć tego momentu w całym zadaniu nie rozumiałem. Władca Wody, który buduje za swoje pieniądze arenę, by w swym zamiarze ją zniszczyć. Widocznie zrobił wszystko, by zetrzeć z siebie jakiekolwiek podejrzenia. A Nikushimi nie zależało na szacunku reszty świata.

      - Co dalej? - stanąłem blisko Kamiego. Wiedziałem, że w tym momencie umiera jeszcze jedna osoba. Nie odpuściłem więc okazji, by spojrzeć lekko na prawo. Chwyciłem za ostrze. Nadchodził moment chaosu, zagnieżdżonego we wcześniejszym chaosie jak opisał to Ichuza.

Offline

 

#150 2017-05-31 19:21:04

Straznik specjalny

Event Master

Zarejestrowany: 2011-07-28
Posty: 354

Re: Widownia

http://i.imgur.com/Z3ph7ES.jpg


        Można by rzecz, iż na placu boju pozostał tylko Koharo i Keisuke. Pozostali zawodnicy czyli Ayanami, Daiki, Suoh oraz śpiąca Guren (NPC) mimo swych trudów i mimo obecnej walki z przeciwnościami losu, nie wiedzieli iż od przegranej dzieli ich jedna prosta. Oczywiście, pierwsza dwójka nie miała gwarancji sukcesu. Obaj mogli popełnić jakiś potworny błąd, aktywować pułapkę tuż przed końcem albo rozpocząć pojedynek między sobą co dałoby czas pozostałym. Zacznijmy więc od Keisuke.
       Zielonowłosy był najbliżej celu ze wszystkich zawodników co było istnym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę, że znajdował się praktycznie najdalej. Gryf, który go gonił, wzmógł w nim strach gdy zrozumiał, że nie da rady go pokonać i gnając przed siebie przeleciał prawie cały labirynt nieświadomie omijając jedną, ciężką pułapkę aktywowaną przez innych zawodników. Właściwie jego spóźnienie okazało się być tym razem łuną szczęścia, którego tak bardzo mu brakowało. Stojąc na wprost do wygranej postanowił nie wykonywać standardowego biegu a raczej odbijać się po ścianach w celu ominięcia możliwych przeszkód. Zanim to zrobił, połknął pigułkę, licząc że da mu to pożądany efekt i pomoże w zwycięstwie. Niestety tak się nie stało. W jego dłonie napłynęła siła i choć miał jej ogromnie dużo, to teraz mógł się szczycić jej przyrostem. Na nieszczęście chłopaka jego nogi zaczęły odczuwać mrowienie co w odczuwalny sposób utrudniło mu skakanie. Jego prędkość zmalała w tej chwili do tego stopnia, iż rekin miał szansę go prześcignąć.
       Koharo nie wiedział jednak, że sytuacja tak dobrze potoczy się na jego korzyść. Nieświadom mocy pigułki, którą zażył Keisuke postanowił wykorzystać moc cukierka o komurczakowych barwach. Nadal czuł, iż jest zdolny do potężnych wyskoków, tak więc nie zwlekając zapragnął wybić się w linii prostej do... do Keisuke. Rekin frunął niczym pocisk w stronę chłopaka i gdy ten miał już się wybijać, Koharo przylepił się do niego jak rzep do ogona. Prawa fizyki, które zadziałały w tej chwili, wyprowadziły Kagyue z równowagi, powodując iż jego wyskok pokierował się nieco w inną stronę niż zakładał. Zanim jednak zdążył zrozumieć co się stało, wydarzyło się coś innego.
        Przed samotnikiem pojawił się Ichaza. Zwrot akcji był również strasznie szybki, ale Keisuke wydawał się wiedzieć co się dzieje. Nie wyglądał jednak na szczególnie zadowolonego z tego powodu, iż zrobili to zanim oficjalnie dobiegł do wyjścia. Wielka dłoń Futago zatrzymała chłopaka, zacisnęła się na nim i w moment obaj zniknęli... właściwie nie tylko oni bo przyklejony Koharo również.

http://i.imgur.com/dfXUBsR.png


       Zanim ktokolwiek był w stanie zrozumieć co się wydarzyło i zanim, ktokolwiek ujrzał jak dwóch pretendentów do zwycięstwa znika z labiryntu, Akemi znajdujący teraz w loży ViPowskiej, powstał ze swego miejsca i wymierzył palcem w miejsce gdzie znajdować mieli się Daymio a właściwie według ich planu tylko ten jeden - Lord Ognia. Nie dziwota po Yu no Kuni, dlaczego został celem Nikushimi. Pocisk pofrunął momentalnie w wymierzone miejsce a te po chwili praktycznie przestało istnieć. Pozostałości konstrukcji płonęły żywym ogniem a czarny dym ulatniał się ku niebu jako zwiastun katastrofy. Keisuke stał teraz na środku areny, lecz ludzie jeszcze go nie dostrzegali. Cała widownia nadal pogrążona w genjutsu obserwowała losy zawodników zmagających się z labiryntem i Ci, którzy nie skupiali uwagi na dwóch pretendentach do wygranej, nie zdawali sobie nawet sprawy z tego, że coś zaczyna się dziać. Zielonowłosy dostał polecenie od Ichazy. Jak na Kagyuę przystało, sięgnął dłonią do barku, z którego właśnie wysuwała się włócznia z kości. Na dodatek była ona przygotowana wcześniej, przez chłopaka gdyż oblepiona była notkami. Ten wycelował nią w lidera Hyuuga i bez większego pardonu posłał broń w jego głowę. Żałował, że nikomu nie będzie dane tego widzieć ale pocisk mknął tak szybko, iż nawet bez genjutsu ludzie nie zrozumieliby tego. To wyglądało jak teleportacja. Głowa białookich posiadała teraz dodatkowy wylot w swej czaszce ale nie trwało to długo. Eksplozja, która nastąpiła wybiła większość Hyuuga siedzących w okolicy lidera oraz część ludzi na widowni. Biedacy kupili bilety na gorsze miejsca niż im się zdawało. Niestety nie będzie im dane już się o tym dowiedzieć. Kolejne miejsce zajęło się żywym ogniem. Cała śmietanka Nikushimi przybyła do loży, w której znajdowała się początkowo Hiyoki. Genjutsu zostało zdjęte.
       Zdecydowana większość obserwujących wydarzenie nie miało pojęcia co tak naprawdę się wydarzyło. Po przebudzeniu, mogli znów zobaczyć prawdziwe niebo, całą arenę i ludzi dookoła. Widok nie był taki sami jak po przybyciu. Dwa punkty w obrębie areny płonęły a gruzy rozsypały się po okolicy. Masa martwych ludzi również rozbiła się po widowni lecz krwi było niewiele, gdyż zakrzepła przy wybuchu. Początkowo ludzie myśleli, że to jakiś kolejny etap, może jakiś pokaz albo inna forma rozrywki ale szybko dotarło do nich, że to dzieje się naprawdę. Imigranci ponownie zaatakowali i a widownia zaczęła rysować kredą po ławkach. Doszło do prawdziwego zamachu, lecz z niewiadomych przyczyn oraz przez nieznanych sprawców. Wszyscy  przygotowali się do walki. Spoglądali na wieżę, gdzie powinni znajdował się Daimyo i pojęli, że tylko cud mógłby uchronić ich życia. Piekło miało się dopiero rozpętać.
       Klan Hyuuga stracił właśnie lidera klanu a przedstawiciele, którzy przeżyli eksplozję, zacierali białe oczy z niedowierzania.  Kto mógł dokonać tak okrutnego czynu? Wzrok padł na ambasadorów Kiyoshi. Wszyscy wiedzą, iż żaden klan w świecie nie lubi dzielić swego kraju z innym i spięcia na tym tyle pojawiają się zawsze. Hyuuga odnieśli wrażenie jakoby te kryształowe szumowiny wykorzystały fakt, znajdowania się w genjutsu i zaatakowali ich by zatrzeć ślady. Wszyscy zdolni do walki powstali.
       - To oni za tym stoją! Pomścimy lidera!
       Klan Kiyoshi jednak nie rozumiał tego co zaszło równie bardzo co ich sąsiedzi. Ich początkowe myśli również skierowały się ku nim. Chociaż ciężko było zrozumieć dlaczego atak mieliby wykonywać na własnych ludziach. Być może system, który panował w ich wiosce przestał im odpowiadać i planowali wszczęcie rewolucji a zarazem pragnąć zrzucić winę na Kiyoshi by reszta świata odwróciła się od nich i w ten sposób zdobyć ich ziemie. Mętlik w głowie zapadał w ambasadorach tegoż klanu. Duma kryształowych była jednak ogromna a Ci nie pozwolą oskarżać się oficjalnie na arenie w międzynarodowym gronie.
       - To oszczerstwa! To wy coś uknuliście!
        Przez krótką chwilę oba  zaczęły się przekrzykiwać. Nie trzeba było długo czekać by po za skakaniem sobie do gardeł, doszło do rękoczynów. W czasie gdy ludzie z widowni uciekali w popłochu, przedstawiciele Hyuuga oraz Kiyoshi stanęli na przeciw sobie rozpoczynając bój. Białe oczy rozbłysły równie mocno co blask słońca od kryształów ich oponentów. Pojawiała się technika za techniką, atak za atakiem. Oba  walczyły teraz w geście zemsty i zarazem swego honoru.
       Pozostali gracze, którzy znajdowali się w labiryncie, obudzili się nagle w osobnych pomieszczeniach. Mieli podgląd na arenę i doskonale widzieli co właśnie się zaczęło nawet jeżeli nie dotarło to do ich głowy. Nie widzieli pozostałych graczy ale mieli przy sobie swój oręż. Teraz od nich zależało co ze sobą zrobią. Największy szok przeszedł Koharo, który jeszcze chwilę temu był przyklejony do pleców Keisuke a teraz znajduje się we wyodrębnionym miejscu.

Offline

 

#151 2017-05-31 22:46:22

 Yocharu

Klan Uchiha http://i.imgur.com/p2qZr4s.pnghttp://i.imgur.com/bRrcMpK.png

50499111
Skąd: Hidari
Zarejestrowany: 2014-04-03
Posty: 996
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider/ Weteran
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26

Re: Widownia


        To co mówiła Himitsu było dla mnie w pewien sposób nowością. Nie przypominam sobie by ktokolwiek wyrażał się o mnie tak ciepło i uważał, że znajomość ze mną to powód do radości. Prawdą też było, że nigdy szczególnie nie byłem wygadany ani otwarty a jedyna osobą przy której moje słowa płynęły jak potok to świętej pamięci Kuroi Inu. Stare dobre czasy. Nie umiem reagować na komplementy więc postanowiłem nie poruszać dalej tej kwestii. Nie wiem czy dziękować, czy odpowiadać w jakiś sposób na coś takiego. Odpuściłem. Chwilę później Azakę nieco puściła swe wodze i potoczyła się po ścieżce filozofii.
       - Poniekąd można to tak określić jednakże cel to raczej coś to stawiamy sobie do osiągnięcia i jest to możliwe. Zdobywanie wiedzy to kwestia całego życia. Uczymy się cały czas, do ostatniej minuty więc nigdy nie osiągniemy tej pełnej wiedzy. Zresztą w sumie sam do końca nie wiem. Pragnę jej ale z drugiej strony wciąż poszukuję celu swego życia.
        Zerknąłem na ekran. Dwóch zawodników zbliżało się do mety. A więc teraz ma się wszystko rozstrzygnąć pomiędzy Keisuke i Koharo? Zadziwiająca sytuacja. Z uwagą przyglądałem się temu co wyprawiają w labiryncie. Wtem coś zaczęło mnie niepokoić. Odniosłem wrażenie jakby atmosfera nieco zgęstniała a moje sensoryczne zdolności zaczęły fiksować niczym sygnał alarmowy. Moja silna wola przebijała się samoistnie przez genjutsu nie pozwalając na stuprocentowe opanowanie umysłu przez co byłem w stanie wyczuć, że coś się święci. Zerknąłem na przedstawicielkę Hyuuga i wtedy się zaczęło.
       Mój sensor usłyszał eksplozję i krzyki umierających ludzi lecz me oczy jeszcze niczego nie dostrzegały. Szybko złożył dłonie w geście Kai by wyjść z iluzji, lecz nie było to potrzebne. Genjutsu chwilę później opadło samo a ja mogłem dostrzec jak dwa punkty na arenie stoją w płomieniach. Szybko analizowałem sytuację, szukając winnych ale jedyna podejrzana rzecz jaka pojawiła się a właściwie pojawił to mężczyzna w labiryncie. Było to jednak cholernie szybkie i wyjątkowo dziwne. Dlaczego zabrał zielonowłosego chłopaka? Nie było czasu na rozmyślanie. Przede wszystkim zastanawiałem się gdzie jest Ikkyo i czy nie wpadł w jakiś syf. Kolejną istotną sprawą była śmierć kilku albo kilkunastu osób z klanu Hyuuga, z tego co wynikało, zamordowano ich lidera. Spojrzałem więc na Himitsu i chwyciłem ją za nogę w razie gdyby miała reagować. Moje oczy rozbłysły trzema łezkami sharingana. Była to sytuacja kryzysowa, nie mogłem sobie pozwolić na chwilę zawahania.
       - Wiem, że to twój klan ale trzymaj się blisko mnie. Coś tu mocno śmierdzi i wolę żebyś nie ginęła w imię lidera albo z poczucia dumy. Musimy odsunąć się od tego wszystkiego i zobaczyć jak sytuacja się rozwinie.
       Spojrzałem na miejsce gdzie przez całe igrzyska znajdowali się zawodnicy. Obawiałem się, że zacznie się rzeź gdy Suoh i Daiki zobaczą co się wydarzyło. Nie powinien mieszać się w te sprawy ale był tam jeszcze Koharo i oczywiście ta dziewczyn Ayanami. Muszę czekać. Szarpnąłem Himitsu ze sobą by skryć się na jednym z zejść areny korzystając z cienia, który tam padał. Obserwowałem, narazie tyle mogę póki nie wiem co z Ikkyo.

Offline

 

#152 2017-06-01 00:08:44

 Kami

Nikushimi http://i.imgur.com/FXUvzUA.png

35457109
Skąd: Warszawa - Otwock
Zarejestrowany: 2012-02-05
Posty: 875
Klan/Organizacja: Nikushimi
Ranga: Przywódca Nikushimi
Płeć: Kobieta
WWW

Re: Widownia



     Był to niemały szok. Zapewniam każdego, kto słyszy tę plotkę. Siedziałam na trybunach od samego początku turnieju. Obserwowałam zmagania wszystkich uczestników. Żaden ze zgromadzonych widzów nie przypuszczałby, iż chaos następuje równie szybko, jak szybko podejmowane są przeze mnie decyzje. Nie zawsze pochopne. Rozdawałam karty. Były faktami, które poddałam analizie.
     W końcowym momencie igrzysk, bliźniaczy Ichaza dołączył jako uczestnik do gry. Uwolnił spod sideł nierzeczywistości Keisuke, by wskazać dokładne miejsce, w którym siedział lider Hyūga. Dodatkowo, ofiarował notki wybuchowe, by niedoświadczony jeszcze Keisuke nie zastawił po sobie śladów. Wszechobecna ciemność uniemożliwiła dostrzeżenie dwójki zamachowcw. Atak włócznią zamaskował także równocześnie huk wywołany uderzeniem skoncentrowanego pocisku przywódcy z Airando.
     A co takiego działo się wcześniej? Pięć minut przed finalnym uderzeniem loża feudałów została opróżniona. Zarówno Woda, Ziemia oraz Wiatr odeszli, toteż ofiarą padł jedynie Ogień. Gdy iluzja opadła – Ikkyo oraz siedzący obok liderzy spostrzeli stojącego obok mnie Keisuke. Chwilę po tym dobiegły nas krzyki. Hyūga wplątani w jatkę z Kiyoshi. Biada, biada. Lider jednego z rodów leżał rozerwany na drewnianych schodach.
      Dyplomacja Kiyoshi zamordowała lidera Hyūga. - Odparłam głośno i wyraźnie, co też mogli usłyszeć rozsiani wokoło przywódcy rodów. Jako, iż znajdowałam się w loży cały czas, tak samo Akemi - nie mogliśmy zostać powiązani z tymże zamachem. Co innego ród z Baigai, który siedział obok rodziny z Kokkai, a napięcie między nimi było nasycone od wielu lat.
     Obserwowałam Ayatsuri. Okropny klan z obrzydliwego kraju. Jedno mogę wam powiedzieć – lorda, który zginął mógł pomścić jedynie ród marionetkarzy. Czemu? Ano Senju byli dla nas braćmi. Toteż spodziewałam się kolejnej, ciekawszej walki. A mimo tego przeniosłam wszelkie skupienie na wywołane ówcześnie zamieszanie. Jakbym chciała wykorzystać sytuację po raz kolejny.
      Spacyfikować Kiyoshi. - Było to wyraźne polecenie, zarówno dla Keisuke, jak i dla Akemiego. Nie rządziłam nim, choć mógł odebrać me słowa jak rozkaz. Nie wątpiłam, iż przedstawiciele zamożnego rodu byli silniejsi niżeli zwykła dyplomacja. Dlatego też walka między nimi powinna zakończyć się szybko.

Offline

 

#153 2017-06-01 10:48:31

 Koharō

Wyrzutek http://i.imgur.com/MLOoQeQ.png

4934989
Call me!
Skąd: Łódź
Zarejestrowany: 2015-12-23
Posty: 632
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Kisame (lvl2)
Ranga: Członek klanu
Płeć: mężczyzna
Wiek: 25

Re: Widownia

"Yurusanai..."
     Drzwi pomieszczenia, do którego oddelegowane zostało nieprzebywające w genjutsu ciało przyszywanego Hyuuga, rozpadły się, ukazując upadającego na posadzkę środkowej areny i natychmiast podrywającego się na nogi chłopaka. Koharō rozejrzał się szeroko otwartymi oczyma po obrazie nędzy i rozpaczy, którego nie było tu, kiedy wprowadzano ich w trans. Mało nie zderzył się z oddziałem medycznym, który jeszcze chwilę temu zmierzał rutynowo w stronę jego boksu, żeby sprawdzić ewentualne urazy po wyzwaniach igrzysk. Teraz medycy ze szczękami przy ziemi obserwowali w szoku wydarzenia wokół.
"Yurusanai..."
     Dwa ogniska pożaru, dwa ogniska zamieszania, kompletny chaos na trybunach. Dwie grupki dumnych, jakże dumnych rodów. I jakże głupich!
- Yuru... sanai... nie pozwolę! Wy! Na co wy czekacie? Pomóżcie potrzebującym! Trzeba zabezpieczyć lożę daim... - głos ugrzązł w gardle rybiego ninja, kiedy pewna stop-klatka pojawiła się powidokiem w jego niewybudzonym jeszcze do końca z genjutsu umyśle. W iluzji nie było przypadków. Nie było sztormów, pojawiających się bez celu, nie było zacinających się mechanizmów - wszystko działało dokładnie tak, jak powinno. Ani jeden element nie pojawił się tam niezgodnie z organizatorami.
     Miał wrażenie, że widzi na złoto. Po tym dniu ninja nie był w stanie przypomnieć sobie dokładnie samego momentu odbicia od ziemi. Może wywołane było to rozbudzoną furią, może skupiał się wtedy na rzeczach ważniejszych. Tak czy siak, kiedy zdał sobie sprawę, że mknie przez powietrze w stronę loży VIPów, i tak nie było już odwrotu.
- YURUSHIMASEN! Matte kudasai! - ryknął młody mężczyzna, nieświadomie stający się ofiarą okrutnego chichotu historii. Tego jeszcze nie wiedział, choć jego podświadomość rozświetlała mu umysł do białości, wysyłając w jego ciało morze adrenaliny i próbując zwrócić uwagę na fakty. Wszystkie kropki do połączenia znajdowały się już na kartce, po prostu nie miał czasu szukać ołówka. Syn człowieka, który udaremnił za cenę własnego życia zamach na poprzedniego lidera Hyuuga, stał teraz w połowie drogi między oskarżającymi się nawzajem i będącymi na granicy cierpliwości rodami ninja, na ułamek sekundy zerkając na zwłoki... kolejnego byłego lidera. Złoto biały, rozdzierający duszę blask ponownie rozświetlił jego wzrok, gdy z ledwo powstrzymywanym, łamiącym się rykiem wbił swoją broń w podłogę po swoich obu stronach i rozdarł kombinezon, odsłaniając przed Kiyoshi gołą klatkę piersiową, nieuzbrojone ręce opierając na karku i klękając - Zanim rzucicie się sobie do gardeł, pomyślcie! Zanim dacie upust dumie, sprawdźcie, czy ktoś nie wykorzystuje jej i nie robi z was durniów! Mości Hyuuga, jestem praktycznie waszą własnością, nie sprzeniewierzę się wam. Widzieliście wszyscy, że ktoś przerwał Igrzyska na chwilę przed atakiem. TU NIC NIE ODBYWAŁO SIĘ PRZYPADKIEM! Organizatorzy muszą wiedzieć, co się stało! Kiyoshi, jesteście naszymi krajanami! Nim rozerwiecie swoich braci na strzępy, zadajcie sobie pytanie, oba rody!! Nie żyje daimyo Kraju Ognia! Czy to też sprawka któregokolwiek z rodów w tym pomieszczeniu? Czy może staliśmy się ofiarami okrutnej manipulacji!? Czy chcecie splamić honor, dając sobą pogrywać niczym pionki na szachownicy?

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]


http://s16.postimg.org/z6h9hurx1/tumblr_ojwqysls8g1visbsjo1_1280.png


Karta Postaci || Voice                 
       Theme    ||    Battle Theme

Offline

 

#154 2017-06-01 11:32:58

 Ikkyo

Klan Uchiha http://i.imgur.com/fGrX3h1.png

52378630
Zarejestrowany: 2014-12-20
Posty: 606
Klan/Organizacja: Uchiha
KG/Umiejętność: Sharingan
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 20 lat
WWW

Re: Widownia

     Siedziałem spokojnie i oglądałem wydarzenia. Dwóch młodych mężczyzn toczyło bój o pierwsze miejsce. Keisuke i Koharō starli się ze sobą, ale niespodziewanie obok nich zjawiła się trzecia osoba. Ta, którą widziałem przy namiocie przywódczyni Nikushimi. Moment. Hiyoki była z tego durnego klanu bliźniaków. Czyżby możliwe, że wchodząc do jej lokum, a potem obserwując jak odprowadzał ją ten gość, cały czas widziałem jej brata? Ale z drugiej strony, dlaczego ona była kobietą, a on facetem? Przynajmniej taką miał sylwetkę.
     Usłyszałem wybuch. Huk może nie wysadził mnie z miejsca, ale zjeżył włosy na głowie. Wyszedłem z iluzji, równo ze wszystkimi, chociaż ja miałem zamiar użyć Kai. Kurtyna opadła, a obok nas dział się chaos. Kiyoshi walczyli z Hyuuga, a w loży Lordów unosił się czarny dym. Poczułem ścisk w żołądku i zacisnąłem zęby. Prawdopodobnie jedyny spoza Nikushimi wiedziałem, co się tutaj wydarzyło. Kami rzucił na mnie wzrokiem, ja jednak poczekałem aż go oderwie, a następnie złożyłem pojedynczą pieczęć.
     

Loża liderów

     Absurdalne oskarżenia, hałas, zgiełk. Nawet w tym miejscu dało się wyczuć niepewność i strach. Może przywódcy klanów nie walili drzwiami do wyjść, ale na pewno przestraszyli się i dziwnie czuli w tej sytuacji. W końcu spowodowało to nie lada zamieszanie.
     Nie ma na to dowodów, Hiyoki. - powiedziałem. Następnie sięgnąłem po Gunbai i zagrodziłem drogę Keisuke. Z pewnością dzieciak chciał ujść z tego miejsca, ale nie chciałem mu na to zezwolić. - O wiele dziwniejsze jest to, jak nagle twój podopieczny, członek Samotników, przeniósł się z areny turniejowej na widownię. Minęło kilka sekund, a ten przybiegł akurat do ciebie, żeby usłyszeć rozkaz spacyfikowania Kiyoshich. To stawia sprawę w nieco innym świetle.
     Musiałem ważyć słowa. Nie miałem dowodów na to, że Nikushimi brało udział w całej tej akcji, ale nie chciałem również biernie się przyglądać. Akemi Kakukoro prawdopodobnie ruszy walczyć z kryształowymi wojownikami, i nic mi do tego. Nie mogłem jednak pozwolić, aby Hiyoki zaczęła wmawiać innym liderom coś, na co nie było dowodu.

Trybuny

     Wcześniej na trybunach widziałem Yocharu. Klon, którym byłem, mknął w stronę przyjaciela z placu bitwy. Pamiętałem naszą ostatnią rozmowę, a także wszystko co przeżyliśmy w czasie ostatniego roku. Nie obawiałem się, że mojemu towarzyszowi stanie się krzywda, jednak należało zebrać w kupie tych kilku Uchiha, którzy tutaj się znaleźli i ustanowić jakiekolwiek działania. Bo chociaż ja wiedziałem, że za wszystkim stoi Nikushimi, reszta niestety nie.
     Dobrze ciebie widzieć. - wychrypiałem, kiedy wreszcie dotarłem do kompana. Wiedziałem, że się znajdziemy, bo Yocharu potrafił wyczuwać chakrę. Jego sensoryczne zdolności bez problemu pozwoliły mu określić, że dokonałem podziału cienia i jedną częścią siebie chciałem do niego dotrzeć. - Ty, Yozora... Mam nadzieję, że nie ma tu nikogo więcej z Hidari. Dzieje się tu niezły burdel, ale nie wierz w to co mówią. To nie Kiyoshi zaatakowali Hyuuga.

Gdzieś nieopodal?

     Trudno mi było troszczyć się tylko o losy swojego klanu, musiałem sobie dorzucić odpowiedzialności. Przynajmniej tak mi się tylko zdawało. To, co wiedziałem o Nikushimi, na moment obecny nie pozwalało mi ani na obarczenie organizacji, ani nawet na zaoferowaniu im współpracy. Grupa z Airando niespecjalnie interesowała się Uchiha i nie miałem zamiaru z nimi pertraktować. Zależało mi jednak na powstrzymaniu burd i rzezi, która się rozpoczęła. Szczególnie, że pomimo protestów jednego z uczestników, nie zapowiadało się na jej koniec.
     Zmierzałem w stronę loży Lordów. Trudno było mi określić, co tam się teraz działo, ale chciałem skontaktować się z feudałem Kraju Ziemi. Rozglądałem się na tyle, na ile mogłem, wiedziałem również, że panicz będzie ewakuowany. W końcu Daimyo nie mógł ryzykować zamachu na jego życie. Starałem się więc znaleźć się na szlaku, którym próbowałby ujść. A znaleźć go chyba się dało, w końcu miał eskortę i swoje znaki rozpoznawcze, chociażby sztandar.
     Wiem, że chwila to trudna, ale błagam o audiencję, Wasza Dostojność. - powiedziałem głośno. Uniosłem ręce do góry w znaku, że nie mam zamiaru zaatakować ani mężczyzny, ani jego strażników. - Doszło do tragedii, ale rozgrywa się ona dalej. Pańscy słudzy biją się między sobą i oskarżają o zdradę! Musi Lord coś z tym zrobić!

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

Ostatnio edytowany przez Ikkyo (2017-06-01 19:15:33)

Offline

 

#155 2017-06-01 16:23:15

 Suoh

Klan Kiyoshi

Skąd: Kraśnik
Zarejestrowany: 2016-06-26
Posty: 348
Klan/Organizacja: Kiyoshi
KG/Umiejętność: Shōton
Ranga: Lider klanu
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 22 lata
WWW

Re: Widownia

    Ucieczka, nie chętnie do tego podchodziłem, ale tak można było nazwać moje aktualne poczynania. Nie byłem w stanie walczyć z bestią na tak małej przestrzeni. Mówiąc szczerze w ogóle nie miałem szans na jakąkolwiek wygraną. Mogłem użyć technik ninja, jakie potrafię, ale sądząc po jego budowie ciała nie będą w stanie nawet odrobinę go zranić. Leciałem najprędzej jak potrafiłem, nie oglądałem się za sobą. Gdy dotarłem do skrzyżowania, z którego zaczynałem bez chwili zastanowienia skręciłem w lewo. Był to korytarz, z którego dochodziły wcześniej niewielkie szepty. Nie miałem pewności gdzie dokładnie ścieżka mnie zabierze, ale za żadne skarby nie miałem zamiaru lecieć tam gdzie słychać były głośne ryki dzikiego zwierzęcia. Zamierzam to wygrać, a nie trafić w szpony przeróżnych stworzeń rozlokowanych po labiryncie.
    Nagle obraz przed moimi oczami stawał sie powoli coraz bardziej zamazany. Po upływie kilku sekund wszystko zaczęło się ściemniać a ja poczułem jakby ogromne dłonie zamykały mnie w pustej przestrzeni. Nie mogłem nic zrobić. Starałem się zamknąć oko myśląc, że to coś pomoże jednak bez żadnego pozytywnego skutku. Nie wiedziałem co się dzieje. Nie odczuwałem bólu, ale czułem jakby moje ciało było rozrywane. Towarzyszyło mi podobne uczucie jak podczas przejścia przez portal gdy spotkałem te demony. Gdy tylko ciemność ogarnęła mnie wokół utraciłem słuch. Nic. Nawet własnego bicia serca nie byłem w stanie usłyszeć, oddechu czy odgłosu tarcia kombinezonem podczas ruchu. W jednej chwili utraciłem wszystkie zmysły, byłem przerażony ponieważ nie wiedziałem co dokładnie spowodowało taką reakcję. 
    Po chwili otworzyłem oko mając nadzieje, że wpadłem tylko w tymczasową pułapkę i teraz będę się znajdować tuż przed wyjściem. Ujrzałem kamienny sufit, zaś ja sam leżałem na plecach. Bolała mnie głowa a w uszach dzwoniło. Chwilę mi zajęło zanim zrozumiałem, że nie jestem już w labiryncie tylko na arenie. Nie doleciałem do mety więc prawdopodobnie nie udało mi się wygrać. Cholera jasna! Mam żal do samego siebie, że nie byłem wstanie zwyciężyć dla siebie, dla swojego klanu. Czuje się winny swojej bezsilności w niektórych przypadkach. Dopiero po minucie bądź dwóch mój słuch wracał do normalności. Słyszałem krzyki a także dźwięk ognia spalającego drewno. Prawdopodobnie musieli przed chwilą ogłosić zwycięzce. Cholera. Zacisnąłem dłoń a następnie uderzyłem nią w budulec, na którym leżałem. Najwyższa pora sie podnieść i wyjść na arene jako uczestnik igrzysk, który przeszedł do drugiego etapu. Z tego mogłem być dumny. Przynajmniej nie odpadłem w pierwszej turze tak jak to zrobili niektórzy. Trochę szkoda ich.
    Spojrzałem na bok. Znajdował się tam mój cały ekwipunek jaki zostawiliśmy przed tym wszystkim. Co ciekawsze nadal miałem jeden cukierek, który zakupiłem przed igrzyskami a także tajemniczą fiolkę, której zawartości nie udało mi się poznać. Jednak wszystko odeszło na drugi plan w momencie gdy podniosłem głowę i spojrzałem na środek areny. To nie były okrzyki radości a raczej strach i cierpienia. To nie znicze się paliły na cześć zwycięzcy tylko część areny, w niektórych sektorach były kratery po silnej eksplozji a ilość krwi jaka spływała z trybun prawdopodobnie była większa niż została przelana podczas pierwszego etapu. - Co się tutaj stało do jasnej cholery? - Powiedziałem sam do siebie oczekując jakby odpowiedzi z góry. Chwyciłem swój strój i ubrałem go na założony kombinezon. Było odrobinę niewygodnie a także ciepło, głównie w okolicach jajek. Nie było czasu aby dokładnie się przebrać, to co ujrzałem na trybunach było o wiele ważniejsze. Przypiąłem pochwę z kataną do pasa i upewniłem się, że wszystko zabrałem po czym wybiegłem na trybuny, na otwartą przestrzeń.
    W oddali ujrzałem jak dwa zwaśnione klany toczą bój z nieznanego mi powodu. Jednym z nich był dumny ród kryształowych wojowników. Kiyoshi. Moi bracia. Jako jeden z nich, przedstawiciel klanu z Baigai jestem zmuszony ruszyć im z pomocą. Jednakże nie zamierzałem walczyć dopóki nie poznam prawdziwego powodu sporu. Ruszyłem ile sił w nogach omijając zniszczone miejsca a także zmasakrowane ciała (Szybkość: 200). Powinienem pomóc jednak miałem obowiązki wobec klanu, to właśnie jego stawiałem na pierwszym miejscu aktualnie. Trudno mi było oszacować jakie są straty zarówno w ludności cywilnej jak i w ninja, jednak patrząc na uszkodzenia nie są jeszcze na tyle duże by mówić o jakiejś katastrofie. Po środku ujrzałem mężczyznę, którego ciało zdobiły ciemne rybie łuski. Pierwszy raz widzę coś takiego, jednakże patrząc przez pryzmat tego co widziałem zarówno w pierwszym i drugim etapie moje zdziwienie ograniczyło się tylko do lekkiego uniesienia brwi. Bardziej interesująca wydawała się poza jaką przyjął. Przypominał żołnierza, który za kilka chwil ma zostać rozstrzelany za nieposłuszeństwo bądź więźnia, któremu nie okazano litości. Podbiegłem do pozostałych Kiyoshi a następnie ruszyłem w kierunku osoby największej stopniem. Wyprostowany skuliłem głowę i przemówiłem patrząc jednym okiem na to co dzieje się na arenie. - Suoh Kiysohi zgłasza swoją gotowość, jednak... jednak radziłbym przegrupować się w bezpieczne miejsce, zebrać rannych i dokonać oceny sytuacji. To nie jest właściwe miejsce do rozpoczynania walk! - Odpowiedziałem. W miedzy czasie słuchałem słów wyrzutka. Manipulacja? Ale przez kogo? Obserwowałem otoczenie a także spoglądałem na twarze moich braci. - Decyzja musi zostać podjęta natychmiast. Nie możemy okazać lekkomyślności na oczach wszystkich! - Dodałem na zakończenie.

Offline

 

#156 2017-06-01 17:46:18

 Akemi

Nikushimi http://i.imgur.com/ERi291S.png

6720223
Zarejestrowany: 2012-11-04
Posty: 898
Klan/Organizacja: Samotnicy/Nikushimi
KG/Umiejętność: Sosa
Ranga: Lider Samotników
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 40
Multikonta: Miyaguchi, Arashi

Re: Widownia

      Skumulowany atak dał taki efekt jakiego oczekiwaliśmy. Kompletny chaos, ninja, którzy obwiniali siebie nawzajem za to wszystko. Umysł człowieka jest tak bardzo skomplikowany, a jednocześnie tak łatwo obejść jego mechanizmy. Skojarzenie, reakcja. Takimi schematem uwielbiał się posługiwać w momencie kiedy dochodziło do stresującego momentu. Bo kogo można obwinić jak nie swojego wroga i to takiego, który nim jest od prawie zawsze? Ma się na niego oko, czuwa się i w razie niebezpieczeństwa od razu reaguje. Tak właśnie zachowali się Hyuuga, którzy w miarę szybko obrali swój cel. Jak wielu z nich umrze jak dotrze do nich, że to bez sensu i to nie oni stoją za uśmierceniem ich lidera. Być może nigdy, a ich negatywne relację tylko się pogłębią.   

      Spojrzałem na Ikkyo, człowiek, który od samego spojrzenia mi w oczy pokazał jak bardzo nie ufa Samotnikom, jaką wewnętrzną pogardę do nas odczuwa, musiałem mimo wszystko odwieźć go od myśli, że my za tym wszystkim stoimy - Myślę, że Twoje podejrzenia byłby słuszne, gdyby nie fakt, że stoi przed Tobą uczeń Hiyoki - mówiłem z lekkim uśmiechem, jakby to była błahostka, a sam Ikkyo dokonał słabej analizy sytuacji - Ktokolwiek za tym stoi szybko tego pożałuje - mówiłem całkowicie poważnie.

Offline

 

#157 2017-06-01 23:16:06

Jirō

Klan Namikaze

50579205
Zarejestrowany: 2016-08-31
Posty: 180
Klan/Organizacja: Namikaze
KG/Umiejętność: Kiiroi Senkō
Ranga: Quincy
Płeć: Mężczyzna

Re: Widownia


      Szarpnął ręką, wyrywając swój rękaw z delikatnego uścisku młodej Uchiha. Jiro poczuł, że dzieje się coś niedobrego. Może to jego umiejętności tropicielskie pozwoliły mu to zauważyć? Odwrócił się do areny, bystrym wzrokiem zaczął skanować okolicę, jednak przerwał mu wybuch. Hałas, dym, kurz. Wszystko działo się tak szybko. Ninja stał jak wryty i próbował ogarnąć, co tak właściwie się stało. W ogóle nie przejmował się stojącą obok kobietą. Mijali go inni, starający się wydostać z widowni, przy okazji prawie go taranując, jednak ten nie zamierzał ruszyć się ani o krok. Wywnioskował, że został zamordowany lider klanu Hyuuga, a jego członkowie od razu rzucili zarzuty w stronę Kiyoshi. Zaczęła się walka. Wydawało mu się podejrzane, że klan posunął się do czegoś takiego w miejscu podobnym do tego. Takie akcje powinno się realizować po kryjomu, a nie tak, żeby wszyscy inni od razu się o tym dowiedzieli, czyż nie?
      Coś się dzieje - powiedział, głosem wyjątkowo spokojnym. Zwłaszcza jak na niego. Zdawał sobie sprawę, że to nie żadne ćwiczenia czy żarty, oraz, że nie są już w iluzji i wszystko dzieje się naprawdę. Miał koło siebie dziewczynę, nie do końca wiedział, co powinien z nią zrobić. Wiedział, że sam nie potrafi zagwarantować jej bezpieczeństwa, aczkolwiek zostawienie jej samej było jeszcze gorszą opcją. Pewnie ma gdzieś na widowni swoich sprzymierzeńców, aczkolwiek Jiro wiele na ten temat nie wiedział. Przypomniał mu się jedynie mężczyzna, z którym Yozora rozmawiała wcześniej. Spojrzał jeszcze raz na dziewczynę, prawdopodobnie nie wiedziała co zrobić jeszcze bardziej niż on sam.
      Co robimy? Masz jakiś pomysł? - spytał, bo co innego mu zostało? Może jego towarzyszka rzuci jakimś ciekawym planem, który spodoba się młodzieńcowi w podobnym stopniu, jak sama dziewczyna.

Offline

 

#158 2017-06-02 11:10:41

Daiki

Gość

Re: Widownia

    Wyglądało na to, że w żaden sposób nie uda nam się uwolnić z tej pułapki, gdyż nasze posunięcia nie przynosiły jakichkolwiek skutków. Mimo tego, że tak naprawdę wyeliminowaliśmy właściwe zagrożenie, nie byliśmy w stanie ruszyć dalej, wszystko za sprawą tego, że pomieszczenie było szczelnie zamknięte i nawet dzięki Byakugan'owi nie byłem w stanie niczego dostrzec. Powinienem w zasadzie napisać - "nie zdążyłem" - bo nim w ogóle zdołałem aktywować Dōjutsu, stało się coś nieoczekiwanego, zapadła totalna ciemność, która nie wróżyła niczego dobrego. Ayanami, szybko, chwyćmy się za ręce, mam co do tego złe przeczucia. - zacząłem iść w stronę towarzyszki, ale nim do niej dotarłem, mrok kompletnie nas pochłonął. Starałem się krzyczeć, ale nie byłem w stanie wydobyć z siebie dźwięku, nie docierały do mnie także odgłosy, nie wiedziałem, co się ze mną działo.
    Wtedy właśnie się ocknąłem. Powoli otworzyłem oczy i byłem w stanie dostrzec pomieszczenie przypominające to, w którym znajdowałem się przed rozpoczęciem każdego etapu igrzysk. Nie byłem pewien tego, do czego doszło, ale kiedy zauważyłem swój strój i ekwipunek na stoliku, wszystko było dla mnie jasne.

    Przegrałem. I choć zwycięstwo, które sobie wyobrażałem, było czymś paradoksalnym, to jednak ze wszystkich sił chciałem doprowadzić to wszystko do końca. Marzyłem o tym, by zapewnić Koharō albo Ayanami zwycięstwo, wyobrażałem sobie jakąś heroiczną scenę, w której to obroniłbym tę dwójkę przed jakimś szemranym typem, poświęcił przy tym nawet swoje zdrowie, zrobiłbym coś, by najzwyczajniej w świecie nadać temu wszystkiemu akcent. Zwycięstwo tej dwójki było dla mnie priorytetem. Priorytetem, którego nie zdołałem spełnić. Chikushō! - walnąłem mocno w ścianę, o którą byłem oparty, nadal dochodziłem przecież do siebie. Zdałem sobie sprawę z tego, że nadal jestem tym samym słabym chłopcem, który nie potrafi zadbać o bezpieczeństwo tych, na których mu zależy. Ostatnio tylko się potykam, łamię obietnice i przegrywam. Naprawdę myślałem kiedyś o zostaniu liderem klanu Hyūga?
    Jak piorun drzwi do pomieszczenia otworzyły się i stanęła w nich Ayanami. Dziewczyna powiedziała, że wie, gdzie jest Koharō i choć w zaistniałych okolicznościach sam nie miałbym problemów ze znalezieniem go, to jednak postanowiłem za nią podążyć, mogliśmy przynajmniej wszyscy razem obejrzeć finał igrzysk ninja. Poprosiłem dziewczynę o to, by odwróciła się na chwilę, w tym czasie przebrałem się i zabrałem potrzebny ekwipunek, przedmioty otrzymane od osób odpowiedzialnych za zawody zostawiłem na stoliku. Kiedy wyszliśmy z budynku, zamarłem, nie byłem w stanie uwierzyć w to, co widzę. Już wcześniej docierały do mnie krzyki i wyraźne odgłosy ognia, myślałem jednak, że to wszystko z powodu zakończenia zawodów, rzeczywistość była zgoła inna. Na arenie panował chaos, którego w żaden sposób nie mogłem ogarnąć. Jedni uciekali, inni walczyli, wszystko wskazywało na to, że ktoś rozpętał piekło i nie mogliśmy siedzieć z założonymi rękami. Choć nadal pogrążony byłem w smutku, to jednak rozsądek podpowiadał mi, by działać, oczywiście zacząć musieliśmy od dotarcia do rybiego ninja, znowu. Nie miałem zielonego pojęcia, co się dzieje, ani jak zakończyły się igrzyska, ogień chłonął wszystko na moich oczach, a niewinni ludzie ginęli niepotrzebnie. To był horror. Przyspieszmy. Doprowadź nas do Koharō jak najszybciej, proszę. - biegliśmy ile sił w nogach, aż w końcu staliśmy się uczestnikami nietypowego zgromadzenia.
    Po jednej stronie Hyūga, po drugiej Kiyoshi, pomiędzy nimi poszukiwany tak długo Seki. Udało mi się też dostrzec Suoh'a przy swoich pobratymcach, dopiero na końcu zauważyłem gdzieś z tyłu zmasakrowane ciało przywódcy mojej rodziny. W oczach stanęły mi łzy, które szybko wytarłem, nie mogłem pozwolić ponieść się emocjom. Wyglądało na to, że wymienione przeze mnie wcześniej strony skakały sobie do gardeł, nie wyglądało to najlepiej, czyżby Kiyoshi stali za śmiercią naszego lidera? Nie, to niemożliwe, Suoh nie zachowałby się bohatersko względem mnie, gdyby jego ród knuł coś takiego. Nie pomagałby mi. Poza tym wszelkiego typu akty niezgody za wszelką cenę zachowaliby na odpowiedni moment, kto o zdrowym rozsądku wykonałby zamach na głowę rodziny w tego typu okolicznościach? Tak dużo niewiadomych. Podszedłem do Koharō, którego uważałem za własnego brata i poprosiłem, by podniósł się z ziemi, po czym skierowałem dosłownie do wszystkich pytanie: "Co się tu do jasnej cholery dzieje?

[Musisz być zalogowany, aby przeczytać ukrytą wiadomość]

 

#159 2017-06-02 12:22:49

 Himitsu "Azake" Hyuuga

Zaginiony

4898143
Zarejestrowany: 2017-03-04
Posty: 112
Klan/Organizacja: Hyuuga
KG/Umiejętność: Byakugan [LVL0]
Ranga: Członek klanu
Płeć: Kobieta
Wiek: 18

Re: Widownia

- Być może to jest właśnie Twoja droga do odkrycia tego celu. - odpowiedziała mu po chwili namysłu. Sama wciąż nie wiedziała co chce tak naprawdę robić w życiu. Do tej pory największym marzeniem Azake było wyrwanie się spod jarzma jej ojca, a teraz gdy była już o krok od tego celu powinna zastanowić się nad następnym. - Wezmę udział w następnych zawodach. - powiedziała to na głos, ale słowa kierowała do siebie, gdy obserwowała ostatnią prostą zielono- i białowłosego. Drugi etap Igrzysk mógł się lada chwila zakończyć, ale coś było nie tak...
     Wpierw usłyszała, potem dopiero poczuła gorący podmuch powietrza wywołany ekslozją. Nie usłyszała własnego krzyku, może go nie było, a może zagłuszył go wybuch. Ogarnęło ją dziwne odrętwienie gdy do dźwięków dołączyły kolejne krzyki. I kolejny wybuch. Chciała się poderwać, ale Yocharu ją przytrzymał. Spojrzała na niego, a na jej twarzy szok mieszał się ze złością. Chciała zrzucić jego dłoń, ale jego słowa ją powstrzymały. Zagryzła wargi i skinęła głową, nie mogąc dobyć głosu.
     Gdy znaleźli się już w bezpiecznej odległości, pewna niepokojąca myśl zaczęła domagać się atencji Himitsu. Coś, co powinna była wiedzieć, ale jej podświadomość do tej pory odrzucała informację o tym kto jeszcze miał się pojawić w loży Lidera klanu Hyuuga.

Too long didn't read

     Była na misji tuż przed wybraniem się na Igrzyska i przez to nie stawiła się na umówione spotkanie z ojcem, choć słowo "umówione" było niedopowiedzeniem jej życia. Jej ojciec należał do mężczyzn łagodnych i kulturalnych w obyciu. Był idealnym przedstawicielem wyniosłej klasy rodu białookich dla wszystkich z wyjątkiem własnej rodziny. Jego surowa i przystojna aparycja była twarzą wszystkich dziecięcych koszmarów Himitsu, gdy dowiadywała się jak nie na miejscu były jej narodziny.
     Himitsu nigdy nie była córeczką tatusia, nigdy nie była księżniczką. Metody wychowawcze ojca, faworyzowanie jej starszych braci i trzymanie ją pod kluczem jak powód do wstydu wywołały u Himitsu ten charakteryustyczny rodzaj skrzywienia psychicznego, który może człowieka rzucić w dwie strony. Może stać się w pełni funkcjonującym w społeczeństwie socjopatą, albo antyspołecznym psychopatą.
     Młoda Hyuuga była w połowie drogi między jednym a drugim stadium, kiedy zamiast KG w jej ciele obudziła się Azake. To ona teraz trzymała rozdygotaną Himitsu w ryzach, nie pozwalając jej płakać i poddać się strachowi. Była jak wewnętrzny strażnik tej resztki normalności jaką Himitsu w sobie pielęgnowała i która mogła w każdej chwili pęknąć jak bańka mydlana.
     Ponieważ przypomniała sobie, że oprócz ojca w loży zasiadała jeszcze jej matka i najstarszy z braci.

     Doznała suchości w ustach, gdy natrafili na kolejnego czarnowłosego. Uniosła na niego pusty wzrok białych oczu, gdy mówił o Kiyoshich. Lekka zmarszczka pojawiła się na jej czole pomiędzy brwiami.
- On coś wie... - powiedziała cicho, patrząc w kierunku zamieszek. Była pewna, że widziała postać rekiniego chłopaka, który zmierzał w tamtym kierunku - On i ten zielonowłosy.. - nie zwracała już uwagi na Yocharu czując jak nogi same zaczynają ją prowadzić w miejsce największego chaosu.
"Stój! Ty idiotko nawet nie masz broni!" - słyszała własny krzyk w głowie, ale już biegła, przeskakując pomiędzy siedzeniami i gruzem. Ogień wciąż się rozprzestrzeniał, ale dzięki temu, że większość elementów areny była wykonana z kamienia, nadal pozostawały miejsca nienaruszone przez żywioł. Himitsu początkowo wybierała drogę rozglądając się dookoła przed zagrożeniem, ale im bliżej była loży tym szybciej biegła.

     Gdyby Yocharu próbował ją powstrzymać pewnie usiłowałaby się wyrwać, tłumacząc, że muszą przekazać informację od Ikkyo zanim wszyscy się pozabijają.

Offline

 

#160 2017-06-02 16:42:41

 Ayanami

Samotnik [Inuzuka]

60319378
Zarejestrowany: 2016-08-24
Posty: 259
Klan/Organizacja: Inuzuka
KG/Umiejętność: Ainuken
Ranga: Członek Organizacji
Płeć: Kobieta
Wiek: 20

Re: Widownia


     Wiedziałam, że coś jest nie tak. Nie potrzebowałam nosa Asuki, żeby wyczuć smród spalenizny. Dopóki byliśmy w pomieszczeniu dźwięki były nieco stłumione. Czekałam niecierpliwie, przestępując z nogi na nogę, odwrócona tyłem aż Daiki się ubierze. Stresowałam się. Czułam, jak ściska mnie w brzuchu na myśl, jaki widok moglibyśmy zastać.
- Przemieścił się, nie ma go już tutaj, jest na arenie - odezwał się pies.
- Koharo? - odpowiedziało mi tylko skinienie łba - Musimy się pospieszyć.
      W tym samym czasie Hyuuga zdążył już się ubrać, więc puściliśmy się biegiem w stronę areny. Asuka z przodu, my za nim. Ja czułam coraz większe zdenerwowanie jątrzące mi wnętrzności, zaś instynkt samozachowawczy podpowiadał mi, żeby biec w zupełnie inną stronę. Nie byłabym jednak sobą, gdybym to zrobiła i nawet nie przeszło mi to przez myśl. Zresztą mój najwierniejszy towarzysz zdążył do tego przywyknąć i zamiast wybijać mi z głowy karkołomne pomysły dbał, aby nic mi się przy tym nie stało.
       Wbiegliśmy na trybuny. Moim oczom ukazał się dość makabryczny obraz. Część widowni płonęła, na środku areny leżaly gruzy, zaś po drugiej stronie odbywała się niezła jatka urządzona przez dwa klany. Gdy spojrzałam na Daikiego zrozumiałam, że jednym z nich był jego klan. Moje kończyny jakby zdrętwiały, jednak ja nie przestawałam biec. Przeskoczyłam przez barierki jednym susem, znajdując się na arenie. Nie mogłam się teraz zatrzymać. Mimo, że pies prowadził nas sam środek awantury. Tam musiał się znajdować rybi ninja. Modliłam się w duchu, żeby nic mu się nie stało.
       Nie minęło kilka chwil, a znaleźliśmy się w samym sercu awantury. Otaczały nas gruzy, płomienie i rzucający się sobie do gardeł ninja. Zwieńczeniem tego widoku był Koharo znajdujący się między nimi. Na kolanach, odsłaniający nagi tors. Pomyślałam sobie w tym momencie, że może i dobrze, że nie byłam nikomu ani niczemu tak oddana. Nie zostałam wychowana pośród ninja zakorzeniających we mnie heroiczną walkę dla kogoś, kto dla mnie nic nie znaczy. O coś, co było mi obce. Potrafiłam zrozumieć poświęcanie się ze względu na więzi, rodzinę, przyjaciół. Nie rozumiałam poświęcenia dla majątku, organizacji czy klanu - bo tak. Urodziłeś się między nami więc oddawaj za nas życie. Z drugiej strony jednak mu zazdrościłam. Miał cel, mógł walczyć o coś, w co wierzy. Mi właśnie tego brakowało.
      Towarzyszący mi Hyuuga w moment znalazł się obok niego. Ja poczułam się troszkę, jak gdy za dziecka odwiedzałam koleżankę, a w jej domu rozpoczęła się kłótnia między domownikami. Dlatego poczyniłam kilka kroków w tył, będąc w pogotowiu, gdyby któremuś z nich coś zagroziło, jednak starając się nie wdać w przypadkową jatkę. Moja dłoń spoczywała na katanie, a oczy biegały dziko między ludźmi. Asuka jednak zachowywał się zupełnie niecodziennie. Przez chwilę nie zwracałam uwagi na jego ujadanie, myślałam że robi to dla zasady. Żeby pokazać jaki jest groźny. Niemniej - było w tym coś innego. Wpatrywał się dziko w jeden punkt, kilka metrów od roztrzaskanego ciała. Jak wywnioskowałam z krzyków awanturników był to lider białookich, przed chwilą przez kogoś zamordowany. Szukałam wzrokiem tego, co tak wyprowadzało mi psa z równowagi. I ot, odszukałam. Widok mi aż nader znajomy. Jeszcze przecież niedawno miałam to w dłoniach. Od czegoś takiego w końcu zginął chłopak na pustyni. Asuka nie musiał nic mówić, doskonale wiedziałam do kogo może to należeć. Nie ujadałby tak, gdyby nie wyczuł jego zapachu. Podniosłam głowę nieco roztrzęsiona wnioskami, do których doszłam i zaczęłam wodzić wzrokiem po trybunach próbując wyłowić zieloną czuprynę.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
Atlantis Hotely Tudela